2013-09-18

Promyku Radości,

dom wypełnia cisza, a ja mam czas, by pisać tu do Ciebie. Dopiero teraz, bo Twoja już tylko jedna drzemka w ciągu dnia trwa zdecydowanie zbyt krótko, by ogarnąć całe mnóstwo spraw. Szacunek i podziw do Mam, które rok po roku mają dwoje, troje dzieci. 

Ostatnie nasze dni to: tunel z krzeseł na środku pokoju (namiastka placu zabaw), jeżdżenie po korytarzu w pudełku po butach (czyli mini karuzela), wożenie Cię w Twoim wiklinowym wózku dla lalek, trampolina do skakania - czyli jak pan jechał na koniku bezpośrednio na moim brzuchu i patataj, patataj z Mamą na krześle. Dobrze, że nikt nas wtedy nie widzi. 

Nadaj jesteś w fazie nie ma. Gdzie jest piłka? Nie ma. Gdzie jest Twoja lalka? Nie ma. Ogólnie niczego nie masz, rozkładasz zabiedzona ręce i rozczulającym głosem przeciągasz leniwie nie ma... 
Od kilku dni pięknie mówisz też Artur, co w Twoim języku brzmi Atu, bo przecież druga i ostatnia litera imienia Twego Taty są nie do wypowiedzenia na tym etapie, ale miłość z jaką wołasz, wypowiadasz - najpiękniejsza na świecie. I choć po przebudzeniu pierwsze tulisz się do mnie, to jeszcze w łóżeczku, nie w pełni świadoma poranka pokrzykujesz Atu, Atu, a ja dzięki temu mam jeszcze chwilę w ciepłej pościeli, bo skoro wołasz Tatę, to Tata podnosi się i idzie. I nie wiem, czy to przypadek, czy z wszechobecnym nie ma potrafisz połączyć jeszcze jeden wyraz, bo gdy w oknie żegnamy Tatę odjeżdżającego do pracy, Ty patrzysz i mówisz Atu?Nie ma. 

W książeczkach pokazujesz kolejne zwierzęta: słonia, małpę, niedźwiedzie, sowę, lisa. Zadziwiasz, gdy proszę, byś wyniosła papier do kosza na śmieci i chociaż nigdy nie uczyłam Cię, gdzie w domu wyrzucamy śmieci (bo na podwórku bardzo szybko potrafisz zlokalizować kosz na śmieci, wynajdujesz kapsle, papiery, paczki po papierosach i niesiesz we właściwym kierunku, którego jak widać wiele osób nie zna, nie zostało nauczonych), Ty zmierzasz do właściwej szafki w kuchni, otwierasz drzwi i do worka wkładasz papier. To samo robisz z leżącą na ziemi zużytą pieluchą i sprzątasz ją bez mojego choćby najmniejszego napomknięcia. Próbujesz naśladować odgłos szczekania, co w Twoim wykonaniu przypomina basowe: uu uu uu uu, a miauczenie to cieniutki pisk. Samochody jadą bum, bum.

Odkrywasz dobrodziejstwo internetu i skajpaja. Kładziesz głowę na klawiaturze i przytulasz się do Dziadka, całujesz ekran, chcąc ucałować Babcię. Świecą Ci się oczy na widok Sapera, którego przywołujesz gestem ręki. A Twoja Prababcia Zosia widząc nas w monitorze komputera stwierdziła, że pewnie Twoi Dziadkowie ukryli nas gdzieś w domu, bo to przecież niemożliwie, żeby widzieć siebie pomimo takiej odległości w kilometrach. A jak trochę podrośniesz posadzę Cię przed monitorem, Babcia usiądzie przed swoim z bajkami w ręku, a ja w długiej, bardzo długiej kąpieli będę leżeć z zamkniętymi oczami. 

A ja: 
nadal nie potrafię oduczyć Cię najbardziej irytującej mnie rzeczy na świecie - ciągnięcia za włosy. Mam wrażenie, że są wszędzie w domu, a ja mam ich co najmniej połowę mniej. Robisz to z całą swoją siłą, zaciskając przy tym pięści i zęby, a ból odczuwam przez kolejne kilkadziesiąt minut. Nie lubię przez to momentu usypiania, bo zamiast tulić Ciebie do siebie, trzymam na odległość, byś nie miała dostępu do moich włosów. Bez pomocy Taty często nie potrafię odwrócić Twojej uwagi, bo ani prośby, ani groźby na Ciebie nie działają. To jedyny taki moment, gdy mam ochotę sprać Ci skórę, gdy podnoszę głos i denerwujemy się obie. 

nadal też nie potrafię nauczyć Cię przesypiania całych nocy, choć bywają i takie, że budzisz się dwa razy -  koło 1szej i 6stej rano. Po takiej dobrej nocy analizuję Twoje menu, godziny snu, kąpieli i usypiania, i nie znajduję żadnych nowości, bo te same czynności, w tych samych godzinach staram się powielać codziennie. I nie wiem, co wpływa na to, że czasami jesz raz, a czasami trzy! I choć wiem, że to zdecydowanie zbyt dużo mleka jak na dziecko w Twoim wieku to nie potrafię uspać Cię inaczej, jak przy ciepłym posiłku. Ba, zdarza się, że zaśniesz po kilkunastominutowym kołysaniu, śpiewaniu, lulaniu, mówieniu ciiiciiichooo...ciiiciiichooo..., ale budzisz się jeszcze szybciej i zdecydowanie chce Ci się jeść. I czy powinnam Ci tego zabraniać, skoro potrzebujesz? Przecież nie masz w zwyczaju jeść na siłę. Ani woda, ani gęsta kaszka przed kąpielą, porcja mleka tuż przed spaniem, ani kolejna butla po około 3-4 godzinach nie zaspokajają Twego uczucia głodu. A nocą bez kija do mnie nie podchodź, bo jestem zła, po raz kolejny rozbudzona, zirytowana i choć marzę o w pełni przespanej nocy nie zastosuję poradnikowych mądrości. Nie wierzę, że na dobre wyjdzie Ci oduczenie od jedzenia poprzez pozostawienie samej sobie, w środku nocy, w płaczu i poczuciu niebezpieczeństwa, bo przecież zawsze była Mama lub Tata, ciepłe ramiona i ulubione mleko. 

Pierwsze Twoje: kluseczki kładzione ( i moje też), spacery w kaloszach, pierwsza wyprawa na grzyby i skakanie po kałużach. 

A co to ona ma na nosku? 
To błoto z kałuży. 



Brak komentarzy: