2012-01-10

Masz już 11 tygodni. Wyglądem przypominasz orzech włoski. Wewnątrz Twego ciała zaczynają się formować jajniki lub jądra. Będziesz Marianną, może Hanną? Czy raczej Miłoszem, Kacprem? Podobno będziesz miał/a dużą liczbę włosków? Ciekawe jakich, grubych, czarnych i kręconych po tacie? Dostałaś/eś też od Babci Beatki swoje pierwsze śpioszki, nie niebieskie, nie różowe, a zielone. Mikroskopijne. Czuję, że ta kolekcja dziecięcych ubranek będzie się szybko powiększała.

A ja z utęsknieniem czekam na koniec 12 tygodnia z nadzieją, że wszystkie ciążowe dolegliwości (wymioty, nudności, zgaga, kwasota w ustach) po prostu znikną i będę mogła w pełni cieszyć się tym czasem. Leżące na parapecie herbatniki, banany, biszkopty przegryzane przed (późnym) wstaniem z łóżka mają uchronić przed porannymi mdłościami - nieskutecznie jednak. Nie pomaga też imbir, plasterki cytryny, ani ciepłe mleko. Budzisz mnie w środku nocy i natychmiast domagasz się jakiejś przekąski, inaczej zsyłasz mi takie uczucie ssania w żołądku, że nie ma mowy o spokojnym zaśnięciu.

Towarzyszące mi (dotąd nieznane aż w takim stopniu) nieuchronne zmęczenie każe leżeć, leżeć i leżeć.  Najlepiej czuję się w towarzystwie sypialni i książek, śpię po kilkanaście godzin, z trudnością wykonuję codzienne obowiązki. Fizyczność wpływa też na samopoczucie psychiczne, drażliwość, płaczliwość, brak energii na cokolwiek. Nie lubię być taka nie swoja.

Muszę to przespać, przeczekać, przeczekać trzeba mi..
A Twój Tata powinien dostać medal za to, że mną wytrzymuje. Ale nie wyprodukowali jeszcze takiego, który byłby w stanie wynagrodzić Mu anielską cierpliwość i dobroć.

Brak komentarzy: