2012-12-31

Córeczko,

w Nowym Roku życzę Ci mnóstwo radości, takiej jak do tej pory, szczerej, prawdziwej z najprostszych zabaw. Aby wspomnieniem stało się ulewanie i nieustanne przebieranie. Spokojnych nocy pełnej kolorwych snów. Byś z apetytem zjadała nowe smaki. Jak najmniejszej ilości siników, które towarzyszyć będą Ci podczas nauki chodzenia. Długiej wiosny, bo nie mogę doczekać się już Ciebie w wersji spacerowej. Cierpliwej, mniej nerwowej Matki i niezestresowanego Ojca. I mnóstwo, mnóstwo miłości zewsząd. Niech przy Tobie zawsze będą dobrotliwi ludzie! 


2012-12-23

Zabawiana przez Dziadka śmiejesz się w głos. Radośnie, szczerze, prawdziwie. I cały dom z Tobą.
 
Szczęście Ty Moje!

2012-12-21

Córeczko,
 
nagrywam Twoje okrzyki, które wypełniają cały dom, pomimo szumu suszarki, który dla Ciebie jest oznaką zbliżajacej się kąpieli. Krzyczysz, piszczysz, śmiejesz się, a we mnie przeogromna radość, szczęście, gdy na Ciebie patrzę. Cudowny etap Twojego rozwoju. I wiem.
 
Jesteś Najlepszym prezentem od Niebios. Niczego więcej mi nie potrzeba.



 

2012-12-20

Dwa bodziaki i jeden śpioch przez cały dzień - Alleluja!
 
Jesteś przeziębiona, a ja mam za złe sobie, że nie potrafię uchronić Cię przed bakteriami, wirusami, które rozsiewam po całym domu. Podziwiam cierpliwość i uśmiech, który towarzyszy Ci podczas zapuszczania kilka razy w ciągu dnia kropli do nosa, syropu, poklepywania po plecach i wyciągania lejącej się z nosa wydzieliny. Nie mrudzisz przy tym, nie płaczesz, a jak w przypadku wszystkiego - wyrażasz ogromne zainteresowanie. Dziękuję, że jesteś Takim Dzieckiem!
 
Wczorajszej nocy, Twój sen nieustannie przerywany niedającym Ci spokoju katarem, budzisz się, marudzisz. I mój przeszywajacy całą głowę ból, cieknące po polikach łzy bezsilności, bo tak bardzo chciałabym być przy Tobie, a najzwyczajniej w świecie fizycznie nie dam rady. Jak otępiała patrzę na zmieniającego Ci pieluchę Tatę, zabawiającego i osuszającego Twoje łzy choróbska. Z wdzięcznością przytulam się do ściany, a Ty wtulona w swego Ojca zasypiasz na tapczanie.
 
Jutro wielkie pakowanie, bo następnych kilkanaście dni spędzisz początkowo na Podlasiu, póżniej u Dziadków ze strony Twego Taty, a swój pierwszy nowy rok przywitasz w stolicy u  cioci Kasi i wujka Bartka. Pierwszy nasz taki długi wyjazd, takie nasze wakacje w samym środku zimy, tak Wakacje!
 
Czekam z utęsknieniem.
 
 

 

2012-12-16

Moja Ty minko, gdy jestem zła,

do swojego repertuaru na stałe włączyłaś okrzyki aaaaa, uuuuu, którymi witasz nowy dzień, podziwiasz latające za oknem wrony, przejeżdzające samochody, czy kręcące się nad Twoją głową delfiny. Do Twoich ulubionych ostatnio zabaw należy trzymanie w ręku grzechotki i uderzanie nią o plastikowe elementy bujaczka, wkładanie mi do buzi swoich paluszków (dziwisz się, że mam zęby i potrafię nimi przygryzać) i ciągnięcie za zawieszone na dzwonku przy lustrze kwiaty. Do wszystkiego wyciągasz ręce, fascynują Cię zielone liście przy drzewku na kuchennym parapecie, gdybyśmy tylko Ci na to pozwolili - już byś je powyrywała. I oczywiście do buzi! Wszystko do buzi! Wzrokiem pożerasz to, co znajduje się na naszych talerzach, jeszcze miesiąc i urozmaicimy Ci Twój codzienny jadłospis. Na razie musisz zadowolić się kilkoma łyżeczkami mleka modyfikowanego, podawanego przed karmieniem, którego zadaniem jest zagęszczenie pokarmu i tym samym zmniejszenie ilości ulewanego jedzenia. Skutków nie widać, ale jak masz humor - zjadasz ze smakiem, z łyżeczki. 

A ja od piątkowego wieczoru walczę z przeziębieniem. Ciepłe herbaty, miód i rosół Twego Taty zwalczyły ból gardła, od dziś nasilony katar, bóle mięśni i ogólne osłabienie. Świat będziemy oglądać z czwartego piętra i nie dziw się brakiem niepoliczalnej liczby codziennych całusów. 

2012-12-10

Moja Ty pupcio do poszczypania,
 
w sobotę, w miejscu gdzie jeszcze nie tak dawno razem z najbliższymi świętowaliśmy Twoje wstąpienie do grona chrześcijan, już jako 4 miesięczniak bawiłaś się na swoich pierwszych Mikołajkach. Spotkanie, w którym wzięło udział kilkadziesiąt Bajbusków i ich rodziców, i wśród nich Ty - wysrojona w czerwoną bluzeczkę, czarno-białą spódnicę (ulubiony zestaw kolorystyczny Twojej Babci i Mamy) z czarną kokardą w białe grochy, a na stópkach skarpetki, oczywiście czarno-białe z kokardą taką samą jak przy spódnicy - przypadkiem znalezione, a cieszyły dużo bardziej niż nie jeden zakup dla mnie samej. Miło było spotkać rodziców, z którymi widywaliśmy się co wtorkowe popołudnie, wtedy jeszcze niepewni, niedoświadczeni, wsłuchani, zadający pytania, , a teraz wymieniający spostrzeżenia, dzielący się codziennością, swoimi porodowymi wspomnieniami i radością z Was. I dobrze pamiętam moment, kiedy Pani Grażynka pytała nas o wybrane imiona dla naszych przyszłych dzieci, a w sobotę spotkałaś tak niecierpliwie wyczekiwanych: Gabrysia - czarny, ze ślicznymi puckami, którego od razu zaczęłaś zaczepiać i wzajemnie chwytaliście się za ręce, Lenkę i Ninkę. Umęczona wrażeniami, glosami, kolorami zasnęłaś noszona na rękach przodem do świata i wtuliłaś się w Kobietę, która jako pierwsza trzymała Cię na rękach.
 
A Ty Kruszynko leżąc na plecach wciąż dźwigasz głowę, coraz częściej i wyżej, podgłówek w gondoli masz już postawiony, podkładane koce, ale dla Ciebie to i tak za mało. Mimo oparć, główkę trzymasz w powietrzu. Leżąc na brzuszku zaczynasz się przemieszczać. Przyciągasz kolana, unosisz pupkę i powoli wędrujesz, najchętniej (bacznie pilnowana) na tapczanie. Wczoraj sprytnie przekręciłaś ciałko, najpierw z pleców na bok, a póżniej na brzuszek.
 
Nadal mocno ulewasz, a ja mam wrażenie, że im więcej wiem, tym wiem mniej...Słucham wszystkich rad, próbuje, karmię w pozycji bardziej pionowej, kładziemy Cię na brzuszek, robimy większe/mniejsze odstępy między karmieniamy, nosimy dużo w pionie i ciągle przebieramy, a w podróżnym plecaku zawsze kilka świeżych zestawów ubraniowych.
 
I nawet nie wiesz, jakiego masz dobrego Ojca, kroi mi jabłka i przynosi na talerzu, każdego wieczoru(gdy jest w domu) a ja karmię Cię przed nocnym snem - pyta, czy zrobić mi coś do jedzenia (kiedyś Mu o tym napomkęłam i są efekty :]), a dziś gdy Cię lulałam uśmiechałam się sama do siebie słysząc odgłos pracującego żelazka, dzięki któemu stos Twoich rzeczy się zmniejszył.
 
 
 
Śpisz. I niech Ci się śnią Aniołki!

2012-12-04

7,6 kg i 67 cm uśmiechniętego dziecka, a poziom szczęścia rodziców nie do zmierzenia. 

I tak bardzo lubię Twój wyraz twarzy, gdy po przebudzeniu całuję Twoje ciepłe poliki, a Ty przymykasz jeszcze oczy i delikatnie się uśmiechasz, leżysz spokojnie, jakbyś czekała na te moje pieszczoty.

Za każdym razem irytacja po wizytach w przychodni - żeby nie widzieć, czy dany lek jest na receptę, a z ulotki sama mam wyczytać jego dawkowanie...?!! Od jutra podajemy z nadzieją na zmniejszenie ilości ulewanego pokarmu.

 A może Wy drogie Mamy macie ten sam problem i skuteczne sposoby na radzenie sobie z nim? Chętnie poczytam i wypróbuję.

2012-12-03

Moje Ty plecki do podrapania,

za parę dni skończysz cztery miesiące. Cztery miesiące!! W naszych myślach, głowach, sercach jesteś już ponad rok. A ja nie wiem, kiedy ten czas upłynął. Oglądam zdjęcia, na których Twoje istnienie ma dopiero kilka dni i odnoszę wrażenie, że nie pamiętam Ciebie takiej małej - czasu, gdy się nie śmiałaś, nie piszczałaś, nie wierciłaś na przewijaku i nie przebierałaś nieustannie nóżkami.

Ostatnie dni to czas Twojego zwiększonego zainteresowania własnymi nogami, nie potrafisz jeszcze samodzielnie złapać się za stopy, ale trzymasz się za kolana i łydki. (ach te Twoje tluściutkie łydeczki)! Od piątku plujesz ustami - wystawiasz lekko język i robisz coś na kształt plucia - nie potrafię opisać tej Twojej nowej umiejętności - nagram i w odpowiednim czasie zobaczysz sama. Z łatwością przekręcasz się z pleców na lewy bok, do przekręcania na prawy trzeba się namawiać grzechotkami i pluszakami, robisz mostek, odpychasz się nóżkami. 

Dziś po raz pierwszy przy Tacie obróciłaś swe ciałko z brzucha na plecy, zachęcona czerwonym lakierem do paznokci. 

Razem z Tatem ustalilśmy grafik naszych wyjść i opieki nad Tobą. Poniedziałek to czas, kiedy wieczorem oboje jesteśmy dla Ciebie i siebie. Wtorkowe popołudnie to mój czas pracy nad własnym ciałem, wzmożonego siłowego wysiłku, bo świadomość, że robię coś dla swego ciała/siebie dobrze na mnie działa. Środa - angielski i siłownia Taty, widzimy się dopiero w czasie Twego usypiania lub już snu. Czwartek wygląda tak samo jak wtorek, a piątek jak środa. I Twój Tata cieszy się z tego czasu z Tobą, sam na sam, bo jak twierdzi, gdy oboje jesteśmy w domu, to i tak ja jestem na każde Twoje wezwanie. Gdy jesteście tylko we dwójkę - poświęca Tobie każdą chwilę i widziałam zachwyt Tobą w Jego oczach, gdy po dwóch godzinach wróciłam do domu. 

W ubiegłym tygodniu odwiedziła nas ciocia Ola-Łaszek. Chyba zakochałam się w Twojej córce. Dostałaś pierwszą swoją bajkę do słuchania i piszczącą książeczkę do kąpieli.  Wszystko ze zwierzątkami, o zwierzątkach. 

A od piątku do niedzieli rozsyłałaś uśmiechy do swojej Babci Beatki. Spędziliśmy weekend, objadając się pysznymi wafelkami, odbierając telefony od stęsknionego, nudzącego się Dziadka i nie dotykałam się do żelazka! Dzięki Babci Twoi rodzice po raz pierwszy od sierpnia wyszli razem, pozostawiając Ciebie z najlepszą opiekunką świata. Byłam spokojna i co godzinę dostawałam meldunki od naszej Niani z informacją, że smacznie śpiszAle wiesz, oboje stwierdziliśmy, że nie tęsknimy za czasami dyskotek, ścisku i tańców do muzyki umpa umpa. Dobrze, że mamy naszego Niutka. Z przyjemnością, dużo wcześniej niż przypuszczaliśmy wróciliśmy do domu. A następne nasze wyjście to będzie kino, kolacja i spacer...

Ciekawe, czy przyjdzie taki dzień, gdy po skończonych lekcjach wyślesz mi SMSa, że idziesz do babci na kopytka... :) 

Lecę, bo już skończył się czas Twojej popołudniowej drzemki, całe pół godziny! 

2012-11-25

Moje Ty oczka piękne, że ach,

Twój Tata zrobił mi dziś przedwczesne Mikołajki i był tym świętym, dzięki któremu mogłam spać do 10tej, zrobić sobie rozgrzewającą kąpiel (po spacerze, na którym przeogromnie zmarzłam) w ciągu dnia, poczytać książkę. Jakże doceniam teraz te chwile spokoju i ciszy, Twoje półgodzinne drzemki, które dziś wykorzystałam na czytanie - od czasu Twojego przyjścia na świat to moja druga(!!) dopiero książka, ale za to, jaki jest smak przerzucanych kolejno stron...Weekendowy dobry czas i na zakupy, i Literaki, i na Nas. 

Nazywam Cię tancereczką, bo Twoje nóżki odpoczywają tylko podczas snu, w długich fazach czuwania przebierasz nimi bez wytchnienia. Zainteresowałaś się swoimi stopami, ale jeszcze nie masz na tyle siły, by na dłużej utrzymać w dłoniach ich malutkie paluszki. Od dwóch dni podczas kąpieli układamy Cię też na brzuchu, Tata trzyma asekuracyjnie rękę pod brodą, a w Twoich oczach widać zachwyt i radość - lubisz nowości. Szeroki uśmiech towarzyszy Ci, gdy podnosimy Cię wysoko, do góry. Robimy samolot - układam się na plecach, przyciągam kolana do piersi, a Ciebie układam na swoich łydkach i latamy! Tata Cię turla po łóżku. Jesteś i będzisz odważna. 

Rozmowa ze sprzedawczynią:
-  [...]Ma pół roczku?
- Skończone trzy i pół miesiąca.
- Oooo, jaka duża! I jak sztywno trzyma głowę!
i dużo zachwytów nad tym, jaka jesteś silna i duża. A my wyprostowani, dumni z takiej pierworodnej. 

Sobotni wieczór, Twoje ostatnie tego dnia karmienie, a we mnie - wewnętrzne poczucie szczęścia. Leżymy we trójkę, gnieździmy się na wąskim tapczanie, przytulając jednocześnie siebie i Ciebie. Och, życie!

2012-11-21

Moje Ty włoski do poczochrania,

w poniedziałek Twój Tata przeszedł chrzest bojowy - zostaliście razem z odciągniętym przeze mnie mlekiem przez ponad 4 godziny, a ja w tym czasie słuchałam o bezpieczeństwie takich maluchów, jak Ty. Pijesz z butelki, pierwsza próba w niedzielę - najpierw zaskoczenie, zabawa smoczkiem i cały czas wpatrywałaś mi się głęboko w oczy. Musiałaś być mocno przytulona do mojej piersi, dopiero wtedy zaczęłaś aktywnie jeść i zasnęłaś. Ale to dobrze wróży na przyszłość - czasem i ja chciałabym się oderwać, wyjść, spotkać z przyjaciółmi i bez przerywania porozmawiać. Dzięki Twemu Tacie wiem, że jest to możliwe, a Ty szczęśliwa i bezpieczna. Wczoraj Twój sen w ciągu dnia - istne Cuda! Drzemka od 13 do 13.30, ukołysana pospałaś do 15stej, po zaspokojeniu głodu wtulone w siebie spałyśmy jeszcze do 16.45! 

Za radą pediatry, nie lubelskiej, ale naszej, podlaskiej zaufanej - kładę Cię wyżej podczas karmienia, staram się robić regularne odstępy między posiłkami z nadzieją, że przebieranie w ilościach, których na palcach jednej ręki nie zliczę wreszcie się skończy. I martwię się, że to ulewanie, wręcz chlustanie, pomimo ładnego przybierania na wadze nie jest rzeczą normalną i prawidłową. 

I widzę, jak niesamowita wieź nas łączy. Więź wynikająca nie tylko z faktu posiadania przeze mnie Twoich ukochanych piersi, ale (nie)zwykłej codzienności: zmieniania pieluch, przebierania, zabawiania, lulania, gdy nadchodzi Twoja pora drzemki, spacerowania. Wszystko to sprawia, że jestem Ci najbliższa i rzeczywiście to czuję i widzę. 

Odkryłaś, że na głowie rosną Ci włosy, podczas karmienia często się po nich gładzisz. 

2012-11-16

Moje paluszki, że ścisnąć jest strach,

miło jest wstać z ciepłej pościeli o 9.30, a nie przypuszczałam, że z 3 miesięcznym dzieckiem będzie to realne, ze świadomością posprzątanego mieszkania, gotowego obiadu w zamrażarce i shreka w lodówce. Mgła za oknem i wilogoć w powietrzu zmusiła nas do pozostania w domu. A Ty, mimo braku powietrza spałaś w swojej spacerowej porze przez pełne 2 godziny! A ja ten czas wykorzystałam na leżenie, buszowanie po internecie, serial. Zero prania, prasowania i porządków. Miło.

Czekam, kiedy Twój leżaczek-bujaczek będę musiała oddać do reklamacji, bo z ogromną siłą, w wielkim skupieniu ciągniesz za kółeczko przyczepione do hipopotama i uparcie próbujesz wsadzić je do ust.

I szkoda, że nie potrafisz jeszcze mówić. Mogłabyś powiedzieć swemu Tacie, że nie czujesz się skrępowana (jak uważa Tata), gdy to właśne On zmienia Ci pieluszkę. :]

Śpij słodko Kochana Moja!

2012-11-15

Moja Ty szyjko do całowania,

już czwartą noc z rzędu śpisz we własnym łóżeczku, sama w pokoju obok. A ja pierwszej zasypiałam z jeszcze tańczącymi łzami na końcówkach moich rzęs. Bo oto skończył się kolejny etap, już nie mam Cię w zasięgu swego wzroku i możmy spać przy zgaszonym świetle. Ale oboje z Tatem stwierdzliśmy, że kosz robi się już za mały, nie masz w nim pełnej swobody ruchów, nie możesz rozłożyć szeroko ramion - tak jak lubisz. I teraz śpisz otulona kremową kołderką z czerwoną aplikacją niezidentyfikowanego zwierzaka i wyglądasz tak poważnie, dorośle.

Na nowo zafascynowałaś się swoim bujaczkiem-potrafisz samodzielnie złapać i trzymać zwisające kółeczka. Nowa umiejętność oczarowała Cię na tyle, że mogliśmy dziś spokojnie posprzątać całe mieszkanie, obserwując Twoją fascynację i próby włożenia owego kółeczka do buzi. Cały dzień miałaś bardzo dobry nastrój, uśmiechałaś się i ochoczo wymachiwałaś rękoma i nogami, gdy Tata włączył Ci hiszpańską muzykę, gugałaś, gdy zobaczyłaś swoje odbicie w lusterku.

W ostatnie dni spędzasz czas tylko z Matką ze względu na przeziębienie Twego Taty i pewnie jestem monotematyczna, ale nie zdajesz sobie sprawy, ile radości potrafisz sprawiać. Mimo zmęczenia, znużenia, zniecierpliwienia - Twój uśmiech którym mnie darzysz wynagradza wszystko. A do pełnej radości nie wiele Ci potrzeba, wystarczy moje cmoknięcie, całowanie, czy pierdzenie w brzuszek, by zobaczyć Twoje szczęśliwe oczy.

A ja w myśl usłyszanego kiedyś kazania, staram się, uczę skupiać na tym, co jest teraz, w danej chwili. Mądre słowa, że ludziom dzień, tydzień, miesiąc przecieka, bo nie są w pełni tu, a ciągle myślą, co jeszcze trzeba zrobić, sprawiając, że żadnej chwili nie przeżyli tak na prawdę. I ja często łapię się tym, że podczas karmienia myślę o praniu, które trzeba rozwiesić, podczas rozwieszania prania o obiedzie, który trzeba ugotować...Trudne do zrealizowania. Nie myśleć, nie planować, żyć teraz!

2012-11-12

Kruszynko z pełnymi polikami,

06.11 skończyłaś trzy miesiące. Bilans z 31.10 - ważysz 6,9 kg, mierzysz 64,5 cm. Śpisz w nocy nieprzerwanie przez 7-9 godzin. W ciągu dnia dwie, trzy drzemki po pół godziny. Coraz chętniej leżysz na brzuszku, sztywno trzymasz głowę i oglądasz świat z nowej perspektywy. Leżąc na pleckach mocno podnosisz głowę. Trzymana za nadgarstki dźwigasz głowę i plecy do  siadu. Leżąc płasko na plecach mam wrażenie, że nieustannie chcesz robić brzuszki, mocno unosisz głowę, trzymając zaciśnięte piąstki przy buzi - silna z Ciebie dziewczynka. Być może każdy niemowlak na tym etapie rozwoju posiada takie umiejętności, ale pewnie dla każdego rodzica jest to powód do nieustannej dumy, podziwu i zachwytu, tak jak nam! Zainteresowałaś się naszą kolorową lodówką, my jemy, a Ty z bujaczka oglądasz wiszące na niej zdjęcia, zaproszenia i kolorowe magnesy. Żywo reagujesz na znane Ci twarze, swego Tatę i mnie darzysz szerokim, szczerym uśmiechem. Bawimy się w klasku, klasku, głasku, głasku, a kuku, lubisz poranny/wieczorny masaż, rowerek, naśladowanie przeróżnych odgłosów, moje mniam, mniam i jak wystawiam do Ciebie język - bardzo Cię to bawi. Najbardziej uwielbiasz swoje dłonie, poza piąstkami do ust wkładasz też grzechotki, pieluchy i wszystko inne, co przez chwilę uda Ci się utrzymać. Uwielbiasz ssać, cmokasz, gugasz, coraz więcej piszczysz.

Odnoszę wrażenie, że zrobiłaś się jeszcze bardziej "cyckowa". Przestały wystarczać Ci regularne posiłki w ciągu dnia i domagasz się piersi czasem co 1,5 godziny. A myślałam, że ten etap mamy już za sobą. Może to przez suche powietrze w domu odczuwasz większą potrzebę picia? A może chęć pobycia przy Mamie, poczucie bezpieczeństwa i ciepło, które w tym momencie otrzymujesz. Babcia mówi, że to zaprocentuje w przyszłości. Czasem ewidentnie chcesz po prostu sobie poleżeć przy mojej piersi, kilkanaście sekund jesz, spoglądasz mi prosto w oczy, uśmiechasz się i znów zabierasz do jedzenia, mogłabyś chyba tak cały dzień!

Podróżniczko nasza, zeszłą sobotę spędziłaś w gronie rodziny ze strony Twego Taty. Cały dzień w ramionach już nie obcych Ci osób, Twojej po raz pierwszy widzianej prababci i wielu Cioć. Każdy chwali, że jesteś taka grzeczna - bo Jesteś!

A dziś wróciliśmy z Podlasia. Męcząca zarówno dla Ciebie, jak i dla nas podróż do mojego rodzinnego domu. Wyjechaliśmy o złej porze, w czasie największych korków w mieście i ciemności za oknem, która zmusiła mnie do nieustannego zapalania telefonu, byś stale widziała moją twarz i strojone do Ciebie na rozbawienie miny. Gdy zasnęłaś - odetchęliśmy z ulgą. Cztery pełne dni, gdzie moim jedynym zajęciem była podzielona na dodatkowe dwie pary rąk opieka nad Tobą. Nie musiałam troszczyć się o gotowanie, pranie, prasowanie, zmywanie - all inclusive! Miałam czas na "Matecznik" przy kubku ulubionego ostatnio cappucino i pierwsze moje prawdziwe wyjście bez Ciebie, a z Ciocią Emilią, tuż po Twojej kąpieli (w towarzystwie wszystkich) i ukołysaniu do snu - Dziękuję Kochani moi!
Twoje dwie wizyty u Dziadków pokazały jak bardzo się zmieniłaś, urosłaś, wydoroślałaś. Podczas pierwszego pobytu dopiero zaczynałaś się delikanie uśmiechać, teraz Twoja radość wypełniała wszystkie pomieszczenia. Wcześniej trzymana głównie poziomo w ramionach, dużo śpiąca, teraz dumnie noszona przodem do świata, trzymana w pozycji pół-siedzącej, radująca się, a nie płacząca tuż po przebudzeniu, chwytająca zabawki i wodząca wzrokiem za czworonogami. Babcia Beatka i Dziadek Wojtek rozbawiali Cię na wszelkie sposoby: pierdzenie w brzuch i szyję, łaskotanie, śpiewanie, poznali moje metody usypiania, czyli monotonne powtarzanie ciiiii przy jednoczesnym dotyku polika do polika/ćwiczenie ud i liczenie powtórzeń. Chyba będziesz miała ścisły umysł (po Dziadku), bo wypowiadane cyferki działają na Ciebie uspokajająco. Poznałaś Ciocię Monikę (której czysty sweterek od razu poznał, czym jest dziecięce ulewanie) i wujka Łukasza, ciocię Grażynkę - przyjaciółkę z dzieciństwa Twej Babci. Oczywiście Twoja garderoba powiększyła się o nowe bluzeczki, bodzaki, spodnie, czapkę, które mają miejsce dzięki reklamówce wywiezionych za małych już na Ciebie ubrań. Leżą w komodzie u wujka Bartka i czekają na koniec marca. A poza Dziadkami tęskni już za Tobą Liska, którą trudno było przepędzić z Twojego łóżeczka. Układała się w nogach, wykorzystując chwilę naszej nieuwagi i z przesłanego niedawno zdjęcia widać, że leży tam nadal. Wierzę, że dzięki obecności zwierząt nie dopadną Cię żadne uczulenia.
A teraz śpisz w trzeciej już dziś piżamce, niespokojnym wieczorze, umęczona podróżą, otulona kołderką i rozczulająca moje Matczyne Serce!
I zdradzę Ci, że wczoraj skończyłaś roczek. Pamiętny patriotyczny wieczór!

2012-10-30

Maleńka - jesteś Wielka!
 
Dzisiejszej nocy zasnęłaś przed 22gą. Zbudziłaś się na pierwsze nocne/poranne karmienie po pełnych dziewięciu godzinach, z czego moje całe siedem! Ale zapytana w środku nocy przez Twego Tatę, czy już Cię karmiłam - odpowiedziałam twierdząco. Kłamię bez zająknięcia i nawet tego nie pamiętam. Wstałyśmy radosne, wypoczęte i pełne energii, a Twój poranny uśmiech na widok ukochanych twarzy nawet nie wiesz jak bardzo uszczęśliwia i daje poczucie, że to co robię, to najlepsze, co mogło mi się trafić.
 
Bardzo dobry weekend, bo cały razem, we troje. Sobota nieco męcząca, bo pogoda deszczowo-śniegowa zmusiła nas do pozostania w domu. Ale uczyniliśmy Ci namiastkę spaceru - zasnęłaś na całe 1,5 godziny ululana w gondoli, a jak na domowe powietrze - to sukces! Od rana do wieczora w jednych i tych samych śpioszkach - I love my dad, wyglądałaś jak w reklamie proszku do białego, a ja miałam nadzieję, że to zwiastun końca ulewania i ciągłego przebierania. Niedzielna wizyta cioci Anety i wujka Tomasza z chłopakami pokazała mi jaka jesteś duża i silna! Większa zarówno w kilogramach i centymetrach od starszego o 5 tygodni Krzysia, a równie silna. Podnosisz wysoko głowę, gdy leżysz pozioma na rękach, a chciałabyś już i ramiona, i plecy, nasza Siłaczko!

Zakupy w supermarkecie to z Tobą czysta przyjemność, Tata twierdzi, że zabieram Cię po to, żeby się Tobą chwalić. Wyciągam Cię z kombinezonu, opuszczam budkę, a Ty z zachwytem obserwujesz zmieniające się światło, kolory, przechodzących obok, uśmiechających się do Ciebie ludzi. Gugasz, przebierasz nogami z chillotową miną na twarzy.

W weekend zapachy kremu brokułowego, opiekanych skrzydełek, wegetariańskiej lasagne, mojej najulubieńszej szarlotki i widzę, jak bardzo brakuje mi tego spokojnego czasu w kuchni, nowych smaków. Bo teraz wszystko w pośpiechu, na wysokich obrotach z jednoczesnym zabawianiem Ciebie, lulaniem, usypianiem.

Będziesz miała siostrzyczkę cioteczną, swoją pierwszą, prawdziwą siostrę, ktróra na świat przyjdzie pod koniec marca. I wierzę, że tak jak my z Ciocią Gosią z Raszyna, będziecie spędzały wspólnie wakacje u Dziadków, razem przeżywały pierwsze zauroczenia, makijaże, układanie włosów i te wszystkie babeczkowe sprawy!

2012-10-26

Trzymasz grzechotki, które wkładamy Ci to Twej malutkiej dłoni. Machasz nimi trochę nieporadnie, nie do końca wiedząc, o co w tym wszystkim chodzi. Ale chwytasz i to jest kolejny krok. Postęp, rozwój, który cieszy.
Coraz dłużej potrafisz uleżeć na brzuszku, podnosisz wysoko głowę, rozglądasz się, gugasz, widać, że sprawia Ci to z jednej strony przyjemność, z drugiej ciężar - męczy. Napinasz całe ciało, próbujesz przewrócić się na plecy, odkładasz głowę, musisz odpocząć, zaczerpnąć nowych sił i znów w górę.
 
Nie lubisz czapek (tak jak ja za młodu, bez nich czułam się taka dorosła :]) i to jest najmniej przyjemna część naszego wybierania się na spacer, która od razu doprowadza Cię do płaczu.
 
Za oknem wyczuwalny zimowy chłód, czekamy na pierwszy śnieg i podróż do Dziadków! Będziesz piszczeć z radości?

2012-10-24

Chrześcijanko nasza,
 
w niedzielę 21.10 przyjęłaś Sakrament Chrztu Świętego. W naszym lubelskim, parafialnym Kościele, na Mszy Świętej o godzinie 13stej zostałaś poświęcona, pobłogosławiona, oficjalnie nazwana Marceliną Marią i wreszcie przestałaś być poganką. Zachowywałaś się stosownie do sytuacji, najgrzeczniejsza z trójki dzieci, wystrojona w białe spodenki, tunikę i płaczszyk (Dziękuję Dziadkom!), z powagą na twarzy, trzymana najpierw na ojcowskich rękach, później w matczynych ramionach zasnęłaś. A pogoda była iście wiosenna! Masz widać chody tam na Górze. Obiad w Oranżerii, w którym uczestniczyli sami Twoi najbliżsi: dziadkowie z obydwu stron, wujek Bartek z ciocią Kasią, rodzeństwo Twego Taty, czyli Twoi rodzice chrzestni, prabacia Henia i brat Twojej Babci Alinki z żoną, na których weselu bujałam Cię w czerwcu jeszcze pod swoim sercem. Nie zabrakło oczywiście Podlaskich specjalności - marcinków, których tak piękne przyozdobienie sprawiło, że nikt nie chciał ich kroić. Zmęczona całym dniem, nową sytuacją, ludźmi, zapachami, zdjęciami, po kąpieli zasnęłaś na 8,5godziny!
 
Piątkowy wieczór i całą sobotę poprzedzającą Twój ważny Dzień spędziliśmy wspólnie z wujkiem Bartkiem i ciocią Kasią. Nadziewane papryki, mężczyźni - piwo, kobiety - bawaria, wspólny spacer, rozmowy i za każdym razem żałuję, że nie mieszkamy w jednym mieście i zdecydowanie za rzadko się widujemy! I Twoje warszawskie wujostwo obdarzyło Cię kolejnym prezentem z serii tych najbardziej praktycznych, najczęściej wykorzystywanych, jednocześnie edukacyjnych, dających chwilę wytchnienia dla naszych rąk.

Rodzice często piszą/mówią o stałym, codziennym rytmie dnia. I u nas można zaobserowować pewne prawidłowości, które w największym stopniu zależą od Twego humoru, nastroju do spania, naszych obowiązków, pogody za oknem. Stały punkt doby to kąpiel między 20, a 21, zasypiasz po niej przed 22 i budzisz się na karmienie po 6-7godzinach. Zabieram Cię do nas do łóżka i podczas Twojego jedzenia obie usypiamy na kolejne 3-4 godziny. Po przebudzeniu i posiłku - Twoje wietrzenie pupy w nagrzanym suszarką pokoju, poranna toaleta, ubieranie i uśmiechy do leżaczkowej małpy. Między 10, a 11 usypiasz na około 40 minut, a ja w tym czasie (jeśli nie zdąrzyłam wcześniej) jem śniadanie, ogarniam siebie i mieszkanie, wstawiam pranie, załadowuję/rozpakowuję zmywarkę. Południe to czas wyjścia na 2-3 godzinny spacer. Po powrocie karmienie, noszenie, kołysanie, leżakowanie na macie, bujanie w leżaczku, zasypianie najczęściej na rękach - w różnej kolejności i częstotliwości aż do kąpieli.

Twój Tata codziennie powtarza Ci, że coraz bardziej Cię kocha i wiesz co Ci powiem - zdecydowanie mówi prawdę!
 

2012-10-18

Zmieniasz się, a możliwość obserwowania Twego rozwoju, każdego dnia, w każdej chwili to przeogromna radość.
 
Po przebudzeniu, w miejsce jeszcze nie tak dawno obecnego na cały dom krzyku -  patrzenie z zainteresowaniem na otoczenie i uśmiechy, mnóstwo uśmiechów. Codziennie witasz nowy dzień w dobrym nastroju i oby zawsze już tak było.
 
Tata przestawił Twój leżaczek o stopień wyżej. Siedząc w nim machasz rączkami i nóżkami, samodzielnie wprawiając go i wiszące zwierzaki w ruch, co bardzo Cię bawi. I zastanawiam się, kiedy znudzi Ci się brązowa małpka i fioletowy hipopotam, bo jak narazie patrzysz i się do nich uśmiechasz..Dziecięca radość ze wszystkiego! Zazdroszczę i uczę się tego od Ciebie.
 
Oparta o naszą fasolkę już nie tylko próbujesz poderwać pupkę do góry, ale i unosisz głowę i plecy - chcesz usiąść, ale jeszcze musisz poczekać, już niedlugo, wszystko w swoim czasie Maleńka!
 
Dzisiejszej nocy Twój sen od 22 do 5:30 !
 
W niedzielę oficjalnie zostaniesz włączona do grona katolików i mimo, że życzę Ci pięknego, mocnego głosu - wytrzymaj godzinkę!
 
Tata robi Ci samoloty, gimnastykę i inne dziwne akrobatyczne wygibasy - czeka na dzień, kiedy zacznie podrzucać Cię do góry.
 
A ja z mieszanymi uczuciami odkładam kolejne za małe ubranka, świadomość, że tak szybko rośniesz - przeraża.
Trwaj chwilo trwaj, jesteś taka piękna!
 
 
 

2012-10-15

Noc z piątku na sobotę - spałaś całe 7 godzin! Z tego moje pełne cztery. Dorastasz Dziecinko, a inne matki zaglądające do Twojego wózka, pokazują Ciebie swoim dzieciom: Zobacz jaka mała dzidzia, a ja za każdym razem myślę sobie, że przecież wcale nie jesteś mała! Ale zmieniają zdanie, gdy dowiadują się, że masz dopiero 2,5 miesiąca.
 
Coraz więcej gugasz, piszczysz, codziennie rozszerzasz swoją gamę dźwięków. Patrzysz na konkretne przedmioty, twarze i masz taki mądry wzrok. Czasem miewasz swoje zawiechy . Gdy jesz palcami majstrujesz przy moim staniku. A ja lubię, gdy śmiejesz się na mój widok. Często robisz przerwę w jedzeniu, żeby odchylić głowę, spojrzeć na swą matkę i się uśmiechnąć. Radość w sercu nie do opisania. Iskierko Nasza!
 
Dobry weekend, bo razem we trójkę. Twój Tata mimo ogromu pracy znalazł dla nas sporo czasu. Karmienie w samochodzie, przewijanie w supermarkecie, restauracyjne jedzenie i smoczek, który w niektórych sytuacjach wydaje się niezastąpiony. Uspokaja Cię i to chyba najważniejsze?
 
I chciałabym zapamiętać uśmiech, który zaserwowałaś nam w środku nocy, gdy z łóżka przenosiliśmy Cię do Twojego kosza. Staliśmy nad Tobą, Ty się przebudziłaś i widząc nas uśmiechnęłaś się tak pięknie, tak szczerze, z ogromną miłością. Łzy w oczach ze szczęścia!

2012-10-11

Wczoraj po kąpieli zasnęłaś o 22. Zbudziłaś się dopiero o 4 rano i to było jedyne(!) nocne karmienie, bo kolejne już po 7.  Coraz częściej w nocy karmię Cię na leżąco i obie wtulone w siebie w Twoim pokoiku zasypiamy. Pierwszy raz nie pamiętałam, jak Twój Tata pytał się, czy nas przykryć, czy wracam na sypialnię. Zmęczenie! A nad nad ranem marzy mi się Twój długi, spokojny, nie przerywany sen.

Wyjazd Twego Taty na szkolenia sprawił, że pierwszy raz całą noc spędziłyśmy tylko we dwie. Spałaś obok, a po przebudzeniu leżałaś w poprzek dużego łóżka. I cały rytuał kąpielowy przygotowywłam Ci sama, w dzień tańczyłyśmy i śpiewałyśmy do polskich przebojów z lat 70., chociaż to śmy to jeszcze za dużo powiedziane. I podziwiam wszystkie kobiety, które wybierają lub sytuacja je zmusiła do samotnego macierzyństwa.

Coraz wyżej trzymasz głowę, gdy kładę Cię na brzuchu. Ćwiczysz, próbujesz podnosić się na przedramionach. Twój uśmiech na pół twarzy, gdy naśladuję dźwięk samochodu, wpatrujesz się w moje usta i lubisz, gdy coś z nimi robię. Bardzo Cię to bawi. I nawet jak się denerwujesz i złościsz, a słyszysz mnie, niczym stary samochodowy silnik nie bardzo wiesz, co masz twtedy robić, czy może nadal płakać, czy jednak zacząć się śmiać.

Odgłosy podwórka niezmiennie Cię usypiają. Spacerujemy codziennie, Ty drzemiesz, a ja odpoczywam. Cieszę się z bliskości obu wąwozów, zieleni, wypatruje mniej oblegane place zabaw, spotykamy się z ciocią Justyną i Oliwką, ale jeszcze nie jesteś zainteresowana swoją rówieśniczką.I mam nadzieję, że tegoroczna jesień nie zakłóci naszego spacerowego rytmu dnia.

Doceniam smak wypijanego w ciszy waniliowego cappucino.

 

2012-10-06

Dziś skończyłaś dwa miesiące!
 
Jesteś coraz bardziej kontaktowa, taka inna, poważniejsza, ale bardzo radosna. Śmiejesz się, gdy zmieniam mimikę twarzy, naśladuję różne głosy, nie wiele Ci potrzeba do szczerego uśmiechu. Wydajesz mnóstwo nowych dźwięków, okrzyki: aaaa, eee, uuu, buuu. Pięknie gugasz.  Można pomyśleć, że hodujemy w domu sowę...Chętnie leżysz z głową na poduszce, czy niezastąpionej naszej fasolce tak, by widzieć, co dzieje się wokół. Lubisz obserwować, kręcisz główką, wodzisz za nami wzrokiem. Podczas trzymania do góry, sztywno trzymasz głowę, jesteś coraz silniejsza! Towarzysz mi we wszystkich codziennych czynnościach. Zabieram Cię do kuchni, obserwujesz, gdy coś pichcę, rozładowuję zmywarkę, wieszam pranie. I gadam, gadam, gadam. Czasem Twoim językiem i tak sobie rozmawiamy.
 
W ostatnim tygodniu, po kąpieli, dwa razy sen po całe 6 godzin! Potem budzisz się juz co 2-3 godziny. Nad ranem często drzemiesz między nami, jak się wybudzasz wystarczy lekkie kołysanie i śpimy dalej. Dzień to czas zabawy, sen 3godzinny zdarza Ci się jedynie na świeżym powietrzu - w domu maksymalnie przez godzinę. Przy gościach - Anioł! Coraz rzadziej miewasz swoje popołudniowe fazy. Dzisiejszą przespałaś na starym mieście, towarzysząc rodzicom podczas imieninowej obiado-kolacji. I najbardziej lubisz swoje ręce!
 
A ja miałam już swoje dwa wychodne...Pierwsze do sklepu i krawcowej, drugie dłuższe do fryzjera. I jakoś nieswojo się czułam, za lekko, idąc nie pchając przed sobą Twojego pojazdu. Ale zostałaś z najlepszym Opiekunem pod słońcem.
 
Mamy z Tatem smoczkowe dylematy. Już staram się nie patrzeć z perpektywy porażki wychowawczej. Obyśmy tylko takie porażki wychowawcze mieli.  Sto  procent racji! Ale obawy są, czy dawać, jeśli tak to kiedy, tak by nie przyzwyczaić. Nie chcę by był on zapychaczem, a stanowił pomoc nie Nam, ale Tobie. Zamiast Twoich nerwów i łez, gdy nic innego nie pomaga, Ssaku nasz mały.
 
Masz długie rzęsy, rozradowane oczy i jasne (po mnie) brwi.
 
Czekam, kiedy przewrócisz się na brzuszek i zaczniesz głośno się śmiać.
 
 
 
 

 

2012-10-01

Uwielbiasz, gdy wokół Ciebie coś się dzieje - nawet wizyta w przychodni, badanie przez obcą osobę zimnym sprzętem wprawiło Cię w radosny nastrój. Od wtorku jesteś przeziębiona, został jeszcze katar, z którym dzielnie walczymy. Poznałaś nowe smaki - witaminy plus przesłodki syrop bananowy. Przy każdej pierwszej porcji krzywiłaś się niesamowicie, potem coraz bardziej rozsmakowywałaś.
 
Codziennie od 17-18stej masz swoją fazę. I nie są to kolkowe objawy, tylko niemowlęce marudzenie(?).  Najchętniej nie schodziłabyś wtedy w ogóle z rąk. Nosimy, tulimy, bujamy, pomaga trzymanie Cię w ramionach i moje jednoczesne z Tobą ćwiczenie ud:) Na chwilę uspokaja też nowa zabawka - karuzela z pozytywką zawieszona nad łóżkiem. I nie wiesz na co się patrzeć, czy na kolorowe delfiny, cienie powstające na ochraniaczu, czy nasze twarze. Za to w dzień śpisz coraz więcej, drzemiesz, przysypiasz, jesteś spokojna i potrafisz zająć się sobą. No i uwielbiasz być golutka, widać, że sprawia Ci to ogromną przyjemność.
 
I załapałaś wreszcie, że całowanie w poliki, i wszystkie pozostałe części twarzy też jest fajne. Dziękujesz uśmiechem.
 
I boję się, że będziesz myślała, że nazywasz się Niutek.

2012-09-25

( z lodówkowego magnesu )
 
Nieważne dokąd w życiu zajdziesz, co osiągniesz, ile będziesz posiadał. Ważne, kogo będziesz miał u swego boku...
 
Skarbie nasz, dziś mijają dwa lata od dnia ślubu Twoich rodziców. Dziękuję Najwyższemu za Was i ten czas. Pierwszy - chęć bycia tylko we dwoje, nacieszenie się własnym towarzystwem. Drugi - najpiękniejszy, bo dał nam Ciebie, z Miłości. Cudne dziewięc miesięcy troski o Życie i zupełnie nowy rodzaj więzi między nami, już rodzicielskiej. Dwa lata temu, dwie godziny wcześniej, w oczekiwaniu na wolny fotel fryzjerski, SMS od Twego Taty: A ja wciąż myślę. Żenić się, czy się nie żenić. I pamiętam wszystko, jakby to było kilka dni temu. A dziś jesteśmy szczęśliwymi Rodzicami, tak - szczęśliwymi! I wszystko przyszło jakoś tak naturalnie, po prostu, wiem, że tak powinno być.
 
Dzisiejszej nocy nie mogłam powstrzymać łez. Patrzyłam na Ciebie, Twój szczery, prawdziwy uśmiech, oczy wpatrujące się w moją twarz i płakałam ze wzruszenia. A potem leżałyśmy sobie, Ty na lewym, ja na prawym boku i wpatrywałyśmy się w siebie. Delikatnie się uśmiechałaś i miałam wrażenie, że czekasz na moją reakcję. Mój uśmiech wywoływał Twój - wielki, od ucha do ucha. I żadnej z Nas nie chciało się spać, mimo środka nocy.
 
Wczoraj, wystrojona w nowe jeansy (3-6 m-cy!), prezent od Cioci Dorotki - kompanki Mamy od majtek, wyglądałaś tak dorośle, poważnie. I jak przybędzie Ci jeszcze trochę tłuszczyku na brzuchu i bioderkach, to mając 3 miesiące nie zmieścisz się w swoje nowe spodenki. Ale nie martw się, babcia Beatka wciąż uzupełnia Twoją garderobę - żebym mogła stroić Cię do piaskownicy :)
 
Dziś obudziłaś się katarem, kichasz, trochę kaszlesz. Utrudnione oddychanie, wydzielina z nosa nie pozwala Ci zasnąć i nawet moje nieustanne bujanie leżaczka nie pomaga. Męczysz się, a jak na złość wszyscy polecani pediatrzy nie mają dziś czasu na wizyty domowe. I drugą rocznicę ślubu będziemy dziś świętować razem - w przychodni.
I rozumiem dziś dobrze Twoją Babcię Beatkę, która przy wszystkich moich dolegliwościach, chorobach - zawsze powtarzała, że gdyby mogła to wzięłaby ten cały ból dla siebie.

2012-09-22

Księżniczko nasza,

ważysz 5800g, mierzysz 59,5cm! I te Twoje śliczne pucki!

We wtorek wystrojona w sukieneczkę i rajstopki pojechałaś na szczepienia. I byłaś bardzo dzielna. Płakałaś podczas ukłuć, trzymana do góry i przytulona do mojego policzka uspokajałaś się bardzo szybko. A mi łzy kręcily się w oczach. Dobrze, że nie będziesz pamiętać tych momentów. W domu byłaś bardziej marudna, cały wieczór spędziłaś noszona na rękach, choć w gruncie rzeczy to żadna nowość. :)

Odwiedziłaś swoją koleżankę Oliwkę, ale Twój płacz, marudzenie nie dały nam Mamom spokojnie porozmawiać, a i Tata musiał skrócić swój pobyt na siłowni. Ale czego się nie robi dla ukochanej córeczki.
 
Śpisz dobrze na spacerach, zasypiasz na 3 godziny i razem przemierzamy wąwóz i okolicę. Uczę się sprawności i zręczności z Tobą w wóweczku, a w domu - w ramionach. Leżaczek - bujaczek - niezastąpiony. Towarzysz mi w nim podczas śniadania i porannej kawy, podczas gotowania, na które niestety jest mniej czasu. A bujaniem Ciebie - wyćwiczę sobie jeszcze bardziej mięsnie nóg. Twoja poranna radość, widok uśmiechniętych oczu o godzinie, która jeszcze nie tak dawno była mi środkiem nocy - niezastąpiony, dający siłę i energię. Szeroki, na pół twarzy, gdy naśladuję głosy zwierząt, gugam albo chodzę po mieszkaniu w kolorowym ręczniku zawiniętym na mokrych włosach.I tylko czasem po całym dniu albo w środku nocy, gdy od godziny próbuję Cię bezskutecznie uspać przychodzi zniecierpliwienie i złość. A Ty składasz wtedy usta w ten swój dziubek, robisz żałosną minkę - i wszystko przechodzi.
 
 W środę moja kontrolna wizyta. Bardzo dobra morfologia i badanie, które potwierdziło, że po porodzie nie ma już śladu, ani też dodatkowego grama, a widok pięknych kobiet z brzuszkami sprawił, że zatęskniłam za tym naszym czasem, głaskaniem, kopaniem, moimi monologami do Ciebie.
 
Twój Tata przeziębiony, całusy może posyłać Ci jedynie z daleka. Brak czasu na Nas, jesień za oknem i jakaś też taka pogoda w sercu.
 

2012-09-17

Córeczko nasza,

zmieniasz się w zastraszająco szybkim tempie. Jesteś jakaś taka duża, poważna, inna od tego noworodka ze szpitala.

Uśmiechasz się! Już bardziej świadomie, często w nocy i rano, gdy jesteś wypoczęta. Bezzębny, najpiękniejszy, wywołujący u wszystkich wokół ogromną radość. Podczas trzymania do góry mocno trzymasz głowę i kręcisz nią na wszystkie strony świata. Zdecydowanie wolisz trzymanie w pionie, niż nudne leżenie na rękach. Jesteś ciekawa świata, lubisz zmieniające się kolory, światło i poza paskami na tapecie, doceniłaś też fioletowy wzór na ścianie wymalowany przez Twego Tatę. Wodzisz wzrokiem za kolorowymi grzechotkami, potrafisz skupić wzrok. Masz mocną potrzebę ssania i przytulania się do mojej piersi. Wkładasz sobie palce do ust i próbujesz wpakować całą piąstkę, złościsz się po chwili, że nic z nich nie leci i domagasz swego ciepłego mleka. Jesz dużo, często, a czasem po prostu chcesz pobyć blisko, uspokoić się, podrzemać. Najchętniej zasypiasz z głową na moim ramieniu, przytulona policzkiem do policzka, po czym zsuwasz się niżej i układasz na klatce piersiowej, a ja dzięki temu mam pretekst do nic nie robienia, relaksu, "Wysokich Obcasów" i "Pani". Idealna nasza pozycja! Dzięki niej udało Nam się razem z Tatem cokolwiek obejrzeć. Lubisz też poranną akcję wietrzenia pupy. Leżysz zadowlona, wymachujesz nóżkami i potrafisz zająć się sama, nie potrzebujesz wtedy zabawiania i nas w zasięgu wzroku. A ja mogę się ogarnąć.

Za nami dwa dobre weekendy, ten przedostatni zmienił nasz salon w Centrum Dowodzenia, a to za sprawą dostarczonej wreszcie kanapy. Gorący okres w pracy Twego Taty zmusił Go do spędzenia soboty przy komputerze, a my rozłożone obok z przyjemnością Mu towarzyszyłyśmy. Właściwie inne pokoje nam są niepotrzebne, ten jeden służy nam za biuro, sypialnię i miejsce do naszych zabaw. I wszyscy jesteśmy razem, blisko. A dzięki Tobie nasz niedzielny obiad wyglądał tak, jak powinien wyglądać niedzielny obiad. Długi, spokojny, bez pośpiechu, bo chcemy, żebyś jak najwięcej przebywała na świeżym powietrzu. Mieliśmy czas na rozmowę, zwyczajny czas dla siebie. Świeżość, radość, miłość.
Ten ostatni spędzony z babcią Beatką, która stęskniona najbardziej za Tobą, zmartwiona moim gorszym samopoczuciem (zapalenie piersi) przyjechała by Nam pomóc. Wpadła do kuchni jak burza, Tata śmiał się, że za robienie zupy, gulaszu i ciasta zabrała się tak, jakby to były wyścigi. I po raz pierwszy spaliśmy przy zgaszonym świetle, bez Ciebie, bo Ty całą noc w swoim łóżeczku przy czuwającej obok Ciebie babci. A ja chociaż wymalowaniem paznokci mogłam się swojej Mamie odwdzięczyć.

W ostatnim tygodniu poznałaś też swoją o 3 tygodnie starszą koleżankę Oliwkę, chociaż Ty gabarytowo jesteś od niej dużo większa. Te Twoje uda, łydeczki, fałdeczki, poliki!! Myślę, że sporo czasu będziemy teraz spędzać razem i czekamy na jeszcze jednego kompana/kompankę do spacerów, który/ktora być może już w Nowy Rok pojawi się na świecie.

I dziś Kropeczko kończymy okres połogu, o którym wcześniej myślałam z dużym lękiem i ogromnymi obawami. A dziś z uśmiechem na twarzy wspominam nasze pierwsze szpitalne dni, trochę jak sanatorium, bo nawet jedzenie przynoszono do łóżka, a ja jedynie musiałam Cię karmić i przewijać. To było naprawdę dobrych sześć tygodni. Zupełnie innych, nowych, nieznanych i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Jestem wdzięczna za Twojego pomocnego i wbrew temu co mówi - cierpliwego Tatę.   I jedyne, co mnie przeraża to fakt, że czas tak szybko przemija...
 

2012-09-11

Kropeczko,

w piątek wróciłyśmy z tygodniowego pobytu w Bielsku. Bliżej poznałaś głosy, twarze i zapachy zakochanych w Tobie Dziadków.
Dziadek Wojtek wpatrzony w Ciebie jak w obrazek. Wzruszony, bo nie pamięta mnie takiej małej, teraz tak dużej, karmiącej własne Dziecko. Przeszkolony u Taty - egzamin z kąpieli zdał na szóstkę z plusem. Uwielbiasz mycie twarzy, dziadkowe cmokanie i szczypanie w nosek. Nawet zmęczenie po pracy i chęć podrzemania przy Teleexpressie znikają, gdy w domu taka wnuczka!
Babcia Beatka towarzyszyła nam każdej nocy. Po karmieniu nosiła Cię, tuliła, kołysała, usypiała i śpiewała. Luli luli, babcia Cię utuli, luli luli, babcia Cię przytuli... I różne wersje, rymowanki na tę samą, jedną, wyciszającą Cię melodię. Poza tym i ja zostałam dzięki Twojej Babci porządnie dokarmiona. Gulasze, makaron ze szpinakiem, szarlotka, zupa buraczana, ciasto drożdzowe, kompot jabłkowy, czyli wszystko to, co wolno karmiącej matce.
Poznałaś też swoich Pradziadków. Prababcia Zosia, której już z trudem przychodzi zapamiętanie Twojego imienia, twierdząca, że za twardo masz na Tatusiowych kolanach i konieczna jest poduszeczka. Nie odpuszczająca, gdy na podwórku przebywałaś w wózeczku bez koca. I w ogóle za zimno Cię ubieram i za rzadko karmię! :) Prababcia Henia, która uważa, że powinnaś być mocniej opatulona, a gołe nóżki są niedopuszczalne, bo jakieś takie sine... nawet gdy w Jej pokoju termometr wskazywał 28st.! I biedny Pradziadek Marian, któremu Prababcia Henia zabroniła oddychać podczas robienia z Tobą zdjęcia - pali papierosy, więc lepiej, żeby w ogóle nie oddychał..! :)
O Cioci Emilce, dzięki krzesełkowemu prezentowi będziemy myślały codziennie, jak już zaczniesz siedzieć i jeść cokolwiek innego poza matczynym mlekiem. Piękne, drewniane, oczywiście z różowym siedziskiem - wielkie dzięki!
Sąsiadka - trzyletnia Patrycja, gdy Cię pierwszy raz zobaczyła: Cześć, jestem Patrycja (i podała Ci rączkę) twierdzi, że masz taką małą dupinkę, zdziwiona, w jaki sposób wyszaś z brzucha, skoro nie umiesz jeszcze chodzić...
I zostałaś bez problemu zaakceptowana przez czworonogów. Brązowooki zachowywał się jak należy, choć spodziewaliśmy się mega zazdrości, pilnował, czy nie dzieje Ci się krzywda, wył, kiedy płakałaś. Z kotów największe zainteresowanie przejawiała Szanta, która wykorzystywała naszą nieuwagę i pokładała się na kocach, pieluszkach, ubrankach, wszystkim mającym Twój zapach.
 
Podlaskie powietrze, nowe łóżeczko, pościel w misie i baldachim, któremu Babcia Beatka nie potrafiła się oprzeć dobrze Ci służyły. Spałaś często, mocno, w pozycji zdrowego dziecka.
 
Jednak piątkowy powrót do domu uświadomił Nam, że jesteś jeszcze za Malutka na takie wojaże, a samochód nie sprzyja sprawnemu karmieniu i przewijaniu. 200 km pokonujemy z Tobą dłużej, ostrożniej, robimy przerwy, żebyś za długo nie przebywała w foteliku samochodowym. Musimy bliżej zapoznać się z przydrożnymi restauracjami, karczmami, żeby zapewnić komfort zarówno Tobie, jak i sobie. Wróciłaś bardziej rozkapryszona, płaczliwa, wymagająca dużo więcej noszenia, kołysania, tulenia.
 
A Dziadkowie tęsknią, przeglądają zdjęcia, dzwonią i oferują pomoc. Gdybym tylko poczuła się zmęczona i zatęskniła za Podlaskim powietrzem i snem w nocy...
 

2012-08-28

Kruszynko nasza,
 
lubię te nocne chwile tylko nasze, uspokajasz się w matcznych objęciach, podnoszę Cię do odbicia, a Ty układasz głowę na moim ramieniu, przytulasz się do policzka i zasypiasz. Albo w pozycji na "żółwika" na mojej klatce piersiowej. Czujesz ciepło i bezpieczeństwo, a mnie ogarnia nieopisana radość i szczęście. Łzy w oczach i chęć zatrzymania tych momentów.
 
Spodobała Ci się salonowa tapeta, przyglądasz się jej w wielkim skupieniu i dlatego nie mogę karmić Cię w tym pokoju, bo wpatrzona w czarno-biało-brązowe pasy zapominasz o ssaniu. Dostałaś swoją pierwszą pozytywkę z taką samą melodyjką, która mnie juz tyle lat temu usypiała, a pozytywka do dziś leży w moim pokoju na Szkolnej, jako jedna z kilku zachowanych rzeczy, bo nie mogłam się z nimi tak po prostu rozstać.
 
Dzisiaj miałaś badanie USG głowy i brzuszka, w tym samym miejscu, w którym Twoja Matka w dzień Twoich urodzin oglądała Cię po raz ostatni na ekranie monitora. Dziś tylko przez moment płakałaś, gdy zimna maź i obcy sprzęt dotykały Twego czoła, resztę byłaś spokojna i bardzo dzielna!
 
A ja z uśmiechem weszłam do znanego mi miejsca, w pamięci mam dobre szpitalne wspomnienia. Ból boluszczy, ale zapominajuszczy...I tak rzeczywiście jest. Od dnia porodu minęły dokładnie trzy tygodnie i jeden dzień, a ja owszem pamiętam, że bolało, ale to był dobry ból - dał nam Ciebie. I wiem, że chcę więcej!  
 
Twoje zachowanie podczas jazdy w foteliku samochodowym dobrze rokuje na przyszłość, będziesz towarzyszyć nam w wojażasz, wakacyjnych podróżach, spontanicznych wypadach. Nie lubisz gdy samochód stoi w miejscu, złościsz się na skrzyżowaniach z sygnalizacją wielofazową, a polskie drogi sprzyjają Twojemu mocnemu snu.
 
I widzę, jak Twój Tata, mężczyzna silny, twardy - zmienia się przy Tobie. Ma w sobie mnóstwo uczuć, które tylko Ty jesteś w stanie wywołać. Podczas kąpieli śpiewa Ci wymyślane na poczekaniu piosenki o częsciach ciała, które właśnie myje. Z wielką cierpliwością zmienia Ci pieluszki, stoi przy przewijaku i czeka, czy coś jeszcze zrobisz. Najczęściej fundujesz Mu wielką jak na takiego Szkraba kupę i w chwili nieuwagi obsikujesz wszystko dookoła. Całuje, masuje, nosi i kołysze!
 
I muszę Ci coś powiedzieć - trochę Cię rozpieszczamy i wcale nie jest mi z tym źle!

2012-08-27

Córeczko,
 
dzień to Twoja/Nasza ulubiona pora. Jesteś spokojna, grzeczna, śpisz 2-3 godziny, po czym budzisz się na karmienie i pieszczoty. Chętnie towarzysz Nam w codziennych czynnościach, obserwując to co się dzieje ze swojego bujaczka. Przedwczoraj po raz pierwszy skupiłaś na dłużej wzrok na brązowej małpce i niebieskim hipopotamie zawieszonym na leżaczku. Wodzisz wzrokiem za swoją pierwszą grzechotką, którą dostałaś od swoich lubelskich wujków - Tadzia i Jarka.
 
Od trzech dni popołudniami bywasz bardziej marudna, niespokojna, płaczesz, złościsz się i poznałaś, co to ciepło naszych ramion - w nich zasypiasz niemal natychmiast, wystarczy wciąć Cię na ręce - a Ty "odpływasz". Odłożona do łóżeczka - od razu się budzisz i sprawdzasz cierpliwość swoich rodziców. Podobno byłam taka sama - tylko wymagałam dodatkowo kołysania i bujania, Tobie wystarczy nasza bliskość. Lubisz kąpiele i czas tuż po nich - wycieranie, tulenie, pielęgnowanie, ubieranie. Potem pora karmienia przy ciepłym świetle lampki, cicha muzyka, płynąca z sypialni i nadzieja, że spokojnie zaśniesz. Miewasz swoje humory - nie pasuje Ci ani Twoje łóżeczko, ani duża sypialnia. Wciąż się Ciebie uczymy, a każdy dzień, mimo, że taki sam - inny.
 
W piątek spędziłyśmy same dużo czasu - okres urlopowy Twego Taty dopiegł końca i teraz we dwie musimy sobie dawać radę. I było tak jak chciałam, jak to sobie wyobrażałam. Spałaś, a ja miałam czas na przygotowanie obiadu i zadbanie o siebie. Powrót Taty i dom pachnący kurczakiem - w dwóch wersjach smakowych - Taty na ostro, moja bez przypraw, bardziej mdła.

Tata mówi, że macierzyństwo mi służy, że twarz mam jakąś taką jaśniejszą. Babcia twierdzi, że mogłabym uchodzić za telewizyjny wzór Matki - Kobiety. Rzęsy pociągnięte tuszem, róż na policzkach i paznokciach. Szczęśliwa Mama - Szczęśliwe Dziecko.
A ja dobrze się czuję we własnej skórze, mimo kilku dodatkowych rozstępów i brzucha, którego wygląd nie do końca mnie jeszcze zadowala. I ten wzrok Twojego Taty, gdy patrzy na mój ładnych rozmiarów biust - szczególnie, gdy zbliża się pora karmienia...bezcenne! Po ciążowych tunikach i legginsach miło powrócić do ulubionych jeansów i t-shirtów. Brak oznak zmęczenia, energia i siły czerpane sama nie wiem skąd.

 Młodość! Kobiecość! Radość!

 

2012-08-22

Kluseczko Nasza,

ważysz 4660g, od dnia wypisu ze szpitala (13 dni temu) Twoja waga zwiększyła się o ponad 900g! Rośniesz ku uciesze Rodziców.

Dzisiejszy dzień dobry i spokojny. Upały chyba i Tobie dają się we znaki, bo budzisz się jedynie na jedzenie i znów usypiasz. Na dużym, sypialnianym łóżku, bo tam najchłodniej, a ja mogę podrzemać, mając Cię przy sobie.

Rano, po energetyzującym prysznicu, stałam i z uśmiechem obserwowałam śpiących jeszcze Was - Ciebie i Twego Tatę. Widok, o którym marzyłam i zapas sił na cały dzień.

Jesteś dobrze urodzona! I wierzę, że jak zrozumiesz sens tych słów - pomyślisz tak samo, a dla nas będzie to dobrze zdany egzamin.

2012-08-20

Marcelko (nie Marcysiu, bo od razu mam Złotopolskich przed oczami),

uwielbiasz spać na brzuchu, tak jak Twoi Rodzice. Często, gdy układamy Cię na boku kręcisz się i wiercisz - na brzuchu zasypiasz momentalnie. W nocy jesteś dużo bardziej marudna, niespokojna, łapczywa, zachłanna, trudna do uspania. Budzisz się częściej, czasem są to cztery karmienia w ciągu jednej nocy. Bardziej potrzeba bycia blisko przy piersi, aniżeli aktywne ssanie. Twój Tata nieprzytomny. Budzi się i nie wie, czy właśnie układam Cię po karmieniu do snu, czy może dopiero zabieram na zaspokojenie głodu. 

Robi się z Ciebie coraz większa spryciara. Podczas karmienia usypiasz, mam wrażenie, że zapadłaś w mocny, zdrowy sen, a po odłlożeniu do łóżeczka natychmiast otwierasz oczy, mlaskasz ustami, ssiesz palce. Gdy poczujesz bliskość matczynego ciała - usypiasz...
Odwiedziła Cię już Ciocia Marta (która twierdzi, że tak bardzo jesteś do Niej podobna!) i wujek Zygmunt, a Ty praktycznie całą wizytę grzecznie przespałaś. Cały piątek spędziłaś w towarzystwie wujka Bartka i cioci Kasi, od których otrzymałaś piękny, funkcjonalny leżaczek-bujaczek, żebym zawsze mogła Cię mieć na oku, a Ty świat w zasięgu swego wzroku - towarzyska damo! W niedzielę kolejne odwiedziny - tym razem rodzice i rodzeństwo Twego Taty i zachwyt nad Tobą.

Lubisz podróże w wózeczku, ale ma być aktywnie - z wybojami i kołysaniem, siedzenie na ławce odpada, bo zaczynasz się budzić i krzywić. Dobrze, zadbasz o kondycję swej Matki.

Coraz bardziej naturalne jest dla nas to, że jesteś. Tata stwierdził, że już przyzwyczaił się do tego, że jak zagląda do swojego dawnego "biura" to widzi tam Ciebie.
Nie szepczemy, kiedy śpisz, choć czasem nieświadomie przyciszamy głos. Mówimy do Ciebie jak do dorosłego, głośno i wyraźnie informujemy o wszystkich czynnościach, które wykonujemy.

I będę Cie nosiła na rękach, jeśli będziesz tego potrzebowała. Oczywiście bez przesady, ale nie zostawię płaczącego dziecka w łózeczku. Nie zgadzam się z opiniami, że od razu zostaniesz rozpieszczona, a przez to nie będę w stanie zrobić niczego, poza opieką nad Tobą. Nie po to troszczyłam się o Nas przez 9 miesięcy, nie po to głaskałam po brzuchu, śpiewałam i rozmawiałam, gdy byłaś pod moim sercem, by teraz zostawiać Cię, gdy zdecydowanie potrzebujesz utulenia.

W 12 dobie życia odpadł Ci kikut! Nadal się często uśmiechasz i dzielnie podnosisz główkę, gdy leżysz na brzuchu.

I wstań wreszcie, bo Twoja Matka chce Cię na spacer zabrać.




2012-08-15

Wróciłam do domu
przy Tobie mi dobrze,
niech wszyscy zobaczą
zaczęło się...


Pierwsze chwile w domu, moje łzy wyrazem szczęścia, wyczerpania, buzujących hormonów. Zasypiasz w swoim łóżeczku, a my stoimy i przyglądamy się Tobie. Wciąż nie dociera do nas fakt, że mamy Dziecko. Dziecko!!! Taki Cud z miłości dwóch osób. Wyczekane, tak bardzo kochane i nie czuję, żeby mój instynkt macierzyński miał się dopiero pojawić, bo już jest.

Tata zdaje egzamin z pierwszej kąpieli na szóstkę, a ja mogę się jedynie przyglądać, ewentulanie uwieczniać chwilę aparatem, co też czynię. Nawet nie zapłakałaś i jak przystało na prawdziwą kobietę - lubisz wszystkie zabiegi pielęgnacyjne, które wykonujemy.

Budzisz się co 2-3 godziny na jedzenie, zmianę pieluszki i znów zasypiasz. W nocy bywasz bardziej marudna, schemat: jedzenie - kupka - znów jedzenie - i znów kupka, co zajmuje około 1,5godziny. Przestawiam budzik, bo czasem nie chce Ci się nawet wstawać na ciepły posiłek, a moje piersi "rozsadza". Ale Tata twierdzi, że i tak nieźle jesteśmy dopasowane. Śpisz obok nas w swoim koszu przy delikatnym świetle lampki, bo wciąż na Ciebie zerkamy. Obawy, lęk, sprawdzanie, czy dobrze jesteś ułożona, czy Ci się nie ulało, czy jest Ci ciepło i wygodnie. Nie wymagasz nieustannego przebywania na rękach, kołysania, czy usypiania, krzyszycz wniebogłosy, gdy jesteś głodna(konkretna dziewczynka!), a wtedy żadne metody na Ciebie nie działają. Instynktownie szukasz swojej "stołówki" i uspokajasz się natychmiast, gdy ją znajdziesz. Tata za każdym razem uśmiecha się, gdy widzi, jak z rozhisteryzowanego dziecka zmieniasz się w sekundę w anioła. Przyglądanie się |Tobie - ciekawsze niż najlepszy serial, rozczulają Twoje miny i grymasy. Uwielbiam, jak się przeciągasz, bo tak słodko marszczysz wtedy czoło, lubisz spać na brzuchu z rączką pod brodą i ewidentnie się uśmiechasz - bo czymże innym, jak nie uśmiechem jest ten często powtarzany przez Ciebie wyraz twarzy, kiedy kąciki ust idą w górę. I nawet nie wiesz, ile radości w sercu sprawia widok Ciebie w ojcowskich ramionach. Spokój, ciepło, miłość i Ty - dobra, spokojna, grzeczna.

W sobotę przyjęłaś pierwszych swoich gości - Babcię Beatkę, która gdyby mogła nie wypuściłaby Cię z rąk, a najchętniej zabrała ze sobą i Dziadka Wojtka, u którego wzruszenie widoczne w oczach, obecne przez cały dzień pobytu z Tobą. I moje łzy, bo ja się ciągle wzruszam - już taka natura Twej Matki. Zapas jedzenia na długo - wdzięczność!

Twoje pierwsze podróże - do przychodni, kontrolnie na ocenę poziomu bilirubiny. Jednak ciężko jest cokolwiek załatwić w jednym miejscu, brak fachowego sprzętu i tylko skierowania do kolejnych placówek. Irytacja długo nie opuszczała Twego Taty. Byłaś bardzo dzielna podczas ukłucia w stopę i dobre wyniki, bo tylko 6,9!
13go sierpnia ważysz już 4150g, pięknie przybierasz na wadze!

I ja powoli dochodzę już do siebie. Dzięki Tacie mam czas na spokojny prysznic, balsamy, pomalowanie paznokci, odpoczynek, ciepły posiłek i kubek gorącej herbaty. Wykorzystuję nocny czas, gdy Tata nosi Cię na rękach po jedzeniu - zbieram pranie, wywieszam kolejną porcję. Tylko w swoje jeansy jeszcze się nie mieszczę i na brzuszki podobno jeszcze za wcześnie, choć mnie już korci.

Czekamy na słoneczną pogodę i pierwszy spacer, bo Tata już dziś wypróbowywał wózek i jeździł nim po mieszkaniu.

Marcelino Mario - już oficjalnie.

2012-08-13

Jesteś !

3 sierpnia - kontrolne KTG, badanie - i słowa naszej pani ginekolog: za dwie, trzy godzinki proszę przyjechać już z torbą do szpitala. Łzy w samochodzie, strach, obawy, że to przecież już. W domu kanapki z masłem orzechowym i po raz ostatni przed Twoim Przyjściem ogrywam Twego Tatę w Literaki. Izba przyjęć, kolejne badania, założenie opaski i irytacja, że muszę zostać, choć nic się nie dzieje. Najbliżsi uspokajają, tłumacząc, że to dobrze, bo stała kontrola, częste sprawdzanie Twego tętna, ruchów i moich skurczy.

4-5 sierpnia - kolejne dwa dni w szpitalnej sali, statki na korytarzu, spacery, chodzenie po schodach i urodzinowe życzenia, żebyś sprawiła prezent swojej Matce i do północy się pojawiła na tym świecie, moje modlitwy, łzy zniecierpliwienia, a Ty uparcie trwasz przy swoim.

6 sierpnia - według porannego USG ważysz 3650g, duża dziewucha z Ciebie! Kontrolne badania i przyjazny uśmiech znanej położnej: dziś urodzisz, tak jak chce Babcia - na Przemienie Pańskie. Po 11 trafiam na porodówkę, szyjka macicy przygotowana, ale czynności skurczowej brak. Podłączenie pod kroplówkę i wszystko dzieje sie tak szybko, skurcze nadchodzą momentalnie, silne, bolesne. Nie ma czasu ani na masaże pleców, piłkę, czy drabinki. Nieoceniona pomoc położnej, słowa wsparcia i moje pełne zaufanie. Rzeczywistość jak film, nie dociera do mnie fakt, że to mój poród, a za chwilę ujrzę wyczekiwaną tak bardzo Ciebie. Przechodzimy na fotel i za chwilę będzie finał. Słyszę słowa Twego Taty: Jest, Judyś, jest główka, dasz radę. I daję.

O 12.40 kładą mi Cię na brzuchu, uspokajasz się słysząc bicie znanego Ci tak dobrze matczynego serca, Twój Tato nas całuje, pełno emocji, szczęścia, radości, nie ma takich słów, by opisać towarzyszące tej chwili uczucie...I pierwsze karmienie, więź tylko nasza, silne, dumne, Ojcowskie ramiona i początek nowego, nieznanego...

Córka - 4040g (!) 54 cm. 10 pkt Apgar.

Widziałaś, jaki wynik zrobiłyśmy! I jestem dumna z samej siebie. Wdzięczna, że nie pozwolili Nam się długo męczyć. Wróciłaś do mnie czysta i pachnąca, bez zaczerwień, sinej, czy pomarszczonej skóry, z okrągłą główką, a w oczach Twego Taty - iskierki, zachwyt i już wiem, że będziesz córeczką Tatusia.

Po 6 godzinach - zaskoczenie, bo nie dam rady zrobić kroku, zawroty głowy, mroczki, bezradność. Ale czuwa przy Nas Twój Tata - podaje talerz z jedzeniem, wodę i po prostu jest. Bezcenne! Po kilku kolejnych godzinach, kiedy wydaje mi się, że jestem mocniejsza, kolejna próba wstania. Tym razem udaje mi się obejść łóżko i obmyć twarz, ale wiem, że z prysznicem będę musiała poczekać do rana. Krew, pot, brak komfortu psychicznego, zmęczenie fizyczne, przerażenie, gdy spoglądam na swoją bladą twarz w lusterku i obawy przed pierwszą wspólną nocą. Ale razem dajemy sobie radę. Przez kolejne trzy szpitalne doby uczymy się siebie wzajemnie, przyglądamy, obserwuję Cię i staram się nauczyć rozpoznawać Twoje zachcianki, rodzaj płaczu, grymasy twarzy. Mimo ogromnego zmęczenia, bólu, trudności ze sprawnym poruszaniem się, nieprzespanych nocy - dajesz siłę i radość. Utwierdzam się jeszcze bardziej w tym, że sobie dobrze radzę, widząc wzrok naszej pani ginekolog i po słowach pediatry. Z radością, łzami szczęścia w oczach 9go sierpnia opuszczamy szpitalną salę.

Córeczko! Miłość od pierwszych chwil. Jesteś. Cud!

2012-08-02

Dziś Twój wujek Bartek obchodzi 30ste urodziny. I chyba w niecałe dwie godziny nie wyrobimy się już, żeby sprawić Mu urodzinowy prezent.

Dzisiejsza wizyta w szpitalu, kolejny bardzo dobry zapis KTG i radość, że mogę czekać na Ciebie w domu. A poza mną - czeka na Ciebie świat cały. Nie wymieniając już rodziny - Ciocia Łach w Warszawie, Moniczka z Łuździuczkiem w Siemiatyczach, którzy czekają na znak i będą odmawiali "Zdrowaśkę" za nas, Dodzia, którą mam nadzieję razem odwiedziny i wypoczniemy w Kościelisku Residence, Twoi lubelscy wujkowie: Tadzio i Jarek - głaszczą mnie po brzuchu i dziwią się, że nie chcesz ich jeszcze poznać. I ja też się dziwię, że nie śpieszno Ci do tych wszystkich dobrych ludzi.

Ale lekarka ma nadzieję - " do niedzieli zrodzisz".

Pełna gotowość - torba spakowana i jeździ z nami od dziś na wszystkie szpitalne wizyty. I Twój Tata - ciągle pod telefonem, czeka na sygnał, że "coś" zaczyna się dziać. A Ty wiercisz się nieustannie, mój brzuch jak meksykańska fala.

Z tęsknotą. Mama.

2012-07-31

Uparta jesteś jak Twoja Matka (tak twierdzi zarówno Twoja Babcia, jak i Tata - coś w tym musi być) i nie śpieszno Ci na ten świat, który czeka. I przestałam wierzyć, że istnieją jakieś naturalne, bezpieczne sposoby przyśpieszające poród. Mój organizm nie reaguje na liście malin, ananasy, ciepłe kąpiele i porządki (po raz kolejny dziś - całe mieszkanie, przetarcie okien + podłogi na kolanach), bo podobno każdy wysiłek fizyczny może zdziałać cuda. Nie reagujesz na swą Matkę, która prosi Cię o zafundowanie skurczyków...
I wiem, że masz jeszcze czas, termin na 2go sierpnia. Ale martwi mnie, że w czwartek mam się zgłosić do szpitala i nie wiem, co mnie tam czeka. Nie chciałabym, żeby poród został sztucznie wywoływany. Oxytocyna? Cewnik Foleya? Sama musisz chcieć poznać swoich Najbliższych...
Marzy mi się I faza w domu, z Twoim Tatą, bezpiecznie i aktywnie. 

Może przyjdziesz na świat jutro - w środę urodził się też Twój Tata.


 

2012-07-29

Kruszynko,

oczekiwanie na Ciebie nie tylko ćwiczy naszą cierpliwość, ale też sprawność umysłową. Powróciliśmy z Twoim Tatą do szkolnych gier i umilamy sobie czas "Statkami", "Państwami, miastami" i ostatnio internetowymi "Literakami". W czwartek rozpoczął się ostatni tydzień ciąży! I pewnie będzie on najdłuższy ze wszystkich.

Wszyscy pytają mnie, czy odczuwam jakieś znaki zbliżającego się dnia Twego przyjścia. Niestety. Poza większym zmęczeniem, niechęcią wobec jazdy samochodem, trudnościami w zgrabnym poruszaniu się (czuję Twój nacisk na podbrzusze, bachwiny i pęcherz) - żadnych symptomów. I ani ciepłe kąpiele, ani schody (nasze 4 piętro), spacery, liście malin i przytulanie się do Twego Taty nie pomagają.

A w głowie wciąż: "Całe życie czekam na Ciebie - kiedyś musisz przyjść".

Spaghetti przyrządzone przez Twego Tatę - bezcenne.

2012-07-21

Wiercipiętku Nasz,

czekamy na Ciebie.

Od czwartku wszystko wygląda tak, jak chciałam. Dzięki pomocy Najbliższych - wewnętrzny spokój i oczekiwanie na Twoje przyjście. Nie do końca jednak cierpliwe, bo nie należę do tych, ktorzy mogą poszczycić się tą cechą. W momencie, kiedy rozpoczął się 39 tydzień, całość została przygotowana, mieszkanie wysprzątane, Twoja Matka stwierdziła, że nie ma co robić i zaczęła się nudzić. Leżenie - gdy energia rozpiera - też nie odpręża. A wszyscy radzą, żeby się wysypiać i odpoczywać, póki można.

 
Obserwuję siebie, swój organizm i doszukuję się oznak zbliżającego porodu. Wiem, że Ty tam masz swój czas, ustalony dzień, w którym postanowisz przywitać swoich rodziców. Ja jednak odliczam dni do przewidywanego terminu, głaszczę Cię i proszę, że jeśli jesteś już gotowa - to nie zwlekaj. Zachęcam czekającą tu na Ciebie miłością i ciepłem, kołysankami Taty, które będziesz mogła usłyszeć "na żywo", przytulaniem, całowaniem i całym dobrem, jakie mamy.

Wczorajsze swędzenie całego ciała mocno mnie zaniepokoiło, czytanie internetowych informacji przeraziło i dopiero porannny telefon do położnej uspokoił. Modlę się i proszę, byś była zdrowa. Kładę się na lewym boku i wciąż obserwuję Twoje ruchy, budzę się w nocy i nie zasnę, póki Cię nie poczuję i nie dość, że sama nie śpię, to chyba i Tobie też nie daję. I mimo, że ruchy często bolesne, uciskajace pęcherz, sprawiajace trudności w zginaniu się, to proszę - ruszaj się, ile możesz!

I nie, nie czytamy Ci już bajek, a od kilku dni słuchasz razem z Tatą "Pana Tadeusza", a może "wyłączasz się" po chwili, tak jak ja? I nie jesteś "dzidzią" ( cóż to za słowo?!), nie mówimy i nie bedziemy tak o Tobie mówić.

Hanno, czy Marcelino?

2012-07-16

Kochana,

cały ubiegły tydzień - z myślą o Tobie.

Poniedziałek - przygotowywanie Twojego pokoju, opróżnianie gabinetu Taty, wspomnienia podczas czytanych kalendarzowych zapisków, aż się łza w oku Nam zakręciła. Dużo dobrego między Nami.

Wtorek - Twój Tata wstał i obiecał Ci, że tego dnia będziesz miała wymalowany swój pokoik. Jak powiedział, tak też uczynił. W zamkniętym pokoju, przy upalnej pogodzie, do późnych godzin nocnych pracował, aż Twoje cztery ściany pokryły się delikatnym, słonecznym odcieniem.

Środa - wspólne porządki, skręcanie łóżeczka, mycie okna, wieszanie zasłon i firan - to wszystko Twój Tata, a ja dokumentowałam poczynania spustem migawki, głośno chwaliłam i dziękowałam, wdzięczna za pomoc. I nareszcie mam Twoje ubranka i inne akcesoria na swoim miejscu, wszystko pod ręką, tak jak chciałam.
Z radością wchodzę do Twojego pokoju i wyobrażam sobie Nasze przyszłe dni. Tylko narazie życia w nim brakuje, dziecięcego wyczekiwanego płaczu i śmiechu.

Popołudniowa, ostatnia już "gabinetowa" wizyta zmobilizowała mnie do spakowania szpitalnej torby. "Główka już jest nisko, mocno utwierdzona i jak patrzę na Ciebie to nie widzę, ale badanie ginekologiczne wskazuje, że brzuch obniżony". I Twoja Matka usłyszała mnóstwo komplementów, podobno wyglądam lepiej niż przed ciążą i nie przypominam osoby "lada dzień" rodzącej. Bez opuchlizny, obrzęków, bólów, z dodatkowymi kilogramami jedynie na brzuchu. I mam bacznie obserwować Twoje ruchy, co też ciąglę czynię.

Czwartek - kolejny zapis KTG i coraz mniej przerażają mnie szpitalne wizyty. Przesyłka z allegro z Twoim pierwszym samochodowym fotelikiem w intensywnym, niebieskim kolorze. Wieczorny filmowy seans w kinie pod chmurką.

Weekend - więcej odpoczynku, spacery, "Muzyka plaży", Nałęczowskie powietrze i arcysłodka biała czekolada, bo słoik Nutelli już się skończył. Już się nie oszczędzam, nie liczę kalorii, bo waga w miejscu stoi. Wieczorna informacja, że na świat przyszła Twoja "sąsiadka" Oliwka sprawiła, że łzy naplynęły mi do oczu, z radości, trochę zazdrości, że Mama trzyma już Maleństwo w swoich rękach.  

I tęsknota za Tobą, Kimś kogo się jeszcze nie widziało, a ciągle czuje. Nie sądziłam, że jest jej taki rodzaj.

2012-07-08

Lubię balkonową ciszę o tej porze nocy. Pełne odprężenie po całym dniu. Nadal upalne dni z greckim niebem, znanym tylko ze słyszenia i bezwietrzne, duszne noce. Brak świeżego, orzeźwiającego powietrza uniemożliwia drzemki w ciągu dnia, nocą mój organizm przygotowuje się do nie w pełni przespanych nocy, częstych pobudek, tylko zapewne po Twoim przyjściu na świat, nawet w taką pogodę zasypiać będę wszędzie, stojąc i siedząc. I miło móc obserwować wschód słońca ( kiedy ja to ostatnio widziałam?!), a Twój Tato jak na fotografa przystało-wstał, wziął aparat i uwieczniał promienie na mej niewyspanej twarzy. Poza tym nie czuję większego zmęczenia, które po kilkunastu godzinach widoczne jest jedynie na stopach-niczym u Fiony ze Shreka. I wiem, co miała na myśli poznana na wieczorze panieńskim Twojej cioci Kasi koleżanka - już szczęśliwa mama, mówiąc, że nie może poderwać się z łóżka podczas wstawania. Teraz i mi czynność ta zabiera więcej czasu. Podobnie jak zapinanie sandałków i depilacyjne kobiece zabiegi. Dziś dokonaliśmy ostatnich remontowych zakupów i zdecydowaliśmy się na konkretny model wózka. Pozostało jedynie wybrać kolor i zamówić. Spodobał mi się wybór Twego Taty, lekki, zwrotny, zgrabny, bo nie przekonują mnie te ogromne gondole, wielkie spacerówki i plastikowe wykończenia. Sportowy, a jednocześnie z klasą. Brawo Tatusiu ! Hektolitry wody z lodem i dźwięk pracującego wentylatora. Deszczu przyjdź!

2012-07-03

Pierwszy zapis KTG - przyjemność słuchania bicia Twego serca w obcym miejscu, gdzie pomimo dokonywanych cudów narodzin, odczuwam jakiś wewnętrzny lęk przed samym słowem. I wszystko staje się coraz bardziej realne.

Ale poczekaj jeszcze, niech Ci się nie śpieszy, bo Twoja Matka chce mieć wszystko na Twe przyjście przygotowane. Wyprawka (poza wózkiem i fotelikiem) skompletowana. Rzeczy do szpitala zakupione. Allegrowe paczki odebrane - jedna tak mocno pachnąca dzieckiem. Czekam tylko jeszcze na zakupiony kosz mojżesza. Będziesz w nim blisko Nas przez początkowe noce, obserwowana czujnymi oczami obojga nierozdzielonych Rodziców, a w ciągu dnia - w swoim pokoju, w swoim łóżeczku.

Narazie - wszędzie rozgardiasz, kurz i nieład. Salonowa tapeta wybrana - paski w klasycznych kolorach, tak jak chciałam i jeszcze dziś pozostałe zakupy - delikatny odcień żółtego do Twojego dziecinnego pokoju. No i nie wiedziałam, że z Twego Taty taki fachowiec - z wiertarką w ręku Mu do  twarzy. I mam ogromną nadzieję, że od końca przyszłego tygodnia będę leżeć i pachnieć ze zrobionymi fachowo paznokciami w mieszkaniu, którego wygląd mam narazie przed zamkniętymi oczami.

Czekam na deszcz, bo pomimo dostatku słońca, ponad 30-sto stopniowe upały odbierają mi energię i siły, czuję się bardziej zmęczona, z nadzieją patrzę na pojawiające się na niebie burzowe chmury. Ale się nie daję! Regularnie nadal ćwiczę i podziwiam samą siebie za zdyscyplinowanie, gdyby nie spory brzuszek, który utrudnia niektóre ruchy, mój stan rozciągnięcia byłby na naprawdę przyzwoitym poziomie.  

I nie tylko ja tęsknie już za płaskim brzuchem, ale też Twój Tata, któremu powoli zaczyna brakować "eterycznej" wersji mnie.


2012-06-29

Uwielbiam oglądanie meczy razem z Twoim Tatą - tylko w domowym zaciszu. 90 minut przyjemnego, ciarkowego drapania po plecach, głowie, wewnętrznej części dłoni i przedramienia. I tylko przekładam się z boku na bok, i czerpię przejemność, należy mi się - a co!

Kolejne allegrowe zakupy poczynione, Twoje wyprasowane ubranka (Tata mówi, że jeszcze nie ma Cię na świecie, a masz już ich więcej, niż On swoich) w pięknych pastelowych kolorach, posegregowane rozmiarami i rodzajami, szczelnie zamknięte w dwóch walizkach (nie mam się w co spakować do szpitala!) czekają na remont i opróżnienie Twojej komody.

Rzodkiewki+czereśnie!

A ja: poruszam się jak ważka, a czuję trochę jak słonica...

2012-06-27

Księżniczko nasza,

Twój Tata w sobotę ukończył kolejne studia podyplomowe. Mega duma z tytułu jaki otrzymał, a o którym sam nie miał pojęcia. Artysta-platyk ze specjalnością fotografa. I widoczna radość większa chyba niż po 5 latach z socjologa.
A popołudnie spędzone już na Podlasiu. Najbardziej znana 200 kilometrowa trasa tym razem jakby dłuższa, bardziej męcząca i ból pleców odczuwany już po kilkunastu pierwszych minutach w fotelu. Do Twojego przyjścia na świat nie planujemy już żadnych wojaży, wymagających kilkugodzinnych podróży samochodem.
Grillowane jedzenie, truskawkowy tort, bananowiec i "marcinek", a wszystko w towarzystwie rozmów z doświadczonymi kobietami na temat wychowania, pierwszych szpitalnych chwil razem, uroków i trudów, jakie Nas czekają. A im bardziej każdy mówi, że będzie ciężko, że nie mam jeszcze o niczym pojęcia, że mogę sobie planować, a i tak wyjdzie inaczej - tym bardziej wierzę i prawdziwie czuję, że sobie poradzimy, tak jak tego chcemy. 
I chyba czasem lepsze byłyby zwykłe słowa, że będzie dobrze.
Nie wierzę, że potrzeba "tuzina" osób do opieki nad jednym Maleństwem. A doświadczenie moich przyjaciółek - mam to pokazuje. Twój Ojciec i ja damy sobie radę - nie będę perfekcyjną panią domu, na stole nie będzie codziennie gościł ciepły obiad, na półkach zagości kurz, a my skupimy się na Tobie. Wiem, że będziemy zmęczeni, wyczerpani, pełni obaw, bo bez doświadczenia, ale właśnie tego chcemy i na to czekamy. Wyzwania, nowe samodzielne decyzje, odpowiedzialność.

Powrót do Lublina i małe remonty, które dzięki Twoim Dziadkom pozwolą zaoszczędzić nam trochę czasu i mieć zawsze pusty kuchenny zlew. Jedna walizka z ubrankami wyprasowanymi przez Twoją dobrą Babcię czeka już na Ciebie. Druga zapełni się w tym tygodniu. A w przyszłym -  malowanie/tapetowanie, ostatnie wyprawkowe zakupy - niech tylko pracowity sezon Twego Taty już się skończy.

I bardzo lubię, jak Twoja Prababcia Zosia (pomimo pobytu w szpitalu i kłopotów z pamięcią) pieszczotliwie nazywa mnie "balonikiem". W środku - rozczulam się wtedy bardzo.

2012-06-21

35 tydzień - Tańczysz? Odnoszę wrażenie, że "Macaranę" masz już perfekt opanowaną i nie obce Ci są: wyciąganie rączek do przodu, przenoszenie ich na ramiona, głowę, bioderka i zgrabne ruchy pośladków. A może wolisz "Kaczuszki"? Matka aktywna od rana do wieczora, to i córka taka sama. Sypiasz choć trochę? Nie potrafię usiedzieć w miejscu, męczy mnie to bardzo, od kilku dni oglądam jeden odcinek "Chirurgów", nie mam ochoty na bezczynne siedzenie i odpoczywanie. Nie potrafię, choć to zapewne ostatnie tygodnie wytchnienia.
Wcinam rzodkiewki i widzę uśmiechy sąsiadek spoglądające na mój brzuch. Nie sądziłam, że będzie on wzbudzał tyle pozytywnych emocji.

Czekam na sobotę i oficjalne świętowanie 50tych urodzin Twojego dziadka Wojtka.
Przyjemność bycia Razem. 
I nie będę liczyć pochłanianych kalorii.


2012-06-17

34 i pół.

Kibicko nasza,

znasz wszystkie okrzyki zagrzewające Polaków do sportowej, piłkarskiej rywalizacji. Wczorajszy mecz "o wszystko" oglądany w tłocznej, głośnej i parnej strefie kibica, w lęku i obawie, czy na pewno to miejsce dla mnie. Nie protestowałaś, mocniej nie kopałaś, nie wierciłaś się "inaczej" niż zwykle, co uznałam za Twoją zgodę dla Matczynego pomysłu. Twój Tata uspokajał, że przecież odbierasz moje emocje i nastroje, więc mój spokój, naturalne głaskanie nie mogły mieć złego wpływu na Ciebie. I późniejszy, nocny, przyjemny, orzeźwiający spacer po Starówce. Tego mi było potrzeba.

Nadal - poza częściej odczuwanym, wieczornym zmęczeniem czuje się bardzo dobrze. Przyzwyczaiłam się do trudności z oddychaniem i częstszych nocnych wizyt w toalecie, nie daje się migrenie, dzielnie trzy razy tygodniowo ćwiczę, porządkuję i sprzątam, bo silniejsza jest od chęci odpoczynku - chęć wyczyszczenia wszystkich domowych zakamarków.
Ale po cichu tęsknię za dawną figurą, gdzie na brzuchu dopatrzeć się można było oznak mięśni, a nie tylko fioletowych żył. I uwielbiam zapachy: klatki schodowej, łazienkowej szafki pod umywalką, wilgotnej ziemi, pudełka z kawą i balkonowej poręczy, której Twój Tata zabrania mi wąchać.

Masz już swoje pierwsze łóżeczko, pościel, poszewki w delikatnym kremowym kolorze z niezidentyfikowanym zwierzakiem i zielony przewijak. Twój Tato protestuje wobec różu, a oboje nie chcemy "przeładować" Twojego pokoju i niezbędnych akcesoriów pełną gamą kolorów. Niech wszystko ma swój umiar i dobrze się komponuje. Rosną również reklamówki z ubrankami, które co jakiś czas wyciągam, oglądam, a w głowie układam ulubione już teraz zestawy.

Kolejna wizyta u Pani ginekolog, comiesięczne wsłuchiwanie się w bicie Twego serca i świadomość, że już coraz bliżej. 3-go lipca mam się zgłosić na pierwszy zapis KTG, a od 20stego będę czekała na Twoje przyjście. Rośniesz! (104 cm w obwodzie brzucha!)

We wtorek skończyliśmy spotkania w Szkole Rodzenia. Dobry, radosny czas, który uświadomił Nas- rodziców w wielu kwestiach. Praktyczne, cenne informacje, ukazanie nie tylko uroków, ale też trudów tego wszystkiego, na co czekamy. Macierzyństwo i Ojcostwo, ale też niezatracenie w tym wszystkim siebie. Ciepłe słowa, uśmiech położnej - mam nadzieje widoczny również na sali porodowej i jakiś taki wewnętrzny spokój. Przekonanie, że będzie dobrze. Sens i Cud.

I obiecuję, że będziemy starali się zgodnie z certyfikatowym cytatem: "Kochać Cię - miłością mądrą, zapewnić Ci dobry start i beztroskie dzieciństwo. Pozwolimy byś pod Naszym czułym wzrokiem rozwinęła własną osobowość".

2012-06-06

Sobota - 2 czerwca.

Ważysz 1832g, mierzysz ponad 28cm i nie ma cienia wątpliwości - jesteś dziewczynką! Mimo, że robiłam zwykłe USG, Twoje kobiece narządy lekarz pokazał nam w technologii 4D. Podobnnie jak Twoją śliczną twarz, która narazie ma cechy charakterystyczne Twego Taty i jego rodziny. Nos i usta! Ale mam nadzieje, że i po Matce swej też coś odziedziczysz. Ustawiłaś się już główką do dołu, rączki trzymałaś blisko twarzy, zaraz przy nich malutkie nóżki, a to wszystko po mojej lewej. Wszystkie parametry badane na tym etapie ciąży są prawidłowe. Przewidywalny dzień porodu - 30 lipca - podobno dziewczynki przychodzą często na świat przed terminem, dlatego jak minie bezpieczny czas, będę Ciebie wcześniej oczekiwała. Wciąż nie mamy wybranego imienia, jak nikt (poza Twoim Tatą) nie słyszy - nazywam Cię Rybką - Pipką. I nie gniewaj się, ale pewnie będę to czynić nadal, już po Twoim Przyjściu.

Sobotni wieczór i noc spędziliśmy na przyjęciu weselnym wujka Krzysztofa (bata Twojej Babci Alinki) i jak na 8my miesiąc ciąży - myślę, że wyglądałam i poruszałam się zadziwiająco dobrze. Skromność! Turkusowa sukienka ze śmiałym przedziałkiem w dekolcie (o którym zawsze marzyłam), wysokie czółenka i śliczny brzuch dodały jeszcze więcej wdzięku i kobiecości. Jednak przyłożenie głowy do poduszki dopiero koło 4 nad ranem, nie do końca przespana  noc poskutkowały złością i płaczem (bez powodu) w niedzielę.

I zastanawiam się, jakie będą Nasze Malutka wspólne początki. Brak snu, niepewność, obawy będą zapewne na porządku dziennym. Ale wierzę, że Twój widok doda sił, odkryje nowe pokłady energii, pomimo wielu pierwszych niedogodności, a matczyne obowiązki będą sprawiały radość nawet przy łzach bólu i zmęczenia.

Jutro początek 33 tygodnia, w ciągu dnia wyczerpuję wszystkie zapasy energii (aerobik, zakupy, gotowanie, porządki), a wieczorami zwyczajnie brak mi sił. Odczuwam skutki powiększonej (500razy) macicy, coraz częściej mam problemy z głębokim, swobodnym oddychaniem i nie dam rady leżeć na wznak. Ale i tak jest dobrze, nawet bardzo. I cieszę się z czerwca bez upałów.

Sezon na koktajle truskawkowe rpzpoczęty i ogromna (zaspokojona) chęć na arbuza!