2014-11-09

Skarby moje Najdroższe,

śpicie. W domu panuje dziwna cisza. Nikt mnie o nic nie pyta, niczego nie chce, nie oczekuje obecności i uwagi. Ciekawe, ile mam tego czasu jeszcze dla siebie, choć nie w pełni dla siebie, bo przecież piszę Wam, o Was. 

Od ponad dwóch tygodni próbujemy wyjść z przeziębień, w pełni wyzdrowieć tak, bym na dobre mogła pochować leki z mikrofalówki, a ze ściany zdjąć tabelę z rozpiską syropów z podziałem na dwa imiona i trzy pory doby. Kaszel wybudza Was w nocy, a wtedy jedno z Was domaga się mlecznego, ciepłego posiłku, a drugie woła: Mamo przyjdź... Kilka pobudek w ciągu jednej nocy na 6-7 godzin snu. Ale i tak nie potrafię położyć się spać wcześniej niż o północy. Bo zawsze mam mnóstwo rzeczy do zrobienia, których nie spisana lista zalega gdzieś tam w głowie. Bo za przygotowywanie obiadów, zup i prasowanie zabieram się dopiero wtedy, gdy zaśniecie. Bo ciągle mam nie wybrane zdjęcia do wywołania, dywan pod fotel rysujący panele nie zamówiony, plan na samodzielne wykonanie kalendarza adwentowego Marcelce jeszcze nie końca sprecyzowany, a kindelek, który w prezencie otrzymałam od rodziców w lipcu(!!) jeszcze ani razu nie został uruchomiony. I chyba tak na prawdę nigdy przed urodzeniem dzieci nie zastanawiałam się, ile czasu dla siebie w ciągu dnia, tygodnia, miesiąca ma Kobieta - Matka. Oczywiście piszę tu tylko o swojej sytuacji, gdy różnica wieku między dziećmi jest nie wielka, odległość do Dziadków zbyt wielka, a mąż zarabia, bo przecież ktoś musi...Gdy dzieci są ze mną 24 godziny na dobę, a poza wszystkimi czynnościami związanymi z ich pielęgnacją, wychowaniem i nieustannym wyjaśnianiem świata do ogarnięcia jest również mieszkanie i cała masa obowiązków, które w ciągu dnia trzeba wykonywać w tak zwanym międzyczasie. 
Chwile dla siebie? Wyrwane minuty, rzadko godziny. Odpoczynek na fotelu dentystycznym, zakupach w samotności i nocnym kucharzeniu w słuchawkach na uszach. Tak, bywam zmęczona. Tak, bywa ciężko. Tak, wybucham,  tracę cierpliwość i krzyczę. Ale mąż to widzi i każe wyjść. Gdziekolwiek. Więc zapisuję się na tańce. Latino solo. Bo od zawsze uwielbiam taniec, bo muzyka i poruszanie się w jej rytm wywołuje we mnie bardzo pozytywne emocje i jest to jedna z niewielu rzeczy, których w życiu żałuję, że nie zaczęłam już wiele lat temu, by teraz tańczyć profesjonalnie. I chodzę, póki co raz w tygodniu, a jedyna godzina, jaka nam wszystkim pasuje, to 21, gdy Karol śpi. Ale warto. Bardzo. Nawet, gdy całodzienne zmęczenie podpowiada, by zostać w domu. Zrobić coś dla siebie, by nie dać się zwariować. By mieć poczucie, że poza życiem toczącym się w mieszkaniu na czwartym piętrze i spacerach osiedlowych istnieje jeszcze inny świat, w którym choć w małym stopniu i ja uczestniczę. 

Sarenko, 

bo tak ostatnio kazałaś mi siebie nazywać, bombardujesz mnie w ciągu dnia taką ilością pytań odnoście każdej sytuacji, wykonywanej czynności, że po Twoim zaśnięciu cieszę się na te kilka godzin ciszy, zgodnie z treścią słów kołysanki: to już trzeba tylko spać. Płynąć w kolorowym niebie i odpocząć ciut od siebie, żeby rano znowu chętnie wstać. Pytasz dosłownie o wszystko.

Mamo, co robisz?
Mamo, czego tam szukasz?
Mamo, co tak patrzysz?
Mamo, co gotujesz? 
Mamo, co tam wsypujesz? Mamo, to kakao/mąka/cukier/mleko?
Mamo mogę spróbować? 
Mamo, mogę usiąść na blacie?
Mamo robisz siku? Mamo tylko nie rób w majtki. Mamo masz papier? Mamo, to ja poczekam tu pod drzwiami. Mamo już zrobiłaś?
Mamo myjesz włosy?Mamo masz mokre włosy?Mamo już skończyłaś?Mamo masz ręcznik?Mamo będziesz suszyć włosy?
Mamo nakładasz majtki? Mamo to Twoje spodnie? Mama ma spodnie, Marcelka ma spodnie i Karol ma spodnie. Ładne masz spodnie. 
Mamo co tam Ci spadło? Czego szukasz?To Twoja wsuwka? Mamo, mogę zobaczyć?

I tak przez cały dzień. Od rana do wieczora. Staram się cierpliwie na wszystkie odpowiadać, tłumaczyć, co robię i po co. Wiem, że ode mnie się uczysz, wiem, że ze mnie bierzesz przykład, bacznie obserwując mnie przez cały dzień. Ale staram się też tłumaczyć, że nie jestem w stanie być na każde Twoje: Mamo przyjdź, które rozbrzmiewa niezliczoną ilość razy. Tłumaczę, że nie we wszystkich sytuacjach koniecznie musisz mi towarzyszyć. Że chętnie dwójeczkę zrobię sama w toalecie i nie musisz mi pomagać w nakładaniu spodni. Zachęcam do samodzielnej zabawy, podsuwam pomysły, ale one zajmują Cię na dosłownie kilka minut. Chcesz być ciągle obok, wszystkiemu się przyglądając, we wszystkim brać udział. 

Zaczynasz wykazywać troskę wobec swoich najbliższych. Mamo jesteś głodna? Mamo ubrałaś się ciepło? Masz rękawiczki? Tato zjesz placuszki? A gdy wychodzimy z samochodu i do domu niosę Cię na rękach, przykrywasz mi uszy swoimi rękoma, a gdy pytam co robisz, odpowiadasz, że tak trzymasz ręce, żeby mi wiatr nie wiał...

Rozpoczynasz etap zabaw w naśladownictwo. Ostatnio przyniosłaś przeróżne grzebienie i szczotki mówiąc, że jesteś fyzjerką i będziesz mnie czesać. Szczotka robiła Ci za suszarkę, przełączałaś "guziki", udawałaś dźwięk pracującej suszarki, a ja posłusznie musiałam wykonywać Twoje polecenia - pochylać i odchylać głowę, choć znaczenia tych dwóch wyrazów jeszcze Ci się mylą.

Codziennie dzwonisz do kzianki (koleżanki), opowiadasz jej co robisz, zaśmiewasz się podczas prowadzonej rozmowy i bardzo często, gdy proszę Cię o wykonanie czegokolwiek odpowiadasz, że teraz nie możesz, bo właśnie dzwoni kzianka albo, że Ty musisz do niej zadzwonić. Próbujesz wymigiwać się od codziennych swoich obowiązków twierdząc, że nie możesz teraz posprzątać zabawek, bo bardzo boli Cię...gardło/brzuch/nóżki. Na spacerze nie dasz rady już iść, jesteś bardzo zmęczona i bolą Cię rączki...Gdy chcę Cię ubrać przed spacerem słyszę: teraz nie mogę, bo coś tutaj robię. A tego papierka nie możesz podnieść, bo trzymasz w ręku kartkę...

Odróżniasz 10 kolorów (w tym trzech znasz angielską nazwę), a obecnie jesteśmy na etapie poznawania brązowego i granatowego. Polubiłaś bajki na tyle, że potrafisz przez kilkanaście minut oglądać nie odrywając się co chwila i nie biegnąc sprawdzić, co aktualnie robię. Coraz częściej przesypiasz całe noce, przed snem domagasz się albo gwiazdek (czyli kołysanki - idzie niebo ciemną nocą, ma w fartuszku pełno gwiazd...) albo historii o piesku i benzynie (nadal!). Nie chcesz żadnych bajek o Czerwonym Kapturku, Jasiu i Małgosi, Kopciuszku, czy Złotej Rybce. No chyba, że piesek podczas swej wycieczki kogoś z bajkowych bohaterów spotka, to wtedy jesteś w stanie wysłuchać. Potrafisz zaśpiewać Chusteczkę haftowaną, Jesteśmy Jagódki i Kółko graniaste. Wiesz, że w niedzielę chodzimy do Kościoła, a we wtorek na pink end, bo tak nazywasz swoje zajęcia z angielskiego, na które z utęsknieniem czekasz cały tydzień. Na ostatnich byłaś sama! Ja czekałam pod salą, a Ty bez problemu poszłaś wraz z innymi dziećmi i tylko pod koniec wyszłaś do mnie, bo jak powiedziałaś, zrobiło Ci się smutno....( i powiem Ci szczerze - mi też było). Uwielbiasz bawić się w chowanego, za każdym razem chowasz się za zasłoną i denerwujesz się, jeśli za szybko zostaniesz znaleziona. Dlatego ta zabawa nie należy do moich ulubionych, bo nie wiem, ile czasu powinnam Cię szukać tak, by odnalezienie Cię sprawiło Ci radość, a nie wywołało wściekłość. 

Jesteś bardzo samodzielna. Po powrocie ze spacerów zdejmuję buty i idę z Karolem na łóżko, by zdjąć mu kombinezon i szybko wrócić do Ciebie. Ale zatrzymuję się i obserwuję. Pomagam jedynie przy fikuśnie wywiązanym szaliku. Samodzielnie zdejmujesz buty i kurtkę (najpierw guziki na napy, potem zamek), zdejmujesz bluzę (jeśli zapinana jest na zamek) i idziesz do toalety. Zdejmujesz spodnie i majtki, podstawiasz stopień, kładziesz nakładkę i się załatwiasz. Podcierasz i ubierasz. Spłukujesz wodę i idziesz do łazienki umyć ręce. Stajesz na koszu, podciągasz rękawy, myjesz, wycierasz i udajesz się do kuchni na drugie śniadanie...Samodzielnie potrafisz zdjąć i nałożyć majtki, skarpety i spodnie. Wszystko jesz sama. Coraz częściej do posiłków daję Ci nóż. Jeszcze bardzo nieporadnie, ale próbujesz, uczysz się. 

No i powiedziałaś Kocham Cię Mamo! Serce Ty moje!


Mistrzu, (choć Marcela pewnie by powiedziała: to nie Mistrz, to Hrabia,)

od starszej Siostry łapiesz wszystkie wirusy i zarazki. Nie jestem w stanie uchronić Cię przed katarem, kaszlem i zapaleniem oczu, które zaraz po Marcelce dopada i Ciebie. Ale wierzę, że to już ostatnie dni wybudzającego Cię w nocy kaszlu i pierwszych słodkości w postaci syropów. Poza ich smakiem zaakceptowałeś i ze smakiem zjadłeś marchew, ziemniaka, jabłko i gruszkę. Ale przyznam, że karmienie Ciebie nie należy do najprzyjemniejszych czynności, bo muszę trzymać Ci obie ręce, inaczej po każdej łyżeczce jedzenia obie piąstki lądowałyby u Ciebie w buzi. Wkładasz palce w jedzenie, przypadkowo strącasz wszystko z łyżki tak, że po trzech łyżeczkach marchwi, mam ją we włosach i na bluzce. Poczekaj jeszcze chwilę, naucz się prawidłowego połykania, usiądź sam, a  dostaniesz swoje krzesło i będziesz smakował jedzenie palcami. Nie, nie będę martwić się brudnymi ubraniami i koniecznością sprzątania podłogi po każdym posiłku. Już to przeżyłam. Będziesz jadł z apetytem i bez stresu, czerpiąc z tego przyjemność i ucząc się jednocześnie samodzielności.

Póki co, przekręcasz się we wszystkie strony świata. Lubisz leżeć na brzuchu, w śliskiej wannie pełzniesz po zabawki. Łapiesz za kółka zawieszone brzy bujakowych zwierzakach, wkładasz stopy do buzi i ślinisz wszystko, co tylko trafi w Twoje ręce. Śpisz w sypialni, w swoim łóżku. Zaliczyłeś pierwszą przejażdżkę w spacerówce Marcelki, gdy Twój wózek Tata przez przypadek zabrał w bagażniku ze sobą pracy, a Ty dzięki temu mogłeś oglądać świat z innej perspektywy. Lubisz swój "namiot", czyli pieluchę narzuconą na bujaczek, wtedy gdy w nim leżysz. Zabawa wymyślona przez Tatę i ma dzięki temu chwilę ciszy bez rozpaczliwego wzywania o towarzystwo. Tak, jesteś niezwykle towarzyski. Socjologiczne motto: Człowiek istota społeczna. Zgadza się, oj zgadza.

Marcelka coraz bardziej docenia Cię, jako człowieka - towarzysza zabaw. Kładzie się obok Ciebie na brzuchu i krzyczy: Mamo, zobacz, tak się bawimy. Pokazuje Ci obrazki w książkach, podnosi Cię za ręce do siadu, co nazywamy windą, codziennie trzyma w ramionach, a dziś nosiła Cię nawet na barana. Kąpiecie się wspólnie, bo Marcela zawsze chce kąpać się razem z Tobą. 

Jesteś niezwykle fajny, zarażasz pogodą ducha i tym swoim śmiechem w głos. I mam nadzieję, że te cechy Twojego charakteru już się nie zmienią. Radości moja!

 Śpij spokojnie Synku. Czuwam obok.