2013-02-28

Agentko,

coraz więcej rozrabiasz. Majstrujesz przy radiu (stoi za nisko), otwierasz szufladę, w której Tata trzyma skarpetki, od razu - po moim wydawać by się mogło mocnym przymocowaniu zabezpieczeń na rogi półek w salonie - próbujesz je odklejać. Jedną skutecznie. Wysuwasz sobie wagę, której dosłownie centymetr wystaje spod Twojej komody. Ale Twoim bystrym oczkom nie umknie nawet ten jeden centymetr. Wyciągasz, przesuwasz, stukasz ręką. I pełzasz, dużo pełzasz. 

Środę spędziłyśmy - Ty w towarzystwie dwóch chłopaków: Wojtka i Szymonka, ja w towarzystwie Kobiet - Mam, Twoich Cioć. I dobrze, bo potrzebuję takich wyjść. A Ty już teraz doprowadzasz chłopaków do łez - starszemu podkradałaś zabawki (widziałam, dobrze to widziałam!), a młodszego szczypałaś za policzek i miałaś jeszcze przy tym radochę. Nie wiele potrzeba, by wywołać od kilku dni nowy Twój uśmiech na twarzy. Marszczysz jakoś tak inaczej nosek, wystawiasz te swoje dwa wielkie zęby, a my uchwycamy, bo muszę to mieć. Na zawsze. I wiesz, dzięki Tobie i ja jestem wciąż uśmiechnięta. Dostarczasz pozytywnych wibracji. Hormony szczęścia fruwają na Różanej. 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

zima za oknem ale w Twoim sercu wyczuwa się wiosnę :)
Pozdrawiam Agnieszka