2013-05-06

Marcepanowa Królewno,

w domu zwana Rozdarciuchem. Skończyłaś dziś 9 miesięcy i nie potrafisz/nie lubisz być sama. Po przebudzeniu towarzysz mi podczas śniadania, gotowania zupy, przygotowywania obiadu. Później kilkugodzinny spacer - więc też razem. Powrót na obiad, drzemkę i pisk, gdy chcę zostawić Cię samą. Nerwowy krzyk, ewidentna złość, bo wszystko chcesz robić razem ze mną. Bawisz się pięknie, gdy jestem obok, najlepiej na wyciągniecie ręki, tak byś mogła wspinać się po Mamie, kiedy tylko masz na to ochotę. 

Opanowałaś już całe mieszkanie. Ściągasz płyty stojące na półce w salonie, z koszyczka stojącego na korytarzu pod lustrem wyciągasz moje błyszczyki i balsamy do ust. Za lodówką szukasz zmiotki, z kuchennej półki bierzesz worki na śmieci, folię aluminiową i papier do pieczenia. Próbujesz zdjąć ze ściany ramki na zdjęcia, które tak ładnie do tej pory prezentowały się w oświetlonych wnękach. Uwielbiasz grzejniki i balkonowe drzwi. Stajesz, nie trzymasz się niczego, opierasz biodrami i stukasz. Próbujesz wdrapywać się na łóżka, bo na swój bujak już potrafisz. Jesteś coraz ostrożniejsza. Już nie lecisz, jak popadnie do tyłu na głowę, a powoli siadasz albo na kolana/pupę, albo bezpiecznie czujesz się, gdy dłonią dotkniesz do ziemi. Siadanie z każdej pozycji opanowałaś do perfekcji. Podobnie jak papa, duża, duża - lewą ręką łapiesz palec wskazujący i środkowy prawej i złączone obie dłonie podnosisz do góry, pokazując tym samym jaka już jesteś duża, tani, tani - czyli kręcenie głową, a od niedzieli bijesz też brawo. Czasem otwierasz szeroko usta, gdy chcę dać Ci buziaka i na słowo daj - podajesz trzymany przedmiot. 

Nadal budzisz się w nocy, czasem jest to jeden raz (rzadko, oj rzadko), częściej co 2-3 godziny. Nadal nie chcesz jeść zup. Zjadasz marchew - jeśli gryziesz ją sama, podobnie jest z ziemniakiem, warzywa nie mogą być rozgniecione, papkowate, a w kawałku, który najchętniej sama trzymasz i wtedy zjadasz. Lubisz poranną i wieczorną kaszę, serki waniliowe, banany, gruszkę, którą dostajesz do łapek i bez pomocy rodziców całą sama pochłaniasz, wszelkie owocowe desery, biszkopty, bułki na spacerze, huśtawki, zjeżdżalnie, które wpisały się już w nasz codzienny rytuał. 

Czwarty już tydzień masz katar. O dziwo weekend, który spędziliśmy poza domem obył się bez fridy do nosa i nieustannego wycierania tworzących się bąbli. Powrót do Lublina i znów kichanie, problemy z oddychaniem przez sen - alergia?? 

A weekend majowy musisz zapamiętać jako czas zapoznania z gospodarskimi zwierzętami, których odgłosy znałaś do tej pory w wersji Taty i mojej. I zdecydowanie jesteś - tak jak ja - miłośniczką zwierząt. Piszczysz, krzyczysz na widok psów, rwiesz się do kotów. I myślę, że jak nauczysz się chodzić, u Dziadków w Bielsku cały dzień będę miała wolny. 

Zamieniłaś ciągłe tatatatata na mamamama. I bawełnianą czapkę na przepaskę, którą robię Ci z chustki - z kokardką na czubku głowy - uwielbiam!! 

Brak komentarzy: