2013-03-03

Marceluś Moja,

tak, jesteś Marceluś, bo zarówno Tata zwraca się do mnie, jak i ja do Niego używając zdrobnienia kończącego się literką ś. I dlatego zostałaś Marceluś. Choć ciocia Justyna B-K pisze o Tobie Marcy - tak z angielskiego.. :]
 
W ciągu dni kilku(- nastu, bo trudno określić konkretny moment) od obracania się wokół własnej osi sprawnie wkroczyłaś w moment pełzania  - nie tylko w obrębie jednego pomieszczenia. W piątek przywędrowałaś z sypialni do mnie do łazienki. I możesz pełzać wszędzie. Nie uchronimy Cię przed zimnem terakoty, bo za chwilę wkroczysz w etap raczkowania i będzie Cię wszędzie pełno, a nie widzę sensu zabraniania. I dobrze, jesteś odważna i niech tak pozostanie. I już wiesz, że gdy leżysz na brzuszku na podłodze i przekręcasz się na plecy (sama tego chcesz, więc nie powstrzymuję, nie bronię), mróżysz oczka, bo za chwilę uderzysz się w głowę. I nie płaczesz, a patrzysz na mnie, moją reakcję i też się śmiejesz. Ale wiem, że jeszcze nie raz doświadczysz wielu upadków, guzów, które wpisane są w naukę raczkowania, chodzenia. A to Cię nauczy i będzisz ostrożniejsza, uważniejsza. Narazie idziesz gdzie popadnie. I jesteś na etapie opuszczania przedmiotów, zabawek i tego, co potencjalnie zabawką nie jest - biszkoptów, swojej szczoteczki do zębów.
 
Według kalendarza rozwoju niemowlaka na mamazone Twoje dorastanie przebiega wzorcowo. Potrafisz utrzymać się kilka sekund w pozycji siedzącej bez podtrzymywania, samodzielnie już od kilku tygodni jesz chrupki, pijesz z niekapka jeszcze dłużej i chcesz chodzić. Ale pamiętam słowa Matki Bajbusów i wszystko w swoim tempie. Jeszcze się w życiu nachodzisz - tak by powiedziała Twoja Prababcia Zosia, która zawsze mi powtarzała: Jeszcze się w życiu napracujesz, narobisz...

A weekend był bardzo dobry. Piątkowa Cavaliada - my po czerwonym dywanie zasiedliśmy w loży Vip-ów. Na żywo zobaczyłaś książeczkowego kasztanka i usłyszałaś Ihaaa kasztanek rży z całej mocy...w wersji naturalnej, nie tej maminej przy codziennej kąpieli. Sobota bez pracy przy komputerze, a za to dwugodzinny spacer, mimo wiatru i przy wynurzających się promieniach wiosennego słońca, które Twoje twarz łapała podczas mocnego snu. Powietrze Ci służy, wolisz gdy jest chłodniej. Niedziela trochę sakralnie, spacerowo, a popołudnie razem z Ciocią Sylwią i zapachem piersi z kurczaka w suszonych pomidorach i mozzarelli. Chciałoby się rzec - leniwie, ale przy Tobie - to niemożliwe.
 
 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

dziadek Wojtek z łezką w oku czyta wszystkie ,, zapiski'' Twojej mamusi.:-)