2012-05-15

Radości nasza,

nie przypuszczałam, że rzeczywiście istnieje coś takiego jak "syndrom wicia gniazda", a jednak to nie tylko czcze gadanie, bo u mnie pojawił się - mam wrażenie ze zdwojoną siłą. Zbliżający się początek 30 tygodnia wywołał chęć posiadania już wszystkiego dla Ciebie niezbędnego. Przeglądam internetowe aukcje, czytam opinie, wybieram, porównuję ceny i kupuję nawet w snach. Przed oczami wciąż urządzam Twój pokój, ustawiam i przestawiam meble tak, aby było jak najbardziej praktycznie. Budzę się w nocy i zasnąć nie potrafię, bo wyliczam brakujące z listy rzeczy, a jest ich jeszcze sporo - dopiero rozpoczęliśmy kompletowanie wyprawki. Wykreślone już zostały: wanienka (duża, żeby Ci posłużyła), nożyczki, szczotka, gumowa gruszka, część kupuje Twoja Babcia Beatka. Wózek i materacyk to zadanie Twojego Taty, który cieszy się, że syndrom wicia gniazda nie objawia się u mnie przymuszaniem Go do czynnego uczestnictwa w wybieraniu kolorów kocyków, ręczników, rożków i innych niemowlęcych akcesoriów. Poza tym dalsza część generalnych porządków w toku, w między czasie wyprzedaż salonowych mebli.
Jutro kolejna rutynowa wizyta, a od czwartku regularne liczenie Twoich ruchów. Nadal bardzo dobre ciążowe samopoczucie i doświadczenie huśtawki hormonalnej, która czasem każe płakać bez powodu.
I tęsknota za Tobą!

Brak komentarzy: