2013-04-16

Córeczko,

kilka dni bez spacerów, świeżego powietrza, z Tobą, tylko w domu i wczoraj moja irytacja sięgnęła kosmosu. Na wszystko, na codzienność, na Ciebie, na Tatę i cały świat. Irytacja, bo wstaję do Ciebie w nocy częściej, niż wtedy gdy miałaś miesiąc, dwa. A marzenia o całej przespanej nocy nie wiem, czy kiedyś staną się rzeczywistością. Bo stałaś się taka bardzo mamusiowata. Bawisz się wtedy, gdy jestem obok, a najlepiej siedząc u mnie na kolanach. Gdy znikam z Twojego pola widzenia reagujesz histerycznie, z płaczem, jękiem pełzasz/raczkujesz po mieszkaniu by zlokalizować tą, która jest i będzie, i nigdzie się nie wybiera, ale wiem, że Ty tego nie wiesz i staram się, naprawdę się staram zrozumieć Twoje odczucia. Złość, bo wstaję, wymyślam, gotuję dla Ciebie, a Ty po paru łyżkach domowej zupy zaczynasz marudzić i nie chcesz zjeść więcej. Irytacja, bo w ciągu Twoich trzech półgodzinnych drzemek nie jestem w stanie zrelaksować się, odpocząć i nabrać sił tyle, ile potrzebuje (nawet odcinek Chirurgów trwa dłużej). A gdzie czas na ogarnięcie samej siebie, doprowadzenie domu do porządku, czas na wstawienie, rozwieszenie, wyprasowanie prania, ugotowanie obiadu? Irytacja na Tatę, że tego wszystkiego nie rozumie, chociaż w głębi wiem, że rozumie, że się stara, pomaga. I wreszcie irytacja na samą siebie, że jestem złą Matką, że nie potrzebnie denerwuje się na Ciebie, że za szybko się złoszczę, wybucham, za brak cierpliwości i łzy, łzy, łzy...I konieczność wyjścia z domu, samej. Kilka chwil w samotności i już jest lepiej, czas, żeby ochłonąć, wyciszyć się i zatęsknić za tym wszystkim, co od ośmiu miesięcy wypełnia każdy mój dzień. I tak jak wczoraj mówiłam i Tacie, i Babci, czasem przydali by się Dziadkowie tu na miejscu, w pobliżu. Dziadkowie, którzy wracając z pracy mogliby zabrać Cię na popołudnie do siebie albo na całą niedzielę, bo choć Babcia chętna do pomocy i kiedy trzeba przyjedzie, to jednak w naszym domu, gdy ja jestem obok to nie to samo. Bo gdy marudzisz idę sprawdzić, co się dzieje, kiedy nie chcesz jeść - idę nakarmić po swojemu, kiedy nie chcesz zasnąć - utulić po matczynemu. Podobnie jest, gdy opiekę nad Tobą przejmuje Tata. Niby odpoczywam, zajmuje się czymś innym, ale czuwam, jestem. Na każde zawołanie. A czasem potrzebuje po prostu ciszy, samotności. Jak każdy. I wiedz Maleńka, że będą takie dni, momenty, że będę chciała wyjść sama, by odetchnąć, odpocząć i po chwili wrócić z nową energią, zapałem i co najważniejsze - uśmiechem.
 I nie zmienia to faktu, ze bardzo Cię Kocham!

3 komentarze:

Anonimowy pisze...


W takich chwilach zwróć się do Tego, który daje siłę w najtrudniejszym czasie.

jot-em. pisze...

Mama?

Anonimowy pisze...

Tata:-)