2013-06-20

Przyczyno mojej radości,

od niedzieli masz nowego domownika w swojej buzi - dolną lewą dwójkę, czyli ząb numer siedem! 

   Tata każe mi codziennie uczyć Cię jakiś sztuczek, także dziś opanowałaś picie z kubka Lovi 360 stopni, a jeszcze przed wyjazdem do szpitala zakup ten uznałam za nieudany i odłożyłam na półkę, by poczekał, aż dorośniesz. Dorosłaś - szybko. Brawo Zdolniacho! Pokazywanie mniam mniam, czyli głaskanie się po brzuchu też wychodzi Ci już coraz lepiej. Czasem jest to szyja, czasem klatka piersiowa, a czasem brzuch Taty, ale rozumiesz więcej i uczysz się szybciej niż przypuszczałam. Odróżniasz swoje gumowe klucze i potrafisz je wskazać, gdy Cię o to proszę. Podobnie jest z bananami, które leżą w pomarańczowej misie na parapecie. Gdy pytam Cię, czy chcesz zrobisz siku do nocnika spoglądasz na ziemię i wzrokiem szukasz swojego zielonego tronu. Gd jesteśmy w sypialni i pytam Cię, czy włączymy radio i posłuchamy muzyki kierujesz swoje oczy na sprzęt grający i się uśmiechasz. I robisz to tak, jakby to była najnaturalniejsza rzecz na świecie, jak gdyby nie powinno dziwić mnie to, że wiesz, gdzie stoi radio, bo to przecież proste! 

Od kilku dni nie masz problemów z zasypianiem w wózku podczas spacerów. Widzę, gdy robisz się zmęczona, więc opuszczamy plac zabaw i kierujemy się w stronę cienia. W łapkę dostajesz biszkopta i po chwili zaczynasz jeść go z zamkniętymi oczami, aż do momentu gdy nie masz sił już go trzymać, podobnie jak pełnej dziecinnych pomysłów, marzeń i zabaw głowy. Nie masz uczulenia na truskawki, zjadasz je zarówno w czystej postaci, jak i w formie koktajlu truskawkowego na bazie jogurtu naturalnego z dodatkiem cukru - ukochany mój o tej porze roku. Dziś po raz pierwszy z serkiem wiejskim. 

Wczoraj na naszym osiedlowym placu zabaw (jednym z trzech), który odwiedziliśmy we trójkę popołudniową już porą - jakże było nasze zdziwienie, gdy spotkaliśmy tam nasze szpitalne sąsiadki. Podczas rozmów na korytarzu nigdy nie wspominałyśmy, gdzie mieszkamy, a okazało się, że jesteśmy z tej samej ulicy! I tylko po placu niosło się: Mama, zobacz kto mnie huśta! Ciocia! Wujek, zrób koguta! I tutaj, na naszym osiedlu poczułam się pierwszy raz tak naprawdę u siebie, nie obco. Bo jest ktoś kto nazywa mnie ciocią, bo mijam znajome twarze, matki, babcie, którym się kłaniam, z którymi wymieniamy uśmiechy i zdania na temat naszych pociech. Przy bloku, gdzie się wychowałam wszyscy byli znajomi, same ciocie i wujkowie, koleżanki, z którymi bawiłyśmy się w dom na naszej klatce schodowej, koledzy od chowanego po piwnicach. Wszyscy znajomi. I tego samego chciałabym tu u nas, dla Ciebie. Ale i dla siebie też. 

I jakże często w ciągu dnia słyszę - Zobacz jaka radosna dziewczynka, zobacz jak się śmieje. I nie boi się huśtać. A Ty nie dość, że się nie boisz, mimo sporej jak na swoje lata :) wysokości, to jeszcze roznosisz swój śmiech na cały plac i jednocześnie robisz ludziom papa (zamiast trzymać się swojego ruchomego krzesełka), wyginasz się, obracasz, próbujesz usiąść bokiem i zobaczyć, co dzieje się, ze wszystkich stron świata! Nie zabraniam, nie podnoszę głosu, nie mówię, że nie wolno, a śmieję się w głos razem z Tobą. I zdrowsza jestem, i czuję się pięknie!

Brak komentarzy: