Karolku,
oficjalnie jesteś już Karolem. Lolkiem. Takie imię wybrała Ci Twoja Siostra, a mi Jej wybór bardzo pasuje. I choć zupełnie jak niespełna dwa lata temu, jeszcze w dniu zapisu do Urzędu Stanu zastanawialiśmy się to co, Karol?, to w głębi serca jeszcze przed Twymi Narodzinami wiedziałam, że będziesz Karolem. Bo jakie inne imię by bardziej do Ciebie pasowało, skoro już od kilku tygodni przed Twoim Przyjściem na światem byłeś Kalolem i wszyscy tak się zwracali mówiąc o Tobie. Dziwnie byłoby zacząć nazywać Cię inaczej, skoro Marcelka widząc Cię po raz pierwszy w szpitalu, pełna zaskoczenia, zmieszania i radości patrząc to na Ciebie, to na mój (jeszcze nie płaski) brzuch mówiła Kalol, Kalol. Nie znam wielu mężczyzn o tym imieniu, mam same dobre skojarzenia, Tata też, więc decyzja zapadła i mam nadzieję, że żadnych zażaleń do swojej Siostry składać nie będziesz.
W pierwszym tygodniu po naszym powrocie do domu, we wszystkim pomagała nam Twoja Babcia Beatka. Niezastąpiona, bo ogarniała wszystko. Gotowanie, pranie, prasowanie, zakupy. Ja oddawałam się przyjemnym zajęciom: karmieniu Ciebie, zabawom z Marcelką, odpoczywaniem. A Ty przez pierwsze dni - Złote Dziecko, wręcz książkowe, bo tylko sen, załatwianie potrzeb fizjologicznych i zaspokajanie uczucia głodu. Ale przeczuwałam, że taka sytuacja długo nie potrwa. Od kilku dni wykazujesz silny odruch ssania. Uspokajasz się przy matczynej piersi, przy niej usypiasz, a po kilku minutach znów domagasz mojej obecności obok. Jesteś spokojny przez kilkanaście minut po zjedzeniu, patrzysz, obserwujesz, po czym znów płaczem wyrażasz niezadowolenie z braku matczynego, mlecznego ciepła. I choć w kwestii smoczka miałam swoje wyrobione poglądy, tak w przypadku drugiego dziecka musiałam trochę je zweryfikować. Nie mogę pozwolić sobie na całodzienne leżenie na łóżku i karmienie Ciebie, bo mam mnóstwo obowiązków związanych zarówno z Twoją Siostrą, jak i z prowadzeniem domu. Nie chcę zaniedbywać Jej, sprawiać, by poczuła się odsunięta, mniej ważna, a samą siebie przekonałam, że smoczkiem krzywdy Ci nie robię. I choć wiem, że dla Ciebie moja obecność byłaby o niebo lepsza, nie mogę sobie na to pozwolić. Od dziś zaprzyjaźniasz się więc z czerwono-białym "przyjacielem", który mam nadzieję będzie wykorzystywany jedynie w kryzysowych momentach. Pięknie śpisz na świeżym powietrzu, ale rześkim - takie jak dziś, bo temperatury, które ostatnio wskazywały termometry w Lublinie i Tobie też nie służą. W nocy budzisz się co 2-2,5 godziny i póki co, nie masz problemów z ponownym zaśnięciem po zjedzeniu, i nocnej toalecie. Rośniesz w oczach, zmieniasz się bardzo i jesteś podobny do Taty. Przyglądam się Tobie i widzę rysy świadczące o Ojcowskich genach. Nos, układ ust i ich wykrojenie, długie nogi i palce. Będziesz wysoki?
A ja Synku, czuję się na prawdę bardzo dobrze. I fizycznie, i psychicznie. Po wyjeździe Babci staram się być porządnie zorganizowana. I choć obawiałam się pierwszych dni bez mojej Mamy, myślę, że całkiem nieźle sobie radzę. Codziennie około 9 tej rano wychodzimy we trójkę na 2-3 godzinny spacer. Ty przysypiasz, budzisz się na jedzenie, Marcelka szaleje na huśtawkach, w piaskownicy i bawi się z innymi dziećmi. Wracamy na drugie śniadanie i drzemkę Marcelki, która nie zawsze pokrywa się z Twoją ochotą na sen. Popołudniami spacerujemy wraz z Tatą. Po Waszym zaśnięciu ogarniam prasowanie, porządki, gotowanie zupy i pielęgnację samej siebie.
Przyzwyczajam się, że podczas śniadania/obiadu/kolacji jedną ręką (czasem lewą) zjadam swój posiłek, doglądam, żeby Marcelka zjadła swoją porcję i jednocześnie karmię Ciebie. Z Tobą przy piersi myję zęby i biję brawo nad pełnym nocnikiem. Na spacerach jedną ręką huśtam Twoją Siostrę, drugą wózek, w którym śpisz. Karmię Ciebie i jednocześnie przyklejam naklejki. Karmię Ciebie i czytając bajki usypiam Twoją Siostrę. I jest tak, jak być powinno.
A dziś piękna sobota. Energetyzujący, rodzinny spacer do dawno nieodwiedzanego przez nas wąwozu. Zaliczona ścianka wspinaczkowa na placu zabaw - tak, weszłam na samą górę, bo zawsze miałam na to ochotę. Malowaliśmy kredą po chodniku i spacerowaliśmy w deszczu.
Tata: Ale jesteś szczęśliwa co?
Tak, drogi Mężu - jestem. Bardzo. I choć od dwóch lat nie przespałam w pełni żadnej nocy, nie byłam na porządnej dyskotece, nie spałam w weekend do południa - jestem szczęśliwa.
Wiesz, atrakcyjna jesteś. Gdybym tak zobaczył Cię na placu zabaw, zwróciłbym na Ciebie uwagę.
Ucz się Synu od Taty, jak sprawić kobiecie nieziemską przyjemność. Jedno zdanie, a ile daje radości. W 18 dni po porodzie. To chyba wszystko, dzięki tym dżinsom. ;) Tak - już się mieszczę w swoje przed ciążowe spodnie!
4 czerwca - pierwszy spacer
9 czerwca - odpada Ci kikut, który łączył nas ze sobą przez tych kilkadziesiąt tygodni.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz