2013-10-16

Pięciotygodniowa Kruszyno,

dziś rozpoczynasz kolejny, szósty już tydzień istnienia we mnie. A teraz serca mam dwa...Jeszcze trzydzieści pięć tygodni i się spotkamy. Trzydzieści pięć! Liczba nie brzmi tak strasznie, gdy spojrzy się z perspektywy upływającego w okamgnieniu czasu. Dni, tygodnie, miesiące biegną tak, jakby je ktoś gonił. Ale gdy pomyślę, że jeszcze tyle jesiennych dni przed nami, cała zima i wiosna, a Ty pojawisz się być może  w Dniu Matki, Dniu Dziecka, gdy słońce będzie przybierało coraz bardziej letnią barwę to pora Twego przyjścia na świat wydaje się tak bardzo odległa, wręcz nierealna. Ale czerwiec jest idealnym miesiącem. Powiększający się brzuch zimą nie będzie jeszcze wymagał zakupu kurtki w rozmiarze XL, a letnie upały, - które towarzyszyły mi podczas ostatnich tygodni ciąży z Twoją Siostrą - tęsknota za chłodem, deszczem i brakiem konieczności drzemania przy uruchomionym wiatraku - tym razem będą idealne do długich spacerów - będziesz podróżować jedynie w pampersie z narzuconą na ciałko kolorową tetrą. Bez czapek, bodów, śpiochów, bo o tyle już teraz jestem mądrzejsza. A wiosną, gdy najpierw będzie widoczny mój brzuch rozmiarów piłki do koszykówki, a dopiero później ja - legginsy i tunika wszystko załatwią. Tak, czerwiec wydaje się być idealnym miesiącem. 

Coraz bardziej zaznaczasz swoją obecność, istnienie, o którym oboje z Tatą zapominamy. Gdy Tata dzwoni i pyta, czy może mam ochotę na tatar na kolację, odpowiadam szczerze, że nie, dopiero po kilku godzinach uświadamiając sobie, że przecież przez najbliższe osiem miesięcy nie powinnam jeść surowego mięsa, ani jaj. Dajesz o sobie znać w nocy, gdy wstaję do Twojej Siostry i rano, gdy przechodzę do pionu. Męczą mnie mdłości, uczucie jakby nieświeżego posiłku dnia poprzedniego - póki co, nie muszę oglądać swoich posiłków w muszli klozetowej. I niech tak już pozostanie. Zaczyna brakować mi energii, apetytu na życie, a z utęsknieniem czekam i wypatruję, kiedy Marcelka zacznie trzeć oczy, a ja będę mogła położyć się obok niej i odpocząć przez godzinkę. Oczy same mi się zamykają, gdy oglądamy książeczki, tłumaczę jej, co widzi, pytam, co to jest. Dziś pierwszy taki - nazwijmy to kryzysowy dzień drugiego miesiąca wspólnej drogi. Oby jutro było lepiej. Słoneczniej i bardziej rześko. 

Czy Ty poza słodyczami, kanapkami i jabłkami masz ochotę na cokolwiek innego?

Brak komentarzy: