2012-12-31

Córeczko,

w Nowym Roku życzę Ci mnóstwo radości, takiej jak do tej pory, szczerej, prawdziwej z najprostszych zabaw. Aby wspomnieniem stało się ulewanie i nieustanne przebieranie. Spokojnych nocy pełnej kolorwych snów. Byś z apetytem zjadała nowe smaki. Jak najmniejszej ilości siników, które towarzyszyć będą Ci podczas nauki chodzenia. Długiej wiosny, bo nie mogę doczekać się już Ciebie w wersji spacerowej. Cierpliwej, mniej nerwowej Matki i niezestresowanego Ojca. I mnóstwo, mnóstwo miłości zewsząd. Niech przy Tobie zawsze będą dobrotliwi ludzie! 


2012-12-23

Zabawiana przez Dziadka śmiejesz się w głos. Radośnie, szczerze, prawdziwie. I cały dom z Tobą.
 
Szczęście Ty Moje!

2012-12-21

Córeczko,
 
nagrywam Twoje okrzyki, które wypełniają cały dom, pomimo szumu suszarki, który dla Ciebie jest oznaką zbliżajacej się kąpieli. Krzyczysz, piszczysz, śmiejesz się, a we mnie przeogromna radość, szczęście, gdy na Ciebie patrzę. Cudowny etap Twojego rozwoju. I wiem.
 
Jesteś Najlepszym prezentem od Niebios. Niczego więcej mi nie potrzeba.



 

2012-12-20

Dwa bodziaki i jeden śpioch przez cały dzień - Alleluja!
 
Jesteś przeziębiona, a ja mam za złe sobie, że nie potrafię uchronić Cię przed bakteriami, wirusami, które rozsiewam po całym domu. Podziwiam cierpliwość i uśmiech, który towarzyszy Ci podczas zapuszczania kilka razy w ciągu dnia kropli do nosa, syropu, poklepywania po plecach i wyciągania lejącej się z nosa wydzieliny. Nie mrudzisz przy tym, nie płaczesz, a jak w przypadku wszystkiego - wyrażasz ogromne zainteresowanie. Dziękuję, że jesteś Takim Dzieckiem!
 
Wczorajszej nocy, Twój sen nieustannie przerywany niedającym Ci spokoju katarem, budzisz się, marudzisz. I mój przeszywajacy całą głowę ból, cieknące po polikach łzy bezsilności, bo tak bardzo chciałabym być przy Tobie, a najzwyczajniej w świecie fizycznie nie dam rady. Jak otępiała patrzę na zmieniającego Ci pieluchę Tatę, zabawiającego i osuszającego Twoje łzy choróbska. Z wdzięcznością przytulam się do ściany, a Ty wtulona w swego Ojca zasypiasz na tapczanie.
 
Jutro wielkie pakowanie, bo następnych kilkanaście dni spędzisz początkowo na Podlasiu, póżniej u Dziadków ze strony Twego Taty, a swój pierwszy nowy rok przywitasz w stolicy u  cioci Kasi i wujka Bartka. Pierwszy nasz taki długi wyjazd, takie nasze wakacje w samym środku zimy, tak Wakacje!
 
Czekam z utęsknieniem.
 
 

 

2012-12-16

Moja Ty minko, gdy jestem zła,

do swojego repertuaru na stałe włączyłaś okrzyki aaaaa, uuuuu, którymi witasz nowy dzień, podziwiasz latające za oknem wrony, przejeżdzające samochody, czy kręcące się nad Twoją głową delfiny. Do Twoich ulubionych ostatnio zabaw należy trzymanie w ręku grzechotki i uderzanie nią o plastikowe elementy bujaczka, wkładanie mi do buzi swoich paluszków (dziwisz się, że mam zęby i potrafię nimi przygryzać) i ciągnięcie za zawieszone na dzwonku przy lustrze kwiaty. Do wszystkiego wyciągasz ręce, fascynują Cię zielone liście przy drzewku na kuchennym parapecie, gdybyśmy tylko Ci na to pozwolili - już byś je powyrywała. I oczywiście do buzi! Wszystko do buzi! Wzrokiem pożerasz to, co znajduje się na naszych talerzach, jeszcze miesiąc i urozmaicimy Ci Twój codzienny jadłospis. Na razie musisz zadowolić się kilkoma łyżeczkami mleka modyfikowanego, podawanego przed karmieniem, którego zadaniem jest zagęszczenie pokarmu i tym samym zmniejszenie ilości ulewanego jedzenia. Skutków nie widać, ale jak masz humor - zjadasz ze smakiem, z łyżeczki. 

A ja od piątkowego wieczoru walczę z przeziębieniem. Ciepłe herbaty, miód i rosół Twego Taty zwalczyły ból gardła, od dziś nasilony katar, bóle mięśni i ogólne osłabienie. Świat będziemy oglądać z czwartego piętra i nie dziw się brakiem niepoliczalnej liczby codziennych całusów. 

2012-12-10

Moja Ty pupcio do poszczypania,
 
w sobotę, w miejscu gdzie jeszcze nie tak dawno razem z najbliższymi świętowaliśmy Twoje wstąpienie do grona chrześcijan, już jako 4 miesięczniak bawiłaś się na swoich pierwszych Mikołajkach. Spotkanie, w którym wzięło udział kilkadziesiąt Bajbusków i ich rodziców, i wśród nich Ty - wysrojona w czerwoną bluzeczkę, czarno-białą spódnicę (ulubiony zestaw kolorystyczny Twojej Babci i Mamy) z czarną kokardą w białe grochy, a na stópkach skarpetki, oczywiście czarno-białe z kokardą taką samą jak przy spódnicy - przypadkiem znalezione, a cieszyły dużo bardziej niż nie jeden zakup dla mnie samej. Miło było spotkać rodziców, z którymi widywaliśmy się co wtorkowe popołudnie, wtedy jeszcze niepewni, niedoświadczeni, wsłuchani, zadający pytania, , a teraz wymieniający spostrzeżenia, dzielący się codziennością, swoimi porodowymi wspomnieniami i radością z Was. I dobrze pamiętam moment, kiedy Pani Grażynka pytała nas o wybrane imiona dla naszych przyszłych dzieci, a w sobotę spotkałaś tak niecierpliwie wyczekiwanych: Gabrysia - czarny, ze ślicznymi puckami, którego od razu zaczęłaś zaczepiać i wzajemnie chwytaliście się za ręce, Lenkę i Ninkę. Umęczona wrażeniami, glosami, kolorami zasnęłaś noszona na rękach przodem do świata i wtuliłaś się w Kobietę, która jako pierwsza trzymała Cię na rękach.
 
A Ty Kruszynko leżąc na plecach wciąż dźwigasz głowę, coraz częściej i wyżej, podgłówek w gondoli masz już postawiony, podkładane koce, ale dla Ciebie to i tak za mało. Mimo oparć, główkę trzymasz w powietrzu. Leżąc na brzuszku zaczynasz się przemieszczać. Przyciągasz kolana, unosisz pupkę i powoli wędrujesz, najchętniej (bacznie pilnowana) na tapczanie. Wczoraj sprytnie przekręciłaś ciałko, najpierw z pleców na bok, a póżniej na brzuszek.
 
Nadal mocno ulewasz, a ja mam wrażenie, że im więcej wiem, tym wiem mniej...Słucham wszystkich rad, próbuje, karmię w pozycji bardziej pionowej, kładziemy Cię na brzuszek, robimy większe/mniejsze odstępy między karmieniamy, nosimy dużo w pionie i ciągle przebieramy, a w podróżnym plecaku zawsze kilka świeżych zestawów ubraniowych.
 
I nawet nie wiesz, jakiego masz dobrego Ojca, kroi mi jabłka i przynosi na talerzu, każdego wieczoru(gdy jest w domu) a ja karmię Cię przed nocnym snem - pyta, czy zrobić mi coś do jedzenia (kiedyś Mu o tym napomkęłam i są efekty :]), a dziś gdy Cię lulałam uśmiechałam się sama do siebie słysząc odgłos pracującego żelazka, dzięki któemu stos Twoich rzeczy się zmniejszył.
 
 
 
Śpisz. I niech Ci się śnią Aniołki!

2012-12-04

7,6 kg i 67 cm uśmiechniętego dziecka, a poziom szczęścia rodziców nie do zmierzenia. 

I tak bardzo lubię Twój wyraz twarzy, gdy po przebudzeniu całuję Twoje ciepłe poliki, a Ty przymykasz jeszcze oczy i delikatnie się uśmiechasz, leżysz spokojnie, jakbyś czekała na te moje pieszczoty.

Za każdym razem irytacja po wizytach w przychodni - żeby nie widzieć, czy dany lek jest na receptę, a z ulotki sama mam wyczytać jego dawkowanie...?!! Od jutra podajemy z nadzieją na zmniejszenie ilości ulewanego pokarmu.

 A może Wy drogie Mamy macie ten sam problem i skuteczne sposoby na radzenie sobie z nim? Chętnie poczytam i wypróbuję.

2012-12-03

Moje Ty plecki do podrapania,

za parę dni skończysz cztery miesiące. Cztery miesiące!! W naszych myślach, głowach, sercach jesteś już ponad rok. A ja nie wiem, kiedy ten czas upłynął. Oglądam zdjęcia, na których Twoje istnienie ma dopiero kilka dni i odnoszę wrażenie, że nie pamiętam Ciebie takiej małej - czasu, gdy się nie śmiałaś, nie piszczałaś, nie wierciłaś na przewijaku i nie przebierałaś nieustannie nóżkami.

Ostatnie dni to czas Twojego zwiększonego zainteresowania własnymi nogami, nie potrafisz jeszcze samodzielnie złapać się za stopy, ale trzymasz się za kolana i łydki. (ach te Twoje tluściutkie łydeczki)! Od piątku plujesz ustami - wystawiasz lekko język i robisz coś na kształt plucia - nie potrafię opisać tej Twojej nowej umiejętności - nagram i w odpowiednim czasie zobaczysz sama. Z łatwością przekręcasz się z pleców na lewy bok, do przekręcania na prawy trzeba się namawiać grzechotkami i pluszakami, robisz mostek, odpychasz się nóżkami. 

Dziś po raz pierwszy przy Tacie obróciłaś swe ciałko z brzucha na plecy, zachęcona czerwonym lakierem do paznokci. 

Razem z Tatem ustalilśmy grafik naszych wyjść i opieki nad Tobą. Poniedziałek to czas, kiedy wieczorem oboje jesteśmy dla Ciebie i siebie. Wtorkowe popołudnie to mój czas pracy nad własnym ciałem, wzmożonego siłowego wysiłku, bo świadomość, że robię coś dla swego ciała/siebie dobrze na mnie działa. Środa - angielski i siłownia Taty, widzimy się dopiero w czasie Twego usypiania lub już snu. Czwartek wygląda tak samo jak wtorek, a piątek jak środa. I Twój Tata cieszy się z tego czasu z Tobą, sam na sam, bo jak twierdzi, gdy oboje jesteśmy w domu, to i tak ja jestem na każde Twoje wezwanie. Gdy jesteście tylko we dwójkę - poświęca Tobie każdą chwilę i widziałam zachwyt Tobą w Jego oczach, gdy po dwóch godzinach wróciłam do domu. 

W ubiegłym tygodniu odwiedziła nas ciocia Ola-Łaszek. Chyba zakochałam się w Twojej córce. Dostałaś pierwszą swoją bajkę do słuchania i piszczącą książeczkę do kąpieli.  Wszystko ze zwierzątkami, o zwierzątkach. 

A od piątku do niedzieli rozsyłałaś uśmiechy do swojej Babci Beatki. Spędziliśmy weekend, objadając się pysznymi wafelkami, odbierając telefony od stęsknionego, nudzącego się Dziadka i nie dotykałam się do żelazka! Dzięki Babci Twoi rodzice po raz pierwszy od sierpnia wyszli razem, pozostawiając Ciebie z najlepszą opiekunką świata. Byłam spokojna i co godzinę dostawałam meldunki od naszej Niani z informacją, że smacznie śpiszAle wiesz, oboje stwierdziliśmy, że nie tęsknimy za czasami dyskotek, ścisku i tańców do muzyki umpa umpa. Dobrze, że mamy naszego Niutka. Z przyjemnością, dużo wcześniej niż przypuszczaliśmy wróciliśmy do domu. A następne nasze wyjście to będzie kino, kolacja i spacer...

Ciekawe, czy przyjdzie taki dzień, gdy po skończonych lekcjach wyślesz mi SMSa, że idziesz do babci na kopytka... :) 

Lecę, bo już skończył się czas Twojej popołudniowej drzemki, całe pół godziny!