2014-10-08

Najdroższe Skarby,

od piątkowego popołudnia jesteśmy na Podlasiu. Z Marcelkowym katarem do pasa i Karolowym kaszlem, charczeniem. Inhalujemy, oklepujemy, odciągamy i mam nadzieję, że czystość w oskrzelach i płucach u Najmłodszego potwierdzona już przez dwóch pediatrów jest trafioną diagnozą, a kaszel rzeczywiście wywołany jest zalegającą w krtani wydzieliną, której tak małe Dziecko nie jest w stanie jeszcze samodzielnie odchrząknąć. Więcej czasu spędzamy w domu, biegam z bujakiem między górą, a dołem i cieszę się na każde kilka chwil ciszy i możliwość odpoczynku, gdy Wasze drzemki zbiegają się w tym samym czasie. Rzadkość, ale są. 

Marcelka rozumie pojęcie swojego domu i wie, że ten w którym obecnie przebywamy należy do Dziadków. Ale jak sama stwierdziła: Lubię być w Bielsku. Jeszcze nie chcę do mojego domku. Biega od szóstej rano do dwudziestej wieczorem z przerwą na jedną ponad godzinną drzemkę w ciągu dnia. Tańczy, śpiewa, koncertuje z ukłonami tuż po występie. Wymyśla historie, czyta książki, opowiadając o tym, co widzi na obrazkach. Jedzie, jedzie krówka, patrzy (udawany odgłos zdziwienia - jak Babcia), a tu raptem...robaczek. W Podlaskim domu ma swoje dwa ulubione miejsca - parapet kuchenny, z którego obserwuje robotników pracujących nad nowym wyglądem podwórka, widzi wbiegającą przez uchyloną bramę Sarę, krzyczy mimo zamkniętego okna do chodzącej po dworze Babci Zosi i obserwuje toczące się przecież całe życie w kuchni oraz kawałek podłogi w pokoju wujka Bartka, między rozłożonym łóżkiem, łóżeczkiem dziecięcym, a drzwiami balkonowymi. Znosi tam wszystkie poduszki i zaprasza mnie do swojej bazy. Paraduje po domu ze swoją znalezioną białą opaską (z chrztu) i mówi, że wybiera się na bal, ściąga hepki (skarpety) i prosi, żeby z łóżka zabrać Karola, bo będzie hakać. Babcia mówi, że jej energią można by obdarować jeszcze co najmniej troje spokojniejszych dzieci. Ale ja bardzo się cieszę, że jest właśnie taka. Żywiołowa, spontaniczna, z mnóstwem pomysłów na minutę, śmiała i radosna. Esencja dzieciństwa. Moja Artystka. Aktorka, śpiewaczka i instruktorka w jednej, jakże uroczej Osobie!


 Wielkooki,

codziennie zachwycam się Twoim pogodnym usposobieniem, radością ze wszystkiego i do wszystkich. Najchętniej leżałbyś na brzuchu i wpatrywał się w pochyloną, zabawiającą Ciebie twarz. Myślę, że mógłbyś tak cały dzień. Piszczysz z radości, śmiejesz się w głos, a łaskotki masz zlokalizowane chyba na każdym centymetrze swojego prawie 8 kilogramowego ciałka. Śmiejesz się, gdy łaskoczę Cię pod pachami, piszczysz, gdy palcem przejeżdżam wzdłuż  Twoich pleców,  z uśmiechem próbujesz chować gilgotane przeze mnie Twoje stopy. Lubisz być podrzucany do góry i noszony przodem do świata. W kąpieli leżysz błogo i czekasz na wszystkie zabiegi pielęgnacyjne. Pan Hrabia. Król Karol. Najdostojniejszy. Swym uśmiechem uspokajający zniecierpliwione i zdenerwowane matczyne serce.

Masz skończone cztery miesiące. Ilości Twojego przekręcenia z pleców na brzuch mogę policzyć na palcach jednej ręki. O odwrotnym obrocie nawet nie myślisz. Wolisz leżeć, obserwować, myśleć i radować przestrzeń wokół. Taki spokój ducha.

Interesujesz się grzechotkami, potrafisz je utrzymywać i zająć się nimi przez kilka/naście minut. Uwielbiasz swoje dłonie, które są nieustannie zimne i mokre od wkładania ich do buzi. Myślę, że to z powodu ząbkowania, a pediatra potwierdziła moje przypuszczenia twierdząc, że w tym miesiącu wyjdą Ci jedynki. Zapoznajesz się z kotami i Saperem, specjalnie głaszczę ich sierść Twoimi dłońmi wierząc, że im wcześniejszy kontakt z czworonogami, tym mniejsze prawdopodobieństwo wystąpienia wszelkich alergii. Też będziesz miłośnikiem zwierząt, ale póki co - jesteś najwierniejszym fanem swojej starszej Siostry. Wpatrujesz się w Nią, słuchasz, śledzisz wzrokiem, a Ona coraz częściej zaskakuje mnie swoją i delikatnością(!), i siostrzaną Miłością. Codziennie opowiada, co będziesz robił, jak urośniesz. Czego Cię nauczy, jak już będziesz duży. Nawet jajko z niespodzianką Ci od prababci Heni przywiozła, a gdy następnego dnia Ją tym jajem częstowałam to powiedziała: To Kajoja!

Nie płacz Karol, Mama zaraz przyjdzie. 

Ja: Karol, Mamę już bolą ręce od tego noszenia. Poleż sobie teraz trochę. 
Marcelka: (Próbuje podnieść Cię za głowę) Chodź Karol, ja Cię ponoszę. Mnie nie bolą rączki.

Będzie z Was zgrana drużyna. Wspaniały duet. A ja codziennie utwierdzam się, patrząc na Wasze relacje, interakcje, że rodzeństwo to wspaniały prezent, jaki Rodzice mogą ofiarować swoim Dzieciom.

Śpijcie Skarby Moje. Śpijcie spokojnie. 

Zakochana w Was Mama!

Brak komentarzy: