2013-04-30

Dziewczynko,

bo właśnie tak wyglądasz w białych adidasach, jeansach i bluzie z kapturem na huśtawce. Jak dziewczynka, dziecko, nie niemowlak. Dorośle, poważnie. Tak inaczej. 


Wczoraj:

Dziś spędziłyśmy dobry dzień, bardzo dobry w swej intensywności, która teraz odbiera mi siły na cokolwiek. Rano kilkugodzinny spacer, na którym wychylasz się, kręcisz, by dostrzec wszystko to, co nowe. Zatrzymujemy się by zwabić wronę na wafelka od lodów, popatrzeć na psa, zieleń wokół. Wracamy do domu na posiłek, zabawę i drzemkę. Towarzyszysz mi w przygotowywaniu obiadu - stajesz przy szafkach w kuchni, otwierasz szuflady, próbujesz utrzymać równowagę przy przesuwającym się taborecie, w końcu rezygnujesz, przewracasz go sobie i masz świetną zabawę - szuranie nim po terakocie. Lokalizujesz schowane przed Tobą słoiki i wyciągasz sobie jeden. Łapiesz się moich spodni i przytrzymując się ich na wysokości moich kolan - stajesz, a ja bez ruchu nóg próbuję dalej podsmażać filet z kurczaka, czosnek i szpinak. Popołudniu wychodzimy na plac zabaw, piszczysz na huśtawce, wymachujesz z podekscytowania nogami wprawiając ją samodzielnie w ruch. Bawisz się w piachu, przesypujesz, starasz się złapać ten, który Ci sypię. Pokazuję Ci mrówki, bo w śpiewającej Twojej książeczce są zielone i mają czerwone bębenki.   Zrywasz liście, podnosisz patyki. Kończymy rundką przez wąwóz i powrót o 19.30 na wieczorną kaszę, kąpiel z Tatą (mama poza wodą jako fotograf) i sen. I po cichu liczę, że dzień pełen wrażeń, świeżego powietrza zapewni Ci spokojną, mocną, dobrą noc. 

I jestem ciekawa ilości kilometrów, które wspólnie przemierzamy z wózkowym koszem pełnym zabawek, ubrań w razie zmiany pogody, kocem, wiatrakiem, wodą, chrupkami, parasolką przeciwsłoneczną (Twoją), przeciwdeszczową (moją) i plecakiem z pozostałymi niezbędnymi w czasie naszych wędrówek akcesoriami. Fizycznie wysiadam. Ale kilka godzin snu i o 6stej będę znów jak nowo narodzona, pełna sił i uśmiechów. Dla Ciebie.

Weekend w stolicy u małej Basi, cioci Kasi i wujka Bartka. Towarzyszyły oczywiście rozmowy o dzieciach i tematy związane z pielęgnacją, rozwojem i wychowawcze dylematy. I wcale nie było mi z tym źle, to naturalne, że teraz Wy jesteście całym naszym światem. A sobotni wieczór wyglądał tak: na stole pyszna sałatka, ser włoski z pomidorami, fortuna dla mnie, białe wino Cioci Kasi i Wy budzące się co chwile, na zmianę. I ciocia Kasia idzie do Basi, ja po chwili do Ciebie, potem zmiana przy Basi, do Ciebie przychodzi Tata. Usypiacie, mamy wspólną krótką chwilę, bo znów słychać płacz, który w pewnym momencie przestaliśmy rozróżniać. To Nasza? (Zerkam na Tatę). Nie, to Basia. (mówi Ciocia Kasia). I tak przez ponad dwie godziny. I wiesz, w pewnym momencie w niedzielę, gdy stałaś przy Basi trzymając się Jej  - takiego samego jak Twój - bujaczka, Ona odwróciła się w Twoją stronę i ułożyła usta w słodki uśmiech! Siostry!

A w lipcu oficjalnie zostanę mamą chrzestną małej Basi. I postaram się być taką, jaką sama chciałabym mieć - nie tylko od święta: w okolicach Bożego Narodzenia i urodzin (albo i nie). Ale wierzę, że kiedyś Bachna powie: Jadę do tej fajnej Cioci do Lublina na wakacje. I będziemy we trzy całymi dniami malowały farbami, ale bez użycia pędzli, potem zrobimy krajobrazy z bibułkowych kuleczek, a popołudniu upieczemy romby, kółka, serca, psy, koty, chomiki, słonie, mrówki, tulipan, anioły i formy takie, jakie tylko przyjdą Wam do głowy. Ozdobimy esami floresami we wszystkich kolorach nieba. Po wspólnej Waszej kąpieli usadowimy się w kolorowych piżamach na łóżku, opatulimy wielkim, jednym kocem, weźmiemy kubki z kakao i przeczytam Wam Wasze ulubione bajki. A potem zaśniecie oczywiście razem pod jedną kołdrą. 

[przed chwilą na fejsbukowym czacie fragment rozmowy z koleżanką z pracy Taty, która w sprawach służbowych na chwilę dziś do nas przyjechała]

dziecko tak urokliwe i spokojne, że człowiek łapie oddech...  (O Tobie)

2013-04-25

Serce moje,

odkąd wiosna rozpieszcza nas promieniami słońca po 10tej jesteśmy już na zewnątrz, by przez 3-4 godziny cieszyć się tak długo wyczekiwaną przez nas pogodą. Na dłużej zatrzymujemy się na placu zabaw, bawisz się na zjeżdżalni, sadzam Cię w żwirowej piaskownicy, gdzie rękoma badasz fakturę żwiru - nie jesz go, choć byłam o tym przekonana, pełzasz do innych dzieci, by zabrać im ich łopatki, betoniary, wiaderka i inne przeznaczone do piachu zabawki. Na ławce jemy drożdżową swojską bułkę, banany i danonki. Wracamy do domu z nogawkami pełnymi żwiru, pozdzieranym lakierem u paznokci stóp i szarymi rękoma. Ja najchętniej padłabym na co najmniej dwie godziny drzemki, a czeka mnie karmienie Ciebie i siebie, dalsza zabawa - nie wiem, skąd Ty czerpiesz na to wszystko siły, później kąpiel, jedzenie, usypianie i dalsze domowe czynności, czyli pranie, gotowanie na następny dzień, prasowanie. Później nie mam siły na cokolwiek, a zdjęcia w aparacie czekają by je zgrać i wysłać do dziadków, wybranie do wywołania z piętrzących się katalogów z Tobą w roli głównej. Nie wspominam już o pustym wciąż albumie czekającym na chronologiczne ułożenie Twego życia - jest gdzieś w zadaniach zapisanych w głowie, bo w pełni wolny wieczór to ostatnio rzadkość.  

Zajadasz figi, jajecznicę na maśle i gruszkę, którą w całości dostajesz do ręki. Wszystko wokół jest lepiące - od Twoich włosów po podłogę, ale smak z garści zupełnie inny niż zmielona papka. 

Wiosna. Wiosna!!

2013-04-22

Paciaciaku :) 

Coraz mniej interesują Cię zabawy na siedząco, raczkowanie i pełzanie, z których jeszcze parę dni temu czerpałaś tak wiele radości. Teraz chcesz stać. Ciągle. Przy wszystkim, przy czym stanąć się da. 

Do swoich nowych umiejętności możesz dopisać wyciąganie ręki na słowo cześć, przybijanie piątki i machanie głową, gdy: usłyszysz muzykę z radia, ja zaczynam śpiewać lub robię tani tani tani. Ale nie wiem kto nauczył Cię tego kręcenia główką, a może sama masz takie poczucie rytmu i w ten sposób je wyrażasz. Poczekaj jeszcze miesiąc, dwa. Co sił w nogach będziesz tańczyć, a ja razem z Tobą. 

Będziesz leworęczna? Bo wszystko robisz tą właśnie ręką. Gdy podaję Ci zabawkę, drewnianą łopatkę, kuchenną łyżkę, klocki, cokolwiek do prawej ręki, od razu przekładasz ją do drugiej i uderzasz o blaty, pudełka, podłogę...W prawej trzymasz przez chwilę, pooglądasz, ale do wykonywana jakichkolwiek czynności zdecydowanie bardziej służy Ci lewa. Papapa lewą ręką opanowałaś do perfekcji. 

Zjadasz naleśniki z jabłkami, omlet z bananami, waniliowe danonki, rurkę bez bitej śmietany. Od kilku dni gotuję Ci zwykłą zupę, na wywarze z mięsa, mimo że schematy żywienia mówią co innego. Ale już od jakiegoś czasu przestały Ci smakować mdłe zupko-papki mięsne/warzywne. Dlatego jesz razem z nami, zupę płynną, jak dla dorosłych. Twoja wersja delikatniej przyprawiona, ale przyprawiona, bo jest i sól, i pieprz, słodka papryka, majeranek. I najlepiej, gdy jednocześnie jem swoją zupę i karmię Ciebie dużą metalową łyżką, bo ze swojej, plastikowej zupa ma już inny smak .

Kilka godzin dziennie spędzasz na świeżym powietrzu. W porze swoich drzemek usypiasz w wyluzowanej pozycji z nogami zarzuconymi na swoją rączkę do trzymania. Dziś z Tatem po raz pierwszy ślizgawka, sznurkowe wspinaczki i inne uciechy na placu zabaw. A ja odpoczywałam na fotelu dentystycznym. I gdyby nie to, że muszę trzymać otwartą buzię - odpłynęłabym natychmiast. Odpoczywam. Naprawdę! 

A w domu zapach swojskiego ciasta drożdżowego. Jutro na spacerze będziesz miała czym kruszyć. 

2013-04-18

Niuteczku nasz mały,

niebawem skończysz 8,5 miesiąca. Wspinasz się na wszystko, na co wspiąć się da. Szczególnie upodobałaś swoje swój coraz mniej używany w celu, do którego został przeznaczony - bujaczek. I krzesełko do karmienia, i pudło z orzechami stojące na korytarzu, i tapczany, łóżka, szuflady, które najpierw otwierasz, a potem przy nich stajesz - moje przerażenie, bo przecież się ruszają! No i oczywiście ja - najlepszy obiekt do wspinaczki, niezależnie od tego, czy leżę obok Ciebie na dywanie, czy czytam Ci książkę, czy się wspólnie bawimy. Bo teraz najfajniejszą zabawą jest przecież wstawanie! W niedzielę zetknięcie pierwszego stopnia z szufladą, przy której klęczałaś i zamiast przytrzymać się jej rękami, podwinęłaś je, a Twoje usta wylądowały na metalowym uchwycie. Pierwsza krew się polała, niezagojone jeszcze rozcięcie, których na pewno będzie dużo więcej, bo nie jesteśmy w stanie zawsze Cię złapać, przytrzymać. Twoja ciekawość świata nas zachwyca, wszędobylskość, reakcja na dźwięki, stukanie, nowe głosy. Od razu odwracasz głowę, idziesz, szukasz. Stawiasz sobie nowe wyzwania, przycinasz palce u rąk otwierając i zamykając drzwi od łazienki, padasz na panele, bo nie potrafisz jeszcze utrzymać równowagi, łzy i ból, o którym zapominasz tak szybko, jak ekspresowo go sobie sprawiasz. 

Za oknem piękna, wiosenna pogoda, temperatura sięgająca 20 stopni, mimo krążącego w nas nadal wirusa, kataru, osłabienia - spacerujemy. Przemierzamy wąwóz, zatrzymujemy się, wyjmuje Cię z wózka, byś mogła pogłaskać psa, który wyczuwszy Twoją biedronkową maślaną bułkę zaczął krążyć wokół Twego wózka. Siadamy na ławce, rozkoszujemy się słońcem, obserwujesz świat z moich rąk. Odwiedzamy plac zabaw, piszczysz na widok bawiących się dzieci, a siedząc na moich kolanach wzlatujesz wysoko do nieba - tak jak kiedyś ja - cale swoje dzieciństwo - na huśtawkach! Bo nie potrafię siąść na ławce i po prostu siedzieć z gazetą, czy książką w ręku - nawet gdy śpisz. Nie potrafię skupić się na czytanym tekście, bo za dużo rzeczy, osób, mnie rozprasza. Socjologiczne zboczenie, by obserwować, patrzeć, chodzić nowymi, nieznanymi, jeszcze nie deptanymi przez nas ścieżkami. 

A dziś wiele momentów szczęścia. Spacerowałam z Tobą wtuloną w moje ramiona, bo długo nie potrafiłaś zasnąć w wózku, a nadeszła pora Twej drzemki. Potrzebowałaś przytulenia, bliskości włosów, którymi bawisz się usypiając. Później ja z głową na kolanach u Twego Taty odpoczywałam na ławce pod promieniami ogrzewającego nas słońca, Ty obok - spałaś otoczona wiosennym ciepłem i naszą miłością. I przed chwilą, gdy we trójkę razem leżeliśmy na tapczanie w Twoim pokoju, Ty między nami, śpiąca, słodka, a my porównywaliśmy wielkość części Twego ciała z naszymi i to uderzające podobieństwo do Taty, o którym wszyscy mówią, uwieczniłam aparatem telefonu, ustawiłam na tapecie, będę się przyglądać i szukać!

Od wtorku chodzisz trzymając się łóżka. Zostawiłam Cię siedzącą pośrodku pokoju, bawiącą się kluczami, wróciłam po krótkiej chwili, stałaś już przy tapczanie i przeszłaś trzy czwarte jego długości. Brawa, brawa!! 

Niektórzy rozpoczęli sezon motorowy (Tata), niektórzy rowerowy, inni ławkowy (i spędzą na nich całe wakacje), a my od dziś - balkonowy. Poznałaś tą nieznaną Ci do tej pory część naszego mieszkania i wiem, ze będzie ona Twoją ulubioną. 

I Tata kazał mi napisać, jakim to on jest Skarbem :) Ale wiesz - rzeczywiście nim jest. Wczoraj posprzątał mieszkanie, bo wiedział, że mnie drażni widok kuchennej podłogi i kurzu na wannie, a ja jak to ja - musi być natychmiast...Codziennie wynosi Twoje pieluchy, bo ich "zapach" niesie się po całym mieszkaniu, kupuje mi Lidlowe batony, bo moja ochota na słodkie nigdy nie przechodzi i stara się, bardzo się stara, by niczego nam nie brakowało. 
Dobrych masz Rodziców. Nie zapominaj tego, a my takimi postaramy się być już zawsze.  

2013-04-16

Córeczko,

kilka dni bez spacerów, świeżego powietrza, z Tobą, tylko w domu i wczoraj moja irytacja sięgnęła kosmosu. Na wszystko, na codzienność, na Ciebie, na Tatę i cały świat. Irytacja, bo wstaję do Ciebie w nocy częściej, niż wtedy gdy miałaś miesiąc, dwa. A marzenia o całej przespanej nocy nie wiem, czy kiedyś staną się rzeczywistością. Bo stałaś się taka bardzo mamusiowata. Bawisz się wtedy, gdy jestem obok, a najlepiej siedząc u mnie na kolanach. Gdy znikam z Twojego pola widzenia reagujesz histerycznie, z płaczem, jękiem pełzasz/raczkujesz po mieszkaniu by zlokalizować tą, która jest i będzie, i nigdzie się nie wybiera, ale wiem, że Ty tego nie wiesz i staram się, naprawdę się staram zrozumieć Twoje odczucia. Złość, bo wstaję, wymyślam, gotuję dla Ciebie, a Ty po paru łyżkach domowej zupy zaczynasz marudzić i nie chcesz zjeść więcej. Irytacja, bo w ciągu Twoich trzech półgodzinnych drzemek nie jestem w stanie zrelaksować się, odpocząć i nabrać sił tyle, ile potrzebuje (nawet odcinek Chirurgów trwa dłużej). A gdzie czas na ogarnięcie samej siebie, doprowadzenie domu do porządku, czas na wstawienie, rozwieszenie, wyprasowanie prania, ugotowanie obiadu? Irytacja na Tatę, że tego wszystkiego nie rozumie, chociaż w głębi wiem, że rozumie, że się stara, pomaga. I wreszcie irytacja na samą siebie, że jestem złą Matką, że nie potrzebnie denerwuje się na Ciebie, że za szybko się złoszczę, wybucham, za brak cierpliwości i łzy, łzy, łzy...I konieczność wyjścia z domu, samej. Kilka chwil w samotności i już jest lepiej, czas, żeby ochłonąć, wyciszyć się i zatęsknić za tym wszystkim, co od ośmiu miesięcy wypełnia każdy mój dzień. I tak jak wczoraj mówiłam i Tacie, i Babci, czasem przydali by się Dziadkowie tu na miejscu, w pobliżu. Dziadkowie, którzy wracając z pracy mogliby zabrać Cię na popołudnie do siebie albo na całą niedzielę, bo choć Babcia chętna do pomocy i kiedy trzeba przyjedzie, to jednak w naszym domu, gdy ja jestem obok to nie to samo. Bo gdy marudzisz idę sprawdzić, co się dzieje, kiedy nie chcesz jeść - idę nakarmić po swojemu, kiedy nie chcesz zasnąć - utulić po matczynemu. Podobnie jest, gdy opiekę nad Tobą przejmuje Tata. Niby odpoczywam, zajmuje się czymś innym, ale czuwam, jestem. Na każde zawołanie. A czasem potrzebuje po prostu ciszy, samotności. Jak każdy. I wiedz Maleńka, że będą takie dni, momenty, że będę chciała wyjść sama, by odetchnąć, odpocząć i po chwili wrócić z nową energią, zapałem i co najważniejsze - uśmiechem.
 I nie zmienia to faktu, ze bardzo Cię Kocham!

2013-04-13

Kruszynko,

w czwartek porzuciłyśmy gruby, wielki, zimowy kombinezon - wreszcie(!!), (bo już bardzo chciałam się z nim rozstać. Mimo swej obszerności wyglądałaś w nim jak mumia, nie można było zlokalizować Twoich dłoni - może dzięki temu starczy do grudnia 2013) na rzecz lżejszej, koralowej kurtki - trafionego prezentu od chrzestnego. Do tego cieńsza czapka, jeszcze polarowa, ale na półce czeka już przygotowana szara z kwiatem. Do tego kolorowe apaszki, które latem w słońcu będą Cię przed nich chroniły, a w cieniu - w formie przepasek zdobiły Twoją głowę. I czuję, że tak jak Matka będziesz lubiła kolory pod szyją, przynajmniej do momentu, w którym to ja decyduję o Twej garderobie i przed zakupem uroczych w kropki i kwiaty nie potrafię się powstrzymać, a zakupy na allegro zachęcają i kuszą wzorami. I bardzo, ale to bardzo podobasz mi się w tej kwietniowej, wiosennej już wersji, mimo leżącego jeszcze śniegu na chodnikach. Temperatury w okolicach 10 stopni, ostatnio piękne słońce, klucz żurawi nad Czubami i czuję wiosnę, będzie pięknie.

Raczkujesz coraz więcej, wspinasz się częściej, z łatwością przychodzi Ci wstawanie przy szczeblach obniżonego już całkiem łóżeczka, poznajesz smak porzeczkowej strucli, kiwi, zupy z wołowiną. A dziś  czeka już ugotowana ziemniaczano-porowa.

A teraz śpisz obok w fioletowym pokoju, z gorączką i męczącym katarem, którego nabawiłaś się nie mam pojęcia gdzie i kiedy. Na spacerze? Na zakupach? Wojtusiowych urodzinach? I mnóstwo dylematów, bo może za ciepło/za chłodno Cię ubieram, może Cię przewiało, gdy leżałaś w za grubym już kombinezonie, a może wiosenna kurtka jeszcze zbyt cienka? A może to kolejna wirusówka, którą podłapałaś podczas zakupów. Nieunikniona codzienność. Ale będę Cię tuliła, nosila i przytulała tyle, ile tego potrzebujesz, będziesz spała przy Maminej piersi, między nami, obok, blisko. I już nic nie planuję, bo długi, sobotni spacer, o którym marzyłam zamieniłyśmy na wspólne odpoczywanie, zabawy w pokoju, gdzie piękne promienie słońca podziwiamy jedynie przez szybę. Ale i tak też jest dobrze!

Wiosenna pogoda ducha!


2013-04-07

Codziennie podziwiamy z Tatą Twoją energię, siły, zapał, z którymi witasz każdy nowy dzień i tak jest aż do momentu usypiania, bo ostatnio nawet podczas wieczornego karmienia odkręcasz się, bawisz poduszkami, turlasz po łóżku, by po chwili powrócić na kilka łyków i znów w ruchu! Moment wytchnienia dla Ciebie i dla nas to Twoje trzy 30 minutowe drzemki w ciągu dnia. Siedzisz jedynie w spacerówce i podczas posiłków, a tak to ruch, ruch, ruch! Już z samego rana, gdy po Twoim przebudzeniu zabieram Cię do naszego łóżka nie uleżysz spokojnie, a badasz nasze twarze, wkładasz palce w usta, łapiesz za włosy, ubrania albo jako cel stawiasz sobie zasłony i parapet. W ciągu dnia pełzasz po całym mieszkaniu, od wczoraj stajesz w swoim łóżku trzymając się szczebli, dziś to samo zrobiłaś przy krzesełku do karmienia, zabawce-zebrze, która jest jednak zbyt miękka na Twoje próby wstawania. Pomagasz mi w porządkach w szufladach, siedzisz obok i wyciągasz sobie ścierki, pościel, którą segreguje, składam i układam. Podczas jedzenia wygłupiasz się niemiłosiernie, chociaż ja staram się nauczyć, że posiłek to posiłek i mimo, że chciałabym, aby było sprawnie i szybko, to Twoje wygibasy, przekładanie nóg na boki, rozcieranie jedzenia i ciągle obsuwanie się w krzesełku uniemożliwiają nam to. Pieluchę często zakładam Ci, gdy leżysz na brzuchu, bo często nie ma sposobu, by przez tą jedną, krótką chwilę utrzymać Cię w nieruchomej pozycji na plecach.Podczas kąpieli chlapiesz na wszystkie strony świata waląc ( tak waląc, bo to nie jest delikatne stukanie) stopami o wodę.  I dziwię się, naprawdę się dziwię, że nie piszczysz z powodu bolących stóp. W ogóle odnoszę wrażenie, że jesteś odporna na ból, wszelkie upadki, siniaki i gdy widzisz naszą reakcję to sama zapominasz, że należałoby się rozpłakać. 
A od kilku dni przepięknie gaworzysz. I tylko ciągle słyszę tatatatata, apapapapa (z jednoczesnym wykonywaniem gestu papa) adadada, patrzysz na nas, piszczysz, machasz rękami, jak gdybyś chciała nam coś ważnego wytłumaczyć. Rozbrajasz swoimi minami i każda złość przechodzi. 

Czekamy na wiosnę!

2013-04-06

Córeczko,
 
trudno mi było wyobrazić sobie siebie jako Matkę 8miesięcznego dziecka, o którym wydawać by się mogło - kilka dni temu, a w czasach kiedy jeszcze nie byliśmy małżeństwem Twój Tata pisał kiedyś w Tobie będzie rozwijać się nowe życie. I teraz to Życie rozpoczyna swój dziewiąty miesiąc istnienia. Wiedziałam, że ten moment kiedyś nastąpi, rozmawialiśmy, snuliśmy plany, ale to wszystko było takie nierealne, ciężko mi było w swoich wyobrażeniach zobaczyć nas jako rodziców, mimo, że o tym marzyliśmy, pragnęliśmy. A teraz nie wyobrażam sobie świata bez Ciebie. Wracałabym do domu po 8godzinnej pracy, ślęczeniu przed ekranem komputera, za pomocą którego Polski i tak nie zbuduję (według słów Twej Prababci Heni) i co? Komputer, seriale, książki? Pustka. Nie. Nie. Nie.

Jesteś. I to jest najpiękniejsze. I życzę Ci samych radosnych dni, uśmiechów ze wszystkiego i do wszystkich. A ten dzień uczynimy dobrym, bardzo dobrym.
 
 
Jesteś już taka duża!

 

2013-04-04

Precelko, 

nazywana tak przez Ciocię Grażynkę (przyjaciółkę Twojej Babci Beatki), która powiększyła Twoją prywatną biblioteczkę o kolejne dwie miniaturowe pozycje książkowe - w końcu polonistka! Za chwilę skończysz 8 miesięcy!! A ja wciąż odruchowo, w pierwszym momencie sięgam po produkty oznaczone 4+, bo czas pędzi tak szybko, za szybko. 
Zmieniasz się w zastraszającym tempie. Jeszcze nie dawno pisałam o Twoim pierwszym zębie, a teraz rosną Ci jednocześnie dwie górne jedynki i dwójki. W sumie masz ich już sześć. Znosisz wspaniale, bez płaczu, gorączki, leków. Gdybym uważnie nie przyglądała się Twoim dziąsłom - nie wiedziałabym o ich istnieniu. Kilka listów temu wspominałam, że po raz pierwszy przemieściłaś się z sypialni do łazienki. Teraz pełzasz po całym mieszkaniu. Naprzemiennie prawa, lewa ręka, dołączyłaś oba kolana i zanim ja zdążę dojść z Twego pokoju do kuchni, Ty już wystawiasz głowę zza rogu i po chwili jesteś obok mnie. Bujasz się na kolanach, a dziś w pozycji do raczkowania postawiłaś swoje pierwsze dwa kroki! 
We wtorek, gdy z rozłożoną na środku Twego pokoju walizką, rozpakowywałam nasze rzeczy, Ty opierając się o nią rękami próbowałaś wstawać, ale śliskie rajstopy, śliskie panele i chyba kolana jeszcze zbyt słabe bo lądowałaś na pupie. Dziś znów powtarzałaś próby samodzielnego podnoszenia się u Cioci Justyny, przytrzymując się stojącego w salonie wózka. 
Kilka razy, leżąc na plecach, mając pod sobą miękką pościel, koc udało Ci się samodzielnie usiąść. A gdy leżysz na łóżku na brzuchu, wiercisz się na nim, turlasz i poczujesz, że Twoje stopy znajdują się poza nim, powoli, ostrożnie zsuwasz się z niego (SAMA!!) do momentu, w którym Twoje palce dotkną podłogi. A moment zetknięcia stopy z ziemią wywołuje Twój pisk i radość. Myślę, że to duma z samej siebie, z tego, co własnymi siłami udaje Ci się osiągnąć. Ja odczuwam po raz kolejny. Ostatnio codziennie. 
Niebawem raczkowanie, pierwsze samodzielne kroki, słowa, pierwszy dzień w przedszkolu, pierwsza szkolna ławka, dziecięce miłości, poważny pierwszy chłopak, bal maturalny...
Trwaj chwilo trwaj... Zatrzymaj się czasie, bym mogła nacieszyć się tym, co jest teraz, nie pędź tak...

Poznajesz smak zupy pomidorowej z cebulą, babcinego chleba, klopsu i pasztetu (moje słynne pasztetowo-sękaczowe kanapki), łososia i mintaja, deserów na bazie twarożku, dziś jogurtu naturalnego, pomarańczy, które Tata wprowadził do Twojego menu, soku grejpfrutowego, wyciskanego nam co rano przez Dziadka Wojtka, wszystkich świątecznych mas do ciast, czekoladowego zająca. A Twoja mina, gdy odkładałam go z powrotem na blat pokazała, że pójdziesz w ślady Dziadka. I mamy, bo uwielbiam czekoladę i wszystko co słodkie. Poza chałwą oczywiście. 

Co lubisz??

- Zwierzęta - czworonogi u Dziadków, którym najchętniej wyrywałabyś sierść, ale uczymy głasku głasku. Widok psa sprawiał, że piszczałaś, wyrywałaś się i śmiałaś w głos, gdy lizał Cię po twarzy. 
- Muzykę - machasz nóżką nawet w Kościele, gdy w świąteczny poniedziałek słyszysz psalm.
- Bawić się moimi włosami, gdy usypiasz. Czasem, gdy leżysz w łóżeczku i zaczynasz się kręcić, jęczeć - wystarczy, że przytknę głowę tak, byś w zasięgu swoich paluszków miała moje włosy. Chwilę się bawisz i usypiasz. 
- Swoje krzesełko do karmienia. Stukanie dłońmi lub zabawkami w jego blat. Rozcieranie po nim biszkoptów, ciasteczek. Najlepiej, gdy się cały lepi.
- Pić wodę z kubka. Nie wiem, ile byłabyś w stanie jej wypić, bo za każdym razem, gdy go zabieram piszczysz ze złości.
- Przewracać łazienkowy kosz i przeglądać jego zawartość. A przez dziurki od kosza na brudną bieliznę wyciągać ubrania. 
- Kable, telefony, kapcie, sznurówki od butów. Oczywiście wszystko do buzi.
- Łapać krople wody, gdy Tata podczas kapieli polewa Cię nakrętka po różnych częściach Twego ciała.

Okres świąteczny pokazał, że zrobiłaś się jeszcze bardziej mamina. Często bawiłaś się spokojnie w towarzystwie innych osób, dopóki mnie nie zobaczyłaś/usłyszałaś. Na mój widok zaczęłaś wyciągać ręce, domagając się tym samym, bym to właśnie ja nosiła Cię na rękach. Co raz częściej krzyczysz, ze złością uderzasz nogami o łóżko/podłogę na znak protestu, gdy zabieramy Ci niebezpieczny przedmiot, na coś nie pozwalamy. Ale jesteś ostrożna. Już nie lecisz bezmyślnie do tyłu na głowę z pozycji siedzącej, ale przytrzymujesz głowę w górze. Tak samo jest w przekręcaniu na panelach, czy terakocie. 

Ale nawet nie wiesz, jak jesteś rozkoszna. Radosna - nawet gdy Oliwka pakuje Ci palce do oczu, nosa, ust, łapie za poliki, włosy. Ty oczywiście odpowiadasz tym samym. A dziś na spacerze przez chwilę zastanawiałam się, z czego tak się cieszysz. Dopiero po chwili zobaczyłam, że zamykasz oczy, otwierasz usta i łapiesz przypadkowo spadający na Twoją twarz deszcz ze śniegiem. Cudak z Ciebie nie z tej ziemi! Podobnie jak moja miłość.