2019-05-28

Miłoszu mój, zwany przez swoje rodzeństwo pieszczotliwie Miłuniem,

wczoraj rano tęczowym, galaretkowym tortem i wspólnym "sto lat" obudziliśmy Twego starszego brata, dziś śpiewaliśmy Tobie, bo oficjalnie jesteś już "półroczniakiem". Wyrasta Ci dolna, prawa jedynka, której wypatrywałam codziennie, od co najmniej dwóch miesięcy. Po brodzie spływają Ci hektolitry śliny, które w połączeniu z obecnie lejącym się katarem, dają wciąż mokrą chustkę pod szyją. 19 marca pierwszy raz przekręciłeś się z brzucha na plecy, następnego dnia - w odwrotną stronę.
Przemieszczasz się swoim sposobem, trochę turlasz, trochę pełzasz do tyłu, a od kilku dni podnosisz dupkę do góry, prostujesz ręce w łokciach i czekam, kiedy wystartujesz z raczkowaniem. Tak się właśnie zastanawiam, czy mamy jakiś rytm naszego dnia. Stałym, codziennym punktem jest Twoja poranna zabawa z Marcelką, która zaraz po przebudzeniu przychodzi na sypialnię, Ty najczęściej wtedy już nie śpisz, a jeśli przysypiasz, to oczywiście od razu przestajesz i Melka robi Ci tak zwaną "foczkę", czyli kładzie sobie Ciebie na swoim brzuchu i Cię zabawia, opowiada Ci przeróżne historie, trochę Cię tarmosi, czego jej wyperswadować nie umiem, trochę Ty Ją łapiesz za włosy i tak mija pierwsze pół godziny poranka.  Potem wypada drzemka , tak między 9, a 10, która trwa od pół godziny, do dwóch i poza tym niczego więcej ustalić się nie da. Ale czy w ogóle można mówić o jakimś rytmie, kiedy ma się trójkę dzieci ? I wszystko zależy od naszych humorów, potrzeb na dany dzień i pogody. Jeszcze jakiś czas temu pięknie spałeś na dworze, teraz wózek bardzo dobrze służy Ci w momencie usypiania, ale samo świeże powietrze już nie wpływa tak na długość Twojego snu, bo lubisz patrzeć, obserwować - najchętniej z pozycji moich rąk. Jeszcze dwa miesiące temu, po powrocie z przedszkola wnosiłam Ciebie śpiącego w gondoli i zostawiałam na balkonie, wtedy spokojnie szykowałam obiad i mogłam zjeść razem z dziećmi. Teraz, gdy tylko przekroczymy próg klatki schodowej/ przedszkola budzisz się natychmiast. No i nauczyłam się robić mnóstwo rzeczy z Tobą na rękach, razem odkurzamy, razem przygotowujemy ciasto na placki/naleśniki i je smażymy. Razem jemy obiad i pijemy kawę. Nie siedzisz już tak spokojnie i  w chuście, bo w początkowych miesiącach była ona nieraz naszym ratunkiem. Spałeś po 2-3 godziny, a ja wtedy ogarniałam wszystko, od domowych porządków, przez prasowanie, mycie (tak, pochylona, nad wanną, podtrzymywałam Ciebie jedną ręką, a włosy myłam drugą) i suszenie włosów. Przeszliśmy już etap Twojegp nocnego spania od 21.00 do 5 rano! Teraz do 1.00 potrafisz mieć ze 3-4 pobudki. Ale wiesz, jakoś niczym się nie przejmuje i nie denerwuje. Mając doświadczenie starszych dzieci, wiem, że to wszystko są tylko jakieś etapy przejściowe, które za chwilę ustąpią, dając miejsce kolejnym. Podczas nocnego karmienia, zabieram Cię do naszego łóżka, nie patrząc w ogóle na to, czy się do tego przyzwyczaisz, czy nie. Dzięki temu ja się wysypiam, a uważam, że ma to kluczowe znaczenie. Nie przejmuje się tym, że masz już pół roku, a jeszcze tak na prawdę nie dałam Ci niczego innego - poza moim mlekiem - porządnie zjeść.  No i bardzo lubię Cię nosić na rękach, Twojego rodzeństwa już na dłuższą metę nie dam rady, a wiem, że za moment i Ty do nich dołączysz.

I tak poza tym, to jesteś uroczy, Wszyscy mówią, że bardzo podobny do Taty i Karola. Ja nie widzę tego podobieństwa, za to wiem, że pięknie się śmiejesz, kiedy po drzemce wchodzę do sypialni, a Ty widząc mnie radujesz się od ucha do ucha. A chwilę temu, udawałam jakieś dziwne dźwięki, (sowa podobała CI się najbardziej i babcine "guuuufiiii" w wyskiej otonacji), żeby wywołać jakiekolwiek delikatne poruszenie kącików ust na Twojej twarzy. Teraz wystarczą "pierdziochy" w pachy, żeby usłyszeć Twój śmiech w głos.

I wiesz, nawet Tata już się przyzwyczaił do Twojego Istnienia. Dla mnie - byłeś z nami Zawsze.


Lolencjuszu,

skończyłeś wczoraj 5 lat, nie wiem, kiedy to minęło. Dopiero co, płakałeś jak pterodaktyl i leżałeś z tymi swoimi długimi nogami i radowałeś nasze serca, radowałeś tak samo jak i dziś.

Życzę Ci odwagi do ludzi i świata, podchodzenia bez obaw do nowych sytuacji, nie bój się zmian, uśmiechaj się do wszystkiego wiedząc, że masz nas. Mam nadzieje, że jeszcze długo będziesz żegnał mnie wychodząc do przedszkola słowami: "kocham Cię i przesyłam Ci kolorowe kwiaty, odbierz mnie po podwieczorku, ale zaraz po podwieczorku". Że jeszcze mnóstwo laurek dostanę z tęczą, domem, kwiatem, słońcem, sercem - w przeróżnej konfiguracji i kobiecych kolorach.

I, że zawsze szczęściem będziesz nazywał przytulenie, tak jak ostatnio, kiedy Tata zaglądał do szafek, a na pytanie Melki, czego tak szuka, odpowiedział, że szczęścia. Ty po prostu powiedziałeś, to chodź i się przytul do mnie... Proste, szczere i piękne!

Życzę Ci dużo Tatusiowych łaskotek, bo te podobno są najlepsze, jak najwięcej wygranych w Uno i Gobblety, asów w wojnie, żebyś jak najmniej miał pozdzieranych łokci i kolan podczas jazd na rowerze. A jeździsz całkiem szybko kładąc swój rower, jak motor podczas wchodzenia w zakręty.

Bądź wciąż tak dobrym starszym Bratem. "Masz Miłosz poduszkę, położę Ci, żebyś się nie uderzył w ścianę". "Mamo, Miłosz się obudził, pewnie jest głodny".

I obiecuje Ci to, czego życzyłeś mi w Dniu Matki: " Żebyś mnie tak mocno zawsze kochała, i żebym ja Cię tak mocno kochał". Kocham. Najmocniej na świecie!