Słodziaku,
wczoraj minęło siedem lat, odkąd Twoi rodzice są razem. Miał być rok kryzysowy, był wspaniały. Pierwsza połowa, czas oczekiwania na Ciebie, ogromna cierpliwość Twego Taty, dobroć i dbałość o Nas. Druga, od sierpnia - wspólne obawy, wspieranie się w codzienności, wyrozumiałość wobec zmęczenia. Nauka nowych siebie samych i nowych nas - rodziców. Odnajdywanie się w roli Matki i Ojca. Etap otwarty, wciąż trwa. I dobrze zapowiadający się rok ósmy(!). Od 25 lutego jesteś córką MotÓrzysty! Marzenie spełnione.
Ze smakiem zjadasz kaszkę jaglaną z jabłkiem, kukurydzianą z bananem (nie są to tylko dla jednej Ciebie nowości), domową brokułową. A i tak najlepsze są: ziemniaki i krupnik w wersji dla dorosłych. A ja z przyjemnością wprowadzam Ci do menu nowe potrawy. Wiesz już kiedy szykuję posiłek dla Ciebie. Przyglądasz się, jak mieszam, miksuję, podgrzewam. Już nie denerwujesz się, gdy nakładam Ci śliniak, a wydajesz swój charakterystyczny odgłos, zwiastujący głód i pełną gotowość do jedzenia. Uśmiechasz się na widok miski, mlaskasz, oblizujesz się i otwierasz usta.
Jesteś bardzo aktywna. Dopiero sobota poza domem, w restauracji wśród pięciu wujków i jednej cioci jeszcze bardziej ukazała Twoją ciekawość świata. Obserwowałam Ciebie na rękach cioci Zuzy (dziewczyny wujka Tadzia) i nie mogłam uwierzyć, że ten Wiercipiętek jest Nasz. Interesowało Cię dosłownie wszystko: obrus, koszyk z chlebem, sztućce, świeczka, dzwoneczki nad stołem, szyszki, orzechy. Z impetem uderzałaś zabawkami o stół, które co chwila lądowały pod nim. Wymachiwałaś nogami, rękoma i dopóki nie nadeszła Twoja pora drzemki - nie posiedziałaś w spokoju nawet przez minutę. I nie wiem, ile razy w ciągu dnia powtarzamy z Tatem zdanie: Ale fajny ten nasz Niutek, Ale mamy Córkę! Napatrzeć, nachwalić, nacieszyć się nie mogę. Czy już tak będzie zawsze?
I odkąd zaczęłaś pełzać, coraz więcej czasu spędzasz na podłodze. Nie na kocu, ale na panelach, terakocie. Sprytnie przesuwasz się na brzuszku i sięgasz do stojącego na najniższej półce w salonie radia. Skrobiesz palcami o głośniki, zostawiasz swoje odciski na niczym lustro komodzie. A gdy prasuję, pełzasz obok i próbujesz ugryźć mnie w palce u stóp, na których mieni się niebieski lakier do paznokci.
Nie chcesz siadać, tylko od razu prostujesz nogi do wstawania. Niczym baletnica.
Nie boisz się obcych ludzi. Jesteś towarzyska. Wciąż z dwoma zębami na wierzchu. Uśmiech nie znika!
Jest dobrze. Bardzo dobrze. To już musi być wiosna!
2 komentarze:
Piękne obserwacje Matki zakochanej w Córce ... :)
z każdym dniem bardziej i bardziej. !!
Prześlij komentarz