2013-10-31

Maleństwo,

czy wiesz, że mierzysz już około 3-4 centymetrów? Swój ósmy tydzień życia rozpoczynasz na Podlasiu. Słyszysz głosy Dziadków i Pradziadków? Szczekanie psa, miauczenie kota i nieustanny śmiech Twojej siostry i moje muzykalne podrygi w postaci kołysanek śpiewanych do snu? Ciebie czeka to samo.

Czuję, że jestem w ciąży, czuję stan odmienny od mej normalności. Jestem zmęczona, wciąż senna i niewyspana. Najchętniej leżałabym pod kocem, z książką w ręku lub wgapiała się w monitor komputera, z którego dobiegają głosy serialowych bohaterów. Dobrze, bo jeszcze do niedzieli mogę sobie pozwolić na taki bezczynny i mało produktywny czas. A może to domowa atmosfera, a wcale nie Twoje Istnienie sprawia, że jestem taka rozleniwiona. Nie muszę gotować, prać, ani prasować. Mam wszystko podetknięte pod nos, a jedynym obowiązkiem jest opieka nad Marcelką, gdy zostajemy same w domu. I powiem Ci szczerze, że robię to z wielkim trudem. Po prostu mi się nie chce. Nie mam w sobie tej energii, pomysłów do zabaw i chętnie po prostu ją obserwuję. Biernie. Z fotela lub kanapy. I chcę już wrócić do dawnej siebie, ze swoim zapałem i radością.

Twój Tata twierdzi, że widać, że jestem w ciąży. Po raz pierwszy, gdy w piątek - prawie dwa tygodnie temu - jechaliśmy do Dziadków, ja zażyczyłam sobie po drodze wizyty w Mc'Donaldzie, co mi się do tej pory nigdy nie zdarzyło. Niezdrowy hamburger i smażone średnie frytki to to, czego w tamtej chwili potrzebowałam do szczęścia. Muszę jeść w odstępach trzygodzinnych. Inaczej fundujesz mi uczucie ogromnego ssania w żołądku i natychmiastowe złe samopoczucie. Nie mogę odpuścić sobie drugiego śniadania, ani podwieczorku. Codziennie jem praktycznie to samo. Rano czekoladowe kulki Nesquik albo bananowe Crunchy. Na drugie śniadanie i kolację kanapki - koniecznie z majonezem i pomidorem. Reszta zależy od inwencji kulinarnej Babci. Dziś na przykład będą placki z bananami i na samą myśl o nich cieknie mi już ślinka i nie mogę doczekać się pory obiadowej. 

Korzystaj Kruszynko. Śpij, bo od poniedziałku rzadziej będzie można zobaczyć mnie leżącą i wypoczywającą. Będę kołysać Cię biegając po mieszkaniu, porządkując, gotując i dotleniać Cię, i siebie podczas długich spacerów z Twoją siostrą.

2013-10-30

Córeczko,

śpisz w moim panieńskim pokoju, pokoju, który z każdym naszym pobytem u Dziadków staje się bardziej Twój niż mój. Moje skrupulatnie zbierane przez lata pluszowe maskotki - otrzymywane w zamian za dzielność i odwagę podczas przeróżnych wizyt lekarskich - już nie siedzą na szafie, a na podłodze, parapecie, pod stołem, obok telewizora i zabierane są (z zazdrości) przez czworonoga, któremu przydałoby się trochę więcej kalorii w postaci Tik-Taków, a ja nie musiałabym ich myć i suszyć na kaloryferze. 

Nie zabrałam ze sobą swojego laptopa, tabletem posługiwać się nie lubię, pisanie na stacjonarnym komputerze Dziadków nie sprawiałoby przyjemności, bo lubię się wygodnie rozsiąść, okryć kocem, podgryzać czekoladę w międzyczasie.  I choć mam tu dużo więcej wolnego czasu, to nie mogłam przez półtora tygodnia usiąść, zebrać myśli i pisać. Nie chciałam robić tego na siłę, bo postanowiłam, że pisanie ma być przyjemnością, odskocznią, wyciszeniem, a nie obowiązkiem, który nie chętnie spełniać muszę. Czekałam na dobry moment i mam. Dziadek na urlopie, jego służbowy komputer do mojej dyspozycji i Twoja półtoragodzinna drzemka to mój czas na poruszenie umysłu, składanie zdań, skupienie na Tobie, na tym co jest teraz, co przeżywamy i wypełnia naszą codzienność. Piszę.

Do Dziadków przyjechaliśmy w ubiegły piątek z trzydniówką, którą zdiagnozowaliśmy sami, bez wizyt w przychodni i lekarzy u nas w domu. Poza wysoką gorączką, utrzymującą się cztery doby i wysypką, która pojawiła się w trzeciej w postaci czerwonych plamek wokół pępka, narządów płciowych i pojedynczych na plecach i klatce piersiowej nie wykazywałaś żadnych innych objawów chorobowych. I odpuściliśmy sobie diagnozę lekarską, uprzedzeni trochę do naszych wcale nie złych pediatrów, bo Twoje prawie piętnastomiesięczne Istnienie sprawiło, że wiem już, co i w jakich ilościach podawać, gdy masz katar, kaszel, zaczerwienione gardło, gorączkę. Przed wejściem do gabinetu sama mogłabym powiedzieć, jakie leki za chwilę zostaną Ci przypisane, a tylko zalecane dawki zmieniają się, bo przecież przybierasz na wadze, rośniesz.Twoja domowa apteczka to dwa solidne pudełka leków. Trzydniówka i towarzyszące jej zmiany zniknęły tak samo szybko, jak się pojawiły. Sine plamy w miejscu górnych czwórek zamieniły się w kolejne dwie białe perełki. Twój sen - niespokojny, często przerywany, czego powodem była zapewne i wysoka temperatura, zmiana otoczenia, i wyrzynające się opornie zęby stał się bardziej regularny, przewidywalny, bo budzisz się w nocy wciąż dwa razy na butlę mleka i czasem raz nad ranem - koło godziny piątej, by się trochę poprzytulać i na poduszce obok Mamy pospać jeszcze 30-40 minut. 

Dziś po raz drugi przeprowadzałyśmy z Babcią eksperyment. Tak, chciałam mieć trochę wytchnienia, noc bez konieczności zrywania się z łóżka, karmienia i lulania do ponownego Twojego zaśnięcia. Babcia położyła się w pokoju z Tobą, a ja obok w pokoju wujka Bartka. Nie chciałaś pić mleka trzymanego przez Babcię, nie chciałaś uspokoić się i przestać zanosić płaczem bez obecności Mamy. Miałaś świadomość tego, że jestem, bo przecież kąpałaś się przy mnie i to ja ułożyłam Cię do snu. Jestem Twoim poczuciem bezpieczeństwa, a słyszane Mamo Mamo, wypowiadane w potoku łez rozczulają moje serce i wypełniają taką miłością, że nieprzerwany sen staje się zupełnie nieistotny. I chociaż wiem, że przecież z Babcią nie dzieje Ci się krzywda, to jednak czemuś chcesz, żebym to właśnie ja była przy Tobie. Zbudziłaś się z ogromnym płaczem jeszcze raz, po godzinie, ale to ja już czuwałam na łóżku, tuż obok Twojego i uspokoiłaś się bardzo szybko, słysząc, że jestem. Jeszcze przyjdzie czas, że i Ty zaczniesz spać całą noc bez potrzeby jedzenia i noszenia. Tymczasem przyzwyczajam Cię do usypiania bez konieczności chodzenia po pokoju, a siadam na łóżku, przytulam do siebie, kołyszę i śpiewam.To ze względu nie tylko na ciążowy stan, ale też i Twoje kilogramy, bo przecież nie robisz się z dnia na dzień lżejsza, a mi jest zwyczajnie ciężko. 

Poranki na Podlasiu - jak zawsze zresztą - należą do Ciebie i Dziadków. Nie wiem, co wtedy robicie, ale gdy wstaję i całuję Cię na dzień dobry, pachniesz Calvinem Clainem, masz gładziutko uczesane włosy i nawilżone pomadką usta. Kobietko Ty moja. Mój rodzinny dom to dla Ciebie wielka atrakcja, bo nowe, nieznane kąty, szuflady, szafki. Szczególnie uwielbiasz te dwie małe przy łóżku Dziadków - Babci, która trzyma w niej swoje apaszki, korale, klipsy noszone od rana do wieczora zdaje się tylko kilka lat temu. I Dziadka, w której przechowuje nieaktualne już banknoty i monety, ładowarki, świeczki. I ukochana szafka w pokoju Perełce, pełna Bożonarodzeniowych i Wielkanocnych ozdób. 

Z domowymi zwierzakami zaprzyjaźniłaś się już na dobre. Saper nie odstępuje Cię ani na krok. Idziesz na górę, on idzie za nami. Bawisz się na łóżku, wskakuje i pokłada się obok Ciebie. Biegasz po korytarzu - chodzi obok i pilnuje niczym Twój anioł stróż. Próbujesz nałożyć mu na głowę czapkę Dziadka, a gdy Ci nie wychodzi układasz na karku ogromnie zadowolona ze swojego dzieła. Darzysz go zdecydowanie większym szacunkiem niż kota, którego chwytasz dwoma rękoma, podnosisz i przestawiasz z miejsca na miejsce, otrzepując później ręce z sierści, której garściami pozbywasz kota. A kot? Ani fuknie, ani piśnie, ani drapnie, cierpliwie znosi Twoje tortury, może po prostu lubi takie zabawy..? Za pozostałymi (dwa prababci Zosi i jeden przybłęda z polikami niczym chomik, którego wszyscy karmią i dziwią się, że tak się dał oswoić) ganiasz po podwórku, biegniesz, nie patrzysz pod nogi, byle złapać tego miau miau.

Pięknie wchodzisz i schodzisz po schodach. Gdy jesteś trzymana za rękę robisz to ekspresowo. Codziennie ćwiczysz też samodzielne wejścia na górę i zejścia na dół, co sprawia Ci wielką frajdę. W domu przytrzymujesz się ściany, bo nie sięgasz do poręczy. Po schodach wejściowych do domu idziesz sama trzymając się barierki i w taki też sam sposób schodzisz. Ostrożniej, wolniej, ale bez pomocy, a z asekuracją obok. Dumnie wszystko nagrywam, żeby móc pokazać Tacie i pochwalić Twoje nowe umiejętności.

Potrafisz samodzielnie pić z kubka. Nie plastikowego, a zwykłego, dorosłego. Trzymasz za uchwyt, tak jak mówię, a drugą ręką przytrzymujesz mały, czerwony kubek Nescafe z wodą, kawą Inką lub świeżo wyciśniętym grapefruitowo-pomarańczowym sokiem. 

Nauczyłaś się dmuchać. Studzisz moją herbatę, swoją parówkę, płatki z mlekiem. Dotykasz do gorącego kubka, miski z zupą, grzejnika i sprawdzasz, czy nie są gorące.

Na śniadanie upodobałaś sobie ostatnio czarno-białe kuleczki Nesquik ze sklepowym mlekiem 3,2%. Nie masz po nim biegunek, bólów brzucha, wymiotów, ani innych objawów sugerujących, że powinnam je ostawić, że jest jeszcze za wcześnie. Uwielbiasz winogrona, zjadasz w je takich ilościach, że sama zastanawiam się, gdzie to wszystko mieścisz. Cieszysz się na ich widok dużo bardziej niż, gdy zobaczysz czekoladę, kinderka, czy inne słodkości. Dobrze, moja Ty owocowa Damo. 

I wiem, zdaję sobie sprawę, że nie jestem ostatnio tak energetyczna, produktywna jak zawsze. Ciążowe samopoczucie, zmęczenie - które mam nadzieję wraz z rozpoczęciem trzynastego tygodnia zmieni się w ogromne pokłady energii - każe leżeć, odpoczywać i korzystać z tego dobrego czasu jeszcze do niedzieli. 
Ale pamiętaj. Jesteś moim największym Szczęściem, nieustającym uśmiechem, promykiem, który po piątej budzi mnie najsłodszym na świecie Mamo, a widoku szczęśliwej, rozradowanej Twej buzi nie potrafię porównać z niczym.


2013-10-16

Pięciotygodniowa Kruszyno,

dziś rozpoczynasz kolejny, szósty już tydzień istnienia we mnie. A teraz serca mam dwa...Jeszcze trzydzieści pięć tygodni i się spotkamy. Trzydzieści pięć! Liczba nie brzmi tak strasznie, gdy spojrzy się z perspektywy upływającego w okamgnieniu czasu. Dni, tygodnie, miesiące biegną tak, jakby je ktoś gonił. Ale gdy pomyślę, że jeszcze tyle jesiennych dni przed nami, cała zima i wiosna, a Ty pojawisz się być może  w Dniu Matki, Dniu Dziecka, gdy słońce będzie przybierało coraz bardziej letnią barwę to pora Twego przyjścia na świat wydaje się tak bardzo odległa, wręcz nierealna. Ale czerwiec jest idealnym miesiącem. Powiększający się brzuch zimą nie będzie jeszcze wymagał zakupu kurtki w rozmiarze XL, a letnie upały, - które towarzyszyły mi podczas ostatnich tygodni ciąży z Twoją Siostrą - tęsknota za chłodem, deszczem i brakiem konieczności drzemania przy uruchomionym wiatraku - tym razem będą idealne do długich spacerów - będziesz podróżować jedynie w pampersie z narzuconą na ciałko kolorową tetrą. Bez czapek, bodów, śpiochów, bo o tyle już teraz jestem mądrzejsza. A wiosną, gdy najpierw będzie widoczny mój brzuch rozmiarów piłki do koszykówki, a dopiero później ja - legginsy i tunika wszystko załatwią. Tak, czerwiec wydaje się być idealnym miesiącem. 

Coraz bardziej zaznaczasz swoją obecność, istnienie, o którym oboje z Tatą zapominamy. Gdy Tata dzwoni i pyta, czy może mam ochotę na tatar na kolację, odpowiadam szczerze, że nie, dopiero po kilku godzinach uświadamiając sobie, że przecież przez najbliższe osiem miesięcy nie powinnam jeść surowego mięsa, ani jaj. Dajesz o sobie znać w nocy, gdy wstaję do Twojej Siostry i rano, gdy przechodzę do pionu. Męczą mnie mdłości, uczucie jakby nieświeżego posiłku dnia poprzedniego - póki co, nie muszę oglądać swoich posiłków w muszli klozetowej. I niech tak już pozostanie. Zaczyna brakować mi energii, apetytu na życie, a z utęsknieniem czekam i wypatruję, kiedy Marcelka zacznie trzeć oczy, a ja będę mogła położyć się obok niej i odpocząć przez godzinkę. Oczy same mi się zamykają, gdy oglądamy książeczki, tłumaczę jej, co widzi, pytam, co to jest. Dziś pierwszy taki - nazwijmy to kryzysowy dzień drugiego miesiąca wspólnej drogi. Oby jutro było lepiej. Słoneczniej i bardziej rześko. 

Czy Ty poza słodyczami, kanapkami i jabłkami masz ochotę na cokolwiek innego?

2013-10-15

Córeczko,

śpisz w swojej ulubionej pozycji, Tata w salonie zasypia przy komputerze, a ja objadam się czekoladowymi Pryncypałkami i popijam mocną Early Gray.

Jesteś coraz bardziej otwarta na ludzi, nowe miejsca, świat. Bez problemu odnajdujesz się w nowych sytuacjach, gdy w sobotę jesteśmy najpierw kilka chwil u Twej prababci Eugenii, potem w nowym domu Twego chrzestnego (dom jeszcze nie umeblowany, dużo przestrzeni do gry w piłkę i biegania), a na noc jedziemy do rodzinnego domu Taty. Bawisz się z osobami, których nie widzisz na co dzień, po swojemu poznajesz pomieszczenia, rozdajesz buziaki babci i prababci, jesz świeżo zrywane winogrona, maliny z krzaka. U dziadka Wacka jak zawsze zaglądamy do obory, żebyś na żywo mogła zobaczyć książkowe zwierzęta. Pierwsza taka - na własnych nogach - świadoma wizyta na wiejskim podwórku, bo wiesz, że krowa to krowa i robi muuuu, a kot to właśnie ten szaro-bury zwierz, który przed Tobą ucieka. Nauczyłaś się rozpoznawać kury i potrafisz naśladować dźwięki, które wydają. I był to zdecydowanie Twój pierwszy tak słodki weekend, bo już w piątek rozpoczęłaś go pierwszymi kinderkami - w prezencie od Cioci Ani, Wujka Mariusza i Zuzi z Radzynia, w sobotę - cukierki od Cioci Joli, a w niedzielę - urodzinowy tort prabaci, czekoladki merci od siostry Twego dziadka Wacka i w w drodze powrotnej - biszkopty + herbatniki, które uspokajały Twoje marudzenie i chęć wydostania się z pasów. Całe szczęście, że świeże maliny wzbudziły w Tobie większe zainteresowanie i chęć zjedzenia niż czekoladowe słodkości. 

Mówisz coraz więcej. Pięknie odmieniasz Mama, Mamo - które wypowiadasz tuż po przebudzeniu, z wielkim żalem i tęsknotą - gdy znikam z zasięgu Twego wzroku albo wychodzę na balkon wywiesić pranie, a Ty choć w towarzystwie Taty biegniesz do balkonowej szyby, by dać mi buziaka - najpierw mi, potem Tacie, potem znów mi i Tacie - zawsze po równo. Świadomie wypowiadane Baba, gdy na ekranie komputera widzisz swoją babcię z Bielska, Ala, ku uciesze drugiej babci, lala, papa i mnóstwo zdań, których znaczenia do końca nie rozumiem, ale podziwiam Twoje zaangażowanie, gdy starasz się przekazać nam to, czego w danej chwili potrzebujesz. A uwierz mi - potrzebujesz bardzo wiele. Nie zawsze osiągasz to, co chcesz, bo przecież nie dam Ci rzucać komputerem, biegać ze szklanką w ręku, czy niezakręconą butelką pełną wody, ciągnąć po całym domu za kabel moją suszarkę, wrzucać przedmiotów to sedesu, czy otwierać okna. Krzyczysz wtedy wniebogłosy, pokładasz się ze łzami w oczach na podłodze, uderzasz pięściami o ziemię albo idziesz poskarżyć się Tacie. I przyzwyczaiłam się już, że zawsze w takiej sytuacji Twój Tata mówi: mała Judytka! Ale w jaki inny sposób masz pokazać nam, że coś Ci nie pasuje, nie zgadasz się lub próbujesz wymusić swoje - w wielu przypadkach - nieskutecznie. Nie chcę nauczyć Cię, że krzyk to metoda, by osiągnąć zamierzony cel. Staram się wszystko tłumaczyć, usiąść na przeciw Ciebie i patrząc prosto w te niebieskie oczęta wyjaśnić, dlaczego nie wolno. Ale nie zabraniam Ci krzyku, złości, nie tłumię frustracji, bo to przecież codzienne emocje. 

Muszę wzbogacić Twoją biblioteczkę o nowe książki, bo zawartość tych jest Ci już bardzo dobrze znana. Wskazujesz wiele rzeczy, o których znajomość nawet bym Cię nie podejrzewała. Cytryna? Wiadro? Obraz? Zaskakujesz, codziennie zaskakujesz. A gdy wychodzimy wspólnie na zakupy, Ty już ubrana czekasz na klatce schodowej, ja pytam Tatę, czy zabieramy wózek, Ty reagujesz natychmiast, wracasz do domu ( co po wyjściu na klatkę już Ci się nie zdarza), biegniesz do salonu i ciągniesz swój wózek dla lalek! Bo przecież Mama pytała, czy zabieramy wózek!! :) Śmiało mogę prosić Cię już o drobne przysługi - byś zaniosła coś Tacie, czy przyniosła mi z pokoju, wyrzuciła do kosza na śmieci, podała suszarkę, uczesała włosy. 

Pięknie pijesz z kubka za pomocą słomki. Uwielbiasz winogrona. Potrafisz włączyć i wyłączyć przedpotopowe  radio w salonie, co jeszcze nie tak dawno sprawiało Ci problem ze względu na mechanizm góra-dół. 

Wkroczyłaś już w nowy etap zabaw, bo karmisz swoje zwierzęta, naśladujesz mnie i uroczo przy tym mlaskasz. Nawet konikowi, który narysowany jest na Twoim plastikowym talerzu oddajesz kawałki warzyw z zupy, czeszesz włosy lalce, czy myjesz zęby misiowi. A Ciocia Dodzia, która nas dziś odwiedziła mówi, że śmiało będę mogła zostawiać Twojego brata/siostrę pod Twoją opieką, bo tak pięknie wozisz swego królika w wózku i śpiewasz mu aaaaaa. 

Jesteś wspaniałą córką. Będziesz wspaniałą starszą siostrą.

2013-10-08

14 miesięczna Dziewczynko,

w niedzielę obchodziłaś swoje kolejne małe święto, tym razem wspólnie z imieninami Taty. Dobrze, że Twój wiek liczymy jeszcze w miesiącach, a czasy dzielone na tygodnie wydają się już tak odległe. Często zatrzymujemy się z Tatą by spojrzeć na Ciebie i wypowiedzieć to jedno zdanie: ależ Ona już duża! 
A pamiętam jak jeszcze nie dawno skrobałem Jej banana łyżeczką. Jak to będzie za dziesięć, piętnaście, dwadzieścia lat? Gdy przyprowadzisz pierwszego chłopaka do domu, będziesz uczyła się do egzaminu maturalnego, wybierała kierunek studiów (może gdzieś na końcu świata). NIE-WY-O-BRA-ŻAL-NE!! Wiem, że będę tęskniła, po nocach ryczała za czasami, które trwają, dniami, tygodniami, miesiącami spędzanymi razem, gdzie Mama to najważniejsza osoba na świecie, a jej ramiona najbezpieczniejsze. I choć czuję zmęczenie - gdy tak jak teraz - po całym dniu - siadam na łóżku i próbuję zebrać myśli, sfrustrowanie, gdy rozrzucasz jedzenie wokół stołu i po raz kolejny muszę zamiatać podłogę, zniecierpliwienie, gdy próbuję ubrać Cię na spacer, a Ty ganiasz po całym mieszkaniu, a ja wszystko muszę robić w biegu, złość, gdy piszczysz, krzyczysz z nerwów, bo Ci czegoś zabraniam, stanowczo nie pozwalam - wiem, że to najpiękniejszy nasz czas. 

Ale poza naszym ogromnym przywiązaniem, więzią, którą każde dziecko może stworzyć jedynie z Matką -zauważam jak ważna jest już na tym etapie dla Ciebie relacja Ty-Tata. Na ustach tata, tato, tatu towarzyszy Ci przez cały dzień, co uświadamia mi, jak często myślisz o naszym Mężczyźnie, gdy fizycznie nie ma go z nami. Miłość, którą Go darzysz coraz większa,  bardziej zauważalna, wyrażana w prostych gestach. Gdy Tata siedzi na kanapie - przynosisz Mu kapcie(!), później - gdy Tata przenosi się na podłogę - podajesz Mu poduszkę i wyciągasz zza kanapy koc, ciągnąc go za sobą - oczywiście dla Tatusia! Gdy w radiu słyszysz skoczną muzykę, nie tańczysz sama, a wyciągasz ręce w kierunku Taty, domagając się wspólnej zabawy. A wieczorem, tuż przed snem, gdy wtulona w moje ramiona pijesz mleko i usłyszysz, że Tata usadawia się w fotelu, od razu opuszczasz matczyne ciepło, zabierasz swoją butelkę i wdrapujesz się na  te potężniejsze kolana. 
Wiem, że czas tych 35 tygodni, który nam jeszcze pozostał do pojawienia się na świecie Twego brata lub siostry, to będzie czas umacniania Twych więzi z Tatą. Bo Matka potrzebuje po prostu odpocząć, poleżeć, pogłaskać się po brzuchu, zwyczajnie nie robić nic. 

A ja? 

czuję szczęście i spełnienie, bo jest tak dużo rzeczy, które wywołują uśmiech na mej twarzy. To te wspólne poranki we trójkę w jeszcze nagrzanej pościeli, popołudnia takie jak to dzisiejsze - ze śmiechem do łez, bo Ty specjalnie rozbawiasz mnie waląc głową w ścianę(!), przewalamy się po łóżku, robię najgłupsze miny świata, gilgoczę Cię stopami, spacery, na których ganiam za Tobą, zbiegasz z górki prosto w moje ramiona, śmiejesz się na całe osiedle, gdy psy liżą Cię po twarzy (nie, nie zabraniam Ci tej radości, bo widzę, jaką miłością darzysz wszystkie czworonogi, a ja mogłabym nie istnieć, gdy zobaczysz któregoś z nich), kąpiele, podczas których chlapiesz mnie ku swojej wielkiej uciesze po twarzy, a woda rozpryskuje się po całej łazience. 


I nie mam pojęcia, w jaki sposób zdążyłaś podczas mojej dwuminutowej rozmowy telefonicznej wywalić z szafy połowę butów, siedząc jednocześnie na zasłonie, którą uprzednio zerwałaś z okna!! A prania zimą chyba robić nie będę wcale, bo pięknie wywieszone - bodziaki do bodziaków, spodnie do spodni, wylądowało po chwili całe na ziemi, gdy tylko opuściłam pomieszczenie, w którym zostałaś sam na sam z suszarką. Czy Ty oby nie masz tego BEDEHA? ;)


Istotko,

przyjmujemy kolejne gratulacje od zaskoczonych znajomych. Wszyscy życzą mi byś był/była grzeczny/grzeczna. Poza zadyszką, którą już teraz łapię (to co będzie wiosną?) wnosząc po spacerze Twoją siostrę na nasze czwarte piętro, bólami brzucha, które od samego początku naszego istnienia pojawiają się każdego dnia - sporadycznie - ale są, najczęściej podczas wzmożonego wysiłku - zupełnie nie czuję swojego odmiennego stanu. Staram się więcej odpoczywać, leżeć podczas półtoragodzinnej - często jedynej - drzemki Marcelki, kłaść się wcześniej spać. 

Jeśli okażesz się chłopczykiem, ciocia Emilia już teraz podsuwa nam propozycje imion. Na liście są: Kornel i Kajetan. 

Nie mam czasu na zastanawianie się, jak sobie poradzimy, jak bez pomocy osób trzecich wychowamy dwoje tak małych dzieci, jak to wszystko zorganizujemy, by jednocześnie nie zwariować i mieć chwilę dla siebie. Bo zwyczajnie wiem, że damy radę. Po prostu. Razem. 

A przed oczami mam jeden czerwcowy obrazek - Ty  w chuście słyszący(a) bicie mego serca, a Twoja siostra idąca obok - trzymająca Tatę i mnie za rękę. Radośni. Szczęśliwi. 

Niczego więcej nam nie trzeba. 


2013-10-04

Ja: Marcelka, kto zmieni Ci pieluchę - Mama, czy Tata?
Marcelka: Ma-ma

:):)

2013-10-03

Córo Ty moja,

Pani doktor, która prowadziła nas przez dziewięć miesięcy, spokojnie, szczęśliwie, bezpiecznie teraz znów czuwa nad nami, nade mną i Twoją siostrą lub bratem. Wczoraj potwierdziła testowe dwie czerwone kreski, kazała mi odpoczywać razem z Tobą i nie widzi obaw przed noszeniem, lulaniem, czwartym piętrem, bo przecież od wieków tak chowane są dzieci. Pokazuję Ci swój wydęty brzuch, tłumaczę, że rozwija się w nim Twoje rodzeństwo, a Ty nie wiem, czy rozumiesz czy nie, ale głaszczesz, przytulasz się, całujesz skórę wokół pępka. Ale zapytana, gdzie jest dzidziuś i tak mówisz, że nie ma. 

Nadal w Twoim słowniku króluje tata, tato, tatu - tatuś? A od wtorku nowe słowo - dob(r)a.
Ja: Ale pamiętaj, sama nie możesz próbować wchodzić z tapczanu na biurko, bo możesz spaść. Tylko jak jest przy Tobie Tata lub Mama dobra?
Ty: Doba!
Śmiałam się do łez, bo zaskoczyłaś mnie tym swoim doba, i wypowiedzeniem słowa w tak stanowczy sposób. I choć wiem, że nowości słownych będzie coraz więcej, to z każdej cieszę się tak samo wielką i szczerą radością. Nie ma + gest rozkładanych rąk opanowałaś do perfekcji, a przecież wyrzucenie nie i zdublowanie ma stworzyłoby tak piękny wyraz, który przecież znasz, dobrze znasz, a jednak wypowiadasz, powtarzasz po mnie tak rzadko. Coraz częściej baba i papa plus miliony wyrazów/zdań/opowieści we własnym języku. Naśladujesz moje bleee z odpowiednio wystawionym językiem, gdy po dwójeczce zmieniam Ci pieluchę. Idziemy się kąpać? A Ty kiwasz twierdząco głową i mówisz taa. Wyciągasz z szafki suszarkę (czasem mylisz ją z prostownicą), gdy ja obok myję włosy, a po chwili podajesz mi ją do ręki. Codziennie czeszesz najpierw swoje włosy, później próbujesz rozczesać moje, mokre, ucząc się tym samym rozróżniać pojęcia mokre (moje) - suche (Twoje), suszymy wtedy, gdy są mokre. Coraz lepiej wychodzi Ci samodzielne jedzenie, pięknie trafiasz właściwą stroną łyżeczki do buzi. Dziś zjadłaś bez mojej pomocy połowę serka i myślę, że dokończyłabyś czynność, gdyby nie to, że Ci się po prostu znudziło - jak mnóstwo rzeczy - a rozsmarowywanie tego, co skapnęło na blat stolika jest po prostu bardziej interesujące i zajmujące. Podobnie jak karmienie świnki, stukanie łyżką o talerz, zrzucanie kubka z wodą i karmienie swej chudej jak szczypior Matki. 

Powoli kończymy wirusowe historie, mam nadzieje - pierwsze i ostatnie tej jesieni, i powracamy do codziennego, spacerowego rytmu dnia. Stylowo - w szarych botkach, berecie i rękawiczkach w tym samym kolorze i  w fuksjowym szaliku z mojej kolekcji wypatrujesz szczekające na balkonach psy, obserwujesz samoloty, zbierasz liście i jarzębinę i oczywiście uśmiechem pozdrawiasz przechodzących, a podaniem ręki witasz swoich rówieśników. 

I uwielbiam, najmocniej na świecie uwielbiam Twój niosący się po całym mieszkaniu, a pewnie i klatce schodowej śmiech, gdy pierdzę Ci w brzuch, całuję w szyję i gryzę w stopy. Radujesz się wtedy całą sobą. A razem z Tobą - ja, urządzając tym samym Twojemu bratu/siostrze niezłe turbulencje. 


Maleństwo,

Wczoraj był piękny dzień na to, by od dobrze mi już znanej Pani doktor usłyszeć, że Jesteś. Jej No oczywiście podczas badania stanu mojej macicy wywołało ogromny uśmiech na mej twarzy, mimo powtarzającej się historii emocje tak samo piękne. Po wyjściu dzwonię do Taty, Babci Beatki, by potwierdzić wszystkie znaki na niebie, a do Cioci Emilki, by przekazać Nowinę. Zdziwiona, że to już, tak szybko, ale cieszy się razem z nami. 

A Tata? Już teraz daje mi odczuć, że Jesteś. Rozwiesza pranie, czyli robi to, czego robić nie znosi. To wszystko z jednej pralki? Bo ja rozwieszam to pranie, rozwieszam, a ono wciąż jest jeszcze w misce. Doceniam - bo jest zimno, a Ty jesteś po kąpieli. Kiedy tylko jest obecny w domu, usypia Twoją siostrę, żebym ja nie musiała Jej nosić, znosi/wnosi, gdy wybieramy się/ wracamy ze spaceru. 

Staram się przyzwyczaić do jeszcze nierealnie brzmiących słów Kocham Was - całą czwórkę. Jaką czwórkę, jaką czwórkę!

I jak tu, tym miejscu rozróżnić myśli, napisać oddzielne zdania, które przecież dotyczą nas wszystkich, całej rodziny. Które myśli są Twojej siostry, a które Twoje?? 




26 września 2013 


Najdroższa,

nie martw się, że przestałam pisać do Ciebie, czynię to regularnie, o ile wieczorny zmęczenie nie jest na tyle duże, bym marzyła jedynie o otuleniu się ciepłą kołdrą. Piszę, choć świat przeczyta o tym z pewnym opóźnieniem.

Ty już wiesz, bo setki razy Ci dziś mówiłam. Będziesz starszą Siostrą! Ty moje Maleństwo - starszą o 22 miesiące. I wciąż nie mogę w to uwierzyć. Jeśli wszystko ułoży się po naszej myśli na początku czerwca mała Istota znów zagości w naszym domu. A przecież tak dokładnie pamiętam nasz wieczór 11 listopada 2011. I znów jedenastki w naszym kalendarzu odznaczone jako dni ważne. 

I mnóstwo mam obaw w sobie, bo choć o tym marzyliśmy, to przecież Ty jesteś tak ukochaną, wyczekiwaną przez cały świat naszą małą córeczką. Jak ja (nie tylko Ty) poradzę sobie z tym, że nie mogę być tylko dla Ciebie, a miłość, którą teraz miałaś całą dla siebie będę dzieliła na nowego członka rodziny, którego istnienie mam w świadomości dopiero od dziś.  Choć po cichu w sercu już wyobrażam sobie nas bawiące się razem na dywanie w salonie, a Istotę wiercącą się obok na kocu, to czy nie będzie mi brakowało nas - tak jak teraz tylko we dwie. Czy będę miała czas na tunele i namioty z krzeseł, miliardy całusów, wspólne kąpiele i ganianie za Tobą po placu zabaw...

A ciążowe dylematy? Ograniczenie podnoszenia przy małym dziecku? Jak mam Cię karmić, skoro najwygodniej posadzić w krzesełku, jak dbać o higienę pupy, bez wsadzania do wanny? Jak utulić do snu, skoro lubisz być przytulona i bujana w ramionach? Jak znieść i wnieść na czwarte piętro, wsadzić do huśtawki, posadzić na zjeżdżalni, podnosić do kosza na śmieci? Damy radę - nie my pierwsze. Matczyna intuicja już dwójki Dzieci!! Przez jakiś czas będziesz miała swój świat zabaw zarezerwowany tylko dla Ciebie i Taty - podrzucanie, wspólne tańce, noszenie na plecach i na barana, a ja będę obok, obserwować, zachwycać się i zapamiętywać wszystko migawką aparatu. 

Ale zapamiętaj sobie - Kocham Cię najmocniej na świecie i nic tego nie zmieni. 


Istotko pod sercem,  

pierwsze zdania tu, w tym nowym miejscu. Do Ciebie. Dziwne uczucie, bo to tej pory, do dzisiejszego poranka, to Twoja Siostra była tu główną bohaterką, a dziś pojawiasz się Ty. Jesteś, choć nie czuję tego jeszcze zupełnie, a cieszę się przeogromnie, choć emocje już inne, bardziej znane, naturalne, bo przecież tego chcieliśmy, planowaliśmy, marzyliśmy. Nie mogłeś/aś wybrać sobie lepszego dnia na testowe potwierdzenie swojego Istnienia we mnie. Urodziny Twojej Babci Beatki, a wczoraj trzecia rocznica ślubu Twoich rodziców. I gdy przytuleni ze łzami wzruszenia oglądaliśmy film z wesela, uroczystości, która miała miejsce jakby kilka dni/tygodni temu, to nie przypuszczaliśmy, że te trzy lata będą dla nas takie dobre. I ten czwarty rok wspólnego bycia razem, cały SENS potwierdzony dwoma kreskami, jedna jeszcze blada, ale jest! Czy może być coś piękniejszego? Ale owoc niepewności został zasiany już wczorajszego, ważnego w naszym życiu dnia, gdy popołudniu zrobiłam pierwszy test, po pojawieniu się jednej kreski, ze smutkiem wyrzuciłam do przepełnionego już kosza, a po kilku godzinach zupełnie przypadkiem zobaczyłam na nim drugą. I choć producent poinformował, by wynik odczytywać w przeciągu pięciu minut - myśli zaczęły krążyć, a dziś tuż po przebudzeniu pierwsze swe kroki skierowałam ku łazience. 

I proszę Cię - bądź. Rozgość się, czuj jak u siebie, bo będę Twoim schronieniem przez najbliższe miesiące. Będę uważać i dbać o nas. Odpoczywać na tyle, na ile pozwoli mi Twoja starsza Siostra! Nie dokazuj za bardzo, nie męcz porannymi wymiotami, daruj mdłości i senność. 

25 września 2010 roku my jeszcze nie wiedzieliśmy o Waszym istnieniu, a Wy już wpisani byliście w Boski plan!

------------------------------------------------------------------------------------------------------------

30 września 2013

Moja Dziewczynko,

jesień przyszła do naszego mieszkania wraz z wirusami, katarami, bólem gardła, które dopadły zarówno Ciebie, jak i Tatę. Początkowa chrypa, która dzięki inhalacjom po dwóch dniach ustąpiła - dała miejsce katarowi, który litrami leje Ci się z nosa. Do tego lekarz stwierdził zapalenie spojówek i zaczerwienienie gardła plus wypisał syrop typowy na kaszel, mimo, że kilka razy powtarzaliśmy mu, że ta dolegliwość Ciebie nie dotyczy! Nie podajemy, nie będziemy faszerować Cię chemicznymi specyfikami. Po aplikowaniu całej listy leków i tak nie widzę żadnej poprawy. 

Weekend spędzasz w towarzystwie Babci Alinki, która po raz pierwszy widzi Ciebie chodzącą i będącą w sekundzie w kilku miejscach jednocześnie. Uczy się Ciebie i naszego, jednak odmiennego od Jej sposobu wychowawczego. Tłumaczymy, że nie trzeba chodzić za Tobą krok w krok, że nie zrobisz sobie sama krzywdy, bo jesteś uważna i ostrożna. Możesz otwierać szuflady, wszystkie szafki i nie przytniesz sobie palców. Możesz bawić się radiem, włączać, wyłączać, zmieniać stację. Jeśli chcesz możesz nosić po domu buty stojące w przedpokoju i wchodzić pod stół bez obawy, że za chwilę rozbijesz sobie głowę, kręcić się i tańczyć do upadłego, nawet jeśli się spocisz, zmęczysz, złapiesz zadyszkę! A na spacerze nie trzeba prowadzić Cię za rękę ze strachu przed upadkiem, bo upadasz setki razy, ale podnosisz się jeszcze szybciej. Możesz zbierać liście, świeżo skoszoną trawę i chodzić po błocie. 
Wszystko w granicach zdrowego rozsądku, ale w innym wypadku całe Twoje dzieciństwo to byłby monolog zbudowany z ostrzeżeń, zakazów, przestróg i koniec końców bałabyś się ruszyć z miejsca w obawie przed czyhającym niebezpieczeństwem. 

Twoja rozmowa z Babcią:

B: Powiedz baba
Ty:  Tata
B: Powiedz Ala
Ty: Tata
B: Powiedz Ola
Ty: Nieeeee maaaa

Mówisz coraz więcej, wyrazów, sylab, zdań(?) w swoim języku, w którym dominuje literka B. Czasem tłumaczysz coś tak zawzięcie, dosadnym głosem, z przekonującą miną chodzisz ode mnie do Taty i powtarzasz te same sekwencje, że trudno się wówczas z Tobą nie zgodzić. Zauważyłam, że w książeczkach łatwiej pokazać Ci nie rzeczy konkretnie nazywane, a czynności. Nie pokaż krzesło, a  gdzie siedzi misio, nie lusterko, a pokaż gdzie miś przegląda się w lusterku, nie pokaż miotłę, a  gdzie miś trzyma miotłę i pewnie będzie zamiatał. 

I nawet nie wiesz, jak bardzo lubię te (nie)zwykłe, a codzienne poranki, gdy tuż po Twoim przebudzeniu przynosimy Cię do naszego łóżka, a Ty bez proszenia tulisz się do nasz, całujesz, okazujesz uczucia, emocje, radość i ten szczery uśmiech, który łagodzi wszystko. 

A jak to będzie po czerwcu 2014? Czy damy radę udźwignąć tyle szczęścia na raz.


Istotko, 

nie mam za dużo wolnego czasu, by skupić się na Tobie, na sobie, odczuwanych emocjach, monologowaniu do Ciebie, głaskaniu poprzez skórę brzucha i dziękowaniu Niebiosom za szczęście, które nas spotyka. Twoja starsza siostra i obowiązki domowe pochłaniają całą moją energię, ale radość którą czerpię z bycia tu i teraz sprawi, że będziesz chyba najradośniejszym dzieckiem chodzącym po tej planecie, a głośny nasz śmiech codziennie będzie docierał do Ciebie - tam - po drugiej stronie mnie. 

W środę skończysz swój trzeci tydzień życia, a wizyta u naszej już tak dobrze znajomej Pani Doktor potwierdzi tę Dobrą Nowinę, bo czuję, że jesteś! 

Z myślą o Tobie zjadam pomarańcze, drzemię razem z Marcelką, nie piję uwielbianej tak kawy, a owocowe herbaty. Ale to zupełnie inny czas, aktywne dziewięć miesięcy, gdzie oglądanie kilku odcinków serialu pod rząd i cały dzień w łóżku pozostaje już tylko nie tak dawnym wspomnieniem. 

Głaszczę Cię, uśmiecham się do siebie i nie muszę wciągać brzucha, którego poobiedni wygląd to co najmniej 3 miesiąc.