W czwartek rozpoczął się 13 tydzień, ale poranne przechodzenie do pionu wciąż Ci/mi nie służy. Ale nie, nie będziemy za dużo leżeć. Apetyt na życie powoli powraca i głos mam już taki bardziej swój - też to czuję. W domu pachnie mięsnymi rozmaitościami, herbatą z miodem i cytryną, Ricore - ale ta najlepiej smakuje z rąk Twego Taty, bo jak sam mówi dodaję do niej odrobinę miłości (stąd ten smak!).
Codzienna (prawie) gimnastyka, ćwiczenie mięśni Kegla, wzmacnianie kręgosłupa i rozciąganie z nadzieją, że moment Twojego przyjścia na świat będzie lżejszy, łatwiejszy, mniej bolesny...
Lubię te poranki z kubkiem kawy w ręku, talerzem kanapek na brzuchu i serialowymi odgłosami. Namiętnie czytam, ale najchętniej te książki o matce i córce, zakończone pocałunkiem. :) I za każdym razem to samo uczucie, gdy wracam z biblioteki z nową porcją kobiecej literatury. Na fachową przyjdzie jeszcze czas (?) A tymczasem czerpię z doświadczenia najbliższych mi kobiet i wsłuchuję się w siebie. A przed zaśnięciem urządzam Twój pokój. Ma być praktycznie i przyjemnie, bez zbędnych dodatków.
I ten bezcenny widok Twego taty, zachwycający się zmianami mego ciałami i nadzieją w oczach, że tak już pozostanie ( też bym tego sobie życzyła).
Spokój.
Błogość.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz