2013-04-04

Precelko, 

nazywana tak przez Ciocię Grażynkę (przyjaciółkę Twojej Babci Beatki), która powiększyła Twoją prywatną biblioteczkę o kolejne dwie miniaturowe pozycje książkowe - w końcu polonistka! Za chwilę skończysz 8 miesięcy!! A ja wciąż odruchowo, w pierwszym momencie sięgam po produkty oznaczone 4+, bo czas pędzi tak szybko, za szybko. 
Zmieniasz się w zastraszającym tempie. Jeszcze nie dawno pisałam o Twoim pierwszym zębie, a teraz rosną Ci jednocześnie dwie górne jedynki i dwójki. W sumie masz ich już sześć. Znosisz wspaniale, bez płaczu, gorączki, leków. Gdybym uważnie nie przyglądała się Twoim dziąsłom - nie wiedziałabym o ich istnieniu. Kilka listów temu wspominałam, że po raz pierwszy przemieściłaś się z sypialni do łazienki. Teraz pełzasz po całym mieszkaniu. Naprzemiennie prawa, lewa ręka, dołączyłaś oba kolana i zanim ja zdążę dojść z Twego pokoju do kuchni, Ty już wystawiasz głowę zza rogu i po chwili jesteś obok mnie. Bujasz się na kolanach, a dziś w pozycji do raczkowania postawiłaś swoje pierwsze dwa kroki! 
We wtorek, gdy z rozłożoną na środku Twego pokoju walizką, rozpakowywałam nasze rzeczy, Ty opierając się o nią rękami próbowałaś wstawać, ale śliskie rajstopy, śliskie panele i chyba kolana jeszcze zbyt słabe bo lądowałaś na pupie. Dziś znów powtarzałaś próby samodzielnego podnoszenia się u Cioci Justyny, przytrzymując się stojącego w salonie wózka. 
Kilka razy, leżąc na plecach, mając pod sobą miękką pościel, koc udało Ci się samodzielnie usiąść. A gdy leżysz na łóżku na brzuchu, wiercisz się na nim, turlasz i poczujesz, że Twoje stopy znajdują się poza nim, powoli, ostrożnie zsuwasz się z niego (SAMA!!) do momentu, w którym Twoje palce dotkną podłogi. A moment zetknięcia stopy z ziemią wywołuje Twój pisk i radość. Myślę, że to duma z samej siebie, z tego, co własnymi siłami udaje Ci się osiągnąć. Ja odczuwam po raz kolejny. Ostatnio codziennie. 
Niebawem raczkowanie, pierwsze samodzielne kroki, słowa, pierwszy dzień w przedszkolu, pierwsza szkolna ławka, dziecięce miłości, poważny pierwszy chłopak, bal maturalny...
Trwaj chwilo trwaj... Zatrzymaj się czasie, bym mogła nacieszyć się tym, co jest teraz, nie pędź tak...

Poznajesz smak zupy pomidorowej z cebulą, babcinego chleba, klopsu i pasztetu (moje słynne pasztetowo-sękaczowe kanapki), łososia i mintaja, deserów na bazie twarożku, dziś jogurtu naturalnego, pomarańczy, które Tata wprowadził do Twojego menu, soku grejpfrutowego, wyciskanego nam co rano przez Dziadka Wojtka, wszystkich świątecznych mas do ciast, czekoladowego zająca. A Twoja mina, gdy odkładałam go z powrotem na blat pokazała, że pójdziesz w ślady Dziadka. I mamy, bo uwielbiam czekoladę i wszystko co słodkie. Poza chałwą oczywiście. 

Co lubisz??

- Zwierzęta - czworonogi u Dziadków, którym najchętniej wyrywałabyś sierść, ale uczymy głasku głasku. Widok psa sprawiał, że piszczałaś, wyrywałaś się i śmiałaś w głos, gdy lizał Cię po twarzy. 
- Muzykę - machasz nóżką nawet w Kościele, gdy w świąteczny poniedziałek słyszysz psalm.
- Bawić się moimi włosami, gdy usypiasz. Czasem, gdy leżysz w łóżeczku i zaczynasz się kręcić, jęczeć - wystarczy, że przytknę głowę tak, byś w zasięgu swoich paluszków miała moje włosy. Chwilę się bawisz i usypiasz. 
- Swoje krzesełko do karmienia. Stukanie dłońmi lub zabawkami w jego blat. Rozcieranie po nim biszkoptów, ciasteczek. Najlepiej, gdy się cały lepi.
- Pić wodę z kubka. Nie wiem, ile byłabyś w stanie jej wypić, bo za każdym razem, gdy go zabieram piszczysz ze złości.
- Przewracać łazienkowy kosz i przeglądać jego zawartość. A przez dziurki od kosza na brudną bieliznę wyciągać ubrania. 
- Kable, telefony, kapcie, sznurówki od butów. Oczywiście wszystko do buzi.
- Łapać krople wody, gdy Tata podczas kapieli polewa Cię nakrętka po różnych częściach Twego ciała.

Okres świąteczny pokazał, że zrobiłaś się jeszcze bardziej mamina. Często bawiłaś się spokojnie w towarzystwie innych osób, dopóki mnie nie zobaczyłaś/usłyszałaś. Na mój widok zaczęłaś wyciągać ręce, domagając się tym samym, bym to właśnie ja nosiła Cię na rękach. Co raz częściej krzyczysz, ze złością uderzasz nogami o łóżko/podłogę na znak protestu, gdy zabieramy Ci niebezpieczny przedmiot, na coś nie pozwalamy. Ale jesteś ostrożna. Już nie lecisz bezmyślnie do tyłu na głowę z pozycji siedzącej, ale przytrzymujesz głowę w górze. Tak samo jest w przekręcaniu na panelach, czy terakocie. 

Ale nawet nie wiesz, jak jesteś rozkoszna. Radosna - nawet gdy Oliwka pakuje Ci palce do oczu, nosa, ust, łapie za poliki, włosy. Ty oczywiście odpowiadasz tym samym. A dziś na spacerze przez chwilę zastanawiałam się, z czego tak się cieszysz. Dopiero po chwili zobaczyłam, że zamykasz oczy, otwierasz usta i łapiesz przypadkowo spadający na Twoją twarz deszcz ze śniegiem. Cudak z Ciebie nie z tej ziemi! Podobnie jak moja miłość.


Brak komentarzy: