2013-02-19

Wróciłaś do zdrowia, do siebie. W pełni. Azorek zniknął tak szybko, jak się pojawił. Alleluja! Bo za bardzo sprawdzał granice mej cierpliwości i wyrozumiałości. Tylko choroba przyzwyczaiła Cię do naszej obceności non stop. Jeśli nie spałaś, byłaś noszona na rękach, przytulana, kołysana, bo biedulka, cierpiąca malutka, trzeba ukoić, pocieszyć. I teraz reagujesz piskiem, płaczem, gdy się oddalamy, znikamy z Twego pola widzenia, bo chcemy, żebyś pobawiła się sama. Ale dziś już i tak jest lepiej. Dużo lepiej. Tylko bujaczka jakoś nie akceptujesz. Nie jesteś w stanie pobyć w nim tyle czasu, co wcześniej, a ja mam problemy ze spokojnym zjedzeniem śniadania. A Ty bardzo lubisz ręce, widzieć wszystko, co dzieje się w domu. Opanowałam do perfekcji wykonywanie codziennych obowiazków jedną ręką - od mycia zębów, dziennego makijażu, przez suszenie włosów, mycie podłogi, czy luster, na których wszędzie odbite są Twoje paluszki.
 
Wczoraj i dziś cała porcja zupki z króliczym swojskim mięsem, z dodatkiem kopru, pietruszki - ma smak i doceniasz to. Gruszki i chrupki kukurydziane. Następna dynia.
 
Może jutro świat obejrzymy nie z czwartego piętra. I czekamy na wiosnę! Słońce, którego mi brak.

Brak komentarzy: