2012-12-03

Moje Ty plecki do podrapania,

za parę dni skończysz cztery miesiące. Cztery miesiące!! W naszych myślach, głowach, sercach jesteś już ponad rok. A ja nie wiem, kiedy ten czas upłynął. Oglądam zdjęcia, na których Twoje istnienie ma dopiero kilka dni i odnoszę wrażenie, że nie pamiętam Ciebie takiej małej - czasu, gdy się nie śmiałaś, nie piszczałaś, nie wierciłaś na przewijaku i nie przebierałaś nieustannie nóżkami.

Ostatnie dni to czas Twojego zwiększonego zainteresowania własnymi nogami, nie potrafisz jeszcze samodzielnie złapać się za stopy, ale trzymasz się za kolana i łydki. (ach te Twoje tluściutkie łydeczki)! Od piątku plujesz ustami - wystawiasz lekko język i robisz coś na kształt plucia - nie potrafię opisać tej Twojej nowej umiejętności - nagram i w odpowiednim czasie zobaczysz sama. Z łatwością przekręcasz się z pleców na lewy bok, do przekręcania na prawy trzeba się namawiać grzechotkami i pluszakami, robisz mostek, odpychasz się nóżkami. 

Dziś po raz pierwszy przy Tacie obróciłaś swe ciałko z brzucha na plecy, zachęcona czerwonym lakierem do paznokci. 

Razem z Tatem ustalilśmy grafik naszych wyjść i opieki nad Tobą. Poniedziałek to czas, kiedy wieczorem oboje jesteśmy dla Ciebie i siebie. Wtorkowe popołudnie to mój czas pracy nad własnym ciałem, wzmożonego siłowego wysiłku, bo świadomość, że robię coś dla swego ciała/siebie dobrze na mnie działa. Środa - angielski i siłownia Taty, widzimy się dopiero w czasie Twego usypiania lub już snu. Czwartek wygląda tak samo jak wtorek, a piątek jak środa. I Twój Tata cieszy się z tego czasu z Tobą, sam na sam, bo jak twierdzi, gdy oboje jesteśmy w domu, to i tak ja jestem na każde Twoje wezwanie. Gdy jesteście tylko we dwójkę - poświęca Tobie każdą chwilę i widziałam zachwyt Tobą w Jego oczach, gdy po dwóch godzinach wróciłam do domu. 

W ubiegłym tygodniu odwiedziła nas ciocia Ola-Łaszek. Chyba zakochałam się w Twojej córce. Dostałaś pierwszą swoją bajkę do słuchania i piszczącą książeczkę do kąpieli.  Wszystko ze zwierzątkami, o zwierzątkach. 

A od piątku do niedzieli rozsyłałaś uśmiechy do swojej Babci Beatki. Spędziliśmy weekend, objadając się pysznymi wafelkami, odbierając telefony od stęsknionego, nudzącego się Dziadka i nie dotykałam się do żelazka! Dzięki Babci Twoi rodzice po raz pierwszy od sierpnia wyszli razem, pozostawiając Ciebie z najlepszą opiekunką świata. Byłam spokojna i co godzinę dostawałam meldunki od naszej Niani z informacją, że smacznie śpiszAle wiesz, oboje stwierdziliśmy, że nie tęsknimy za czasami dyskotek, ścisku i tańców do muzyki umpa umpa. Dobrze, że mamy naszego Niutka. Z przyjemnością, dużo wcześniej niż przypuszczaliśmy wróciliśmy do domu. A następne nasze wyjście to będzie kino, kolacja i spacer...

Ciekawe, czy przyjdzie taki dzień, gdy po skończonych lekcjach wyślesz mi SMSa, że idziesz do babci na kopytka... :) 

Lecę, bo już skończył się czas Twojej popołudniowej drzemki, całe pół godziny! 

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Judyta jak ja Cię podziwiam, że znajdujesz siły i chęci na gimnastykę!Ja o godzinie 20.00 ląduję w łóżku szczęśliwa, że mogę już oddać się w ręce Morfeusza :) Pełen podziw!
Emi