2014-05-18

Synku,

z cierpliwością (jeszcze) oczekuję Twego przyjścia, bo wiem, że masz jeszcze czas. Dwa tygodnie do właściwego terminu porodu, choć...nasza Pani Doktor na środowej wizycie kazała mi być przygotowaną w każdej chwili. Bo - szyjka macicy jest już zgładzona, rozwarcie na 2,5 centymetra, a odejścia wód płodowych mogę spodziewać się i w tym momencie. I choć w dniu, w którym to czytasz, być może pojęcia, o których piszę nie wiele Ci mówią, to chcę to pamiętać, a Tobie wiedza przyda się w momencie, gdy sam będziesz oczekiwał narodzin swego Dziecka, a mego wnuka - NIEWYOBRAŻALNE! Ważę o 12 kilogramów więcej, brzuch jest twardy, skóra na nim napięta i bardzo swędząca, a lekarka twierdzi, że mi to tylko chodzić w ciąży i rodzić dzieci, bo organizm sam pięknie przygotowuje się do porodu. Nie jestem (jeszcze i mam nadzieje, że tak zostanie do końca) opuchnięta, mieszczę się w buty w swoim rozmiarze, a pierścionki zakładam i zdejmuję bez problemu. I wiem, że gdybym dziś, czy jutro zgłosiła się do szpitala z najmniejszymi skurczami, jakimkolwiek niepokojącym objawem, zostałabym już na oddziale, otrzymała kroplówkę, a Ty pojawiłbyś się być może nawet szybciej niż Twoja Siostra. Ale nie chcę. Chcę jeszcze poczekać. Wiem, że na tym etapie ciąża jest już donoszona, a poród byłby porodem w terminie, ale Ty wciąż rośniesz, przybierasz na wadze i sam przygotowujesz się do tego ważnego dla nas wszystkich dnia.

I jestem spokojna, choć Dziadkowie z Podlasia boją się, jak sobie poradzę, gdy Ty zechcesz pojawić się na świecie, a Tata będzie wtedy w trasie. Co zrobię z Marcelką, jak dojadę do szpitala..A ja wiem, że mam wokół dobrych ludzi i po prostu jestem spokojna. Niebiosa nad nami czuwają, a ja im ufam. 

A póki co, piję gazowaną Colę i bezalkoholowego Radlera, który mi nieziemsko smakuje. Podjadam surowego kalafiora, rzodkiewkę na zmianę z czekoladowymi słodkościami. Ciągle otwieram okna, bo wciąż jest mi gorąco, drzemię w ciągu dnia z Twoją Siostrą, czasem irytuję się bez powodu i łzy napływają mi do oczy, gdy podczas piątkowego zapisu KTG słyszę dobiegający z sali porodowej płacz noworodków. Taki znajomy, wytęskniony, z ciągłym niedowierzaniem, że to już. Zaraz. Za kilka dni. 


Brak komentarzy: