2018-11-10

Synku,

czekamy na Ciebie. Nawet nie wiesz, ile osób czeka wraz z nami na Twoje przyjście. Mamy fantastycznych ludzi wokół siebie, którzy co chwila pytają mnie o nasze samopoczucie, dają zapewnienie pomocy, gdy tylko takiej będziemy potrzebować. W przedszkolu Twojego rodzeństwa mam upoważnione dwie Przyjaciółki, które w momencie Twoich narodzin odbiorą i zaopiekują się Marcelką i Karolem. Przyjaciółki, które jeszcze jakiś czas temu nie istniały w naszym życiu, a teraz mogę śmiało je tak nazywać i pisać przez duże "P". Dziewczyny, Twoje Ciocie zorganizowały mi mój pierwszy w życiu Baby Shower. Pierwszą imprezę - niespodziankę. Był tort, piękne prezenty, (własnoręcznie zrobiona kołyska z pieluch (IZA<3), z której myślę, że nie wyciągnę ani jednego pampersa w najmniejszym rozmiarze, bo najzwyczajniej w świecie chciałabym, żeby przetrwała i jak najdłużej cieszyła moje oko. Wspólnie wybieraliśmy imię dla Ciebie. Wśród gości królował Maksymilian i Stanisław, ale mnie żadne z nich w pełni nie przekonuje.
-"Karol, a Ty jak chcesz, żeby się braciszek nazywał? Maksio, czy Stasio? - pyta Ciocia Marysia
-"JASIO!!"
Ewentualnie Twój mądry starszy Brat proponuje nazywać się Mandarynką, ewentualnie Kajtek bez majtek i do tego Srajtek. Dziś też spodobało mu się imię Jerzy, jak Jeż Jerzyk z gangu słodziaków z Biedronki. Ale do Jurka nikt mnie nie przekona :) I właściwie mamy 3 opcje. Kornel (Wtedy miałabym Melkę, Lolka i Nelka), Miłosz i Nikodem. A Ty Synu, które wybierasz?? 

Gdy w 31 tygodniu ciąży byłam na wizycie u swojego lekarza, ten z racji skracającej się szyjki macicy i twardego brzucha kazał mi więcej odpoczywać, żebym nie musiała lądować w szpitalu na podtrzymaniu ciąży i sterydoterapii. Więc ograniczałam się tyle, ile mogłam, ale podświadomie czułam, że nie ma obaw, że Ty podobnie jak Twoje rodzeństwo nie będziesz się śpieszył z przyjściem na ten świat. Dwa tygodnie później cała sytuacja wyglądała już znacznie lepiej, szyjka się zatrzymała, Ty jesteś duży i silny, więc lekarz kazał odstawić wszelkie leki rozkurczowe i nie ma potrzeby przesadnego leżenia. 
30.10 podczas wizyty między 35, a 36 tygodniem ważyłeś 3 kg, wg USG jesteś starszy o 2-3 tygodnie i możesz urodzić się już nawet 12 listopada, ale właściwy termin to  27-30 listopad. 

Ciocia Kamila, gdy spotykamy się w przedszkolu bacznie obserwuje mój brzuch i twierdzi, że się znacznie obniżył. Ja czuję bardzo intensywne Twoje ruchy, bolesne w dolnej części podbrzusza, przechodzące w lekkie kłucia, chwilowe uciski na pośladki, czy uda. I najgorszy jest moment zasiedzenia się, czy poleżenia w jednej pozycji, bo później zanim wstanę i rozruszam bolesny kręgosłup musi minąć chwila, zanim zacznę chodzić normalnie - bez bólu. W nocy budzę się, co 3-4 godziny, bo swoim ciężarem uciskasz mój pęcherz, więc urządzam sobie wędrówkę do toalety, do kuchni po wodę, do pokoju dzieci, by ich ponakrywać, a często zanim zdążę wyjść z ich pokoju są już z powrotem rozkryci. Potem kładę się na boku, odwracam w stronę Twojego łóżeczka i myśląc o Tobie zasypiam. Poza tym jest nieźle jak na ten tydzień ciąży, ogarniam domową rzeczywistość, mieszczę się w swoje buty, noszę na zmianę dwie pary spodni, Twoja starsza Siostra robi mi "drapanko po plecach", które uwielbiam. Karol stwierdził, że może mnie drapać, ale jak Mu zapłacę pięć złotych. 
Mam przygotowane rzeczy do szpitala, w kartonie stoi wózek, dla moich potrzeb - idealny. No prawie, bo stwierdziłam, że nie wymyślono jeszcze idealnego wózka, który odpowiadałby mi w 100%. Ale, jeśli będę szukała pracy na etat - śmiało mogę zatrudnić się w sklepie z wózkami, bo ten temat stał mi się bardzo bliski w ostatnim czasie. W szafce bachną jabłkowe muffinki, w lodówce rosół, sernik z dyni i ryż zapiekany z jabłkami, w zamrażalniku gołąbki i pulpety od Babci, na paznokciach przeźroczysty lakier, na biurku plan porodu. Wygląda na to, że jestem gotowa. I modlę się codziennie, byś i Ty zechciał sam, bez szpitalnych zabiegów przyjść na ten świat. Naturalnie, bezpiecznie. 

CzekaMY!!

2018-09-19

Maluszku - bezimienny jeszcze Synu!

Od niespełna 30 tygodni mieszkasz pod moim sercem. Ważysz 1717g według wczorajszego badania USG i wagowo jesteś większy od liczonych przeze mnie ciążowych tygodni. Wiercisz się nieustannie, ale Wy - moje dzieci chyba tak macie - , bo po raz kolejny odnoszę wrażenie, że nie sypiasz. Nagrywam pojawiające się i przemieszczające po całym brzuchu wypukłości Twoich części ciała. Czuję pod powłokami Twoje rączki? nóżki? - tego rozpoznać nie potrafię. I wiesz, mówiłam to ostatnio Twojemu Tacie - chociaż mam Cię ciągle ze sobą - tęsknie już do Ciebie. 

Ale może zaczniemy od początku? Opowiem Ci pierwsze tygodnie naszego wspólnego życia...

Jest środa. Środa Wielkiego Tygodnia. 28 marzec. Kolejny już dzień, w którym mój organizm daje mi sygnały, że być może rozpoczynasz swoją piękną przygodę - życie! Wracam z przeszkolenia, po zakupionej wczoraj nowej kasie fiskalnej, po drodze kupuję test ciążowy, z myślą, że zrobię go następnego dnia z samego rana - wtedy wg producentów jest najbardziej wiarygodny. Ale standardowo - nie wytrzymuję do rana. Po przekroczeniu progu domu, od razu kieruję się w stronę toalety i nie muszę długo czekać, żeby na teście zobaczyć dwie kreski...Mówię Tacie, a On stwierdza, że przecież o tym wiedział, że przeczuwał, o czym mi już kilka dni wcześniej mówił. Po raz pierwszy - nie płaczę. Tata pyta się, czy ma zostać w domu, czy może jechać do pracy po takich wieściach. Jedzie. Chyba trochę dumny, z lekkim jeszcze niedowierzaniem, radością. Podobne uczucia towarzyszą i mi. Bo przecież marzyliśmy oboje o tym, żeby mieć więcej niż dwoje dzieci, bo doceniamy dar, jakim jest dziecko, wiedząc, że nie wszyscy tego doświadczają. Bo mamy przeświadczenie, że z Bożą pomocą damy radę,  nie kalkulujemy kosztów, a mamy przed oczami same zyski. Z drugiej strony - w mojej kobiecej/matczynej psychice nie nadszedł jeszcze ten moment, że z rozczuleniem zaglądam do wózków, rozpływam się na widok niemowlaków, a raczej cieszę w chwilach, gdy dwoje Twojego rodzeństwa bawi się wspólnie, a ja mogę leżeć i czytać. Zaczęłam doceniać te momenty, w których moja obecność przestała być im niezbędna w wielu czynnościach i poczułam lekkie przerażenie, że ta moja - powiedzmy- wolność w niektórych sytuacjach na nowo zostanie zakłócona. 
Telefonicznie pochwaliłam się Twoim Dziadkom, chociaż mogłam przecież poczekać te kilka dni i zrobilibyśmy im niespodziankę podczas Świąt, ale oczywiście nie wytrzymałam. Niech już tradycją zostanie, że wieści o kolejnym dziecku przekazuję telefonicznie. 

Podczas Wielkoczwartkowego nabożeństwa w Kościele - zapominam o Twoim istnieniu. Podnoszę i trzymam na rękach Twojego niemałego już przecież brata i dopiero Tata zwraca mi uwagę, że przecież nie powinnam dźwigać i muszę szczególnie na siebie uważać w tych pierwszych tygodniach. Modlę się za Ciebie, za Twoje istnienie...

Podczas Świąt przeszukuję internet w poszukiwaniu nowego lekarza prowadzącego. Wiem, gdzie chciałabym, żebyś przyszedł na świat, więc szukam specjalisty, który spokojnie nas przez te niecałe już 40 tygodni doprowadzi do szczęśliwego rozwiązania. Robię rozeznanie wśród bliskich mi kobiet-Mam, porównuję z opiniami w internecie i umawiam się na pierwszą wizytę. 
Zaraz po Świętach - lekarz potwierdza wszelkie symptomy mojego organizmu - "piękna ciąża, 6 tygodni", słyszę pierwsze bicie Twego serca, dostaję listę badań do wykonania, trzecią już w swoim życiu kartę ciąży. I wracam do domu z postanowieniem zmiany lekarza. Ten nie spełnił moich oczekiwań, zbyt szybko, bez większego zainteresowania, nie poczułam tej przysłowiowej "chemii" i zaczęłam kolejne poszukiwania. Tym razem padło na młodego lekarza-mężczyznę, którego już sam widok wzbudził moją sympatię. Uśmiechnięty, rzeczowy, poświęcając pacjentce tyle czasu, ile potrzebuje bez poczucia pośpiechu. Z pełnym przekonaniem wyrzuciłam "starą" kartę ciąży, na rzecz nowej i wyszłam z przekonaniem, że dobrze nam się będzie razem współpracowało przez następne miesiące.

Synu, mam nadzieje, że w najbliższych dniach dopiszę dalszą część tej historii, naszej historii. Moje plecy potrzebują odpoczynku na lewym boku, a trzymanie laptopa na kolanach i pisanie skutecznie to uniemożliwia. Tata od godziny śpi, Twoje rodzeństwo od dwóch, teraz czas na mnie i na Ciebie!


2018-05-30

Dzieciaki,

żeby nie było, że u nas wciąż śnieg...Bo na dworze pogoda iście letnia. Temperatury w kwietniu dorównały dobremu czerwcu i nawet nie ma kiedy założyć różowej ramoneski, którą Marcelka dostała w prezencie. Z zimowych ubrań przerzuciliśmy się na krótkie rękawy, o poranku i wieczorami zakrywane długimi bluzami. Rozpoczęliśmy na dobre sezon balkonowy - w ubiegłą sobotę chłopacy kilka godzin spędzili na naszym"podwórku", czyniąc z niego mini ogród ziołowy. Czekamy na pierwsze nasze truskawki, bo te z rynku już podjedliśmy, zrywamy miętę do wody, a szczypior czosnkowy podjadamy w międzyczasie. Pachnie nam lawendą, rozmarynem i oregano, które Marcelka nazywa "oreoreno". Karol dzielnie codziennie podlewa wozem strażackim ziemię pod naszymi balkonami i obserwuje wzrost trawy, mleczy i stokrotek, które to przecież rosną - jak sam twierdzi - tylko dzięki tej jego wodzie. Poza sezonem balkonowym rozpoczęliśmy też ten sportowy - hulajnogowy i rowerowy. Karol z biegówki przesiadł się na rower dwukołowy i jazdę na nim ma już opanowaną do perfekcji. Już nie ściska mnie w żołądku na widok Syna zjeżdżającego z górki, czy wymijającego przechodniów. I mogę śmiało wypożyczać mojego męża innym rodzicom do pomocy w nauce na dwukołowcu ich pociech. Ma cierpliwość, spokój i podejście, także mój wkład w naukę jazdy moich dzieci na rowerze jest całkowicie zerowy. Ja nadaję się jedynie do obserwacji, zachwytów i wyrazów uznania dla obu stron.

Synu, masz nieustanną potrzebę przebywania z Tatą i robienia wszystkiego jak Tata. Na pytanie: co zjesz na śniadanie? - odpowiadasz, to co, Tata. A ile zjesz tych jajek? Tyle ile Tata. I tak jest z wieloma rzeczami, co bywa dość uciążliwe, gdy np. w restauracji chcesz zamawiać dania jak Tata, wiedząc, że nie końca za tym przepadasz, lub smaki lodów - tylko takie jak Tata. Chcesz, żeby bajkę czytał Ci Tata, nie chcesz wieczorem odmawiać modlitwy, gdy nie ma Taty w domu. Spędzacie ostatnio sporo czasu tylko we dwóch i dobrze to na Ciebie działa. Zwykły wyjazd na myjnię, zakupy, czy na rowery, ale tylko w męskim gronie.

W domu bywasz niesamowicie głośny, wręcz rozdarty, irytujesz się z dla nas wydawać by się mogło błahych powodów, zabranie się do sprzątania zabawek poprzedzone jest baaaardzo długim monologiem, jaki to jesteś zmęczony, jak masz dużo do zrobienia, że przez to sprzątanie nie zdążysz się pobawić, że właśnie miałeś zrobić coś innego i nie możesz tego robić później. Czasem sam się tak pogubisz w tym swoim rozumowaniu, że na końcu stwierdzasz, że Ty sam właściwie nie wiesz, o co Ci chodzi. A gdy proponuję, że może na urodziny dostaniesz coś innego niż zabawki, bo przecież masz już ich tyle, że nie dasz rady wszystkiego sprzątać sam, to oznajmiasz, że ubrania są nudne, a książki to przecież tak średnio jeszcze czytasz....Kiedy się na mnie zdenerwujesz, krzyczysz, że jestem okropna. Wypraszasz wszystkich z pokoju, bo chcesz pobyć sam i  pomyśleć, a jak jest głośno to nie możesz się skupić.
Dużo rysujesz i wycinasz. Najczęściej są to prace - jak sam zawsze podkreślasz - WSPÓLNE mi i Tacie. Codziennie, przynajmniej kilka obrazków. Masz swoje ulubione stałe motywy. Słońce. Kwiatek. Tęcza. Ostatnio cała rodzina. Albo Tata wspinający się na drabinę, żeby zerwać nam jabłka z drzewa. Albo Tata w motolotni. Prace zwijasz w rulon, owijasz w pasek papieru wycięty ozdobnymi nożycami, pakujesz w torby prezentowe i przywozisz swoim plastikowym żółtym autem, albo w koparce zdalnie sterowanej albo w jeździku - warsztacie. Mniejsze znaczenie ma praca, większe sam sposób jej zapakowania i dostarczenia.
Znasz wszystkie cyfry, nauczyłeś się dzięki grze w UNO, wystarczyło kilka partii, że byłeś w drużynie z kimś z nas, byś po kilku dniach zaczął grać sam. Kładąc kartę z cyfrą, często specjalnie na głos ją nazywałam i Ty zacząłeś robić to samo " niebieska piąteczka", "żółta trójeczka". I tym sposobem znasz już je wszystkie.


K: Czemu się tak ładnie ubrałaś, jak nigdzie nie wychodzimy?
Ja: Bo zaraz będziemy mieli gości, to się przebrałam.
K: Tak STILOWO wyglądasz.
:)

Wybieramy się z Karolem na przedstawienie.
K: Jakie masz ładne kolcczyki. Takie w kropeczki.
Ja: Dziękuję Synu,
K: A bransoletki nie miałaś ładniejszej??

Nadal pijesz mleko z butelki przed zaśnięciem. Świadomie nie wypiłeś raz - gdy była u nas Basia z Frankiem, przyszedłeś do mnie na kolana, przytuliłeś się i do ucha mi powiedziałeś, że dzisiaj nie będziesz pił przed snem mleka, bo jest Basia z Franiem, ale jutro to już tak.

Jesteś fizycznie silny, niezwykle zacięty i bardzo wrażliwy. Mądry, na wszystko masz gotową (sensowną) odpowiedź.


Marcelinko,

kiedy patrzę na Ciebie nie potrafię nadziwić się, jaka jesteś już...duża, poważna. mądra, rozważna. Dziś, kiedy byłyśmy na kontroli w przychodni przypomniałam sobie, jak siedząc w tym samym miejscu, wyrywałaś się nam, żeby raczkować po podłodze.
A dziś?? Nakładasz moje obcasy, przebierasz się, mimo, że tłumaczę Ci, żebyś się nie ubierała, bo za chwilę będziemy się znów przebierać na dwór, a Ty mi na to, że przecież masz sklep i nie możesz tak po sklepie chodzić i sprzedawać w piżamie. Robisz mi listy zakupów, zaczytasz czytać, do perfekcji opanowałaś "UNO" i jakoś tak zatrzymasz te karty na koniec, coś pokombinujesz, coś pozamieniasz, że bardzo często - wygrywasz. W "Memory" nie masz sobie równych. Bardzo lubisz bawić się w sklep, urząd, przyjmować faktury, dzwonić do "koleżanek", żeby sprawdzić, czy towary już dotarły, czy magazyn dojechał. Oczywiście jedną z zabaw numer jeden jest zabawa w dom. Spacery z Twoją, jak to określasz "dzidźką", przebieranie jej, karmienie i usypianie. Lubisz wspólnie ze mną gotować, chociaż w głębi serca myślę, że głównym motywem jest wylizywanie łyżek i mis po masach do ciast.

Jesteś niezwykle opiekuńcza. Widać to nie tylko w stosunku do Karola, bo On już nie wymaga takiej troski, ale w Twoim podejściu do innych, młodszych dzieci. Uwielbiasz małą Basię, z którą spędzaliśmy weekend majowy. Mogłabyś spacerować z Nią i bawić się cały dzień. A gdy Basia szła spać, znalazłaś sobie inną, małą dziewczynkę - Maję, która stała się obiektem Twojej uwagi.

Potrafisz świetnie podejść Karola. Zagadać Go, zabawić, żeby przestał marudzić. "Chodź Karolek zobacz, jakie Mama ładne Ci ubranie naszykowała. Chodź się ubierzemy". Jeśli zależy Ci na szybkim wyjściu, a Karol ociąga się z założeniem garderoby, wymyślasz Mu ćwiczenia, podczas których sama Go ubierasz. "Ręce do góry, ręce w dół itp..." Uwielbiasz czuć się taka dorosła, pomocna. Myjecie się we dwoje sami, potem razem się ubieracie, wszystko robicie "po cichu"tak, żebyśmy o niczym nie wiedzieli, po czym ubrani przychodzicie do kuchni i krzyczycie: "Niespodzianka"!

Jesteś na etapie śpiewania piosenek i przyśpiewek ludowych, bo przygotowujecie się do zakończenia roku, więc królują u nas aktualnie: "Urodo, urodo", "Mazureczek" i "Czerwone jagody". Ale znacznie wolę te od poprzednich hitów: "Miłości w Zakopanem" i "Wymarzonej" - tak na marginesie - hity z przedszkola, nie z domu.

Masz swojego pierwszego adoratora, bo chyba tak nazwać mogę Konrada - starszego brata Twojej koleżanki z przedszkola, których balkon jest na przeciw naszego. Gdy tylko Konrad wychodzi od razu krzyczy "Marceli", "Marceli" i Ty od razu biegniesz z uśmiechem na ustach i prowadzicie rozmowy, które słyszą co najmniej dwa bloki. I czekasz, kiedy Konrad wyjdzie, wyglądasz, spoglądasz....

Masz swój temperament, charakterek - jak mówi Tata - oczywiście po Mamusi. Gdy Tata słucha Twoich wywodów twierdzi, że jakby słyszał mnie. Często nie dajesz sobie nic przetłumaczyć, wiesz swoje i tyle, i znajdziesz tysiąc argumentów, żeby ważność swojego zdania podkreślić.

Nie znosisz wszelkich metek, sukienek/tunik odcinanych, z gumkami w pasie, wyprofilowanych wkładek w butach, klamer z boku butów, bo wszystko Ci przeszkadza. Zanim znajdujemy dwie pary sandałów, które Ci we wszystkim pasują, mierzymy nie tylko te, które Ci się podobają, ale wszystkie w Twoim rozmiarze.

Często pomagasz mi w domowych porządkach i jak się porządnie weźmiesz za swój pokój - to rzeczywiście jest pięknie wysprzątany - łącznie z kurzem na swoich półkach, biurkiem i odkurzaniem łóżek!!

I czekam na Was, bo zaraz wpadniesz zdyszana pierwsza do domu, wyprzedzisz na schodach Karola i Tatę albo w ogóle nie będziesz na nich czekać i zaczniesz mi od progu opowiadać, na jakim placu byłaś, co robiłaś i z kim się widziałaś. I będziesz się rozbierała i myła ręce i korzystała z toalety wciąż relacjonując mi dzisiejsze popołudnie. I bardzo bym chciała, żebyśmy nie straciły tego kontaktu, żebyś w miarę upływu lat, nadal dzieliła się ze swoją Matką wszelkimi radościami i troskami, przeżyciami z  każdego dnia!


























2018-01-18

Serca moje,

za oknem pierwszy, prawdziwy w tym roku śnieg. Samochody na parkingu pod naszym oknem zasypane tak, że nie można rozszyfrować jakiej są marki. A w ich rozróżnianiu jesteście całkiem dobrzy. Bycie Mamą chłopaka zobowiązuje, bo najpierw sama musiałam się ich nauczyć. Mieliście etap, że każdą naszą podróż, czy to pieszo, czy autem ciągle wykrzykiwaliście - Citroen! Peugeot! Renault! W tym tygodniu nasze podróże ograniczają się do chodzenia między pomieszczeniami naszego domu. Utrzymująca się od niedzieli gorączka Marcelki, kaszel, katar i ogólne osłabienie sprawia, że jesteśmy zdani na siebie i swoją kreatywność. I bardzo mi Cię szkoda Córeczko, bo widok Ciebie - pokładającej się na łóżku to niecodzienny obraz. Budzisz się koło 23.00, zabieram Cię do salonu, wtulasz swoje ciepłe ciało w moje ramię i oglądasz z nami nasz serial.  Nie chcecie praktycznie robić niczego sami, co chwila pytacie: "A co będziemy teraz robić", "A w co się będziemy teraz bawić...". "A co porobimy jak zjemy obiad"? I tak cały dzień...

Ty Marcelko jeszcze bardziej stałaś się "moją przylepką". Kiedy gdziekolwiek wychodzę (urząd/zakupy) od razu pytasz: "A wrócisz na obiad/"Będziesz na usypianiu". Gdy przygotowuję Wam budyń na drugie śniadanie - "Ale posiedzisz z nami". I choć bywa to irytujące, bo czasem każdy potrzebuje swojej przestrzeni niezmąconej żadnymi słowami, to godzinna przerwa - wyjście gdziekolwiek działa na mnie jak weekend w spa. Wracam z nową energią, żeby po raz setny odnaleźć Karola w szafie ze swoimi ubraniami, bo to Twoja Syna ulubiona kryjówka albo, żeby z Tobą Marcelko schować się pod kołdrą na górze Waszego łóżka i czekać, aż Lolek nas znajdzie.

A Ty Synu jesteś mistrzem trafnych odpowiedzi i ripost.Gdy wychodzimy razem w niedzielę na przedstawienie komentujesz:
-Jakie ładne kolczyki założyłaś, takie w kropeczki. 
- Dziękuję Synku. 
-A bransoletki nie miałaś ładniejszej??? 

Albo wchodzisz do kuchni i ni z tego, ni z owego witasz mnie włoskim "Bondziorno" :)

A gdy proszę, żebyś posprzątał trochę w pokoju, bo nie ma jak przejść przez te wszystkie leżące samochody na ziemi to rezolutnie odpowiadasz: "Przecież można przejść, zaraz Ci pokażę jak. O tak, ciach! ciach!" I robisz dwa wielkie kroki między autami i tyle Cię widziałam.

Jesteś na etapie uwielbiania tematów fizjologicznych. Do tego stopnia, że ostatnio wypowiedziałeś niesamowicie mądre zdanie: "Żeby tak pomieszać sikuny z kupą i to zjeść, to by było ekscytujące".  Doprawdy nie wiem, każdego dnia się zastanawiam, skąd Ty czerpiesz inspiracje do swoich pomysłów, odpowiedzi, czy pytań nam zadawanych. 

Nie jestem w stanie się na Ciebie dłużej złościć, bo nawet kiedy próbuję, to Ty zbywasz to swoim przesłodkim uśmiechem albo wchodzisz na kolana, przytulasz się i mówisz "Kocham Cię Mamo Judyto". W ogóle ostatnio zrobiłeś się bardzo wylewny w uczuciach. Nie ma dnia, w którym byś się nie przytulał i nie wyznawał miłości swej rodzicielce.

A Ty Starszy Blond Cudaku - jesteś mistrzynią w wymyślaniu zajęć swojemu młodszemu bratu (chyba naśladując bajkową Ruby). Jeśli chcesz pobawić się sama, a wiesz, że Karol będzie Ci przeszkadzał, to wymyślasz Mu niesamowite role w swojej zabawie w dom. Ostatnio zaproponowałaś, żeby Karol był listonoszem. On był niesamowicie szczęśliwy - chodził po pokojach, zostawiał w przejściach książki, mówiąc, że to ulotki, a Ty w spokoju mogłaś zająć się swoją lalką i udawaniem jej mamy. To zajęcie do tego stopnia tak mu się spodobało, że ostatnio Lolek sam zaproponował: "Melka, a może pobawimy się w dom - ja będę listonoszem". Kiedy Was obserwuję widzę, jak bardzo młodszy brat lubi spędzać z Tobą czas. Zgodzi się na każdą zabawę, byle bawić się wspólnie. I sam, często w takich nieoczekiwanych momentach przytula się do Ciebie i mówi - bardzo Cię kocham.  Ty zaś szepczesz mi: zobacz Mamo, jaki on jest słodziutki, taki malutki. Popatrz, jaką ma minę. 

Poza tym, że się kochacie, tak mocno - jak nasz salon, jak choinka, jak nasze mieszkanie i balkon, i wszystko, tak samo często się nie lubicie. Kłócicie o zabawki, kto, co wziął pierwszy. Kłócicie, kto pierwszy wsiądzie do samochodu, kto pierwszy zejdzie po schodach albo po nich wejdzie. Kto pierwszy dotknie drzwi od łazienki albo wyjdzie z wanny. Po tym z reguły jest płacz - najczęściej Karola, bo to on przegrywa, płacz przemienia się w wycio-darcie, że on już nie chce się w to bawić. I po chwili - na chwilę jest spokój. Standard. A, że Synu potrafisz się wydzierać to nawet skomentowała Ciocia Marta do wujka Mirka. "weź Go lepiej nie zaczepiaj, słyszałeś, jak on potrafi krzyczeć..."I Ty Córciu, masz często na Karola dobry wpływ - potrafisz Mu coś wytłumaczyć, zabawić tak, żeby zapomniał, czemu się właściwie zdenerwował. Dobrze, że macie siebie.

Śpijcie Robaczki. Przed nami jutro kolejny wspólny dzień. Ogórkowa? Szarlotka? Może wreszcie rozbierzemy choinkę.