2013-05-14

Dziewczynko o najpiękniejszych oczach jakie świat widział,

mówią, że moje, ale moje aż takiego koloru nieba nie mają. Twoje zachwycają każdego. Duże z wywiniętymi rzęsami niczym skrupulatnie podkręcane zalotką co rano. Od tygodnia walczymy z Twoim zapaleniem gardła, kaszel prawie już niesłyszalny, katar nie widoczny, została tylko chrypka. Ale czy to w związku z przeziębieniem, czy marudzenio-krzyczeniem, gdy coś Ci nie pasuje, gdy znikam z Twojego pola widzenia, gdy z okrzykiem witasz wszystkie przechodzące obok psy i koty. Nie reagujesz tak żywo na ludzi, jak na cały czworonożny świat. Szczególnie ten na Podlasiu, u Dziadków, który odwiedziliśmy w weekend po szybkim namyśle, spakowaniu i chęci uczynienia najbliższym niespodzianki. Bo stęsknieni za Tobą, dzwonią, oglądają zdjęcia, które Twej wspaniałości nie są w stanie ukazać, a życie zmieniło ich plan przyjazdu i odwiedzenia wnuczki. 
I bardzo podobała mi się weekend na kocu, Ty obok ze swoim okrzykiem zdziwienia (uwielbiam ten okrzyk - pełne radości zdziwienie na całe gardło), gdy tylko pies lub koty pojawiały się w zasięgu Twego wzroku, próbująca wyrywać cierpliwym jeszcze zwierzakom sierść, zamykająca oczy - zawsze z uśmiechem na twarzy, gdy tylko ogon dotykał Twoich polików, otwierająca szeroko usta, gdy Sapek z czułością próbował je całować. Bez marudzenia zjadłaś porcję Babcinej zupy, w kąpieli - uosobienie szczęścia. Z okazji (przyspieszonego) w tym roku dnia dziecka - powinien być to dzień wnuczki - dostałaś swój pierwszy rowerek. Czerwono - granatowy, z daszkiem przeciwsłonecznym, melodiami, światłami i koszykiem na wodę, kapelusz i buty. A ja sen do 9 tej w niedzielę - marzenie Matki spełnione!  

A ja czasem zadziwiam samą siebie ilością sił, które posiadam, energią czerpaną z niebiańskiego świata. Długi dzień, ciepłe noce kuszą, by po Twoim wieczornym rytuale zrobić coś ze sobą, bo aż mnie nosi, mimo naszego całego dnia, który rozpoczyna się niekiedy przed 6stą, często dwóch spacerów, obowiązków domowych, które niespełnione, w mojej głowie burzą cały porządek. I jakże wielką radość sprawia mi samotna rowerowa przejażdżka nad zalew, letnie słońce, wiatr we włosach i poczucie...wolności? Spokój i upragniona cisza, której Tata dziś powiedział, że będzie życzył mi w dniu moich urodzin. I bardzo dobre wieczory: z ciocią Justyną (tą od Oliwki) - pierwszy taki mój w Lublinie bez Ciebie i Taty spacer po lubelskim deptaku i starym mieście (spełniony nakaz Babci Beatki, by nie poruszać tematu dzieci) oraz balkonowy z ciocią Moniką. Przy lampce wina, limonkowych delicjach, parówkach z serem, mozarelli z pomidorem i odgłosie zmierzających nie wiadomo dokąd pociągów. Na prawdę bardzo tego potrzebowałam i wiem, że takich wieczorów, moich - poza domem, bez Ciebie i Taty będzie coraz więcej. Relaksują, odprężają, dają siłę. Myślę, że każda Matka tego potrzebuje. Czas dla siebie. 

Brak komentarzy: