2013-02-16

Po ciężkiej nocy (próby usypiania w łóżeczku, przy piersi, znów w łóżeczku, na rękach, na sypialni....) kolejny dzień. Dzień, w którym nadal nie jesteś sobą. Marudna, jęcząca, trudna do zabawienia, bez wszechobecnego uśmiechu. A i we mnie coraz częściej odzywa się męski pierwiastek. Potrzeba jaskini. Na moment. Na chwilę. By móc znów z radością wykonywać codzienne obowiązki. Cisza zamiast nieustannych pisków i złość, bo nie wiem, co Ci dolega. Czy to wirusowe pozostałości, zęby, ból gardła? Tata twierdzi, że jesteś już na etapie kilkulatka i przechodzisz fazę udawania zwierzątek. Była już sowa, teraz przyszła kolej na szczeniaczka. A ja obawiam się, że już Ci tak zostanie. Brakuje mi spacerów, Tobie też? Powietrza, którego nie widziałam od półtora tygodnia, ludzi innych niż Twój Tata i Ty, mimo ogromnej miłości. Musimy wyjść na prostą, wejść w swój codzienny rytm, z nowymi siłami, zapałem, bo one przekładają się na wszystko.

Zdrowiej Córeczko! Cierpliwości wzajemnej i sił, sił, sił!

Brak komentarzy: