2015-09-23

Najdroższe Anioły,

śpicie razem na sypialni, a ja z maską na włosach, po ogarnięciu naszej rzeczywistości, w ciszy wypełniającej mieszkanie siadłam, by spisywać wydarzenia ostatnich dni, tygodni, miesięcy...Jestem tu coraz rzadziej, bo codzienność z Wami pochłania mnie na tyle, że w ciągu dnia nie jestem w stanie wygospodarować czasu na spokojne zebranie myśli, a wieczorami brakuje mi po prostu sił. I dziś, kiedy wreszcie postanowiłam oddać się przyjemnej czynności pisania do Was - klawiatura komputera zaczyna szwankować i nie wiem, na jak długo starczy mi do niej cierpliwości. Nie zdziwcie się, gdy zdanie urwie się w połowie. Będzie to oznaczało, że moje pokłady wyżej wymienionej cechy ( której mi w życiu brak) właśnie się wyczerpały. 

Melciu moja,

przedszkolaku, z którego jestem niesamowicie dumna! Po pierwszym tygodniu września, pełnym emocji, bolesnych dla nas obu rozstań, Twoich łez i moich wieczornych, zastanawianiu się nad sensownością wysyłania trzylatka do przedszkola, podjęliśmy z Tatą decyzję najlepszą z możliwych. Zmieniliśmy Ci grupę, w której masz swoją podwórkową przyjaciółkę i dzieci w Twoim wieku oraz starsze. Dwa dni, które spędziłaś w towarzystwie rówieśników i dzieci młodszych (nawet o prawie rok) - jeszcze niemówiących i ze smoczkami dość skutecznie zniechęciły Cię do przedszkola. Pozytywne nastawienie, które budowaliśmy w Tobie przez kilka miesięcy, podekscytowanie pierwszym dniem (bez łez) padło po czterech godzinach pobytu wśród nieustannie płaczących dzieci. Nie zapomnę wyrazu Twojej twarzy, gdy odbierałam Cię zaraz po obiedzie, a Ty zapłakana leżałaś na leżaczku. Zaczęłam się zastanawiać, po co to wszystko, skoro jestem w domu i możesz być tu, gdzie czujesz się najlepiej. Jakim kosztem?! Nerwami obu stron. Łzami i tęsknotą? Trzeciego dnia odpuściliśmy, bo nie byliśmy w stanie Cię ubrać. Moglibyśmy, ale na siłę Cię przytrzymując, a to chyba nie o to chodzi. Czwartego zmieniliśmy Ci grupę. Potem przyszedł czas tygodniowego przeziębienia i próby odbudowywania dobrego wizerunku przedszkola w Twoich oczach. Przez cztery pierwsze dni dom opuszczałaś ze smutkiem na twarzy, a przedszkolne drzwi witałaś łzami i wtulaniem się we mnie. Piątego  - wyszłaś z uśmiechem, a po weekendzie - w poniedziałek rano "Karolek, Ty wiesz, że ja dziś idę do przedszkola" wypowiedziałaś z wielką radością. I od tego dnia jest bardzo dobrze. Wychodzisz zadowolona, śpiewasz nowe piosenki (po angielsku też), uczysz mnie wierszyka, opowiadasz o stworzeniu świata przez Boga i pytasz, jak się bawi w Jezusa(??). Po powrocie do domu bawisz się w... przedszkole oczywiście. Ale w mojej ocenie jesteś niezwykle krzyczącą i surową nauczycielką. Potrafisz nawet zamknąć w sali swoje "dzieci", po to, żeby pójść sobie na zakupy. Mówi się, że Dzieci naśladują zachowania dorosłych, ale gdy pytam, czy Panie w przedszkolu też tak odnoszą się do Dzieci, na szczęście odpowiadasz, że są miłe i nikt nie podnosi głosu. 

I wreszcie opuścił mnie skurcz żołądka, który towarzyszył mi codziennie od początku września. Przychodził wieczorem, a znikał na kilka godzin, gdy miałam Cię obok siebie. Te dwa dni w pierwszym tygodniu psychicznie były bardzo trudne do zniesienia. Nie mogłam znaleźć sobie miejsca w domu, przez  dwie godziny przemeblowywałam Wasz pokój, zerkając co chwila na zegarek i zastanawiając się, co właśnie robisz.  W obcym miejscu. Z obcymi ludźmi, z porządkiem dnia znanym tylko z opowieści, z zasadami, które w domu nie obowiązują. 
I choć początkowo od myślenia o tym wszystkim dosłownie pękała mi głowa, tak dzisiaj po tych kilku dniach wiem, że to była dobra decyzja. I nie traktuję tego w kategoriach, żeby mi było lżej, bo jak do tej pory wcale nie jest (I co, z jednym lżej no nie?), tylko żeby Tobie było lepiej. Rozwijasz się społecznie przez kontakt z rówieśnikami, plastycznie, muzycznie i ruchowo. Masz zapewnioną naukę religii i angielskiego, a i rozstania nam dobrze służą. Popołudnia - nasz wspólny czas chcę wykorzystywać jak najlepiej. Nie na sprzątaniu, nie na gotowaniu, ale na budowaniu fajnych wspomnień. Wspólnie z Wami. Wychodzisz z uśmiechem. Wracasz z uśmiechem. Jest tak, jak chciałam, żeby było. 

O Tobie Córeczko mogłabym pisać godzinami, tworzyć powieści o Twoim logicznym myśleniu, sprytnym kombinowaniu.

[Po zjedzeniu czekoladki]
Mamo, mogę jeszcze?
Nie, zjadłaś jedną i wystarczy.
Ale dla lalki, ona by bardzo chciała.

[Podczas wspólnego Waszego usypiania, gdy siedzę między łóżkami, a nie leżę koło Ciebie - jak zazwyczaj]
Połóż się Mamo, musisz dużo odpoczywać. 

[Dialog z Ciocią]
Marcelka, zajmujesz się trochę Karolkiem?
(Po krótkim milczeniu)Teraz zajmuję się makaronem.

[Po pierwszych dniach w przedszkolu]
Dobrze mi w domku z Mamą. Chcę być cały dzień w domu.
Pani mówiła, że jutro jest niedziela i nie musimy przychodzić do przedszkola. 

Karolek, jestem z Ciebie na prawdę dumna, że mi tak zabawki pomogłeś posprzątać.

Macie ze sobą już na prawdę bardzo fajną relację. Wiesz, że jesteś starsza i racji tego, chcesz Karolowi pomagać w wielu czynnościach często Mu przy tym powtarzając. Bo ja Karol, jestem starsza. Po spacerze zdejmujesz Mu bluzę i buty, w wannie myjesz i spłukujesz prysznicem. Coraz częściej wołasz do wspólnej zabawy, choć i tak ulubioną jest śpiewanie (czyli krzyczenie, kto głośniej) podczas jedzenia i granie w chowanego. A kryjówka za zasłoną - nieśmiertelna.
Ale jak to chyba w każdym rodzeństwie bywa, szczególnie tym dzielącym pokój i zabawki - nie ma dnia bez krzyków, kłótni i potoku łez. Karol jest coraz silniejszy i starszy, a co za tym idzie - bardziej świadomy. Potrafi walczyć o swoje - zabawki i miejsce na moim kolanie. Przepychacie się, gryziecie,a po chwili już o tym nie pamiętacie. A ja za to pamiętam, jak Karol kładzie głowę na Twoim kolanie i tuli się do Ciebie, gdy wstajesz z drzemki. I pamiętam, jak mówisz Tacie rozczulającym głosem: zobacz, On jest taki malutki i biedniutki. I widzę, jak po kilku godzinach spędzonych bez siebie obcałowujesz Karola, gdy razem przychodzimy po Ciebie. 

Jesteś moją najukochańszą Córką. A te kilka godzin codziennie bez Ciebie pokazało mi, jak bardzo jesteśmy ze sobą związane. Nie przypuszczałam, że będę aż tak tęsknić i codziennie z niecierpliwością czekać na moment przytulenia po przedszkolnej zabawie. 

Kończę Maleńka. Lecę czuwać obok Twojego ciepłego ciałka!