2014-06-23

Promyku,

niebawem minie miesiąc, odkąd w Twoim i naszym życiu nastąpiły kolejne, ogromne zmiany. Ale jest bardzo dobrze. Tak, jak przypuszczałam - najlepsza, najgrzeczniejsza jesteś wtedy, gdy zostajemy we trójkę sami - Ty, Karol i ja. Wtedy bez problemu, złości i krzyku akceptujesz fakt, że muszę nakarmić Twojego Brata, zmienić Mu pieluchę, przebrać w strój dzienny, czy zwyczajnie poprzytulać, ponosić na rękach, bo Jego płacz sygnalizuje, że tego potrzebuje. Ale staram się wtedy jednocześnie skupiać na Tobie. Siedząc, czy leżąc z Młodocianym przy piersi jednocześnie czytać Ci bajki (Tuwim i Brzechwa na topie) albo lulając budować z Tobą kolejny dom z Lego. Nie marudzisz, nie płaczesz, ale towarzysz we wszystkich czynnościach, zabiegach pielęgnacyjnych młodszego Brata. Jednocześnie jesteś bardzo pomocna i sama tą pomoc proponujesz. Przynosisz pieluchę, okrywasz kocem, podajesz krem, który wmasowujesz w mikroskopijne ciało. 

Przez kilka pierwszych dni, gdy tuż po przebudzeniu przychodziłaś do naszej sypialni miałam wrażenie, że patrzysz, czy Karol wciąż z nami jest, nie z nadzieją, że wreszcie go nie ma, ale z radością w oczach, że ponownie Go zobaczyłaś. Nie przypuszczałam, że będziesz  wobec Niego tak ogromnie czuła. Całujesz, przytulasz, gdy płacze - przynosisz zabawki i pełnym troski głosem mówisz: Oooo, maś, maś. Przystawiasz swoją twarz tak, by była na wyciągnięcie Jego ręki i masz wiele radości z tego, gdy Karol przypadkowo głaszcze Cię po niej, zaczepia po nosie, czy policzkach. Często kładziesz się obok Brata na boku, z twarzą zwróconą w Jego stronę i wzajemnie się sobie przyglądacie. Patsi, patsi! I nie ma większej radości, niż moment w którym wieczorem, tuż przed pójściem spać biegniesz na sypialnię i się rozglądasz, potem do swojego pokoju i zaglądasz do swojego, byłego już łóżeczka. Szukasz Karola? Jest w salonie, w bujaczku. Po czym całujesz Go dwa razy w czoło i słyszę: Do juta, papa. 

Na naszych osiedlowych placach zabaw większość znajomych nam Mam, Babć, Cioć i Opiekunek już wie, jak nazywa się Twój Brat i, że jedyne co robi to: bąki, kupę, siku, bo nawet nie pytana o Karola sama krzyszysz: Kalol, tutaj! I pokazujesz albo biegniesz w stronę wózka jednocześnie wymieniając czynności, które potrafi zrobić Twój młodszy Brat. Prezentujesz Go z radością, dumą, bez zazdrości, co mnie ogromnie cieszy. 

I choć obawiałam się (zupełnie niepotrzebnie, jak wielu rzeczy), jak będą wyglądały nasze spacery, to jestem wdzięczna zarówno Twojemu Bratu, że powietrze tak kojąco wpływa na jego sen oraz Tobie za zrozumienie i spokój, że muszę usiąść na ławce i kilkanaście minut spędzić na karmieniu, że nie zawsze mam jak huśtać Cię wtedy, kiedy mnie o to prosisz, że przez chwilę nie mam jak pomóc Ci lepić babki z piasku, bo muszę pokołysać wózkiem chłopczyka, który o dziwo(!) - nie wiem, jak i kiedy do tego lulania się zdążył przyzwyczaić. Nie uciekasz z placu zabaw, nie biegniesz w przeciwnym kierunku, nie płaczesz, gdy nie poświęcam Ci całej swej uwagi, nie wiszczysz, gdy na chwilę oddalam się i nie pilnuję każdego Twego kroku, bo i takie zachowania obserwuję. A może Twoje podejście do całej,  nowej sytuacji to wynik tego, że ogromnie się staram, by Twój świat po pojawieniu się w nim Karola zmienił się w jak najmniejszym stopniu. Codzienna rutyna nie została zburzona, bo spacerujemy jak zawsze od 9-10 rano z tą różnicą, że teraz idziesz piechotą, bo nie miałabym jak wieźć jednocześnie dwóch pojedynczych wózków. Chodzisz dzielnie przez 2-3 godziny, podczas których jesteśmy na kilku placach zabaw, malujemy kredą po chodnikach (zawsze dom i koty), gramy w piłkę, huśtamy się, czyli Twoje ukochane buju buju - mogłabyś z nich nie schodzić, karmimy ptaki, wygłupiamy się do łez i umęczone wracamy na drzemkę. Karol przy piersi z jednej strony, Ty z drugiej bawisz się (choć słowo bawić, powinno zostać zastąpione słowem - wyrywać/ciągnąć) moimi włosami i usypiacie (czasem) oboje. Piękna, błoga cisza. Po zupie/obiedzie, przyjeździe Taty, przy ładnej pogodzie wychodzimy po raz drugi często już we czwórkę i wracamy do domu na wieczorny rytuał kąpielowy i usypianie. I wreszcie dorosłaś do zasypiania podczas czytania bajek. Nie przewracasz stron, a słuchasz i domagasz się wciąż (ku mojej ogromnej radości) jeście, jeście. 

Z całą pewnością to pojawienie się Karola na świecie sprawiło, że stałaś się bardzo Tatusiowa! W ciągu dnia wystarcza Ci moja obecność, gdy Tata wraca po pracy do domu, wtedy jest tylko Tata i Tata. Tata ma wyciągnąć Cię z krzesła i umyć po posiłku, Tata ma czytać Ci książkę i Cię nakarmić. Do Taty biegniesz, gdy się przewrócisz, uderzysz. Przy Tacie nie schodzisz sama ze schodów, bo Tata ma Cię nieść. Na spacer musimy brać wózek, bo chcesz, żeby Tata Cię w nim wiózł. I najlepiej, jeśli nie rusza, nie kąpie, nie bierze na ręce Karola - bo się wtedy złościsz -  tylko Niunię. Mój 'związek', konieczność przebywania, zajmowania się Twoim młodszym Bratem zaakceptowałaś jako coś naturalnego, normalnego i wcale Ci to nie przeszkadza. 

Mówisz, mówisz, ciągle mówisz. Powtarzasz wszystko, łączysz dwa, trzy wyrazy w proste konstrukcje zdań.

Mamo, patrz - homoń.

- zamiast 's' wymawiasz 'h'.
homoń - samolot
hama - sama

Alti, kubek, soczku.

- tak, uwielbiasz nazywać Tatę po imieniu.
 Altul, umyń! Alti, chodź. Za każdym razem bawi mnie sposób w jaki wypowiadasz to jakże trudne imię swego ukochanego Taty.

Przyjedzie Dziadzio z Babem!  :)
Ładny Brum Dziadzia.
Czeka w Belsku basien, Pika (Patrycja), Ania, Sapel, Heśka, Iska. 
Nie to nie. 

Jesteś w fazie moje. Wszystko jest Twoje. Nawet mój telefon, czy Taty zegarek. Uczymy Cię zwrotów grzecznościowych, nowych piosenek (Ogórek, ogórek; Sto lat - na wczorajsze urodziny Dziadka; Nie chcę Cię znać). Drugi dzień z rzędu sygnalizujesz chęć zrobienia dwójeczki do nocnika, po której zawsze parzysz na nas i od razu pytasz: Kakę?? (Czekoladkę?)  ;) I wiesz, kiedy odpowiednio użyć słowa: Ooo kurdę! 

I choć często Twoje hama, ham; nie kę (czyli nie chcę); nie, nie,nie; Mama nie, Tata tak, Mama tak, Tata nie potrafi doprowadzić do wewnętrznego wyczerpania, zniecierpliwienia i zwyczajnej chęci wlania w tyłek, to jesteś najcudowniejszą Istotą, ogromną moją Radością, Dumą i Szczęściem.


Wartość we mnie i w moim życiu to radość z rzeczy małych. 

Zapisałam. Czytam codziennie. Powtarzam i wpajam. 

Brak komentarzy: