2013-11-30

Córeczko,

niebawem - w dniu świętego Mikołaja skończysz 16 miesięcy. Wkraczasz w etap histerii i złości, gdy Ci czegoś nie pozwalamy poprzez stanowcze nie wolno. Krzyczysz, denerwujesz się, zaciskasz pięści, robisz się czerwono-fioletowa na twarzy, a wielkimi łzami i miną najnieszczęśliwszego dziecka na świecie próbujesz - bez skutku - wymusić na nas to, co w danym momencie chciałabyś mieć, czy zrobić. Próbujemy nauczyć Cię, że nie możesz wchodzić na biurko z kanapy, ściągać mokrego prania, dając mi tym samym więcej pracy, czy dostać do ręki tego, na co akurat masz ochotę, a co ze względów bezpieczeństwa, czy obawy przed ekspresowym zepsuciem nie jest Ci przeznaczone. Choć czasem ciężko zachować kamienne serce i twarz to wiem, że robimy to dla Twojego dobra, właściwego w naszym pojęciu wychowania, którego skutki zobaczymy w niedalekiej przyszłości. Nie chcę byś była rozkapryszonym dzieckiem, któremu wszystko wolno, robi z rodzicami to, co mu się tylko podoba, bez poszanowania cudzej pracy i włożonych wysiłków. Ale myślę, że jesteśmy na dobrej drodze. Mamy dobre wzorce. Z nadzieją patrzymy w przyszłość - ostatnimi czasy oczami bardzo zmęczonymi. 

Uwielbiasz książki. Ku mojej wielkiej uciesze. Nie było jeszcze sytuacji, byś bez entuzjazmu zareagowało na moją propozycję: a może poczytamy książeczki? I tu pada rozradowane: doba! To idź przynieś tą, którą chcesz razem ze mną pooglądać. Wracasz zawsze z książką. Nigdy misiem, lalką, czy inną zabawką. I przeglądamy po stokroć te same, gdzie już na pamięć mogę powiedzieć, jaki przedmiot, w jakim kolorze pojawi się na kolejnej stronie. Zaskakujesz, bo zapamiętujesz wszystko bardzo szybko. Potrafisz rozróżnić wóz strażacki od policji, traktor od wywrotki. Uwielbiasz tą najmniejszą o Czerwonym Kapturku, a wiem, że ją niesiesz, bo już od progu krzyczysz baba, baba! I szukamy tej w okularach, którą zjeść chciał głodny wilk, a która wyglądem w niczym nie przypomina Twojej Babci. Potrafisz wskazać kilkumilimetrowe biedronki na obrazku, telefon z kablem, który dla Ciebie będzie już tylko historycznym wspomnieniem, a różowe japonki to przecież papci, papci. I właśnie dlatego szukając Ci mikołajkowego prezentu wybrałam dwie kolejne pozycje, które wzbogacą Twoją dziecięcą bibliotekę. Będziemy mieć oko na litery i pukać do wszystkich drzwi, żeby sprawdzić, czy jest tam kto. Upominek z okazji 6 grudnia musi być - choćby najmniejszy, najskromniejszy, słodki - ale musi. To przecież tak ważny element budowania naszej rodzinnej tradycji, którą będziemy wzbogacać o nowe, takie tylko nasze, łączące nas razem i dające poczucie swojskości. 

A w ostatnich dniach łączą nas razem Twoje pierwsze klocki Lego Duplo. Wybraliśmy zestaw lecznicę dla zwierząt, bo zawiera zarówno elementy do budowania, jak i figurki do zabawy. Dzięki temu wiesz już jak wygląda i potrafisz odróżnić żyrafę, żółwia, zebrę, niedźwiedzia i małpę, a dźwięki wydawane przez tą ostatnią naśladujesz idealnie. Póki co - rozwalasz, my budujemy. Tata zadowala się tym, choć marzy Mu się prawdziwy - a nie tylko oglądany w katalogu będąc dzieckiem - zestaw Lego Technic. Kup go sobie Tatulku! Należy Ci się za ciężką, codzienną pracę, a marzenia trzeba spełniać. Przecież z takich przyjemności życie się składa. A Twój Córeczko będziemy systematycznie powiększać, bo zdecydowanie wolę, byś raz na jakiś czas dostała porządną zabawkę, wytrzymałą i estetycznie wykonaną a nie chińskie, plastikowe, zupełnie zbyteczne przedmioty, które rażą mnie za każdym razem w oczy, gdy tylko je widzę na sklepowych półkach. Nie chcę by Twój pokój zaśmiecony był kolorowymi, świecącymi, siusiająco-płaczącymi gadżetami, które nie są ani ładne, ani wartościowe, ani nie rozbudzają kreatywności i fantazji. A takich pokoi widziałam już co najmniej kilka. 

Tymczasem bawisz się z Babcią, na której odwiedziny z Tatą czekaliśmy z wielką radością i nadzieją na wyczekiwany odpoczynek. Mam czas na sen w ciągu dnia, długą, gorącą kąpiel w ciszy i radość z bycia choć przez godzinę z samą sobą. Zaskakujesz Babcię, bo potrafisz zakomunikować gestami, czego oczekujesz od konkretnej osoby. Popychasz, prowadzisz za rękę do wskazanego pokoju, pokazujesz dłonią i krzyczysz taaa( na razie bez "m" na końcu )!! Nie, nie, nie, nie - na poranną jajecznicę, doba - na płatki na mleku i słodkie winogrona.

My dziś z Tatą randkujemy i pod nosem nucę sobie kino, kolacja i spacer...A Ty bądź grzeczna, zachowuj się w kąpieli, daj bez krzyku włożyć sobie piżamkę, bo ostatnio upodobałaś sobie bieganie na golasa i tuptanie bosymi stopami po zimnej terakocie, zaśnij spokojnie - tak jak u Taty w ramionach i śpij jak najdłużej mój Najsłodszy Aniele.

2013-11-23

Groszku malutki,

za oknem prawdziwa jesienna szaruga, po porannej krzątaninie, dzięki której w domu miesza się zapach szarlotki z pomidorówką i świeżo wywieszonym praniem - odpoczywam. Sama w mieszkaniu. Piszę. 

Malutki, bo nazywam Cię przecież per Groszek, ale Twoja płeć nadal pozostanie nam wielką tajemnicą przez najbliższe jeszcze kilka tygodni. 

W poniedziałek po raz pierwszy wszyscy zobaczyliśmy Cię w szaro-czarnych barwach. Badanie USG, które potwierdziło, że Jesteś i na tym etapie rozwoju miewasz się bardzo dobrze. Wierzę, że tak pozostanie już do końca. Mierzysz 5,53 cm i jesteś taki...kształtny. Po raz pierwszy poczułam, co to znaczy martwić się o Ciebie - o Dziecko, którego poza ekranem komputera jeszcze nie widziałam, ani fizycznie nie odczuwam realnego istnienia (czekam na delikatne motyle w brzuchu, które przerodzą się w solidne kopniaki). Lekarz, który przeprowadzał badanie chciał mieć odpowiedniej długości, ładny i miarowy zapis bicia Twego serca, stąd kilka razy przykładał urządzenie do mego brzucha i wyszukiwał życiodajnego organu. Zaczęłam się denerwować, bo badanie się przedłużało, a lekarz wciąż słuchał i słuchał rytmicznego, szybkiego Twego pulsu. Bałam się zapytać, zwyczajnie się bałam ze strachu, że usłyszę twierdzącą odpowiedź. Niepotrzebnie. Lekarz po prostu był dokładny, a Ty Wiercipiętku uciekałeś, przekręcałeś się uniemożliwiając tym samym choć przez dłuższą chwilę posłuchać najprzyjemniejszego memu sercu dźwięku zwiastującego życie we mnie. 
Jesteś. I choć przeżywam to po raz drugi, nadal trudno mi uwierzyć, że film, który w każdej chwili mogę obejrzeć z Tobą w roli głównej rozgrywa się tam, po drugiej stronie mnie. Niewiarygodne!

A ja? Nadal mam niepohamowany apetyt, który każe mi obawiać się o moją sylwetkę i dodatkowe ciążowe kilogramy. Skóra - z racji powtórki sytuacji - większe możliwości do rozciągania i nie wiem, jaki będzie wygląd mnie i mojego ciała w ostatnich tygodniach maja. Rosną mi biodra, centymetry w udach, pupa zrobiła się okrąglejsza, bardziej latynoska, a biust cieszy nie tylko  me oko. Nawet Tata twierdzi, że dziwnie zachowuję się w kwestiach związanych z jedzeniem - trochę tak, jakbym bała się, że mi zabraknie. Ciągle myślę o tym, co przyrządzić na obiad następnego dnia, co upiec słodkiego i co zapełni mój żołądek w porze drugiego śniadania. 

I tak, nadal jestem popołudniami notorycznie zmęczona. Jeśli rano nie zrobię wszystkiego, co zaplanowałam, wieczorem nie mam co liczyć na cud i przypływ energii, bo to nie nastąpi. Pokonując cztery piętra (pod górę) z Twoją siostrą na rękach, w grubych, zimowych już kurtkach, po uprzednim przynajmniej 1,5 godzinnym spacerze - jestem wykończona. Jak nigdy. Bo do tej pory nie narzekałam na 72 schody, które codziennie pokonywać musimy. Jak będzie później? Z dwójką Dzieci? Jednym niespełna dwuletnim, które nie wiem, czy samodzielnie będzie chciało przybywać taką drogę na dół i pod górkę i z drugim kilkudniowym w nosidle, gondoli, czy chuście? Do tego zakupy, piaskownicowe zabawki, hulajnoga...? 

Do 1 czerwca musimy wszystko ustalić, zaplanować, zrealizować. Do Dnia Dziecka, bo to jest przewidywany przez USG termin Twego przyjścia na świat. Ładna data prawda? Będzie piękny dzień. Słoneczny, bo każdy z ważnych w moim dniu właśnie taki był. 


2013-11-17

Niebieskooka Marcelino,

choć w domu Marceliną bywasz rzadko, częściej Marcelką, Marcelą, Miśką i milionem zdrobnień nawiązujących do świata roślin, zwierząt, gadów, płazów i takich, które nie określają właściwie niczego, nie wiem, skąd się wzięły, a nadal funkcjonują - jak na przykład Niutek. Śpisz w swoim pokoju, który jeszcze przez kilka miesięcy możesz uważać za należący tylko i wyłącznie do Ciebie. Później swoją niewielką, kolorową przestrzeń będziesz musiała dzielić z Groszkiem, a my tak urządzić Wasze wspólne metry kwadratowe, by każde z Was miało kawałek swojej ziemi. Śpisz w pokoju,  w którym po raz pierwszy od początkowego układu mebli poczyniliśmy niewielkie zmiany. A to za sprawą Twojej ciekawości, wszędobylskości i prób wspinania się tam, gdzie wspiąć się da. Musieliśmy zmienić położenie - stojącego do tej pory w rogu pokoju, tuż przy oknie, a obok komody - fotela, bo kiedy zobaczyłam, że próbujesz wejść z niego na parapet, a i bez problemu sięgasz do koszyka po (między innymi) Sudocrem, którego smak nie jest Ci już obcy, zaczęłam bać się o Twoje bezpieczeństwo. Niewielkie zmiany, a cieszą oko, bo przecież to zawsze jakieś nowości. No i piękny dywan, którego Twój pokój doczekał się po piętnastu miesiącach istnienia. Szukałam w sklepach internetowych, grzebałam w googlowskich grafikach i stronach wnętrzarskich w poszukiwaniu czegoś, co będzie odpowiadało mi zarówno wizualnie, jak i cenowo. Cóż mam poradzić, że nie podobają mi się te wszystkie mega kolorowe dywany, przedstawiające postacie z bajek, wielkie głowy zwierząt, czy esy-floresy, a od samego patrzenia można dostać oczopląsu. Prosty, biały w kolorowe guziki. Niebanalny, a jednocześnie dziecięcy, pasujący do wielu wnętrz - bo przecież jeszcze nie wiem, jak będzie wyglądał Wasz pokój wiosną, idealny do nauki kolorów i gry w rodzinnego Twistera. Śpisz - miałam napisać, że lepiej, bo Twój sen już się normował (jedna pobudka na mleko w godzinach 1-2 i sen do 6tej), ale od dwóch, trzech nocy znów wybudzasz się częściej niż raz i nie mam pojęcia, nawet już nie dociekam, czym jest to spowodowane. Tak po prostu masz i już. 

Zmieniasz też swoje upodobania żywieniowe, a może tylko akcentujesz samodzielność, możliwość decydowania o samej sobie (jak podają fachowcy w internecie) i dokonywania wyboru...Nie lubisz nowości, nie chcesz próbować nowych smaków, a jeśli uda mi się zachęcić Cię do zjedzenia, po chwili wszystko ląduje na ziemi. Jajek nie chcesz jeść pod żadną postacią, ewentualnie raz na jakiś czas - omlet z dużą ilością serka waniliowego. Kanapek nie tykasz, ani w postaci małych wagonów, ani w całości - do ręki. Czasem sam plaster sera żółtego, czy wędliny. Nie ma też mowy byś zjadła drugie danie. Nie chcesz gotowanych warzyw, ziemniaków, mięsa z kurczaka pod przeróżną postacią, kasz. Rano płatki na mleku, ale nie te zdrowe owsiane, nie musli, a miodowe, bądź czekoladowe. I tylko parówki, serki waniliowe, zupy - całe szczęście i owoce, mnóstwo owoców. Nadal najulubieńsze są winogrona (skazujesz je w książce i mówisz nono nono) i pomarańcze, najchętniej zjadane w ilościach hurtowych. Plus mleko modyfikowane z kaszką na noc i w trakcie nocnej pobudki. Ale się nie zniechęcam. Podaję - co lubisz, starając się od czasu do czasu zaproponować coś innego. Na przykład placki z bananami, domowe ciastka owsiane i muffinki z budyniem, których zapach roznosił się ostatnio po wszystkich pokojach.

W Twoim świecie wszystkiego musi być po równo. Tyle samo buziaków Mamie, tyle samo Tacie. Jeśli głaszczesz po poliku Tatę i mówisz moooo (co w Twym języku oznacza mój Tata), za chwilę taki sam gest wykonujesz na moim. A lodami, które Tata przyniósł dziś sobie (waniliowo-orzechowe których Matka smaku do tej pory nie lubiła. - Dobre. - Teraz to Ty wszystko zjadasz) zaczęłaś mnie karmić, po czym zabrałaś całą miskę Tacie i przyniosłaś mi, gdy ja trochę podjadłam, biegałaś z nimi raz od jednego, raz do drugiego rodzica, dbając by kolejność rozkoszowania się deserem nie została naruszona. Zadziwiasz, bo nie bierzesz sobie, a dajesz nam, dzielisz się, dbasz w pierwszej kolejności o innych, o najbliższe Ci osoby. Jesteś niezwykła wiesz?

Widać, już widać efekty naszego wychowywania, wartości i zasad, które codziennie Ci przekazujemy. Zapytana, jak należy być, gdy inne osoby śpią, przykładasz palec do ust i mówisz ciiii, a poza samym gestem uczę Cię, że nie wolno wtedy głośno krzyczeć, stukać drewnianymi zabawkami o ziemię, czy walić głową w ścianę, co ostatnio bardzo Cię bawi!

Od samego rana pokrzykujesz nowe słowo: awa, awa i wskazujesz na nasze kubki pełne stawiającego na nogi napoju w kolorze, który lubię. Dotykasz do piekarnika, szklanki z napojem, ubrań prosto spod żelazka i mówisz ciepe. Do Twojego głośnego, dosadnego MAMO, dołączył też TATO.

Uwielbiasz zwierzęta. Te spotykane na spacerach, które możesz ganiać, głaskać, a ich właściciele potwierdzają, to, że jesteś oswojona, przyzwyczajona do świata czworonogów, bo się nie boisz, idziesz ufnie, czasem nawet za bardzo, a ja cieszę się, że nie należę do tych Matek, które spotkany ostatnio na spacerze właściciel psa a'la Lessie widuje podczas swoich wędrówek z czworonogiem. Nie należę do tych, które będą krzyczeć Proszę zabrać tego psa. Nie podchodź. Nie dotykaj. I  lubisz te swoje domowe zwierzaki, figurki przedstawiające wiejską farmę, których odgłosy naśladujesz prawie idealnie, rozróżniasz baranie beee, od koziego meee, wiesz jak wyje wilk i bardzo lubisz udawać małpę...:)

A ja cieszę się z każdego takiego najmniejszego postępu w rozwoju. Że potrafisz pić przez słomkę, wyciągniesz pranie z pralki, przyniesiesz mi kapcie z sąsiedniego pokoju, sama nałożysz sobie czapkę,
odstawisz pojemnik z klockami na miejsce, otworzysz szafkę i poproszona wyciągniesz z niej zmiotkę, oddasz Tacie telefon i wiele, wiele innych, drobnych, codziennych czynności, które wykonujesz już sama, które znasz, rozumiesz. Mega zachwyt, którego dane jest mi każdego dnia doświadczyć, bo jestem obok. I to jest najpiękniejsze, mimo towarzyszącego mi ostatnio wciąż uczucia zmęczenia.

Jestem Córeczko. Dla Ciebie. 

2013-11-11

Dzieciaczki,

jedenaście to ważna w życiu naszej całej rodziny liczba. Dokładnie dwa lata temu, Ty Córeczko zakiełkowałaś, choć my jeszcze nie byliśmy tego świadomi. Dwa lata pełne cudów, miłości, o której istnieniu pojęcia nie mieliśmy, a której uczymy się każdego dnia, dobrych zmian, które sprawiły, że zapragnęliśmy nowego Istnienia. Tak, o Tobie mowa Groszku - kończysz dziś dwa miesiące! Jeszcze siedem i powitamy Cię okrzykami szczęścia i niemierzonej radości. 
Co dobrego przyniosą jedenaste dni kolejnych miesięcy? 

Rośnijcie szczęśliwie.
Całusy.
Wasza Mama.

2013-11-10

Robaczki,

od poniedziałku, po dwutygodniowym pobycie u Dziadków jesteśmy z powrotem w domu. Obawiałam się tego, jak będzie, gdy wszystkie domowe obowiązki spadną znów na moją głowę i nie będę miała okazji, żeby wyręczyć się Babcią, czy Dziadkiem. Obawiałam zupełnie niepotrzebnie, bo już teraz wiem, że ciąża, czy nie ciąża, zmęczenie większe, czy mniejsze - nie mogę nic nie robić. Fakt, że przez dwa tygodnie byłam poza przestrzenią gotowania, prasowania, sprzątania sprawiło, że czułam się jeszcze bardziej zmęczona, przytłoczona i za bardzo skupiałam na dolegliwościach pierwszego trymestru. W domu jest zupełnie inaczej. Tuż po szóstej, po półgodzinnym, wspólnym wylegiwaniu się w łóżku wstępuje we mnie energia, nowe pokłady sił, które opuszczają mnie dopiero popołudniu, a zmęczenie daje o sobie znać wtedy, gdy na dworze zapada jesienny zmrok. Lubię tę domową krzątaninę, nie potrafię bezczynnie leżeć, męczy mnie to i zdecydowanie źle wpływa na samopoczucie zarówno fizyczne, jak i psychiczne. I choć doceniam miejsce, dom, w którym mogę płakać ze zmęczenia, własnej bezsilności, odpocząć bez wyrzutów sumienia, przeczytać w ciszy książkę to cieszę się, że jesteśmy już u siebie. 


Córo Moja,

kończysz 15 miesięcy, a my jesteśmy na etapie podziwu Twojego artykułowania własnych potrzeb, myśli i oczekiwań. Gestami, słowami, które są zarówno dla nas zrozumiałe, jak i tymi, których znaczenia musimy się domyślać. We wtorek, gdy godzinę przed drugim śniadaniem spędzałyśmy czas na wspólnym czytaniu książek, oglądaniu obrazków, nauce nowych pojęć, Ty w pewnym momencie odłożyłaś książkę, zeszłaś z łóżka, po czym zaczęłaś cmokać kierując się w stronę kuchennego blatu.
 - Masz już ochotę na drugie śniadanie? 
- Taaa! 
- Może być parówka?
- Taaa! (ogromny uśmiech na twarzy i pełne zniecierpliwienia oczekiwanie w krzesełku).

Rozmowa z kolejnego dnia: 
- Mama tylko pójdzie i umyje głowę.
- Doba!
- A póżniej chcesz iść na spacer?
- Taaa! (i kierujesz swoje kroku ku drzwiom wyjściowym)

Gdy masz ochotę na jakiś owoc, sama sięgasz do miski, która stoi na parapecie. Podaję Ci banana, ale widząc Twoją niezadowoloną minę próbuję z jabłkiem, które jak się okazuje jest strzałem w dziesiątkę. Jesz, dopóki masz na nie apetyt, po czym - na prośbę Taty - odkładasz na blat swojego krzesełka. Zupę potrafisz zjeść w tempie ekspresowym, po początkowym marudzeniu - zobaczyłaś na szafce pomarańcze - powiedziałam, że deser dostaniesz po zjedzonych przynajmniej kilku łyżkach ciepłej ogórkowej. Zrozumiałaś, posłuchałaś i ręką zaczęłaś wyjmować z zupy ziemniaki, marchew, mięso i wpychać je do ust, aż do odruchu wymiotnego...Obiecane pomarańcze dostałaś, potem jeszcze garść winogron, a Twój bebolek rośnie wraz z moim. 
Pędzisz do łazienki po ręcznik (a wydawało się, że jesteś zajęta zupełnie czym innym i nie słuchasz tego, co mówimy), gdy Tata wspomniał, że woda rozlała się na parapecie i trzeba ją wytrzeć. 
Dmuchasz w stronę żarówki/grzejnika/zamkniętego piekarnika, gdy mówię, że jest gorący i musisz uważać. Słowo gorący kojarzy Ci się z kubkiem mojej kawy, wyjętą z wody parówką, zupą, którą trzeba poprzez dmuchanie wystudzić.

Rozumujesz, dobrze kojarzysz fakty, potrafisz łączyć znaczenia, sytuacje. Analizujesz i wnioskujesz. Zadziwiasz swoją znajomością świata, którego kolejne elementy odkrywasz wraz z nami. Nieświadomie, poprzez wspólne bytowanie, zabawę i życie. Cieszę się, że mogę tłumaczyć Ci codzienność, być przewodnikiem, wyznacznikiem tego, co właściwe. Cieszę się, że ode mnie uczysz się tego, co jest dobre, a co złe, co wolno, a czego nie powinnaś robić. Wierzę, że wpojone wartości zostaną, fundamenty, na których budujesz siebie. 

Z przyjemnością obserwuję Twoje interakcje z rówieśnikami. I chociaż nie dzielisz się jeszcze zabawkami z uśmiechem na twarzy, to też nie reagujesz histerycznym płaczem, nie lecisz z potokiem łez do Mamy, gdy dzieci zabierają Ci rzeczy, będące Twoją własnością. Samodzielnie próbujesz odzyskać to, co należy do Ciebie - mimo mojego tłumaczenia, że zabawkami należy się dzielić z innymi i przecież nikt bez pozwolenia nie weźmie sobie do domu Twojej zabawki - bez złości i buntu, gdy przeciwnik okazuje się być silniejszy.

Wczoraj po raz kolejny z Tatą stwierdziliśmy, że jesteś mądrzejsza i rozumiesz więcej, niż przypuszczamy. Wieczorem, tuż po Twojej kąpieli towarzyszyliśmy Ci oboje w pokoju,  w ciszy między sobą, odzywając się tylko do Ciebie, a Ty jak gdybyś wyczuła nasze nastroje, najpierw dałaś buziaka mi, potem Tacie, a później od tyłu zaczęłaś popychać Tatę w moją stronę, dając nam tym samym do zrozumienia, że i my mamy się pocałować. Rozczuliłaś nas tym gestem do łez, po raz pierwszy w tak prosty, a zarazem najwspanialszy sposób godząc pokłóconych rodziców. Jesteś mądra, cudna, wspaniała Córeczko!

Po powrocie od Dziadków stałaś się jeszcze bardziej Mamina. Świadome, głośne nie Ma-ma, lecz Ma-mo słyszę, gdy budzisz się w nocy, gdy wstajesz już na dobre, gdy zamykam się na kilka chwil w łazience, a Ty lamentujesz tuż pod drzwiami, gdy Tata zmienia Ci pieluchę albo zmywa kurz i pot z Twego ciałka po całodniowej zabawie. Wiem też, że największe poczucie szczęścia i bezpieczeństwa odczuwasz wtedy, gdy oboje jesteśmy w domu, najlepiej wszyscy razem w jednym pokoju. Nie musisz wtedy nasłuchiwać dźwięków dobiegających z klatki i patrząc w kierunku drzwi wołać Ta-Ta, ani z nadzieją podchodzić pod dzwoniący domofon, zwiastujący kolejne sklepowe ulotki, a nie ukochanego Tatę.

I od kilku dni jesteś na etapie biegania - nie chodzenia - po domu, a chcąc nas rozśmieszyć specjalnie poruszasz się mikroskopijnymi krokami, biegnąc niczym gejsza i śmiejąc się przy tym w głos. Płaczemy ze śmiechu, a Twój Brat lub Siostra podskakuje w moim brzuchu, bo codziennie funduję Mu/Jej radosne masowanie kilkucentymetrowego ciała.

Nowości:
auo - auto, papci - kapcie, Ma-MO, doby - dobry, to to? - co to?/kto to?, totia - ciocia.
Gładzisz ręką po twarzy, gdy poprosimy zrób moja/mój. Pierwsze zajęcia musical babies i zabawa w siedlisku zarazków, wirusów, i wszelkich bakterii, czyli w piłkowym basenie. Nie tylko Twój pierwszy raz.

Istotko wielkości dorodnej moreli,

jesteśmy dwa tygodnie do przodu. Ja Twoje istnienie liczę od dnia faktycznego Twojego zadomowienia się pod moim sercem, nasza pani doktor, jak wszyscy lekarze - od ostatniej miesiączki. I jakże wielkie było moje zdziwienie, i zarazem radość, że to już, gdy na ostatniej (środowej) wizycie kazała mi na następny tydzień umówić badanie USG. Już będzie dwunasty tydzień? Według moich obliczeń miał być dopiero dziesiąty. Przełomowy dwunasty stanowiący granicę bezpieczeństwa, dający poczucie większej pewności, choć tą mam od samego początku. Jesteś zdrowa! Nie ma potrzeby, żebyś przychodziła co cztery tygodnie. Wyniki badań wzorcowe. I choć odczuwam zwiększony ból brzucha przy nadmiernym wysiłku, niepokojące ciągnięcie, gdy noszę Twoją Siostrę, to staram się więcej odpoczywać, chwilę poleżeć i tak, tego się trzymam - jestem zdrowa!

Dajesz znać o sobie popołudniami, gdy chęci do życia i domowe obowiązki schodzą na dalszy plan, a ja marzę tylko o odpoczynku i możliwości nie robienia niczego. W nocy i rano dokuczają mi mdłości, nadal denerwująca i dające poczucie dyskomfortu kwasota w ustach. Ani częste mycie zębów, ani Tik-Taki nie pomagają.

Ale jest dobrze. Czuję, że pierwszy trymestr powoli dobiega końca. Dodatkowe 2 kilogramy i lekko zaokrąglony brzuch, choć nie wiem, czy to z powodu ciąży, czy ilości pochłanianego jedzenia, na które mam wciąż ochotę. Nawet wybierając się na wizytę do naszej pani ginekolog, zabieram ze sobą przygotowane wcześniej kanapki...Dobrze, że jest Twoja Siostra - mam mobilizację do codziennych długich spacerów i mnóstwo powodów do radości, głośnego śmiechu, który przecież wpływa na Twój rozwój.

W głowie powoli snuję plany zmian w Waszym pokoju. Kto, gdzie będzie spał, jak ustawić meble, by każde z Was miało swoją przestrzeń. Jeśli okażesz się chłopcem to chyba powinnam zaznaczyć obecność chłopięcego świata na Waszych wspólnych metrach kwadratowych. A może przeprowadzka gdzieś niżej lub tam, gdzie będzie dostęp do windy? Nie wiem, nie wiem, nie wiem...Niech syndrom wicia gniazda jeszcze nie daje znać o sobie, jeszcze mamy czas. Zdąrzymy. Póki co, cieszę się wolnym, dłuższym weekendem, obecnością Taty w domu i czasem, który daje pewność, że jestem na swoim miejscu.