2013-02-05

Dużo się dzieje Córeczko. Czasu coraz mniej. Ale po kolei, bo pamięć ucieka. 

Zeszły czwartek - przyjazd Twojej Babci Beatki, która ze względu na perypetie rękowo-gipsowe Twej prababci musiała opóźnić swoją wizytę. I pierwszej nocy czułam się jak mała dziewczynka, mimo Ciebie przy swoim boku, bo  nie tylko Ty spałaś w jednym łóżku ze swoją Mamą. Jak za dawnych czasów, gdy Tata wyjeżdżał w trasy. Uwielbiałam te noce! Odpoczęłam od gotowania, prasowania, rozwieszania prania - jak to zawsze już bywa podczas obecności Babci. A i my z Tatem mieliśmy sobotnim wieczorem chwilę tylko dla siebie. Ale domatorzy z nas się zrobili. Wybieranie zajęło nam chyba więcej czasu, niż sam pobyt poza. Lubię swój dom, Tatę obok, nie potrzebuję knajp, dyskotek i siedzenia na siłę, bo wszystkie poradniki krzyczą, jaki to ważny element życia małżeńskiego. Może potem, kiedyś. W niedzielę spontaniczna decyzja, że jedziemy na Podlasie. 
I takim sposobem spędziłaś tydzień w towarzystwie Dziadków i zwierzaków, których obecność (tych drugich) wprawiała Cię w nieustanne kręcenie głową w poszukiwaniu dźwięków miauczenia, szczekania. Nie bałaś się - mrużyłaś oczy, łapałaś za sierść, ogon, uszy. A my pilnowaliśmy, bo nie znamy reakcji czworonogów na Twój jeszcze bez wyczucia dotyk. Przytulanie brązowookiego, przypadkowe lizanie po buzi wywoływało śmiech w głos. Poranki spędzałaś z Babcią na placu zabaw w dawnym pokoju wujka Bartka, który teraz będzie należał do Bobusiowej. Dziadek cieszył się, że codziennie wstajesz tak wcześnie, by pożegnać Go przed wyjściem do pracy. A ja spałam, spałam, spałam. I te Twoje przekomiczne dźwięki wydawane podczas jedzenia, jakieś takie sowie, nikt nie potrafi naśladować, a cieszą każdego. Babcię i mnie rozbawiłaś do łez, gdy podczas karmienia ugryzłaś mnie w sutek (boli przeraźliwie) tak, że ja aż tupnęłam nogami wydając przy tym jakiś okrzyk. Moja reakcja wywołała szeroki uśmiech na Twej twarzy, po czym brałaś znów pierś do ust, przygryzałaś (!), przerywałaś jedzenie i patrzyłaś na mnie z rozbrajającą miną na twarzy. A ja odwracałam głowę, by stłumić śmiech w obawie, że spodoba Ci się właśnie nowo wymyślona zabawa.
W kąpieli byłaś inna, nie swoja, marudna, płaczliwa podczas wycierania, co w domu, swoim domu Ci się rzadko zdarza. W nocy wybudzałaś się bardzo często, początkowo próbowałam odkładać Cię do łóżeczka, później zrezygnowałam. Spałaś ze mną, budziłaś się chyba co godzinę w poszukiwaniu maminej piersi. I postanowienia zmian. 

Dopiero w niedzielę, w swoim domu wróciłaś do siebie. Podczas kąpieli przeraczkowałaś całą wannę, jak gdyby to były jakieś wyścigi. Pokazałaś, że masz dobre poczucie humoru, bo w głos śmiałaś się z misia Zdzisia, którego Tata sadzał kolejno na moich ramionach, głowie, Twoim brzuchu. Ileż radości sprawić może tak prosta zabawa! A później - podczas jedzenia, odrywałaś się, by spojrzeć na swój pokój, rozglądałaś się i uśmiechałaś. Poznajesz, że jesteś u siebie? I chyba Ci tu dobrze. Tak wyglądasz. 

27.01 - druga dolna jedynka. 
04.01 - pierwszy banan
05.01 - siadasz, gdy przytrzymuję Cię za nóżki i bardzo Ci się podoba nowa umiejętność. A my pękamy z dumy. Nagrywamy. 

I mam mnóstwo dylematów dotyczących Twojego snu, zasypiania, kołysania, brania do siebie. Czy rzeczywiście powinnaś zasypiać w tym samym miejscu, w którym się budzisz? Czy wtedy widząc, że nic się nie zmieniło będziesz spać spokojniej, dłużej? Bo do tej pory usypiałaś kołysana na rękach lub podczas ostatniego karmienia. W nocy budzisz się z płaczem i wcale Ci się nie dziwię - szukasz tych ramion, które Cię kołysały, piersi, przy której usnęłaś. I chyba to jest dobry czas na wprowadzanie zmian, naukę samodzielnego zasypiania, ale nie bój się Maleńka - nie dam Ci płakać wniebogłosy, utulę na rękach, odłożę, pogłaszczę, postaram się, byś zasnęła u siebie, a po przebudzeniu poczuła się dzięki temu bezpiecznie. Czekamy na ferie Taty i będziemy uzbrajać się w cierpliwość i już oswajam się z myślą nieprzespanych pierwszych nocy. A narazie od tej niedzieli przyzwyczajam Cię do spania w swoim łóżku, budzisz się 5-6 razy w ciągu nocy, kołyszę i odkładam/próbuję uspokajać bez wyjmowania Cię z łózka, ale konsekwentnie nie biorę na sypialnię, bo tam będziesz wciąż się wybudzać w poszukiwaniu piersi, mimo sytości. Teraz jesz raz i wiem, że więcej nie potrzebujesz. Reszta to przyzwyczajenie. A w głębi wciąż myśli, że zabieram Ci to, co najlepsze, że może powinnaś spać z nami, przytulać się do piersi wtedy, kiedy tylko zapragniesz. Nie wiem, nie wiem....


I proszę Boga o spokojny sen dla Ciebie. 

Brak komentarzy: