Dzieciaczki,
w ciągu dnia ponad dwadzieścia stopni na termometrze, okulary przeciwsłoneczne, trampki, kolorowe chustki na szyi i luźne tuniki, czyli prawdziwa moja wiosna.
Siedzę z miską pełną lodów, brzoskwini i bitej śmietany. Co chwila zmieniam pozycję, bo ból pod łopatką daje coraz mocniej o sobie znać. 35 tygodniowy Malec reaguje na zimne i słodkie potrawy, a jego ruchy obserwuję patrząc na swój brzuch w sypialnianym lustrze. Swędzący piłko-arbuz, który kremować muszę przynajmniej dwa razy dziennie. Marcelka od 21 godziny śpi dotleniona porcją dwóch długich spacerów. Poza byciem tu dla Was na dzisiejszy wieczór nie planuję nic.
Tegoroczne Święta Wielkanocne dla mnie zupełnie nowe, bo w całości spędzone z rodziną Taty. Bez "Śpiewajmy Panu, bo wielka Jego moc i chwała...", "Baranków" o północy w Wielką Sobotę i roladek z szynki w galarecie to jakoś nie to samo. I obiecałam samej sobie już w grudniu i teraz przy okazji kolejnych świąt, że Wam moje Drogie Cudeńka te ważne w chrześcijaństwie dni będą tymi rok rocznie wyczekiwanymi. Kojarzącymi się z zapachem pierników, sernika, czerwonego barszczu i wielkanocnego żurku. Będę mieć czas, by wspólnie ubrać choinkę i własnoręcznie zrobić pisanki. W grudniu dom rozświetlą świecie i światełka, a na wielkanocnym stole (jeśli kiedykolwiek to ja będę organizować śniadanie wielkanocne w naszym domu) zagości jasna zastawa, żółć, zieleń i mnóstwo kwiatów. Poza tym chcę byście wiedziały, po co i dlaczego to wszystko. Czyje Narodziny świętujemy zimą i skąd nazwa Wielkanoc. Będzie pięknie. Radośnie. Rodzinnie. Będzie czuć atmosferę bardziej uroczystą, odróżniającą te magiczne dni, od tych pozostałych w roku.
Czas. Ciepło i My.
Synku,
kiedy pytają mnie, jak się czuję - odpowiadam zgodnie z prawdą, że dobrze. Bo rzeczywiście czuję się dobrze. Nie dokucza mi fizyczne zmęczenie, mimo dwóch spacerów z Twoją siostrą, prania i codziennego gotowania. Nie łapię wielkiej zadyszki i nie muszę się położyć, gdy po raz kolejny wchodzę na czwarte piętro. Mam siły i chęci. Owszem, czuję częściej ból w kręgosłupie, ucisk pod łopatką, który dokuczał mi w ciąży z Marcelką i teraz też daje o sobie znać, ból niemal wszystkiego, gdy choć na dłuższą chwilę usiądę na podłodze, ból bioder po nocy, bo ileż czasu można spać na jednym boku, niewygodność wielu pozycji, bo sporych rozmiarów brzuch zwyczajnie przeszkadza. Ale przecież są to typowe ciążowe dolegliwości, zupełnie normalne na tym etapie ze świadomością, że potrwają jeszcze tylko kilka tygodni. Więc cóż pozostało mi innego, jak cieszyć się tymi ostatnimi dniami, podziwiać siebie w swej powiększonej formie i starać się nie narzekać pamiętając, że pewnie szybciej niż przypuszczam zatęsknię za tym, co trwa teraz.
Dokupuję brakujące rzeczy z wyprawkowej listy, zamawiam Ci komplet pościeli, pieluchy w gwiazdy i sowy. I mam łzy w oczach, kiedy Marcela z czułością odsłania mój brzuch i mówi bat - głaszcze Cię przez skórę i przytula swój polik do mojego pępka. Niezwykle czule, niezwykle wzruszająco, dziś jakoś tak inaczej, z tęsknotą w oczach (?) i wiem, że będę za tym tęsknić. Tłumaczę Jej, że już nie długo dołączysz do naszej rodziny, a Ona będzie najlepszą starszą Siostrą, jaką świat może sobie wyobrazić.
Tęsknie i ja. Twoja Mama.
Minko,
zapytana, jak się nazywasz odpowiadasz albo Minka, albo Niuńka, albo po prostu ja! Twój zasób słownictwa codziennie się powiększa. Nie sposób mi nawet wypisać wszystkich słów, które już mówisz, bo powtarzasz niemal wszystko, a każde kolejne to na prawdę wielka radość. Nie sądziłam, że jeden wyraz, kilka liter może dać Matce tyle radości. Poza nią, to też następny, dużo łatwiejszy sposób komunikacji, bo potrafisz już wypowiedzieć i znasz znaczenie słów: starczy (np. gdy kręcisz się na karuzeli albo jesz posiłek), chodź, które dla nas bywa ostatnimi czasy niezwykle męczące, używane przez Ciebie miliony razy w ciągu dnia w kontekście chodź babić (czyli bawić się), już, czekam, idź, jedź, łap, myć, spać, jeść, pić. Do dziwności słowotwórczych, które rozumieją tylko Twoi najbliżsi należy słowa uma, które oznacza jednocześnie zimno i biedronkę. Inka to nadal niezmiennie żurawina i rodzynka, ciemko to ciemno, a ciepka to ketchup, o który dopominasz się bez względu na to, czy jesz placki na słodko, czy kotlety z ryżem. Amin to słowo określające Kościoł, krzyż, zakonnice oraz składanie rąk w geście - jak do modlitwy i wszystkie elementy, które kojarzą Ci się z naszą wiarą. Zaczynasz odmieniać wyrazy w odpowiedniej formie. Nie ma Taty, to jest Mamy, czekamy na Tate, Tata przyjedzie do Niuńki. Gdy u Babci pod stołem po kolei odnajdujesz piłki, liczysz je odmieniając liczebniki - jedna, dwie albo duga. Zaczynasz łączyć wyrazy w proste konstrukcje zdaniowe. Mamo patrz.Tato chodź tam. Babić. Ciocia idź. Uczysz się imion członków Twojej najbliższej rodziny, bo Podlaskich zwierząt pamiętasz doskonale.
W Wielki Czwartek po raz pierwszy odwiedziłaś zakład fryzjerski i opuściłaś go z nową fryzurą, którą teraz dumnie, prześmiesznie przy tym wykręcając szyję wszystkim pokazujesz. Wczoraj po raz pierwszy siedziałaś na motorze. A w weekend mam nadzieję wybierzemy Ci Twój pierwszy rowerek biegowy.
Nie chcesz bawić się sama. Towarzysz mi w dosłownie wszystkich czynnościach. Czy to jestem w kuchni i obieram warzywa do zupy, siedzę na sedesie, czy suszę włosy w łazience - Ty stoisz, przyglądasz się co robię albo szukasz sobie zajęcia tuż obok mnie. Układasz sprawnie i szybko wieżę z lego, ale tylko wtedy, gdy ktoś towarzyszy Ci obok, gotujesz zupę z drewnianych owoców, gdy mieszam je razem z Tobą. To, co mnie cieszy i zaskakuje to fakt, jak długo potrafisz skupić się na oglądaniu jednej książki - oczywiście razem z kimś (na topie: Wiosna na ulicy Czereśniowej, podobnie jak w serii Mamoko - dużo postaci, zdarzeń, możliwości do opowiadania). Uwielbiasz też te książki/zeszyty ćwiczeń z naklejkami. Pierwszy taki dostałaś od wujka Bartka i cioci Kasi, a kolejne z serii Mali geniusze, Akademia 2-latka zamówiłam Ci przez internet. Ćwiczą zdolności manualne, spostrzegawczość, poszerzają słownictwo i na prawdę na długi czas potrafią Cię zająć. Przestajesz się skupiać, gdy zaczynasz zjadać naklejki, przyklejać je sobie na stopy albo na mój brzuch - dla bata.
A ja? Uwielbiam poranki, gdy nie wołasz już Mamo, Mamo, a sama przychodzisz do naszej sypialni, układasz się między nami i zapytana, czy chcesz się jeszcze poprzytulać do Mamy, odpowiadasz radośnie tak i mocno obejmujesz mnie za szyję. I zdarza się, że jeszcze na kilkadziesiąt minut zasypiamy w siebie wtulone. Uwielbiam nasze wiosenne, wieczorne spacery. Powolne, nieśpieszne, bezwietrzne, pachnące bzem, bez konkretnego celu. Poznajemy nowe place zabaw, obserwujemy samochody na kładce, ganiamy koty, huśtasz się, ile dusza zapragnie. Obserwuje Cię, jak idziesz tuż przede mną albo obok trzymając mnie za rękę i nie mogę się nadziwić, że jesteś moja, taka duża, cudna i rozumna. Obserwuje Twoje miny, zachowania, to, jak się zmieniasz i mam wrażenie, że codziennie odkrywam Cię w pewnym stopniu na nowo. I choć wiem, że powinnam więcej odpoczywać, oszczędzać się, leżeć to chcę te ostatnie tygodnie spędzić z Tobą, zrekompensować Ci i zawczasu wynagrodzić czas, który nadejdzie.
I Babciu Beatko, czy oby na pewno drugie Dziecko kocha się tak samo? Tak samo mocno?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz