2013-04-30

Dziewczynko,

bo właśnie tak wyglądasz w białych adidasach, jeansach i bluzie z kapturem na huśtawce. Jak dziewczynka, dziecko, nie niemowlak. Dorośle, poważnie. Tak inaczej. 


Wczoraj:

Dziś spędziłyśmy dobry dzień, bardzo dobry w swej intensywności, która teraz odbiera mi siły na cokolwiek. Rano kilkugodzinny spacer, na którym wychylasz się, kręcisz, by dostrzec wszystko to, co nowe. Zatrzymujemy się by zwabić wronę na wafelka od lodów, popatrzeć na psa, zieleń wokół. Wracamy do domu na posiłek, zabawę i drzemkę. Towarzyszysz mi w przygotowywaniu obiadu - stajesz przy szafkach w kuchni, otwierasz szuflady, próbujesz utrzymać równowagę przy przesuwającym się taborecie, w końcu rezygnujesz, przewracasz go sobie i masz świetną zabawę - szuranie nim po terakocie. Lokalizujesz schowane przed Tobą słoiki i wyciągasz sobie jeden. Łapiesz się moich spodni i przytrzymując się ich na wysokości moich kolan - stajesz, a ja bez ruchu nóg próbuję dalej podsmażać filet z kurczaka, czosnek i szpinak. Popołudniu wychodzimy na plac zabaw, piszczysz na huśtawce, wymachujesz z podekscytowania nogami wprawiając ją samodzielnie w ruch. Bawisz się w piachu, przesypujesz, starasz się złapać ten, który Ci sypię. Pokazuję Ci mrówki, bo w śpiewającej Twojej książeczce są zielone i mają czerwone bębenki.   Zrywasz liście, podnosisz patyki. Kończymy rundką przez wąwóz i powrót o 19.30 na wieczorną kaszę, kąpiel z Tatą (mama poza wodą jako fotograf) i sen. I po cichu liczę, że dzień pełen wrażeń, świeżego powietrza zapewni Ci spokojną, mocną, dobrą noc. 

I jestem ciekawa ilości kilometrów, które wspólnie przemierzamy z wózkowym koszem pełnym zabawek, ubrań w razie zmiany pogody, kocem, wiatrakiem, wodą, chrupkami, parasolką przeciwsłoneczną (Twoją), przeciwdeszczową (moją) i plecakiem z pozostałymi niezbędnymi w czasie naszych wędrówek akcesoriami. Fizycznie wysiadam. Ale kilka godzin snu i o 6stej będę znów jak nowo narodzona, pełna sił i uśmiechów. Dla Ciebie.

Weekend w stolicy u małej Basi, cioci Kasi i wujka Bartka. Towarzyszyły oczywiście rozmowy o dzieciach i tematy związane z pielęgnacją, rozwojem i wychowawcze dylematy. I wcale nie było mi z tym źle, to naturalne, że teraz Wy jesteście całym naszym światem. A sobotni wieczór wyglądał tak: na stole pyszna sałatka, ser włoski z pomidorami, fortuna dla mnie, białe wino Cioci Kasi i Wy budzące się co chwile, na zmianę. I ciocia Kasia idzie do Basi, ja po chwili do Ciebie, potem zmiana przy Basi, do Ciebie przychodzi Tata. Usypiacie, mamy wspólną krótką chwilę, bo znów słychać płacz, który w pewnym momencie przestaliśmy rozróżniać. To Nasza? (Zerkam na Tatę). Nie, to Basia. (mówi Ciocia Kasia). I tak przez ponad dwie godziny. I wiesz, w pewnym momencie w niedzielę, gdy stałaś przy Basi trzymając się Jej  - takiego samego jak Twój - bujaczka, Ona odwróciła się w Twoją stronę i ułożyła usta w słodki uśmiech! Siostry!

A w lipcu oficjalnie zostanę mamą chrzestną małej Basi. I postaram się być taką, jaką sama chciałabym mieć - nie tylko od święta: w okolicach Bożego Narodzenia i urodzin (albo i nie). Ale wierzę, że kiedyś Bachna powie: Jadę do tej fajnej Cioci do Lublina na wakacje. I będziemy we trzy całymi dniami malowały farbami, ale bez użycia pędzli, potem zrobimy krajobrazy z bibułkowych kuleczek, a popołudniu upieczemy romby, kółka, serca, psy, koty, chomiki, słonie, mrówki, tulipan, anioły i formy takie, jakie tylko przyjdą Wam do głowy. Ozdobimy esami floresami we wszystkich kolorach nieba. Po wspólnej Waszej kąpieli usadowimy się w kolorowych piżamach na łóżku, opatulimy wielkim, jednym kocem, weźmiemy kubki z kakao i przeczytam Wam Wasze ulubione bajki. A potem zaśniecie oczywiście razem pod jedną kołdrą. 

[przed chwilą na fejsbukowym czacie fragment rozmowy z koleżanką z pracy Taty, która w sprawach służbowych na chwilę dziś do nas przyjechała]

dziecko tak urokliwe i spokojne, że człowiek łapie oddech...  (O Tobie)

Brak komentarzy: