2014-05-12

Skarby moje,

siedzę przy stole, na którym pachnie bzem, zerkam na kuchnię i cieszę oczy jej nowym widokiem, przestrzenią, lekkością, tymiankiem i oregano na blacie, podjadam sernik na zimno z mascarpone i jest mi dobrze. 

Dużo się ostatnio dzieje. Weekend majowy dał mi chwilę wytchnienia, odpoczynku i możliwość spędzenia czasu z najbliższymi. Wycieczka do pobliskiego zoo, piknik przy polu rzepaku pod iście niebieskim niebem (zdjęcia, jak z pocztówki), zabawa w Magic Parku, spotkanie ze znajomymi Taty w karczmie na trasie Lublin-Warszawa, czyli dni z cyklu - niczego więcej mi nie trzeba. 

A tydzień, który dziś się kończy upłynął bardzo pracowicie, jak na ostatnie tygodnie ciąży. Pakowanie zawartości kuchni do kartonów, mycie dosłownie wszystkiego, przegląd i pozbywanie się tego, co niepotrzebne, nieużywane. Kilka dni z przemiłymi fachowcami w domu, długie spacery z Marcelką, choć dźwięk wiertarki i stukania nie przeszkadzał nam w spokojnym, długim śnie w ciągu dnia za zamkniętymi drzwiami sypialni i codzienna wieczorna irytacja na remont w czasie, w którym chciałabym już leżeć, odpoczywać i nie musieć robić praktycznie nic. Irytacja, bo już taka jestem, taki mam charakter, że bałagan, rzeczy na nie swoim miejscu mnie drażnią, a chęć posprzątania, poustawiania wszystkiego, zrobienia sterty prań i spokojnego oczekiwania nasiliły się, bo przecież jutro chłopak pod sercem rozpocznie 38 tydzień istnienia pod sercem. Hormony, syndrom wicia gniazda i myśl, że drugi, najpiękniejszy dzień w moim życiu może przecież nadejść w każdej chwili. Ale już jest dobrze. 


Chłopczyku Mały, 

mieszkanie wygląda tak, jak chciałam by wyglądało przed Twoim  pojawieniem się na świecie. W komodzie leżą poprane, wyprasowane (dziękuję Mamo!) i posegregowane ubrania we wszystkich kolorach tęczy poza różem i fioletem (z małymi wyjątkami w postaci piżam po Marcelce). Pieluchy, koce, przewijak, wiklinowy kosz i gondola czekają na drugiego właściciela. Twoja Siostra oglądając rzeczy w mikroskopijnych wymiarach wciąż powtarzała - Bata, Bata, a Twoje skarpetki i niebieskie buty wkładała mi pod bluzkę mówiąc Kalolka (już nie Kajojka).Nie wiem, kiedy zdążę nałożyć Ci tą całą górę ubranek, które otrzymałeś od Najbliższych - Dziadków i Cioci Kasi. Plus te, które my kupiliśmy i masz po starszej Siostrze. Kilkanaście czapek!! 

Ale, ale...pamiętaj, że musisz poczekać jeszcze co najmniej do 20 maja. Tego dnia Babcia wystawia z uczniami przedstawienie teatralne, a po jego realizacji będzie miała możliwość wziąć kilka dni wolnego, by przyjechać do Lublina. Zostać w domu z Twoją Siostrą podczas, gdy Tata będzie w pracy albo w naszej szpitalnej sali albo przyjedzie, by powozić Cię plastikowym wózkiem, dotrzymać mi towarzystwa, umożliwić spokojny sen i prysznic bez obawy o Twoje bezpieczeństwo. 

W środę mamy ostatnią, kontrolną wizytę u naszej Pani Doktor. Być może badanie pokaże, czy kłucie w podbrzuszu, które szczególnie mocno dokuczało mi wczorajszej nocy, krótkie, biegnące wzdłuż pośladków skurcze pojawiające się w różnych odstępach czasu podczas codziennych czynności to zwiastuny porodu, który lada dzień nastąpi? I te pokłady energii, sił, które starczają od samego rana do północy (kolejny taki dzień i noc z rzędu) to symptomy tego, że to już?? A może dotrwamy do terminu i urodzisz się tuż po Dniu Dziecka albo w dniu imienin Karola, czyli imienia, do którego coraz bardziej się przekonuję, choć to na "M" też ciągle gdzieś tam głośno wybrzmiewa i tak ładnie komponuje się z naszym nazwiskiem. 

Tuż przed zaśnięciem staram się sobie wyobrazić, jak zmieni się nasze życie, jak sobie poradzimy, jak zareaguje Marcelka na zawiniątko, które przywieziemy do domu. Staram się wyobrazić i zasypiam myśląc o Tobie. Codziennie...

Brak komentarzy: