Z pokoju słyszę przyjemny męski głos, który co chwilę przerywa ciekowość dwuipółlatki. Tak, to Tata czyta Marcelce bajkę, a ja po odłożeniu Najmniejszego do łóżeczka oddaję się przyjemnej części wieczoru - pisaniu do Was. Tak, jeszcze czeka na mnie pranie w pralce, które trzeba rozwiesić i pusty garnek, w którym powinna już gotować się zupa na jutro. I jeszcze paznokcie wołają o nowy lakier, a przynajmniej zmycie starego, a podłoga w kuchni po dzisiejszym błyskawicznym robieniu tortu na jutrzejsze urodziny Taty prosi o umycie. Czyli kolejny wieczór z życia Matki, której Mama pojechała już do swojego domu. Ech, jak było przyjemnie. Przez kilka dni mogłam wieczorami malować kropki na paznockiach, ćwiczyć z Mel B wiedząc, że wszystko jest/zostanie zrobione. Plus dwa wyjćia z Tatą tylko we dwoje. Jedne w ramach odświeżenia męskiej garderoby, drugie w ramach dbałości o kondycję naszego małżeństwa. Obiad, deser, spacer i ja jak milion dolarów z czerwienią na ustach, a co! Z mężczyzną, z którym na randce mogę rozmiawiać o pracy, o dzieciach, mogę milczeć i pytać, czy resztki musake nie powchodziły mi między druciki aparatu. Odpoczęłam, odprężyłam, wywietrzyłam umysł i jest dobrze.
Moja duża, dorosła dwuipółletnia Dziewczynko,
nie wiesz czym jest pojęcie tajemnicy. Tak bardzo chciałaś dochować sekretu, że pierwsze słowa, które powiedziałaś Tacie po wejściu do domu brzmiały: "Tort schowany" :) I po niespodziance. Choć smak będzie zaskoczeniem. Bo po raz pierwszy zrobiłam bezowy z mascarpone, dodatkiem granatu i karmelizowanej gruszki. Mega bomba kaloryczna na jutrzejsze nasze (drugie) śniadanie. Tak, robienie tortu z Waszą dwójką to nie lada wyzwanie, ale co mamy wspólnie świętować, jak nie jutrzejsze 33 urodziny Taty. Choć dla mnie i tak ma nadal 28 lat, a mimo upływu tych kolejnych pięciu, prezentuje się tak samo dobrze, ba może nawet i lepiej. ;)
Uwielbiasz zabawę w sklep. Bierzesz swój stołek, kasę stawiasz na stoliku, w pobliżu kładzisz telefon i mój ubiegłoroczny, podręczny kalendarz, w którym ciągle coś sprawdzasz i zapisujesz, i kupujemy, sprzedajemy, płacimy, witamy się, żegnamy, i tak na okrągło.
Dzień dobry. Co chcesz kupić?
Druga z kolei to śpiewanie. I strzałem w dziesiątkę okazał się prezent w postaci mikrofonu, który ma kilka podkładów muzycznych, a także opcję nagrywania samego siebie. Stajesz na krześle i koncertujesz. Czasami mogę śpiewać, czasem zabraniasz mi się odzywać. Więc siedzę, uśmiecham się i biję brawo. Wedle życzenia.
Kolejne uwielbiane przez Ciebie zajęcie to skakanie z poręczy kanapy wprost w ramiona osoby dorosłej, bo bezpośrednio z kanapy skaczesz sama na ziemię, z poręczy jest jeszcze trochę za wysoko.
Lubisz malować. Pięknie wychodzą Ci okrągle balony z długą nitką i pierwsze próby namalowania postaci z głową, dwoma rękoma i nogami, oczami i buzią. Poza tym malujesz po swojemu. Ostatnio hitem są tulipany i korona dla Mamy i dla Karolka.
Jesteś też moją osobistą lekarką, fryzjerką i kosmetyczką. Smarujesz moje zbolałe stopy kremem - zabawką, robisz mi balowe fryzury i piłujesz paznokcie. A ja lubię te zabawy z Tobą, bo wtedy po prostu muszę siedzieć i albo każesz mi odsłonić brzuch, albo muszę odchylić głowę do tyłu, albo podawać na zmianę ręce. Chwila mojego odpoczynku.
Bardzo lubisz poznawać nowe słowa po angielsku. Codziennie dopytujesz się: Tato, a jak jest osioł po angielsku. Tato, a jak jest bocian po angielsku? Kolory opanowałaś, teraz uczysz się cyfr do dziesięciu.
Jesteś niesamowicie samodzielna, przynajmniej tak uważam, choć wielkiego porównania nie mam, bo zimowo-chorobowy okres odseparowuje nas od Twoich rówieśników. Potrafisz rozebrać się i ubrać całkowicie samodzielnie. Opanowałaś zdejmowanie i nakładanie bluzki, przy tej drugiej czynności muszę Ci tylko dobrze ułożyć bluzkę tak, byś nie założyła jej tyłem na przód. Robisz to po swojemu, tak jak Ci pasuje, rozciągasz materiały niemożliwie, ale jesteś w tym coraz sprytniejsza i bardzo z siebie dumna. Bardzo lubisz w restauracjach i kawiarnio-bawialniach, w których mamy przyjemność się relaksować, sama składać zamówienie. Po ostatnich zajęciach z angielskiego, w których uczestniczyłaś bez mojej obecności ( to był Twój pomys ł), przybiegłaś ze słowami: Mamo, daj kartę, pójdę sobie kupię soczek. Ale chcę sama. Do Pani: Dzień dobry. Poproszę sok jabłkowy. Sama kupujesz sobie lizaka w aptece. Sama wchodzisz i schodzisz ze swojego krzesła do karmienia, sama wspinasz się na kuchenny blat. Sama korzystasz z toalety i myjesz ręce. A póki ja zbiorę wszystkie rzeczy, wyciągnę Karola, wstawię wózek do wózkowni, Ty czekasz już na mnie pod naszymi drzwiami.
Twoja wyobraźnia nie ma granic. Nadal tworzysz niepojęte, niemożliwe do przytoczenia historie, w których coraz częściej pojawiają się bajkowi bohaterowie: macocha, królewicz, czy księżniczka. Przypominasz sobie zdarzenia, które miały miejsce nawet kilka miesięcy temu. A to jak Babcia Zosia zgubiła w sylwestra klucze, a to, że w Bielsku czeka na Ciebie mały aniołek (figurka), a to, że latem kosiłaś trawę kosiarką i mnóstwo innych.
Przykrywasz swoją drewnianą patelnię różowym prześcieradłem z kołyski i mówisz, że tak robi Ksiądz w Kościele!! Przeogromne zdziwienie, bo wydawa ć by się mogło, że podczas całej Mszy Świętej własnie najmniej obserwujesz to, co dzieje się na ołtarzu.
Jak "Stara" rozmawiasz przez telefon. "Dziadku, co u Ciebie? Babciu, co tam u Was? Babciu, co robi Wojtek? Jak tam było w pracy? A jak się czuje Babcia Zosia? U mnie w porządku".
A gdy się zdenerwujesz, lepiej z Tobą nie zadzierać, bo krzyczysz do rodzonej swoje Matki: idź do kuchni. Idź do domu. A gdy odpowiadam, że przecież jestem w domu, szybko ripostujesz: to idź na klatkę! I te z przekory mówione zdania. Na moje: Marcelka, nie rób tak, odpowiadasz: A właśnie, że tak będę robić. Będę robić cały dzień i całą noc.
Przykładowy nasz dialog przedobiedni:
- Marcelka zupa.
- Nie chcę zupy.
- To dobrze. Nie musisz jeść, jak nie chcesz.
- Chcę zupę.
- Dobra to już wlewam.
- Ale nie chcę dużo.
- Dobra, to będzie mało.
- Ale ja chcę dużo.
( Po wlaniu )
- Ale ja nie chcę w krzesełku. Ale ja nie chcę w śliniaku. Ale ja nie chcę w tej misce. Chcę w takiej innej.
Sama zobacz, Maleńka. Ileż cierpliwości musi mieć Matczyne serce, żeby to wszystko być w stanie znieść. Ileż miłości i świadomości Twoich emocji. Nawet nie wiesz. jak wiele się codziennie uczę. Jak staram się być dobrą Mamą, gdy wieczorem przed snem analizuję swoje zachowanie, słowa i zastanawiam się, co mogłam zrobić lepiej, inaczej. Co mogłam powiedzieć, a czego mogłam nie mówić, gdy się zdenerwowałaś, czy rozpłakałaś. Staram się być stanowcza i konswkwentna. Staram się wychowywać mądrze i rozsądnie, dając Ci mnóstwo miłości, stawiając jednocześnie granice i pamiętając, że masz aż/dopiero dwa i pół roku. Swoje emocje, rozum i wiarę.
I pamiętaj: Jesteś mądra, jesteś śliczna i kocham Cię najmocniej na świecie.
Wybiła północ. Dom pachnie świeżo ugotowanym żurkiem i białym jeleniem na suszarce. Tata śpi obok mnie na kanapie, choć prosiłam, żeby położył się wygodnie na łóżku w sypialni. Karol budził się już cztery razy, a moje stan moich paznokci nie uległ zmianie. Nie było kiedy. Taki wieczór Matki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz