2015-05-17

Cisza wypełniła dom. W lodówce "udawany marcinek", w SMSach Babcia pisze, żebym odpoczęła. Ale ja już chyba nie potrafię leżeć/siedzieć i właściwie nie robić nic. Na prawdę nie pamiętam wieczoru, kiedy to po Waszym zaśnięciu wzięłam książkę i po prostu ją czytałam. Błąd. Bo nie potrafię się skupić, bo za chwilę mam tysiąc myśli w głowie i zaległych rzeczy do zrobienia. Ostatnich kilka spędziłam na segregowaniu zdjęć, tworzeniu albumów i folderów z tymi, które chcę mieć w papierowej formie. Ograniczyłam się do 600 z ostatnich dwóch i pół lat, a jest ich cały ogrom. Wasze pierwsze uśmiechy, jedynki widoczne w szczerych uśmiechach, pierwsze posiłki zjadane łyżeczką i samodzielnie rękoma, pierwsze próby stawania przy meblach. Oglądam, wspominam, porównuję, szukam podobieństw wizualnych i w charakterze. Marcelka w wieku w jakim obecnie jest Karol swobodnie chodziła trzymana za obie ręce, Karol nie chce nawet prostować nóg i od razu siada na kolanach. Za to jest mistrzem naśladowania. Gdy wycierałam wilgotną chusteczką pozostałości masła z Marcelkowej kanapki, On nie wiem skąd , ale również znalazł chusteczkę i patrząc na mnie, pomagał mi w porządkach. Gdy Tata mróży oczy, Karol robi to samo. I chociaż Marcela była dużo sprytniejsza w nauce nowych sztuczek (a może to ja miałam więcej czasu na naukę nowych umiejętności) tak Karol obserwując starszą Siostrę szybciej uczy się praktycznych umiejętności i poważniejszych zabaw. Samodzielnie zjada śniadanie w postaci parówki, czy kanapek, lubi mieć widelec w ręku i coraz sprawniej się nim posługuje. Wspólnie rysujemy i lepimy z plasteliny, budujemy z Lego i układamy konstrukcje z drewnianych klocków. I chociaż bywają dni, że Karol piszczy na widok Marcelki i nie jest to niestety pisk oznaczający radość, a Marcela ściska Go i popycha, bo młodszy brat przeszkadza w Jej zabawach, tak widać troskę starszego o młodsze. Gdy w złości ubieram Karola, bo ciągle się wyrywa, wygina i marudzi i mówię Mu, że teraz ma siedzieć i się uspokoić, to Marcelka mnie upomina: Ale nie mów tak do Karola, On chce teraz iść. Uwielbiam gdy po długiej drzemce Karol wstaje, a Marcelka od razu krzyczy, to ja do Niego już idę. I wchodzi do łóżeczka i go stęskniona przytula, a z pokoju nie dobiegają żadne płacze i jęki. Uwielbiam, gdy mówi: Chodź Karol, pobawimy się. Chcesz to? Proszę, masz, weź sobie, pobaw się. Karol tu nie możesz iść, tu możesz upaść. A młodszy wpatrzony w starszą Siostrę, chce towarzyszyć jej w zabawach i robić wszystko to samo. Rodzeństwo. 22 miesiące różnicy. Siostra i Brat. Wierzę, że niebawem najlepsi przyjaciele.
 
Marcelko,
 
córeczko moja najukochańsza. Wiesz jak fajnie jest być Mamą Córki. Ogromna odpowiedzialność, bo patrząc - naśladujesz mnie we wszystkim. Chcesz malować się, jak Mama, spryskać perfumami, nosić korale i obcasy, mieć czerwone paznokcie i błyszczych na ustach przed wyjściem na spacer, koczek jak Mama i kolczyki, gdy podrośniesz. Dziewczynka. Mała Kobieta.
 
Ostatnie wieczory spędzone na segregowaniu zdjęć przeniosły mnie do czasów, które z jednej strony były przecież całkiem nie dawno, a z drugiej patrząc na Ciebie teraz wydają się tak odległą przeszłością. Wszystkie Twoje najważniejsze momenty - uwieczniane na fotografiach. Pierwsze uśmiechy, samodzielne siedzenie, pierwszy posiłek w krześle do karmienia, kilka kroków postawionych tuż przed wyjazdem na Węgry. A niebawem - pierwsze wyjście do przedszkola. Tak, od września oficjalnie dołączysz do grona trzylatków naszego osiedlowego przedszkola. I z jednej strony bardzo mnie ten fakt cieszy, bo jak sama mówisz, chcesz już chodzić do przedszkola i nie możesz się doczekać. Rozumiesz w teorii, jak wygląda dzień przedszkolaka, wiesz, że Cię tam zaprowadzę i po Ciebie przyjdę. Myślę, że zaadoptujesz się szybciej, niż przypuszczam. Ale w momentach, gdy w domu zasypiasz na drzemkę - która zbiega się z porą odpoczynku Karola i usypiam Go na rękach, a Ty leżysz obok - domagasz się mojego głaskania i przytulenia do Ciebie, a  ja zwyczajnie nie mam, jak tego zrobić z niespełna 10 kg Synem na rękach. Miewam wtedy wiele obaw. Kto Cię w takich sytuacjach przytuli i pogłaszcze. Domyślam się, że  to właśnie będzie moment Twojej największej tęsknoty za Mamą, bo być może wyrwana z zabawy, w której o domu myśleć nie będziesz, właśnie wtedy sobie przypomnisz. I dylematy, bo przecież, jestem w domu, mogłabyś jeszcze zostać i czasem czuję się tak, jakbym pozbywała się jednego Dziecka dla większego swojego spokoju i możliwości odpoczynku. Ale to zupełnie nie jest tak.  Wiem, że takiej ilości zabaw ruchowych, plastycznych, towarzystwa rówieśników, których uwielbiasz, wspólnych przedstawień, nauki wierszy i piosenek nie jestem w stanie Ci zapewnić. Jestem pozytywnej myśli, bez spinania się i przymusu. Ale też wiem, że Twojego dłogotrwałego płaczu za domem, jeśli taki zaistnieje nie zniosę. I nie wiem, gdzie mieści sie moja granica rozróżniająca płacz krótkotrwały od długotrwałego. Czy są to trzy dni, tydzień, czy kilka tygodni. Nie wiem, czy będę potrafiła zaprowadzić Cię do sali, jeśli w Twoich oczach zobaczę smutek i chęć zostania z Mamą. Nie wiem, nigdy tego nie doświadczyłam, a przecież jesteś moim Sercem Najdroższym i Twoja radość, poczucie bezpieczeństwa i wewnętrzny spokój są moimi priorytetami. Ty w tym wszystkim jesteś najważniejsza, pamiętam o tym i będę pamiętać.
 
Jesteś mądra, rezolutna i bardzo sprytna. Gdy na placu zabaw w wąwozie, siedzę sobie na ławce i słyszę dobiegające - Mamo patrz - jestem przekonana, że bawisz się z Oliwką w piaskownicy, a właściwie nie jest to piaskownica, tylko kamkownica (no bo jak nazwać piaskownicę, w której właściwie nie ma piasku, tylko kamyki) i zdziwienie moje jest ogromne, bo siedzisz na samej górze wspinaczkowej góry i mam dwie możliwości reakcji. Albo kazać Ci natychmiast zejść i zabronić wchodzić kolejny raz, bo jesteś za mała, możesz spaść i zrobić sobie krzywdę, albo podziwiać, pochwalić za spryt, pozwolić wejść jeszcze raz i kazać uważać. Wybieram drugą opcję i jestem bardzo dumna! Kombinujesz, balansujesz ciałem, trzymasz równowagę i zwyczajnie się nie boisz. Więc jak tu nie być dumnym. Następnego dnia wspinasz się na tak zwanego pajączka, czyli konstrukcję w kształcie trójkąta, zbudowanego z połączonych ze sobą sznurków, bo których trzeba się wspinać, by wejść na sam szczyt. Wchodzisz prawie na samą górę, pewnie weszłabyś wyżej, ale poprosiłam, żebyś zeszła ze względu na mój brak możlwości jakiejkolwiek asekruacji Ciebie, a nawet patrzenia, bo...Karol w tym czasie zajadał się piachem! Samodzielne zjeżdzanie z rurki na placach zabaw opanowałaś już do perfekcji, a nawet pokazujesz i tłumaczysz innym dzieciom jak należy to dobrze robić.
 
Pogadać można już z Tobą na wiele tematów, jesteś wszystkiego ciekawa. Gdy używam zwrotu Francja - elegancja, pytasz mnie, co to znaczy, by po jakimś czasie w momencie wyjścia na spacer powiedzieć: Ale się elegancko ubrałaś Mamo - można powiedzieć Francja - elegancja! Wprawdzie szare, dresowe spodnie i trampki to może niezbyt elegancji strój wyjściowy, ale fakt, że wszystko rozumiesz, zapamiętujesz i używasz w odpowiednich sytuacjach - zaskakuje, bo nawet trzech lat jeszcze nie masz. Ostatnio bardzo lubisz używać zwrotów: Co o tym myślisz? A jak myślisz? Ale super pomysł. A Ty, na co masz ochotę?
 
Jesteś w fazie wymyślania piosenek na poczekaniu, o tym, co widzisz lub usłyszysz. Śpiewasz piosenkę, gdy jedziemy samochodem o samochodzie, w którym kręcą się koła, a na huśtawce o drzewach i kwiatach, które widzisz przed sobą. Znasz na pamięć Aniele Boży, a akutlanie uczymy się Ojcze Nasz. I to Ty przypominasz mi o codziennej modlitwie do Niebios! A właśnie Mamo, nie pomodliłyśmy się jeszcze. A dziś, zanim jeszcze zdąrzyłam przyjść do Ciebie do pokoiku, bo z  Karolem na rękach przygotowywałam Mu wieczorne mleko, Ty już klęczałaś przy łóżku i sama dziękowałaś Bogu za dobry dzień i prosiłaś o dobrą noc.
 
Nauczyłaś się zapinać zamek błyskawiczny, potrafisz kolorystycznie skompletować sobie ubranie. Któregoś poranka do sypialni przyszłaś ubrana w majtki z zielonymi sercami, do tego zielone dresowe spodnie i białe skarpety z zielonymi serduszkami. Wszystko w jednym odcieniu. Tylko bluzki leżą za wysoko i nie miałaś możliwości samodzielnego wyboru.
 
Pomagasz mi w kuchennych czynnościach, daję Ci nóż (nie plastikowy, nie tepy - obiadowy), ale zwykły, mały nóż, którym kroisz mi pieczarki, czy kalafiora. Razem zagniatamy ciasta, odmierzasz składniki, licząc kolejne łyżki cukru, czy mąki. Oczywiście - to rodzinne - uwielbiasz słodycze, więc przy każdej pomocy w kuchni masz nadzieję na słodkie masy do wylizywania. Jak mawiasz: Troszkę smaruję, troszkę próbuję. Przygotowujesz sztućce do posiłków, wyciągasz miski na zupę, bo leżą w zasięgu Twoich rąk, sama nalewasz sobie sok z kartonów z dozownikiem (a sytuacja, w której ja pośpiesznie nalałam Ci sok, nie wiedząc, że chcesz zrobić to sama, skończyła się Twoją ogromną złością, płaczem i specjalnym wylaniem go na podłogę! - tak miewasz bunty).
 
Jesteś bardzo wrażliwa. Gdy czytamy książkę o biedronce, która została zamknięta w pudełku po zapałkach, masz w oczach łzy. Podobnnie, gdy wspólnie pierwszy raz oglądamy Krainę Lodu ( i tak wolisz Peppę), a Elza nie wraca ze swoją siostrą do zamku. Bliska łez ciągle dopytujesz, gdzie jest Elza.
 
I rozczulasz mnie, gdy bawisz się z koleżankami na placu zabaw, zjeżdzacie ze zjeżdżalni, huśtacie się, a Ty przybiegasz do mnie i szepczesz mi coś bardzo cicho. Przekonana byłam, że chcesz po prostu siku, a Ty mówisz: Bardzo Cię kocham i biegniesz dalej.
 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Jestem rozkochana w Twoim pięknym macierzyństwie. Ściskam Was z całych sił. Całą Czwórkę.