Najradośniejszy Chłopczyku,
masz 8,5 miesiąca. I jeśli słyszałam teorie, że najgorsze jest pierwszych sześć miesięcy z dziećmi przy niewielkiej różnicy wieku, to zdecydowanie nie mają one potwierdzenia w naszej domowej rzeczywistości. Być może kobiety-Matki, które w obliczu czasu wysnuwały takie wnioski miały do czynienia z kolkami, bolesnym ząbkowaniem, dzieckiem, które nie śpi w ciągu dnia. U nas - z perspektywy miesięcy wiem, że było dużo łatwiej, niż teraz. Bo przecież w ciągu doby spałeś dużo więcej, pozostawiałam Cię na łóżku/kocu/macie i znajdowałam w tym samym miejscu. Teraz jest znacznie ciężej ogarnąć domową sytuację, bo przemieszczasz się po całym mieszkaniu - pełzasz, jeśli chcesz być szybciej w danym miejscu, raczkujesz - jeśli Ci się nie śpieszy i stajesz przy wszystkim. Upodobałeś sobie Ikeowski regał w Waszym pokoju i półkę, na której leżą kuchenne elementy Marceli. Choćbyś miał rozłożoną całą masę zabawek na podłodze i tak będziesz stał, i bawił się różową łyżeczką, cytryną, czy drewnianym nożem. W salonie - oczywiście wszystkie kable pod stołem, i półkę, na której stoi odtwarzacz. Wyłączasz mi muzykę, uruchamiasz płytę i podgłaśniasz tak, że nie słyszę własnych myśli. A w sypialni najlepsze jest stawanie przy parapecie i stukanie rękoma o szybę. Codzienna nasza rozrywka, tuż przed albo parę minut po szóstej. A całą kąpiel mógłbyś stać oparty o brzeg wanny albo stać, trzymając się kabla od prysznica. Możliwość kreatywnej zabawy z Twoją siostrą odpada, bo mnóstwo uwagi muszę poświęcić na podtrzymywanie Ciebie. I wszystko byłoby dobrze, bo przecież to kolejny krok, element w nauce samodzielnego chodzenia, ale te Twoje nogi nie stoją na tyle jeszcze stabilnie, bym nie musiała się martwić, że za chwilę przewrócisz się na tył głowy, a upadku na pupę jeszcze nie opanowałeś. Więc gotuję obiad i co chwila zerkam na Ciebie do salonu, biegnę do dziecięcego zobaczyć, co robicie, pytam Twoją Siostrę, o to, czym aktualnie się bawisz. I niestety zaliczasz upadki, bo nie zawsze Cię asekuruję, zdążę przytrzymać, czy złapać. Często dla Twojego bezpieczeństwa i mojego spokoju zabieram Cię ze sobą do kuchni i z wysokości krzesła do karmienia obserwujesz moje kulinarne poczynania. Podkładam Ci do zabawy rzeczy, które wyciągam z szuflad i szafek, a Ty czerpiesz radość z ich wypuszczania. Towarzysz mi w łazience, gdy myję włosy, wspinasz się po mnie, gdy je suszę, a możliwość zrobienia dziennego makijażu bez niczyjego towarzystwa jest miarą luksusu. Mieszkanie odkurzam z Tobą na rękach, bo w ślad za odkurzaczem przemieszczasz się tak szybko, że moje skupienie na tym, by Cię nim nie uderzyć kompletnie nie pozwala mi zrobić cotygodniowych porządków.
Wczoraj powitałeś świat wraz z piątym zębem. Między górnymi jedynkami masz identyczną przerwę, jak Twój Tata. Nie chcesz pić z butelki, a wieczorne kasze podawane łyżeczką, które w moim przekonaniu powinny zapewnić Ci dłuższy sen nie smakują Ci na tyle, byś zjadł pożądaną dla Twojego wieku porcję. Budzisz się co godzinę - półtorej. Tak, myślę, że nie jesteś głodny, to kwestia przyzwyczajenia do matczynego mleka i trochę obawiam się procesu odstawienia od naturalnego karmienia. Wybudzasz się też dlatego, bo zanim nagimnastykujesz się, by wydostać się spod kołdry i ułożyć w wygodnej pozycji, obijasz się wszystkimi częściami ciała o łóżko i zaczynasz płakać. Podobnie jest, gdy śpisz z nami. Jesz, przekręcasz się plecami do mnie, a twarzą w stronę Taty, chwilę tak śpisz i zaczynasz kręcić się albo w poszukiwaniu źródła ciepłego mleka, albo w celu znalezienia dogodnej pozycji do zaśnięcia.
To wszystko sprawia, że nie jest łatwo. Bywam zmęczona i zdenerwowana. Są takie dni, gdy irytuje mnie dosłownie wszystko i lubię sobie ponarzekać. Ale ja tak na prawdę nie wyobrażam sobie innej rzeczywistości. A ten swój świat, w naszym mieszkaniu na czwartym piętrze jest moim światem, tym wymarzonym i bardzo dobrym. Jak całe życie przecież.
I chyba pisałam już miliony razy, jaki to jesteś uroczy i radosny. Nie mogę się Tobą nacieszyć, próbuję nazachwycać, napatrzeć i wycałować na zapas. I choć z rana, ledwo widzę na oczy, to lubię patrzeć na Ciebie, bo na twarzy masz wypisany spokój i poczucie bezpieczeństwa. Leżysz między nami - tak, jak dziś - przytulasz na zmianę do swoich rodziców, gładzisz po twarzy i włosach. Wtulasz się i jakby sam prosisz o porcję porannych pieszczot.
Kocham mocno. Tulę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz