2013-02-28

Agentko,

coraz więcej rozrabiasz. Majstrujesz przy radiu (stoi za nisko), otwierasz szufladę, w której Tata trzyma skarpetki, od razu - po moim wydawać by się mogło mocnym przymocowaniu zabezpieczeń na rogi półek w salonie - próbujesz je odklejać. Jedną skutecznie. Wysuwasz sobie wagę, której dosłownie centymetr wystaje spod Twojej komody. Ale Twoim bystrym oczkom nie umknie nawet ten jeden centymetr. Wyciągasz, przesuwasz, stukasz ręką. I pełzasz, dużo pełzasz. 

Środę spędziłyśmy - Ty w towarzystwie dwóch chłopaków: Wojtka i Szymonka, ja w towarzystwie Kobiet - Mam, Twoich Cioć. I dobrze, bo potrzebuję takich wyjść. A Ty już teraz doprowadzasz chłopaków do łez - starszemu podkradałaś zabawki (widziałam, dobrze to widziałam!), a młodszego szczypałaś za policzek i miałaś jeszcze przy tym radochę. Nie wiele potrzeba, by wywołać od kilku dni nowy Twój uśmiech na twarzy. Marszczysz jakoś tak inaczej nosek, wystawiasz te swoje dwa wielkie zęby, a my uchwycamy, bo muszę to mieć. Na zawsze. I wiesz, dzięki Tobie i ja jestem wciąż uśmiechnięta. Dostarczasz pozytywnych wibracji. Hormony szczęścia fruwają na Różanej. 

2013-02-26

Słodziaku,

wczoraj minęło siedem lat, odkąd Twoi rodzice są razem. Miał być rok kryzysowy, był wspaniały. Pierwsza połowa, czas oczekiwania na Ciebie, ogromna cierpliwość Twego Taty, dobroć i dbałość o Nas. Druga, od sierpnia - wspólne obawy, wspieranie się w codzienności, wyrozumiałość wobec zmęczenia. Nauka nowych siebie samych i nowych nas - rodziców. Odnajdywanie się w roli Matki i Ojca. Etap otwarty, wciąż trwa. I dobrze zapowiadający się rok ósmy(!). Od 25 lutego jesteś córką MotÓrzysty! Marzenie spełnione. 

Ze smakiem zjadasz kaszkę jaglaną z jabłkiem, kukurydzianą z bananem (nie są to tylko dla jednej Ciebie nowości), domową brokułową. A i tak najlepsze są: ziemniaki i krupnik w wersji dla dorosłych. A ja z przyjemnością wprowadzam Ci do menu nowe potrawy. Wiesz już kiedy szykuję posiłek dla Ciebie. Przyglądasz się, jak mieszam, miksuję, podgrzewam. Już nie denerwujesz się, gdy nakładam Ci śliniak, a wydajesz swój charakterystyczny odgłos, zwiastujący głód i pełną gotowość do jedzenia. Uśmiechasz się na widok miski, mlaskasz, oblizujesz się i otwierasz usta. 

Jesteś bardzo aktywna. Dopiero sobota poza domem, w restauracji wśród pięciu wujków i jednej cioci jeszcze bardziej ukazała Twoją ciekawość świata. Obserwowałam Ciebie na rękach cioci Zuzy (dziewczyny wujka Tadzia) i nie mogłam uwierzyć, że ten Wiercipiętek jest Nasz. Interesowało Cię dosłownie wszystko: obrus, koszyk z chlebem, sztućce, świeczka, dzwoneczki nad stołem, szyszki, orzechy. Z impetem uderzałaś zabawkami o stół, które co chwila lądowały pod nim. Wymachiwałaś nogami, rękoma i dopóki nie nadeszła Twoja pora drzemki - nie posiedziałaś w spokoju nawet przez minutę. I nie wiem, ile razy w ciągu dnia powtarzamy z Tatem zdanie: Ale fajny ten nasz Niutek, Ale mamy Córkę! Napatrzeć, nachwalić, nacieszyć się nie mogę. Czy już tak będzie zawsze? 

I odkąd zaczęłaś pełzać, coraz więcej czasu spędzasz na podłodze. Nie na kocu, ale na panelach, terakocie. Sprytnie przesuwasz się na brzuszku i sięgasz do stojącego na najniższej półce w salonie radia. Skrobiesz palcami o głośniki, zostawiasz swoje odciski na niczym lustro komodzie. A gdy prasuję, pełzasz obok i próbujesz ugryźć mnie w palce u stóp, na których mieni się niebieski lakier do paznokci. 

Nie chcesz siadać, tylko od razu prostujesz nogi do wstawania. Niczym baletnica. 

Nie boisz się obcych ludzi. Jesteś towarzyska. Wciąż z dwoma zębami na wierzchu. Uśmiech nie znika!

Jest dobrze. Bardzo dobrze. To już musi być wiosna!

2013-02-22

Moja Złotowłoso,

masz już skończone 6,5 miesiąca. A ja muszę, chcę napisać o Tobie, naszym wspólnym bytowaniu na tym etapie rozwoju. Bo wiesz, często jest tak, że pytam Tatę: Pamiętasz Ją jak była taka malutka? Co my wtedy robiliśmy? Jak wyglądał nasz dzień? W co się bawiliśmy? Czy tylko tak nosiliśmy i nosiliśmy? I przeraża mnie fakt, że odpowiedzi muszę szukać tu, w historii, a nie w pamięci. I boje się, że zapomnę, że nie będę pamiętała Cię takiej. Mojej. Najdroższej. Najwspanialszej. 

Co lubisz...?
 
 - Bawić się moimi włosami, gdy po karmieniu trzymam Cię do góry, do odbicia, wtedy oplatasz dwoma rączkami moją szyję i bawisz się białymi jak Twoje kosmykami. Do snu wkładam Ci do rączek pluszowego kota, żebyś miała coś swojego, gdy się przebudzisz, a jego pluszowa sierść niech Ci przypomina moment usypiania. Zasypiasz od jakiegoś czasu wyłącznie na boku.
- Gdy włączamy Ci radio. Uśmiechasz się już w momencie gdy zbliżam się do odtwarzacza w sypialni i zapalają się światełka zwiastujące, że za chwilę zagrają nam Złote Przeboje, Radio Lublin, Pingwinek Lodziuś i ostatnio Myśliwiecka. Duś, duś gołąbki, jadą, jadą gości.. Dobry masz gust!
- Wszelkie zabawy naprzeciw lustra - moje miny, nasze pojawianie się i znikanie, Babciny Obereczek i wciąż ukochane dzwoneczki, o których już dobrze pamiętasz i wyciągasz ręce, zanim ja zdarzę zapalić światło.
- Podrzucanie, obroty, wspólne tańczenie.
- A kuku i Buuu (przypominające straszenie), gdy narzucam Ci na twarz kocyk/pieluchę i po chwili ją ściągam z odpowiednim okrzykiem. 
- Rymowanki: Raczek-Nieboraczek, Sroczka kaszkę ważyła i powtarzane (z odpowiednim ruchem moich dłoni po Twoim całym ciałku lub tylko stopach) niemal od urodzenia: Płynie sobie rzeczka, świecą dwa słoneczka, idzie pani szpileczka, idą konie, potem słonie, pada deszczyk, czy przeszedł panią dreszczyk...?
- Chusteczki nawilżane i swój krem do twarzy. Ze wszystkich dostępnych zabawek, jeśli te dwie rzeczy do Twojej pielęgnacji znajdują się w pobliżu, będziesz się gimnastykować, turlać, przewracać, pełzać, by dosięgnąć właśnie je. 
 - Reklamówki, woreczki, pudełka, puste opakowania. Zanim coś wyrzucę, oglądam pod kątem bezpieczeństwa i jeśli pozytywnie przechodzi moją ocenę - masz nową zabawkę i chwilowe zajęcie.
- Pomarańczowo-granatową grzechotkę, niczym globus. Potrafisz sama trzymać ją w jednej dłoni, a drugą wprawiać w ruch. 
- Skrobać palcami o plastikowe elementy bujaka, salonową kanapę i cieszy Cię dźwięk, który wówczas wydobywa się spod Twoich opuszków. 
 - Podczas leżenia na brzuchu uderzać stopą lub dłonią o podłogę, szafkę, laptopa, wodę w wannie - w cokolwiek, byle był wydawany przy tym dźwięk. Okręcać się o 360stopni - najczęściej w kierunku przeciwnym do wskazówek zegara.
- Leżąc na plecach przyglądać się, gdy prasuję lub rozwieszam pranie.
- Trzymać razem ze mną, choć zapewne wolałabyś sama swoją miseczkę z jedzeniem i łyżkę. Często przy tym machasz ręką, a ja próbuję jednocześnie karmić Cię i pilnować, by cała zawartość nie znalazła się na Twoich spodenkach.
- Lubisz - wręcz uwielbiasz - ściągać śliniak w momencie, w którym Ci go zakładam. Potem jesz, zapominając przez chwilę o jego istnieniu, a później znów zaczynamy zabawę w zdejmowanie - zakładanie.
- Jabłko. Ale nie utarte, tylko w całości, trzymane w obu rączkach i skrobiesz zębami, zajadasz ze smakiem, mlaskaniem i sinisz się ze złości, gdy Ci je zabieram. Samodzielność!
- Bawić się podczas jedzenia matczynego/Twojego mleka. Wkładasz mi palce do ust/nosa, szczypiesz, ściskasz brodę/poliki, śmiejesz się nie wypuszczając piersi z ust.
- Turlać się po całym łóżku podczas gdy to właściwie ja sama oglądam bajki, które Ci włączam. Ciebie interesują pierwsze dwie-trzy minuty. Jestem na etapie szukania czegoś mądrego, wartościowego, a nie ogłupiajacego, przytłaczającego dźwiękami i kolorami.
- Poranny obchód z Tatem, czyli odsłanianie wszystkich rolet i uważna obserwacja wron, padającego śniegu, przejeżdżających samochodów.
- Wiercić się, kręcić, robić mostki, przewracać na brzuch, zabierać pieluchę, krem, ubranie w momencie, w którym chcemy się przewinąć, czy przebrać. Żywe Srebro, ku naszej uciesze.
- Pić kranówę podczas kąpieli (!!!) i szczotkowanie zębów. Dwóch. Wyglądasz wtedy tak dorośle, poważnie. Prawdziwa Dama.


A Twoja doba..?

Wszystko reguluje noc i godzina wstania już na dobre. Staramy się zachowywać pewien rytm. Lubisz go zarówno Ty, jak i ja.
7 - pobudka i poranna porcja mleka
9 - kaszka
10 - pierwsza półgodzinna drzemka
11-12 - mleko
12-14 - spacer i druga półgodzinna drzemka
14-15 - obiad
16-17 - trzecia półgodzinna drzemka i porcja mleka
18.30 - owocowy deser
19-20 - kąpiel, zabiegi pielęgnacyjne, mleczna kolacja
20.30 - sen

i czasem nawet 7 pobudek w ciagu nocy. Staram się karmić Cię dwa razy, w okolicach 24tej-1szej i 3ciej-4tej. Choć czasem uspanie Ciebie inaczej niż przy piersi wywołuje Twój spazmatyczny płacz, wielki szloch i wówczas nocnych karmień jest więcej.

Od wczoraj masz obniżone o jeden poziom dno łóżeczka. W mojej głowie zbyt często pojawiała się wizja, że łapiesz się za szczebelki i zbyt mocno przechylasz, a mnie nie ma wtedy obok Ciebie. Teraz bezpieczniej dla Ciebie, spokojniej dla nas.

Dziś pierwszy deser malinowy i spacer w wersji wiosennej. Ale pozostaniemy jeszcze w gondoli. Wciąż się mieścisz. Wciąż przysypiasz. Poczekamy na lższejszą kurteczkę, cieńszy kocyk i brak konieczności ochraniacza na nogi.

I jesteś już taka duża. Nasz Słodziaku. Marcelusiu.

Największe szczęście!

A jutro zjesz poranną kaszę, a ja wypiję kawę ze swojską szarlotką w towarzystwie wujka Bartka.
 

2013-02-19

Wróciłaś do zdrowia, do siebie. W pełni. Azorek zniknął tak szybko, jak się pojawił. Alleluja! Bo za bardzo sprawdzał granice mej cierpliwości i wyrozumiałości. Tylko choroba przyzwyczaiła Cię do naszej obceności non stop. Jeśli nie spałaś, byłaś noszona na rękach, przytulana, kołysana, bo biedulka, cierpiąca malutka, trzeba ukoić, pocieszyć. I teraz reagujesz piskiem, płaczem, gdy się oddalamy, znikamy z Twego pola widzenia, bo chcemy, żebyś pobawiła się sama. Ale dziś już i tak jest lepiej. Dużo lepiej. Tylko bujaczka jakoś nie akceptujesz. Nie jesteś w stanie pobyć w nim tyle czasu, co wcześniej, a ja mam problemy ze spokojnym zjedzeniem śniadania. A Ty bardzo lubisz ręce, widzieć wszystko, co dzieje się w domu. Opanowałam do perfekcji wykonywanie codziennych obowiazków jedną ręką - od mycia zębów, dziennego makijażu, przez suszenie włosów, mycie podłogi, czy luster, na których wszędzie odbite są Twoje paluszki.
 
Wczoraj i dziś cała porcja zupki z króliczym swojskim mięsem, z dodatkiem kopru, pietruszki - ma smak i doceniasz to. Gruszki i chrupki kukurydziane. Następna dynia.
 
Może jutro świat obejrzymy nie z czwartego piętra. I czekamy na wiosnę! Słońce, którego mi brak.

2013-02-16

Po ciężkiej nocy (próby usypiania w łóżeczku, przy piersi, znów w łóżeczku, na rękach, na sypialni....) kolejny dzień. Dzień, w którym nadal nie jesteś sobą. Marudna, jęcząca, trudna do zabawienia, bez wszechobecnego uśmiechu. A i we mnie coraz częściej odzywa się męski pierwiastek. Potrzeba jaskini. Na moment. Na chwilę. By móc znów z radością wykonywać codzienne obowiązki. Cisza zamiast nieustannych pisków i złość, bo nie wiem, co Ci dolega. Czy to wirusowe pozostałości, zęby, ból gardła? Tata twierdzi, że jesteś już na etapie kilkulatka i przechodzisz fazę udawania zwierzątek. Była już sowa, teraz przyszła kolej na szczeniaczka. A ja obawiam się, że już Ci tak zostanie. Brakuje mi spacerów, Tobie też? Powietrza, którego nie widziałam od półtora tygodnia, ludzi innych niż Twój Tata i Ty, mimo ogromnej miłości. Musimy wyjść na prostą, wejść w swój codzienny rytm, z nowymi siłami, zapałem, bo one przekładają się na wszystko.

Zdrowiej Córeczko! Cierpliwości wzajemnej i sił, sił, sił!

2013-02-13

Córeczko,

po pięciu dobach wirusowego szaleństwa, wysokiej gorączki, męczącego kaszlu i braku sił - wracam do siebie, Ty niestety jeszcze nie. Ale patrząc na przebieg choroby, której objawy pojawiły się u Ciebie dzień później, niż u mnie - wierzę, że po dzisiejszej nocy będzie już dużo lepiej. Dwie lekarskie konsultacje, narazie bez antybiotyku, czekamy jeszcze do jutra. A zachowaniem wciąż nie przypominasz  naszego Dziecka. Babcia telefonicznie za każdym razem pyta ale czy taka wesoła? A Ty nie masz sił na uśmiechy, patrzysz gdzieś poza mnie, piszczysz, dużo piszczysz, jak młody szczeniaczek, nie masz najmniejszej ochoty na zabawę i to, co do tej pory sprawiało Ci przyjemność - podrzucanie do góry, tańce, obroty - teraz powoduje Twój grymas bólu na twarzy. W nocy z piątku na sobotę, gdy Tata o czwartej nad ranem pojechał do apteki po leki obniżające gorączkę - Ty usnęłaś na mnie, wtulona w moje ramiona obłożone z obu stron poduszkami. W takiej też pozycji spędziłyśmy całą sobotę. Marudzisz, płaczesz, śpisz, dużo śpisz(!) nie chcesz jeść zupek, owoców, ale i tak chwalę, znosisz to lepiej niż ja. I znów w myślach podziwiam te wszystkie kobiety - samotne matki. Kto w takich sytuacjach przynosi im mieszanki z miodu, cytryny i czosnku, kto wstaje w nocy do płaczącego dziecka, kto wyrywa się z łóżka, gdy tylko usłyszy pokasływanie maleństwa, kto im mówi - to teraz Ty odpocznij, może zaśnij, a ja się zajmę Małą. Masz wspaniałego Tatę - zawsze o tym pamiętaj, bo ja w przeciągu kilkunastu dni przekonuję się o tym na każdym kroku - sama lub z pomocą innych. Rozmowy uświadamiają, otwierają oczy na sprawy, które dla mnie są oczywistością, normalne, a za które powinnam być bardziej wdzięczna. Musisz częściej spotykać się z koleżankami.
I wiesz te ostatnie dni, to chyba najcięższy nasz czas. Chciałam móc być przy Tobie na każde Twoje piśnięcie, kaszlnięcie, ale moje siły fizyczne po prostu mi na to nie pozwoliły. Ty płakałaś, a ja razem z Tobą. Zmęczenie, zniecierpliwienie, którego dziś już praktycznie nie ma. 

I Ty Marcelino moja - wróć w swej najpiękniejszej, radosnej postaci. Wróć, bo tęsknię za Twoim uśmiechem.


 A 6tego obchodziłaś swoją pierwszą pół-rocznicę  którą zawsze będziesz świętować razem z Tatą. Ze mną okrągłe w sierpniu. Lwico Ty nasza.

Bilans Półroczniaka: 8200g, 70,5cm. dwie dolne jedynki. Pierwsza miętowo-różowo-żółta szczoteczka do zębów, biszkopt, zupa z mięsem z kurczaka, żurawina od Taty do pocmokania. Sen w łóżeczku, choć choroba totalnie rozbiła nasz rytm, Twoje drzemki, pory karmienia, godziny kąpieli, które w obecnych dniach musieliśmy ograniczyć. Kołysanki - Utulanki słuchane codziennie podczas ostatniego posiłku przed snem. I śpisz już, gdy śpiewam Ci melodię numer siedem - jedną z ulubionych piosenek Twego Dziadka Wojtka, która wciąż, nadal tak samo mnie wzrusza i Tatę też, gdy przypadkiem słyszy ją po Trójkowym reportażu.

 Ale dziś jesteś mały jak okruszek, który Los rzucił nam. 
Ty śpij, Ty śpij, a ja...




2013-02-05

Dużo się dzieje Córeczko. Czasu coraz mniej. Ale po kolei, bo pamięć ucieka. 

Zeszły czwartek - przyjazd Twojej Babci Beatki, która ze względu na perypetie rękowo-gipsowe Twej prababci musiała opóźnić swoją wizytę. I pierwszej nocy czułam się jak mała dziewczynka, mimo Ciebie przy swoim boku, bo  nie tylko Ty spałaś w jednym łóżku ze swoją Mamą. Jak za dawnych czasów, gdy Tata wyjeżdżał w trasy. Uwielbiałam te noce! Odpoczęłam od gotowania, prasowania, rozwieszania prania - jak to zawsze już bywa podczas obecności Babci. A i my z Tatem mieliśmy sobotnim wieczorem chwilę tylko dla siebie. Ale domatorzy z nas się zrobili. Wybieranie zajęło nam chyba więcej czasu, niż sam pobyt poza. Lubię swój dom, Tatę obok, nie potrzebuję knajp, dyskotek i siedzenia na siłę, bo wszystkie poradniki krzyczą, jaki to ważny element życia małżeńskiego. Może potem, kiedyś. W niedzielę spontaniczna decyzja, że jedziemy na Podlasie. 
I takim sposobem spędziłaś tydzień w towarzystwie Dziadków i zwierzaków, których obecność (tych drugich) wprawiała Cię w nieustanne kręcenie głową w poszukiwaniu dźwięków miauczenia, szczekania. Nie bałaś się - mrużyłaś oczy, łapałaś za sierść, ogon, uszy. A my pilnowaliśmy, bo nie znamy reakcji czworonogów na Twój jeszcze bez wyczucia dotyk. Przytulanie brązowookiego, przypadkowe lizanie po buzi wywoływało śmiech w głos. Poranki spędzałaś z Babcią na placu zabaw w dawnym pokoju wujka Bartka, który teraz będzie należał do Bobusiowej. Dziadek cieszył się, że codziennie wstajesz tak wcześnie, by pożegnać Go przed wyjściem do pracy. A ja spałam, spałam, spałam. I te Twoje przekomiczne dźwięki wydawane podczas jedzenia, jakieś takie sowie, nikt nie potrafi naśladować, a cieszą każdego. Babcię i mnie rozbawiłaś do łez, gdy podczas karmienia ugryzłaś mnie w sutek (boli przeraźliwie) tak, że ja aż tupnęłam nogami wydając przy tym jakiś okrzyk. Moja reakcja wywołała szeroki uśmiech na Twej twarzy, po czym brałaś znów pierś do ust, przygryzałaś (!), przerywałaś jedzenie i patrzyłaś na mnie z rozbrajającą miną na twarzy. A ja odwracałam głowę, by stłumić śmiech w obawie, że spodoba Ci się właśnie nowo wymyślona zabawa.
W kąpieli byłaś inna, nie swoja, marudna, płaczliwa podczas wycierania, co w domu, swoim domu Ci się rzadko zdarza. W nocy wybudzałaś się bardzo często, początkowo próbowałam odkładać Cię do łóżeczka, później zrezygnowałam. Spałaś ze mną, budziłaś się chyba co godzinę w poszukiwaniu maminej piersi. I postanowienia zmian. 

Dopiero w niedzielę, w swoim domu wróciłaś do siebie. Podczas kąpieli przeraczkowałaś całą wannę, jak gdyby to były jakieś wyścigi. Pokazałaś, że masz dobre poczucie humoru, bo w głos śmiałaś się z misia Zdzisia, którego Tata sadzał kolejno na moich ramionach, głowie, Twoim brzuchu. Ileż radości sprawić może tak prosta zabawa! A później - podczas jedzenia, odrywałaś się, by spojrzeć na swój pokój, rozglądałaś się i uśmiechałaś. Poznajesz, że jesteś u siebie? I chyba Ci tu dobrze. Tak wyglądasz. 

27.01 - druga dolna jedynka. 
04.01 - pierwszy banan
05.01 - siadasz, gdy przytrzymuję Cię za nóżki i bardzo Ci się podoba nowa umiejętność. A my pękamy z dumy. Nagrywamy. 

I mam mnóstwo dylematów dotyczących Twojego snu, zasypiania, kołysania, brania do siebie. Czy rzeczywiście powinnaś zasypiać w tym samym miejscu, w którym się budzisz? Czy wtedy widząc, że nic się nie zmieniło będziesz spać spokojniej, dłużej? Bo do tej pory usypiałaś kołysana na rękach lub podczas ostatniego karmienia. W nocy budzisz się z płaczem i wcale Ci się nie dziwię - szukasz tych ramion, które Cię kołysały, piersi, przy której usnęłaś. I chyba to jest dobry czas na wprowadzanie zmian, naukę samodzielnego zasypiania, ale nie bój się Maleńka - nie dam Ci płakać wniebogłosy, utulę na rękach, odłożę, pogłaszczę, postaram się, byś zasnęła u siebie, a po przebudzeniu poczuła się dzięki temu bezpiecznie. Czekamy na ferie Taty i będziemy uzbrajać się w cierpliwość i już oswajam się z myślą nieprzespanych pierwszych nocy. A narazie od tej niedzieli przyzwyczajam Cię do spania w swoim łóżku, budzisz się 5-6 razy w ciągu nocy, kołyszę i odkładam/próbuję uspokajać bez wyjmowania Cię z łózka, ale konsekwentnie nie biorę na sypialnię, bo tam będziesz wciąż się wybudzać w poszukiwaniu piersi, mimo sytości. Teraz jesz raz i wiem, że więcej nie potrzebujesz. Reszta to przyzwyczajenie. A w głębi wciąż myśli, że zabieram Ci to, co najlepsze, że może powinnaś spać z nami, przytulać się do piersi wtedy, kiedy tylko zapragniesz. Nie wiem, nie wiem....


I proszę Boga o spokojny sen dla Ciebie.