2017-12-15

Córo moja,

od tygodnia rusza Ci się dolna jedynka. Jesteś z tego niesamowicie dumna, bo już od początku nowego roku przedszkolnego słyszałam opowieści o koleżankach i kolegach, którzy utracili swoje pierwsze mleczne zęby i widziałam, że Ty też z niecierpliwością czekasz na ten dzień. Sprawdzasz, czy tkwi jeszcze na swoim miejscu, czy nie ruszają Ci się kolejne, czy Karol ma wszystkie tam, gdzie być powinny. 

Od ponad dwóch tygodni śpisz na górze piętrowego łóżka. Zaliczyłaś pierwszy upadek. Nie, na szczęście barierka chroni Cię na tyle, że w nocy śpisz bezpiecznie, a przyczyną Twojego wylądowania na ziemi jest Twój młodszy brat, który po prostu z premedytacją leżąc u Ciebie, wypchnął Cię stopą, gdy chciałaś do niego dołączyć. I wiesz, podziwiam Cię za Twoją cierpliwość do Niego. Mądrość, że nie oddajesz Mu na tyle mocno, że nie chodzi posiniaczony i nie leci do nas z płaczem. Nie wiem, czy ja bym miała tyle cierpliwości, gdyby co chwila ktoś łapał mnie za nogę i nie pozwalał iść, zabierał zabawki, którymi akurat się bawię i twierdził, że bardzo potrzebuje własnie teraz tego fioletowego kucyka, gdyby był taki namolny i upierdliwy w swoich zabawach, przytulaniach i nawalaniach się ciężarem swojego ciała. 

Uwielbiam obserwować, czy po cichu znad kuchennych garów przysłuchiwać się Waszym zabawom, Twoim próbom "urobienia" młodszego brata, gdy On chce się bawić z Tobą w dom, Ty zupełnie nie masz na to ochoty i dajesz mu zaszczytną rolę...listonosza :) A Karol? Przeszczęśliwy! Bierze książki i roznosi je po pokojach, twierdząc, że to ulotki, a on przecież jest listonoszem. Albo kiedy chcesz, żeby dał Ci chwilę spokoju to wymyślasz Mu jakieś zadania: "No masz tu kartkę i namaluj Mamie/Tacie ładny obrazek". Kiedy po powrocie z przedszkola chcesz spędzić trochę czasu tylko ze mną, pomóc mi w przygotowaniu obiadu/kolacji, móc w spokoju kroić/przyprawiać/przewracać naleśniki na patelni podstępem bierzesz Karola - "może pójdź do Taty i razem sobie pooglądacie motory"...

Obserwując Ciebie, Twoje zachowania, reakcje na codziennie sytuacje - często widzę siebie.  Wulkan emocji. Wybuchowość i nerwowość, która po krótkiej chwili mija. Złość, kiedy coś idzie nie po Twojej myśli. Zamazany w złości cały rysunek/szlaczek, kiedy coś Ci się nie udało. Jakbym pamiętała siebie sprzed lat. Też w złości zamazywałam to, co mi nie wyszło, gniotłam kartkę i czym prędzej wyrzucałam, by zacząć od nowa lub wkurzałam się tak, że już do tego nie wracałam. 
Nie lubisz przegrywać. Denerwujesz się, gdy ktoś pierwszy pozbywa się kart, gdy nie docierasz pierwsza do mety. Twierdzisz, że gra jest głupia i dalej grać nie chcesz. 

I nasze relacje to nieustanna przeplatanka emocjonalna. Od ogromnej miłości po stwierdzenia, że mnie nie lubisz, nie chcesz mnie słuchać, po trzaskanie drzwiami i ogrom złości. Wiesz mi Słońce, czasem kiedy rano wstajesz, zastanawiam się, jaki humor będzie Ci towarzyszył. Czy zdenerwujesz się, gdy poproszę Cię o prężniejsze wybieranie się do przedszkola, czy z byle powodu będę słyszała burczenie. I po raz kolejny wtedy przebiegnie mnie dreszcz na myśl o okresie dojrzewania, bo czasem mam wrażenie, że jesteśmy już u jego początków. Podobnie z nastrojami bywa zaraz po odebraniu z przedszkola, bądź po przekroczeniu progu mieszkania. I wierz, nie jest łatwo być spokojną, mówić delikatnym głosem i tłumaczyć, tłumaczyć i jeszcze raz tłumaczyć. Nawet Tata zauważa, że w stosunku do mnie na dużo więcej sobie pozwalasz. Może wynika to z faktu, że zdecydowanie ze mną przebywasz więcej, ale też wiem, że zdecydowanie nas łączą najsilniejsze relacje. I wiem, że kochamy się najmocniej! 

Przeprowadzamy poważne rozmowy na temat dzieci. Skąd się biorą, w jaki sposób się rodzą. Wiesz już, że mogą przyjść na świat na dwa sposoby i dlaczego mamy pępek. 
Zaczynasz czytać sylabami. Przestałaś mi nieświadomie dogryzać podczas naszych wspólnych przejażdżek samochodem. Chyba zauważyłaś, że jak wyjeżdżamy do miasta, to nie słychać trąbienia, że ogarnęłam wycofywanie, co właściwie umiałam od początku, tylko Ty twierdziłaś, że nie umiem ;), że zaczęłam odpowiadać w samochodzie na Wasze pytania, nie wymagam już absolutnej ciszy i nawet kłócić się możecie. 

I mamy grudzień. Ba! Już nawet połowę. Na ścianie tradycyjnie już od 2014 roku wisi kalendarz adwentowy. Już ze 3 razy co najmniej chciałam go zdejmować, jak słyszałam Wasze jęki ( gumy??? ale ja wolę czekoladkę.; ale to dzisiaj tylko zadanie??? Samo zadanie???). Pod kalendarzem stoi nasz wieniec adwentowy, zapalamy odpowiednią ilość świec i się wspólnie przy nim modlimy. Chodzimy na wieczorne roraty z lampionami zrobionymi ze słoika i bibuły, i cieszy mnie, że po przyjściu wieczorem z Kościoła mówisz mi: "A wiesz za co ja dziękowałam w ciszy Panu Bogu, jak Ksiądz mówił, żebyśmy przez minutę za coś podziękowali? Za to, że mam fajnych rodziców i brata, że mamy mieszkanie, i że nie jesteśmy biedni, że mamy jedzenie i taki fajny kalendarz na ścianie...I dzisiaj zapalimy świecę i przez minutę będziemy w ciszy dziękowali, a potem w głos to powiemy, dobrze?Zrobimy tak?" 

I tak zrobiliśmy. I dziękowałaś za wszystkich członków naszej rodziny, łącznie z czworonogami, przeprosiłaś za krzyki do mnie, wysłuchałaś moich podziękowań i przeprosin. I cieszy mnie to, że myśląc o świętach, nie zastanawiasz się, co Ci przyniesie Mikołaj, trudno Ci było nawet powiedzieć, o czym tak naprawdę marzysz. Nie oglądasz reklam, nie interesują Cię żadne pełnometrażowe bajki, boisz się oglądać takich, gdzie występuje jakikolwiek element zła, więc wiem, że ucieszy Cię wszystko. A najbardziej to, że spotkasz się z najbliższymi, o czym sama często wspominasz. Chcę, byście wiedzieli, oczywiście z uwzględnieniem wieku, w jakim jesteście - o co tak naprawdę chodzi w tym Bożym Narodzeniu, że ubieramy choinkę, pieczemy pierniki, robimy ozdoby, przygotowujemy się do Świąt nie dlatego, że jest taka ogólna "moda" na  "bożenarodzenie", ale, że w tym wszystkim chodzi o coś więcej. I zdecydowanie święta nie będą Wam się kojarzyły ze świątecznymi porządkami, bo takowe w naszym domu nie istnieją :) 

I wiesz za co jeszcze mogę dziękować Bogu?? Za mądrość mej Córki! 

Brak komentarzy: