2012-09-25

( z lodówkowego magnesu )
 
Nieważne dokąd w życiu zajdziesz, co osiągniesz, ile będziesz posiadał. Ważne, kogo będziesz miał u swego boku...
 
Skarbie nasz, dziś mijają dwa lata od dnia ślubu Twoich rodziców. Dziękuję Najwyższemu za Was i ten czas. Pierwszy - chęć bycia tylko we dwoje, nacieszenie się własnym towarzystwem. Drugi - najpiękniejszy, bo dał nam Ciebie, z Miłości. Cudne dziewięc miesięcy troski o Życie i zupełnie nowy rodzaj więzi między nami, już rodzicielskiej. Dwa lata temu, dwie godziny wcześniej, w oczekiwaniu na wolny fotel fryzjerski, SMS od Twego Taty: A ja wciąż myślę. Żenić się, czy się nie żenić. I pamiętam wszystko, jakby to było kilka dni temu. A dziś jesteśmy szczęśliwymi Rodzicami, tak - szczęśliwymi! I wszystko przyszło jakoś tak naturalnie, po prostu, wiem, że tak powinno być.
 
Dzisiejszej nocy nie mogłam powstrzymać łez. Patrzyłam na Ciebie, Twój szczery, prawdziwy uśmiech, oczy wpatrujące się w moją twarz i płakałam ze wzruszenia. A potem leżałyśmy sobie, Ty na lewym, ja na prawym boku i wpatrywałyśmy się w siebie. Delikatnie się uśmiechałaś i miałam wrażenie, że czekasz na moją reakcję. Mój uśmiech wywoływał Twój - wielki, od ucha do ucha. I żadnej z Nas nie chciało się spać, mimo środka nocy.
 
Wczoraj, wystrojona w nowe jeansy (3-6 m-cy!), prezent od Cioci Dorotki - kompanki Mamy od majtek, wyglądałaś tak dorośle, poważnie. I jak przybędzie Ci jeszcze trochę tłuszczyku na brzuchu i bioderkach, to mając 3 miesiące nie zmieścisz się w swoje nowe spodenki. Ale nie martw się, babcia Beatka wciąż uzupełnia Twoją garderobę - żebym mogła stroić Cię do piaskownicy :)
 
Dziś obudziłaś się katarem, kichasz, trochę kaszlesz. Utrudnione oddychanie, wydzielina z nosa nie pozwala Ci zasnąć i nawet moje nieustanne bujanie leżaczka nie pomaga. Męczysz się, a jak na złość wszyscy polecani pediatrzy nie mają dziś czasu na wizyty domowe. I drugą rocznicę ślubu będziemy dziś świętować razem - w przychodni.
I rozumiem dziś dobrze Twoją Babcię Beatkę, która przy wszystkich moich dolegliwościach, chorobach - zawsze powtarzała, że gdyby mogła to wzięłaby ten cały ból dla siebie.

2012-09-22

Księżniczko nasza,

ważysz 5800g, mierzysz 59,5cm! I te Twoje śliczne pucki!

We wtorek wystrojona w sukieneczkę i rajstopki pojechałaś na szczepienia. I byłaś bardzo dzielna. Płakałaś podczas ukłuć, trzymana do góry i przytulona do mojego policzka uspokajałaś się bardzo szybko. A mi łzy kręcily się w oczach. Dobrze, że nie będziesz pamiętać tych momentów. W domu byłaś bardziej marudna, cały wieczór spędziłaś noszona na rękach, choć w gruncie rzeczy to żadna nowość. :)

Odwiedziłaś swoją koleżankę Oliwkę, ale Twój płacz, marudzenie nie dały nam Mamom spokojnie porozmawiać, a i Tata musiał skrócić swój pobyt na siłowni. Ale czego się nie robi dla ukochanej córeczki.
 
Śpisz dobrze na spacerach, zasypiasz na 3 godziny i razem przemierzamy wąwóz i okolicę. Uczę się sprawności i zręczności z Tobą w wóweczku, a w domu - w ramionach. Leżaczek - bujaczek - niezastąpiony. Towarzysz mi w nim podczas śniadania i porannej kawy, podczas gotowania, na które niestety jest mniej czasu. A bujaniem Ciebie - wyćwiczę sobie jeszcze bardziej mięsnie nóg. Twoja poranna radość, widok uśmiechniętych oczu o godzinie, która jeszcze nie tak dawno była mi środkiem nocy - niezastąpiony, dający siłę i energię. Szeroki, na pół twarzy, gdy naśladuję głosy zwierząt, gugam albo chodzę po mieszkaniu w kolorowym ręczniku zawiniętym na mokrych włosach.I tylko czasem po całym dniu albo w środku nocy, gdy od godziny próbuję Cię bezskutecznie uspać przychodzi zniecierpliwienie i złość. A Ty składasz wtedy usta w ten swój dziubek, robisz żałosną minkę - i wszystko przechodzi.
 
 W środę moja kontrolna wizyta. Bardzo dobra morfologia i badanie, które potwierdziło, że po porodzie nie ma już śladu, ani też dodatkowego grama, a widok pięknych kobiet z brzuszkami sprawił, że zatęskniłam za tym naszym czasem, głaskaniem, kopaniem, moimi monologami do Ciebie.
 
Twój Tata przeziębiony, całusy może posyłać Ci jedynie z daleka. Brak czasu na Nas, jesień za oknem i jakaś też taka pogoda w sercu.
 

2012-09-17

Córeczko nasza,

zmieniasz się w zastraszająco szybkim tempie. Jesteś jakaś taka duża, poważna, inna od tego noworodka ze szpitala.

Uśmiechasz się! Już bardziej świadomie, często w nocy i rano, gdy jesteś wypoczęta. Bezzębny, najpiękniejszy, wywołujący u wszystkich wokół ogromną radość. Podczas trzymania do góry mocno trzymasz głowę i kręcisz nią na wszystkie strony świata. Zdecydowanie wolisz trzymanie w pionie, niż nudne leżenie na rękach. Jesteś ciekawa świata, lubisz zmieniające się kolory, światło i poza paskami na tapecie, doceniłaś też fioletowy wzór na ścianie wymalowany przez Twego Tatę. Wodzisz wzrokiem za kolorowymi grzechotkami, potrafisz skupić wzrok. Masz mocną potrzebę ssania i przytulania się do mojej piersi. Wkładasz sobie palce do ust i próbujesz wpakować całą piąstkę, złościsz się po chwili, że nic z nich nie leci i domagasz swego ciepłego mleka. Jesz dużo, często, a czasem po prostu chcesz pobyć blisko, uspokoić się, podrzemać. Najchętniej zasypiasz z głową na moim ramieniu, przytulona policzkiem do policzka, po czym zsuwasz się niżej i układasz na klatce piersiowej, a ja dzięki temu mam pretekst do nic nie robienia, relaksu, "Wysokich Obcasów" i "Pani". Idealna nasza pozycja! Dzięki niej udało Nam się razem z Tatem cokolwiek obejrzeć. Lubisz też poranną akcję wietrzenia pupy. Leżysz zadowlona, wymachujesz nóżkami i potrafisz zająć się sama, nie potrzebujesz wtedy zabawiania i nas w zasięgu wzroku. A ja mogę się ogarnąć.

Za nami dwa dobre weekendy, ten przedostatni zmienił nasz salon w Centrum Dowodzenia, a to za sprawą dostarczonej wreszcie kanapy. Gorący okres w pracy Twego Taty zmusił Go do spędzenia soboty przy komputerze, a my rozłożone obok z przyjemnością Mu towarzyszyłyśmy. Właściwie inne pokoje nam są niepotrzebne, ten jeden służy nam za biuro, sypialnię i miejsce do naszych zabaw. I wszyscy jesteśmy razem, blisko. A dzięki Tobie nasz niedzielny obiad wyglądał tak, jak powinien wyglądać niedzielny obiad. Długi, spokojny, bez pośpiechu, bo chcemy, żebyś jak najwięcej przebywała na świeżym powietrzu. Mieliśmy czas na rozmowę, zwyczajny czas dla siebie. Świeżość, radość, miłość.
Ten ostatni spędzony z babcią Beatką, która stęskniona najbardziej za Tobą, zmartwiona moim gorszym samopoczuciem (zapalenie piersi) przyjechała by Nam pomóc. Wpadła do kuchni jak burza, Tata śmiał się, że za robienie zupy, gulaszu i ciasta zabrała się tak, jakby to były wyścigi. I po raz pierwszy spaliśmy przy zgaszonym świetle, bez Ciebie, bo Ty całą noc w swoim łóżeczku przy czuwającej obok Ciebie babci. A ja chociaż wymalowaniem paznokci mogłam się swojej Mamie odwdzięczyć.

W ostatnim tygodniu poznałaś też swoją o 3 tygodnie starszą koleżankę Oliwkę, chociaż Ty gabarytowo jesteś od niej dużo większa. Te Twoje uda, łydeczki, fałdeczki, poliki!! Myślę, że sporo czasu będziemy teraz spędzać razem i czekamy na jeszcze jednego kompana/kompankę do spacerów, który/ktora być może już w Nowy Rok pojawi się na świecie.

I dziś Kropeczko kończymy okres połogu, o którym wcześniej myślałam z dużym lękiem i ogromnymi obawami. A dziś z uśmiechem na twarzy wspominam nasze pierwsze szpitalne dni, trochę jak sanatorium, bo nawet jedzenie przynoszono do łóżka, a ja jedynie musiałam Cię karmić i przewijać. To było naprawdę dobrych sześć tygodni. Zupełnie innych, nowych, nieznanych i nie wyobrażam sobie, że mogłoby być inaczej. Jestem wdzięczna za Twojego pomocnego i wbrew temu co mówi - cierpliwego Tatę.   I jedyne, co mnie przeraża to fakt, że czas tak szybko przemija...
 

2012-09-11

Kropeczko,

w piątek wróciłyśmy z tygodniowego pobytu w Bielsku. Bliżej poznałaś głosy, twarze i zapachy zakochanych w Tobie Dziadków.
Dziadek Wojtek wpatrzony w Ciebie jak w obrazek. Wzruszony, bo nie pamięta mnie takiej małej, teraz tak dużej, karmiącej własne Dziecko. Przeszkolony u Taty - egzamin z kąpieli zdał na szóstkę z plusem. Uwielbiasz mycie twarzy, dziadkowe cmokanie i szczypanie w nosek. Nawet zmęczenie po pracy i chęć podrzemania przy Teleexpressie znikają, gdy w domu taka wnuczka!
Babcia Beatka towarzyszyła nam każdej nocy. Po karmieniu nosiła Cię, tuliła, kołysała, usypiała i śpiewała. Luli luli, babcia Cię utuli, luli luli, babcia Cię przytuli... I różne wersje, rymowanki na tę samą, jedną, wyciszającą Cię melodię. Poza tym i ja zostałam dzięki Twojej Babci porządnie dokarmiona. Gulasze, makaron ze szpinakiem, szarlotka, zupa buraczana, ciasto drożdzowe, kompot jabłkowy, czyli wszystko to, co wolno karmiącej matce.
Poznałaś też swoich Pradziadków. Prababcia Zosia, której już z trudem przychodzi zapamiętanie Twojego imienia, twierdząca, że za twardo masz na Tatusiowych kolanach i konieczna jest poduszeczka. Nie odpuszczająca, gdy na podwórku przebywałaś w wózeczku bez koca. I w ogóle za zimno Cię ubieram i za rzadko karmię! :) Prababcia Henia, która uważa, że powinnaś być mocniej opatulona, a gołe nóżki są niedopuszczalne, bo jakieś takie sine... nawet gdy w Jej pokoju termometr wskazywał 28st.! I biedny Pradziadek Marian, któremu Prababcia Henia zabroniła oddychać podczas robienia z Tobą zdjęcia - pali papierosy, więc lepiej, żeby w ogóle nie oddychał..! :)
O Cioci Emilce, dzięki krzesełkowemu prezentowi będziemy myślały codziennie, jak już zaczniesz siedzieć i jeść cokolwiek innego poza matczynym mlekiem. Piękne, drewniane, oczywiście z różowym siedziskiem - wielkie dzięki!
Sąsiadka - trzyletnia Patrycja, gdy Cię pierwszy raz zobaczyła: Cześć, jestem Patrycja (i podała Ci rączkę) twierdzi, że masz taką małą dupinkę, zdziwiona, w jaki sposób wyszaś z brzucha, skoro nie umiesz jeszcze chodzić...
I zostałaś bez problemu zaakceptowana przez czworonogów. Brązowooki zachowywał się jak należy, choć spodziewaliśmy się mega zazdrości, pilnował, czy nie dzieje Ci się krzywda, wył, kiedy płakałaś. Z kotów największe zainteresowanie przejawiała Szanta, która wykorzystywała naszą nieuwagę i pokładała się na kocach, pieluszkach, ubrankach, wszystkim mającym Twój zapach.
 
Podlaskie powietrze, nowe łóżeczko, pościel w misie i baldachim, któremu Babcia Beatka nie potrafiła się oprzeć dobrze Ci służyły. Spałaś często, mocno, w pozycji zdrowego dziecka.
 
Jednak piątkowy powrót do domu uświadomił Nam, że jesteś jeszcze za Malutka na takie wojaże, a samochód nie sprzyja sprawnemu karmieniu i przewijaniu. 200 km pokonujemy z Tobą dłużej, ostrożniej, robimy przerwy, żebyś za długo nie przebywała w foteliku samochodowym. Musimy bliżej zapoznać się z przydrożnymi restauracjami, karczmami, żeby zapewnić komfort zarówno Tobie, jak i sobie. Wróciłaś bardziej rozkapryszona, płaczliwa, wymagająca dużo więcej noszenia, kołysania, tulenia.
 
A Dziadkowie tęsknią, przeglądają zdjęcia, dzwonią i oferują pomoc. Gdybym tylko poczuła się zmęczona i zatęskniła za Podlaskim powietrzem i snem w nocy...