2011-12-01

27 listopad. Wtorek. Blisko 18stej. Zaniepokojona brakiem comiesięcznych kobiecych dolegliwości, mając w pamięci Nasze patriotyczne popołudnie-kupuję test. Poczekam na Twojego Tatę, chociaż w duchu już wiem, że nie wytrzymam. Krótkie oczekiwanie, bo nieśmiało zaraz za pierwszą pojawia się druga. Telefoniczne przekazanie wieści, bo tych kilkanaście kilometrów ciągnęłoby się w nieskończoność. Radość. Obawy. Strach. Słyszalne szczęście Twojego Taty. Dzwonię do Babci ( pewnie trochę minie nim się przyzwyczaję do słowa Babcia wypowiadanego na widok mojej Mamy) Beatki, czuję się jak w "Koglu Moglu", bo ja mamuś w ciąży jestem. I łzy, wielka radość, słowa, które dodają otuchy. I zadowolenie Dziadka, że wreszcie będzie miał z Kim grać w piłkę. A co jeśli okażesz się dziewczynką? Chyba będziesz musiała pojąć tę sztukę kiwania, mijania i strzelania goli.
Zasypiamy, jednocześnie szczęśliwi, a zarazem pełni obaw, choć narazie głośno o tym nie mówimy..

Brak komentarzy: